search
REKLAMA
Artykuł

Co oglądać na polskim YouTubie?

Grzegorz Fortuna

31 stycznia 2016

REKLAMA

Od co najmniej kilku lat można zaobserwować ekspansję Youtube’a i profesjonalizację materiałów zamieszczanych na tym portalu. W ciągu zaledwie dekady ten międzynarodowy serwis ze strony z przypadkowymi filmikami zamienił się w miejsce, dzięki któremu wielu utalentowanych (lub zupełnie pozbawionych talentu, jak to zresztą w szołbiznesie bywa) amatorów nagrywania filmików zyskało sławę i pieniądze. Oczywiście YouTube nigdy nie zastąpi nam kina, ale – wraz z innymi serwisami – ma w przyszłości sporą szansę wyprzeć telewizję i zepchnąć ją do krainy starych mediów. I choć póki co dzięki YouTube’owi w Polsce utrzymuje się zaledwie garstka twórców, niektórych z nich warto poznać – nie tylko dlatego, że są modni, ale przede wszystkim dlatego, że ich materiały to często rzeczy nowe i oryginalne. Oczywiście nie mówimy tu o wszelkiego rodzaju pranksterach i letsplejerach, którzy tłuste czeki zgarniają głównie dzięki kopiowaniu zagranicznych wzorców.

Jeśli, drogi czytelniku, skończyłeś już piętnaście lat, spieszę z wyjaśnieniem: pranksterzy to twórcy, którzy robią przypadkowym ludziom kawały na ulicy; letsplejerzy (od angielskiego „let’s play”) to z kolei gracze filmujący swoje poczynania w świecie wirtualnym (wraz ze swoją reakcją na zdarzenia w grze). Praca tych pierwszych sprowadza się, najogólniej mówiąc, do męczenia przechodniów głupimi pytaniami; tych drugich – do wykrzykiwania różnych rzeczy do kamery podczas grania w GTA V. Dlatego też ani jedni, ani drudzy nie znajdą się w poniższym zestawieniu. Jeśli natomiast chcecie rozpocząć swoją przygodę z YouTube’em albo po prostu poznać ciekawe kanały, wsiadajcie, nie ma czasu na pytania!

 

G.F. Darwin

darwin

Grupa Filmowa Darwin to absolutny ewenement w środowisku twórców youtube’owych skeczy. Nie tylko dlatego, że – w przeciwieństwie do Abstrachuje i innych podobnych tworów – są autentycznie zabawni, ale też dlatego, że w swoich filmikach nawiązują nie do wyświechtanych internetowych memów, ale do historii i klasyki literatury. Dość powiedzieć, że ich najpopularniejsza seria, Wielkie konflikty, to iście montypythonowska w duchu wariacja na temat najsłynniejszych sporów w dziejach, a do zrozumienia niektórych żartów potrzebna jest wiedza historyczna na poziomie przynajmniej podstawowym. Pomysłodawcom serii, Janowi Jurkowskiemu i Markowi Huczowi, nie wystarcza bowiem facet w damskiej peruce, czyli flagowa postać polskiej komedii.

Każdy odcinek przygotowywany jest przez kilka tygodni i doskonale widać to w udostępnianych przez Darwinów pracach. Co więcej, filmiki Grupy to jedne z nielicznych materiałów na polskim YouTubie, które wyglądają naprawdę profesjonalnie. Zdjęcia są świetnie wykadrowane, za scenografię i charakteryzację odpowiadają fachowcy, a dźwięk jest perfekcyjnie zmontowany. Wystarczy zresztą obejrzeć kilkuminutową bójkę zawartą w odcinku Edison vs Tesla, żeby zrozumieć, że autorzy G.F. Darwin potrafią kręcić lepiej niż duża część profesjonalnych polskich filmowców. Co ważne, w parze z talentem realizatorskim idą w tym wypadku umiejętności aktorskie – Jurkowski i Hucz pierwsze scenariusze pisali już w szkole teatralnej, a ich role udowadniają, że z zajęć wynieśli niemało.

W ramach próbki:

Grupa Filmowa Darwin zasłynęła także jedną z najbardziej absurdalnych piosenek, jakie widział polski YouTube:

Na gałęzi

na gałęzi

Prawdopodobnie najlepszy w Polsce kanał o filmach. Jego autor, Marcin Łukański – operator filmowy pracujący głównie przy reklamówkach i teledyskach – skupia się nie na doraźnych recenzjach, ale na esejach o wizualnych aspektach kina: oświetleniu, barwach, montażu itd. Rzadko kiedy ocenia opisywane produkcje, stara się natomiast przede wszystkim pokazać, dlaczego wyglądają tak, jak wyglądają, i co właściwie z tego wynika. Niezależnie od tego, czy opisuje operatorski geniusz Mad Maksa. Na drodze gniewu, czy wagę gry gestami w odcinkach House of Cards, przez jego materiały zawsze przemawia profesjonalizm.

Na gałęzi to chyba jedyny jak do tej pory kanał o filmach w Polsce, którego autor skupiałby się przede wszystkim na edukowaniu widza i udowadnianiu, że istotą kina nie są emocje, ale umysły, które potrafią tak zaplanować każdy kadr, by film je wywoływał. Modelowym przykładem podobnego kanału zza granicy jest Every Frame a Painting Tony’ego Zhou – filmowego analityka, który z taką samą rzetelnością opowiada i o Kurosawie, i o Jackiem Chanie. W Polsce Na gałęzi nie ma jednak – jak na razie – konkurencji, a twórca serii konsekwentnie uświadamia nam, że za odczuwane przez nas emocje odpowiadają nie tylko reżyser i scenarzysta, ale także operator i montażysta.

Tube Raiders

tube

Jeśli kogoś interesuje tak zwane urban exploration, czyli zwiedzanie opuszczonych dworów, bunkrów, fabryk i innych budynków z aparatem fotograficznym w ręce, na pewno zna kanał braci Hoffman. W porównaniu z innymi polskimi youtuberami, którzy zajmują się urbexem, Tube Raiders mają wyjątkowo duży budżet (każdy z nich prowadzi także inny popularny kanał – Marek Hoffman sprawdza prawdziwość reklam pod pseudonimem AdBuster; Darek Hoffman zdradza tajniki nauki jako SciFun) i świetne przygotowanie techniczne, dzięki któremu mogą pokazać zakamarki zwiedzanych budynków w sposób imponujący i ciekawy.

Na ich kanale znaleźć można zarówno filmiki z eksploracji kanałów pod Poznaniem i opuszczonej twierdzy, jak i szpitala psychiatrycznego czy starego dworu. Największym projektem braci jest jednak pięcioczęściowa seria filmów z Czarnobyla, na którą składają się materiały trwające prawie dwie godziny. Wielkim plusem produkcji Tube Raiders jest umiejętne wykorzystanie różnego rodzaju sprzętu do filmowania – ujęcia z kamerek GoPro podkreślają klaustrofobię wąskich korytarzy, a zdjęcia z drona pokazują plenery w pełnej okazałości.

Pierwsza część materiałów z Czarnobyla:

Krzysztof Gonciarz

gonc

Krzysztof Gonciarz zaczynał karierę jako dziennikarz piszący o grach wideo, a popularność na YouTubie zyskał dzięki serii Zapytaj Beczkę, czyli filmikom, w których w zabawny sposób odpowiadał na pytania widzów, jednocześnie próbując nauczyć ich czegoś o świecie. Od jakiegoś czasu Gonciarz stara się jednak tworzyć przede wszystkim nieco bardziej ambitne materiały podróżnicze. I wychodzi mu to doskonale.

Na kanale można znaleźć serie krótkich dokumentów między innymi z Korei Południowej, Stanów Zjednoczonych, Spitsbergenu i Indonezji. Odkąd Gonciarz zamieszkał na stałe w Japonii, najwięcej jego filmików opowiada o kulturze i specyfice Kraju Kwitnącej Wiśni. Co ważne, są to nie tylko materiały o różnego rodzaju osobliwościach (jak kiosk prowadzony przez psa albo restauracja wystylizowana na szpital psychiatryczny), ale przede wszystkim o japońskich zwyczajach i codzienności życia w Tokio. Największą zaletą kanału Gonciarza jest – oprócz doskonałego przygotowania technicznego, świetnych zdjęć i bardzo dobrego montażu – profesjonalizm i empatia autora filmików. Gonciarz nie stara się szukać taniej sensacji i nie eksploatuje stereotypów, przez które Japonia często postrzegana jest jako kraj pełen dziwaków i zboczeńców. Do wszystkiego, co prezentuje w swoich krótkich dokumentach, podchodzi ze zrozumieniem; stara się opisać świat w taki sposób, by oddać mu sprawiedliwość, a nie za wszelką cenę podbijać liczbę wyświetleń. Głównie dzięki temu Gonciarz stał się jedną z najciekawszych osobowości polskiego YouTube’a.

Food Emperor

food

Jeśli mimowolnie zasypiacie po minucie dowolnego programu kulinarnego, a chcielibyście dowiedzieć się czegoś o gotowaniu, Food Emperor jest właśnie dla was. To anonimowy szwedzki kucharz, który prowadzi swój kanał w kilku językach – między innymi po polsku. Popularność zyskał głównie dzięki temu, że obficie przeklina podczas gotowania. Zresztą już tytuły jego filmików – Kurczak pierdolony, Hamburger dla nieporuchanych grubasów, Makaron żeby wampiry dostały pierdolca – mówią same za siebie.

Kontakt z jego materiałami to doświadczenie iście absurdalne. Oglądamy bowiem Szweda, który przeklina łamaną polszczyzną i tworzy groteskowe idiomy („aż będą lecieli kutasy z nieba, takie to jest dobre”), przyrządzając doskonałe potrawy, o których pewnie nigdy nie słyszeliście. Co bowiem odróżnia Food Emperora od przeciętnych internetowych śmieszków, to fakt, że z jego przepisów można się naprawdę dużo nauczyć. Szwed nie gotuje bowiem dobrze znanych potraw; testuje różne metody i prezentuje widzom te, które się sprawdziły („Nie interesuje mnie robienie filmiku, w którym powtarzam znane i sprawdzone przepisy. […] Moim celem jest przyrządzać potrawy inaczej i lepiej” – mówił w wywiadzie dla gazeta.pl). W jego repertuarze znajduje się więc między innymi baranina w coca-coli, którą trzeba piec przez siedem godzin. Ja jednak najbardziej polecam frytki z zamieszczonego poniżej filmiku. Wymagają trochę pracy, ale są pyszne i soczyste. Zapewniam, że po ich zjedzeniu będą wam kutasy z nieba lecieli (przepraszam, musiałem).

Mietczyński

miet

Mietczyński zasłynął serią Masochista, w której od trzech lat konsekwentnie wyśmiewa najgorsze polskie filmy (i, biorąc pod uwagę liczbę kuriozów, którymi może pochwalić się nasza kinematografia, materiału nie zabraknie mu raczej przez kolejne trzydzieści). Zaczynał od klasycznego już dziś Gulczas, a jak myślisz?, by na przestrzeni kilkudziesięciu odcinków zająć się zarówno słynnymi polskimi gniotami (Klątwa doliny węży, Wiedźmin, Kac Wawa), jak i zupełnymi kuriozami, które wygrzebał zapewne z odmętów Filmwebu (Świąteczna przygoda, Jan z drzewa, To my).

Mietczyński sam przyznaje, że nie uważa się ani za znawcę, ani za profesjonalnego krytyka. W swoich filmikach operuje memami, bluzgami i żartami, które mimo prymitywności szczerze bawią. I choć powtarzalna formuła jego materiałów może czasami męczyć, a pod względem technicznego przygotowania Mietczyński zdecydowanie odbiega od innych autorów opisanych w tym artykule, to jednak potrafi czasem za pomocą jednego upstrzonego wulgaryzmami zdania wyrazić coś, na co najlepsi krytycy potrzebowaliby kilku akapitów („To jest pierdolona ekspozycja; ekspozycje są zjebane”).

Kraina Grzybów

maxresdefault

Prawdopodobnie jedyne, jak do tej pory, arcydzieło polskiego YouTube’a i przy okazji… najwybitniejszy horror w historii polskiego kina. Nie bez powodu zostawiłem sobie ten projekt na sam koniec – jeśli po przejrzeniu tego artykułu planujecie zapoznać się tylko z jednym kanałem, niech to będzie właśnie Kraina Grzybów.

Kiedy dwa lata temu na kanale pojawił się enigmatycznie zatytułowany pierwszy odcinek, Poradnik Usmiechu 1 – Jak skutecznie jabłko, w Internecie zawrzało. Psychodeliczny materiał, nawiązujący estetyką do programów edukacyjnych z początku lat dziewięćdziesiątych, okazał się jednym z najchętniej komentowanych filmików roku, a liczba wyświetleń rosła w tempie geometrycznym. Atmosferę tajemnicy podsycała anonimowość twórców (Internet do dzisiaj ich nie zdemaskował) i fakt, że nikt nie wiedział, po co właściwie powstał ten materiał.

Ktokolwiek odpowiada za Krainę Grzybów, jest doskonałym falsyfikatorem i dobrze wie, jak straszyć swoich widzów. Utrzymana w psychodelicznym klimacie seria przy pomocy niejasnych odniesień przywołuje świat dzieciństwa wielu dzisiejszych internautów – wspomnianej telewizji edukacyjnej, estetyki nagrań z kaset VHS, książek dla dzieci z wydawnictwa Nasza Księgarnia, wreszcie kolorowych, obszernych bluz, które mamy kupowały swoim dzieciom na targowiskach. Twórcy zapuszczają jednak do tej krainy wirusa grozy, który powoduje, że ten świat wydaje się przerażający i niezrozumiały – jednocześnie doskonale znany i dziwnie obcy.

Kraina Grzybów zafundowała bezsenne noce tysiącom użytkowników YouTube’a. Niektórzy z nich starają się odnaleźć źródła poszczególnych fragmentów i odszyfrować ich sens. Wśród odczytań znaleźć można zarówno wersję, wedle której projekt jest po prostu narkotyczną wizją, jak i interpretację „atomową” – całość ma być podobno wizją świata po trzeciej wojnie światowej. Inni czytają Krainę Grzybów jako opowieść o skutkach molestowania (główna bohaterka, Agatka, jest w tej wersji ofiarą pedofila). Niezależnie od tego, którą z tych interpretacji uznacie za najbardziej sensowną, Kraina Grzybów nie pozwoli wam spać. „Musieliśmy więc to zamknąć, bo czegoś podobnego w życiu nie widziałem. To było Zło we własnej osobie, z całym tym nieskończonym chaosem prowadzącym do nieskończonej pustki; to było coś tak strasznego, poczynając od samego dźwięku, a kończąc na serii kompletnie chaotycznych pozornie, i pozbawionych choćby jednej stałej myśli, obrazów. Gdybym miał to, czego doświadczyłem, opisać jednym słowem, powiedziałbym, że tak właśnie sobie wyobrażam piekło” – pisał o swoim doświadczeniu z kanałem prawicowy publicysta, Krzysztof Osiejuk, w eseju pod wymownym tytułem Behemoth jest w porządku.

Tak więc – słodkich snów!

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA