search
REKLAMA
Analizy filmowe

Cooper nie żyje. Odważna analiza INTERSTELLAR

Rafał Donica

10 marca 2021

REKLAMA

MARTWY W CHWILI PRZYBYCIA

– Co widzimy w chwili śmierci?
Własne dzieci.

W filmie jest mnóstwo wskazówek, które podpierają i uwiarygadniają moje założenia o śmierci Coopera na początku filmu. Choćby fakt, że (patrz przytoczony dwie linijki wyżej dialog) pierwszą osobą, jaką widzi Cooper po przebudzeniu ze snu o wypadku lotniczym, jest jego dziecko, Murph. Stacja kosmiczna, na którą trafia Cooper w finale filmu, to z kolei wystylizowane na jego ziemski dom wyobrażenie raju, miejsca znanego i bezpiecznego, pełnego dobrych wspomnień. W dodatku raj nazwany jest ku pamięci jego córki, która uratowała Ziemię; o nim samym (a przecież to niby Cooper odwalił kawał ciężkiej, kosmicznej roboty, prawda?) nie ma żadnej wzmianki. Logiczne, bo jako martwy od początku filmu, nie mógł wziąć udziału w ratowaniu świata. Jedynie lekarz mówi Cooperowi, że jego córka zawsze podkreślała jego udział w uratowaniu świata, ale – wiecie – mogła to robić na zasadzie oscarowego „chciałabym podziękować Akademii i ojcu, bez którego nie osiągnęłabym tego, co osiągnęłam. Kolejna wskazówka to nazwa misji szukania planet poza naszym układem słonecznym – „Łazarz” – której nieprzypadkowość została podkreślona krótkim dialogiem między profesorem Brandem a Cooperem:

– Łazarz wrócił z martwych.
– Tak, ale najpierw musiał umrzeć.

Idziemy dalej. Trafia ci się niezwykle rzadka, rzadsza niż jedna na miliard szansa przechwycenia indyjskiego drona, którego ogniwa solarne pomogą zasilić twoją farmę. Lepiej być bardzo ostrożnym i nie rozbić go przy lądowaniu, prawda? Jesteś pilotem wojskowym, znasz się zatem na awionice i potrafisz sterować takimi maszynami… więc oddajesz stery w ręce swojej dwunastoletniej córki, która jednym szurnięciem po padzie sprowadza dron bezpiecznie na ziemię – takie rzeczy tylko w bajkach albo w wyobraźni umierającego ojca, który dla szczęścia ukochanej Murph zrobi i zaryzykuje dosłownie wszystko.

Cooper nie żyje i obserwuje swoją córkę z zaświatów…

To córka Coopera jest mózgiem całej operacji ratowania świata, ale choć jest już dorosła i siedzi przy stole z ważniakami z NASA, Cooper wciąż postrzega ją jako dziewczynkę – jak to ojciec, dla którego zawsze będzie to jego mała córeczka. A czym w ogóle w takim razie, skoro nie ma żadnej kosmicznej misji Coopera, jest to całe ratowanie świata w wykonaniu jego córki? Być może to jej faktyczna pomoc organizacji kosmicznej w szukaniu sposobu na opuszczenie planety, a być może to ratowanie jej własnego mikroświata, który zawalił się po śmierci ojca. Jej tęsknota za Cooperem, z którym nie miała możliwości się pożegnać, i rozpaczliwe próby nawiązania kontaktu z duchem – w finale filmu, na łożu śmierci, zostają zwieńczone sukcesem. Dopiero gdy życie Murph dobiegało końca, mogło dojść do spotkania dwojga rozdzielonych przed laty dusz. Cooper wciąż wygląda młodo, jak w momencie swojej śmierci, natomiast Murph to staruszka.

Old_Murph_aboard_Cooper_Station

Zastanawiające jest też, że samolot z prologu filmu, w którym Cooper miał wypadek, a w rzeczywistości (tej stworzonej na potrzebę niniejszego artykułu) stracił życie, z zewnątrz wygląda dokładnie tak samo jak pojazd, w którym bohater dokonuje później misji w głębokim kosmosie. W dodatku w scenie snu ma na sobie klasyczną maskę lotniczą. Moje pytanie brzmi, czy takim samym sprzętem lata się tu na Ziemi i miliony lat świetlnych do innych galaktyk? Kolejny dowód na to, że wszystko dzieje się w umyśle umierającego Coopera, gdzie nie istnieją już ani czas i przestrzeń, ani racjonalizm i konsekwencja. Cała ta widowiskowa podróż bohaterów w poszukiwaniu Nowego Świata jawi się zatem jako projekcja umysłu Coopera, przenoszącego się w chwili śmierci na „tamten świat”. Zamykaliście kiedyś oczy tak mocno, aż pokazały się „gwiazdki”, a wy sami zaczynaliście poruszać się coraz szybciej w ich kierunku, niczym podczas skoku w nadprzestrzeń? No właśnie.

interstellar 4

Jeśli sięgniemy pamięcią do jednego z trailerów Interstellar, była w nim scena, w której Murph, trzymając się z bratem za ręce, obserwuje startujący z Ziemi statek z jej ojcem na pokładzie. Ta scena nie trafiła do gotowego filmu, bo Murph nigdy nie mogła tego widzieć – nie było żadnego statku kosmicznego, żadnej misji, żadnego ratowania świata – przynajmniej w takiej formie, w jakiej do tej pory ją postrzegaliśmy.

KONIEC ŚWIATA

Stąd wszelkie niedomówienia i brak szerszego opisu świata przedstawionego. Nieokreślony czynnik prowadzi Ziemię i ludzi ku zagładzie, niszczeją uprawy, a wszędobylski piasek wdziera się we wszystkie zakamarki. Jak mówi profesor Brand, świat skończy się na pokoleniu Murph, ale w istocie mowa tu o świecie Coopera, dla którego Murph była całym światem i wraz z jej śmiercią skończy się wszystko, nadejdzie koniec (jego) świata. To przez miłość do córki dusza Coopera nie może zaznać spokoju, nękana wyrzutami sumienia o wyjazd bez pożegnania. To z nieukojonego żalu i poczucia straty, Cooper zawieszony pomiędzy światem żywych i umarłych, próbuje nawiązać kontakt z Murph. To właśnie ta kwantyfikacja miłości, o której mówi Brand.

– Kochamy ludzi, którzy umarli. Może to znaczy coś więcej.
Coś, czego jeszcze nie rozumiemy…

A co z piaskiem? Dlaczego piasek, ziemia, pył? Może tu popadnę w przesadę, ale wszędobylski piasek wdzierający się także do z założenia bezpiecznego miejsca – wnętrza domu, piasek jednoznacznie kojarzący się z czymś nieprzyjemnym, bo z niszczącą siłą nie do opanowania, symbolizuje pogrzeb Coopera, zasypywaną ziemią trumnę, z której próbuje się symbolicznie wydostać, by dokończyć niedokończone, by pożegnać się z córką.

b

NOWY POCZĄTEK

Gdy Cooper budzi się z sennego koszmaru (to chwila, od której zaczyna funkcjonować jako szukająca ukojenia dusza zmarłego), córka wchodząc do jego sypialni, mówi mu, że wzięła go za ducha i to kluczowe zdanie czyni z filmu Nolana arcyciekawą, choć zupełnie nieoczywistą wariację na temat Szóstego zmysłu Shyamalana. Cooper, gdy spotyka się z córką przy jej łożu śmierci, nie rozmawia z nikim innym poza nią, choć w pokoju są także i jego wnuki i prawnuki. Ani jednak on nimi, ani oni nim, nie są kompletnie zainteresowani, dziwne, prawda? Wniosek? Tylko córka widzi Coopera i tylko ona z nim rozmawia, bo sama właśnie umiera i zaczyna „nadawać na tych samych falach” co duch ojca. Nie było żadnej wyprawy, żadnego ratowania świata, były tylko próby nawiązania przez zmarłego Coopera kontaktu z osieroconą córką i vice versa. Bezgraniczna miłość przezwyciężyła przestrzeń, a Cooper przepłynął wspomniane w Drakuli Coppoli oceany czasu i pokonał wszelkie próby, przedstawione przez Nolana w widowiskowy, atrakcyjny dla widzów sposób. Cooper trafia do raju ukazanego tu pod postacią stacji kosmicznej. Jednak mimo sielankowej atmosfery i poczucia bezpieczeństwa, nie chce tu być i wyrusza w dalszą podróż, w poszukiwaniu nowej miłości, nowego sensu (nie)istnienia.

„Kocham cię. Będę cię kochał do dnia, w którym umrę.
A jeśli po tym jest jakieś życie, to wtedy też będę cię kochał”.

Cassandra Clare – Miasto szkła

Rafał Donica

Rafał Donica

Od chwili obejrzenia "Łowcy androidów” pasjonat kina (uwielbia "Akirę”, "Drive”, "Ucieczkę z Nowego Jorku", "Północ, północny zachód", i niedocenioną "Nienawistną ósemkę”). Wielbiciel Szekspira, Lema i literatury rosyjskiej (Bułhakow, Tołstoj i Dostojewski ponad wszystko). Ukończył studia w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie na kierunku realizacji filmowo-telewizyjnej. Autor książki "Frankenstein 100 lat w kinie". Założyciel, i w latach 1999 – 2012 redaktor naczelny portalu FILM.ORG.PL. Współpracownik miesięczników CINEMA oraz FILM, publikował w Newsweek Polska, CKM i kwartalniku LŚNIENIE. Od 2016 roku zawodowo zajmuje się fotografią reportażową.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA