search
REKLAMA
Od szeptu w krzyk

Autostopowicz (1986)

Krzysztof Walecki

21 lutego 2016

autostopowicz
REKLAMA

Riders on the storm

There’s a killer on the road

Dokładnie trzydzieści lat temu, co do dnia, swoją premierę miał Autostopowicz Roberta Harmona.

hitcher-alternate-sm

Podczas nocnej podróży do San Diego młody Jim Halsey (C. Thomas Howell) zabiera czekającego na okazję autostopowicza. John Ryder (Rutger Hauer) sprawia wrażenie zmęczonego i niezbyt skorego do rozmowy, ale wkrótce ujawnia swoje prawdziwe oblicze. Opowiada Jimowi o tym, jak zamordował poprzedniego kierowcę, który miał nieszczęście go podwieźć, i tłumaczy, że to samo zrobi z chłopakiem. Terroryzuje go nożem, każąc mu powtórzyć na głos słowa „Chcę umrzeć”, lecz Halseyowi dopisuje szczęście i wyrzuca Rydera z jadącego samochodu. Szaleniec wkrótce zaczyna prześladować swoją niedoszłą ofiarę, zostawiając na jego drodze coraz pokaźniejszą liczbę zabitych i sprawiając, że to Jim staje się głównym podejrzanym dla okolicznych stróżów prawa. Jedynego sprzymierzeńca zyskuje w Nash (Jennifer Jason Leigh), dziewczynie pracującej w przydrożnej restauracji.

Według słów scenarzysty, Erika Reda, wszystko zaczęło się od piosenki zespołu The Doors, Riders On the Storm.

Wers o mordercy na drodze wystarczył, aby w głowie zaledwie dwudziestoletniego wtedy Reda urodził się pomysł na film o psychopatycznym autostopowiczu. Ale początkowo żadne studio nie było zainteresowane realizacją tak brutalnego obrazu. Tytułowy morderca zabija w filmie kilkuosobową rodzinę, zarzyna cały posterunek policji, przyczepioną do dwóch ciężarówek dziewczynę rozrywa na pół; poza tym słyszymy również o odcinaniu kończyn i widzimy, jak pies wylizuje krew z rozciętego gardła ofiary. W pierwotnym scenariuszu takich makabrycznych obrazów było więcej, lecz producenci, którzy ostatecznie podjęli się zrobienia Autostopowicza, wymogli na scenarzyście dokonanie zmian i złagodzenie niektórych scen. To jednak nadal nie uchroniło gotowego filmu przed poważną krytyką – zarzucono mu nadmierny nihilizm, pójście w stronę bezsensownej przemocy zamiast pogłębienia relacji łączącej głównych bohaterów, przesadę w scenach akcji i szkicowość fabuły. Nie podobało się również uczynienie z Rydera kogoś na kształt zjawy, pojawiającej się znikąd, niezniszczalnej, pozbawionej tożsamości i motywu.

Trudno o bardziej jaskrawy przykład filmu niezrozumiałego przez krytykę, której lista zarzutów dowodzić powinna nie o słabości debiutu Harmona, lecz jego sile.

the_hitcher02

Tylko pozornie łatwo zaklasyfikować Autostopowicza.

Nazwanie go thrillerem wydaje się jak najbardziej wskazane, wynikające tak z fabuły, jak i środków, jakich reżyser używa, aby osiągnąć zamierzony efekt. Oto film opowiadający o mordercy szalejącym po amerykańskich szosach, bawiącym się w kotka i myszkę z Bogu ducha winnym dwudziestolatkiem. Ale gra, którą Ryder prowadzi z Halseyem, jest zbyt enigmatyczna, niedookreślona, świadcząca o ukrytym sensie ich relacji. Czego chce ten pierwszy? Jeśli wziąć na poważnie jego słowa, pragnie, aby Jim go powstrzymał, co wcale nie przeszkadza mordercy uczynić z życia chłopaka istne piekło, kazać mu dokonywać niemożliwych wyborów i oglądać kolejne ofiary, zanim Jim zdecyduje się podjąć walkę. Czy ma jakieś szanse? Żadnych. Może spróbować zabić Rydera, lecz podskórnie przeczuwamy, że spełniając życzenie autostopowicza, przegra. Nie jest to film w tradycji kręconych wtedy Piątków trzynastego, do których dzieło Harmona niesłusznie porównywano, gdzie tępy psychopata eliminuje kolejne postaci ku uciesze widzów, zanim sam nie zostanie unicestwiony (przynajmniej do następnej części). Spotkaniem z Ryderem przynosi głównemu bohaterowi tortury tak fizyczne, jak i psychiczne.

Tytułowego łotra traktujemy poważnie, lecz jednocześnie trudno nam w niego uwierzyć. Ma twarz i głos Rutgera Hauera, które wraz z zimnym i przenikliwym spojrzeniem oraz przebijającym się gdzieniegdzie poczuciem humoru sprawiają, że wydaje się on jednym z najbardziej charakterystycznych szaleńców, jakie dało nam amerykańskie kino w latach osiemdziesiątych. Ale nie sposób zignorować jego widmowej aparycji, umiejętności znikania i pojawiania się, jak gdyby cały czas był elementem pustynnego krajobrazu, ujawniając się tylko wybranym, w końcu precyzji, z jaką dokonuje swoich bestialskich czynów. Co więcej, jeśli przyjrzeć się jego działaniom, można dojść do wniosku, że wiele z tych rzeczy było niemożliwymi do zrealizowania. Nie zawsze jednak mamy w nie wgląd – reżyser mądrze pomija sceny mogące podważyć logikę, uruchamiając tym samym wyobraźnię widza.

hitcher-1986-05-g

Poza stawianiem pytaniem „dlaczego?”, zaczynamy zastanawiać się nad prawdopodobieństwem wielu scen z udziałem Rydera. Szybko dochodzi również kwestia tożsamości mordercy, a raczej jej braku, i niepostrzeżenie z człowieka przeobraża się on w upiora, ducha lub też kogoś mającego cechy bytu fantastycznego. Takie myślenie zaś sytuuje Autostopowicza jedną nogą w kinie grozy. Nie bez podstaw są zatem teorie, jakoby postać grana przez Hauera była kimś więcej niż człowiekiem bądź że jest on wytworem wyobraźni Jima, zmęczonego podróżą, być może nawet próbującego przypisać własne zbrodnie wymyślonemu nieznajomemu.

Trudno nazwać film Harmona horrorem, choć równie niełatwo zamknąć go w kategoriach kina sensacyjnego.

Określenie thriller pasuje najlepiej, lecz każe nam postrzegać Autostopowicza jako dzieło gatunkowo jednolite, gdy w rzeczywistości jest raczej wypadkową filmu akcji i grozy. Tworem mającym cechy zarówno jednego, jak i drugiego gatunku, które spotykają się na wspólnym gruncie, nie wadząc sobie. Być może dlatego, nawet po trzydziestu latach od premiery, słynny dreszczowiec nadal fascynuje i zachwyca, jak mało który – jego nieprzenikniona natura dopuszcza więcej niż jedno odczytanie, a dualizm przejawia się praktycznie w każdym aspekcie filmu.

hitcher-der-highway-killer-c-thomas-howell-jennife-17-rcm0x1920u

Rozgrywający się na styku realizmu i surrealizmu film nieprzypadkowo rozpoczyna się w momencie, gdy zmęczony Jim prawie zasypia za kierownicą, cudem uniknąwszy zderzenia z ciężarówką. Śmierć czai się na chłopaka gdzieś między snem a jawą, niedopowiedzeniem a dosłownością. Harmon bierze dosadność i efektowność kina akcji oraz brutalność i niejednoznaczność horroru, jednocześnie stwarzając poetycki nastrój, odczuwalny nawet wtedy, gdy dwa radiowozy koziołkują w zwolnionym tempie. Wydatnie pomagają mu w tym zapadająca w pamięć nastrojowa muzyka Marka Ishama oraz zdjęcia Johna Seale’a, które sprawiają, że pustynia jest niezwykle ciasnym i nieprzyjemnym miejscem. Hauer natomiast samą swoją prezencją i magnetyzmem wywołuje wrażenie obcowania z kimś nieludzkim. C. Thomas Howell jest niezwykle wiarygodny jako doprowadzony na skraj wytrzymałości Jim, a Jennifer Jason Leigh potrafi ukazać swoją Nash jako osobę nieustępliwą, acz zlęknioną. Lecz to właśnie holenderski aktor ma w sobie coś, co każe nam szukać przy każdym kolejnym seansie odpowiedzi na pytanie „kim jest John Ryder?”. Wiedząc to, być może umielibyśmy wskazać źródło jego zła i pojąć to, co dzieje się na ekranie. Taki luksus jednak nie jest nam dany.

Zarówno reżyser, jak i scenarzysta kontynuowali podjęte w swoim debiucie tematy oraz estetykę, z różnym jednak skutkiem. O ile Red szybko zasłynął jako scenarzysta wczesnych filmów Katherine Bigelow – znakomity horror Blisko ciemności (1987) oraz mocny thriller policyjny Błękitna stal (1989) – o tyle później próbował również reżyserii, z raczej mało zadowalającymi efektami. Harmon zaś nakręcił sensacyjne Uciec, ale dokąd? (1993) z będącym u szczytu sławy Jean-Claudem Van Damme, lecz wchłonięty przez telewizję do dziś robi seriale i filmy z Tomem Selleckiem. Ciekawostką natomiast była Autostrada grozy (2004), fabularnie nie tak odległa od jego najsłynniejszego dzieła, o psychopacie polującym na swoje ofiary w cadillacu El Dorado. Sam Autostopowicz doczekał się po latach pozbawionej sensu kontynuacji, która szczęśliwie ominęła kina, oraz wyjątkowo paskudnego remake’u z Seanem Beanem w roli maniakalnego mordercy. Twórcy obu tych filmów chyba nie bardzo wiedzieli, że o sukcesie pierwowzoru nie zdecydowały krwawe sceny oraz duża liczba ofiar, lecz coś zgoła odmiennego.

hitcher7

Natura Rydera – bez względu na to, czy ma ona swoje zakotwiczenie w świecie rzeczywistym, czy fantastycznym – jest dla nas zagadką i chyba właśnie dlatego Autostopowicz pozostaje filmem, który na długo zapada nam w pamięć. Jest to kino pełne akcji i napięcia, atmosfery rodem z koszmaru sennego i scen sugerujących niejasną zależność między postaciami, lecz przede wszystkim ma tytułowego bohatera, przed którym nie sposób uciec.

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA