search
REKLAMA
Artykuł

Brawurowa lekkość bytu – o STOKROTKACH Very Chytilovej

Mateusz Górniak

20 sierpnia 2014

REKLAMA

Kiedyś tworzyły czechosłowacką nową falę, szokowały widzów, wprawiały w osłupienie krytykę i inspirowały feministki. Czym są “Stokrotki” Very Chytilovej oglądane dzisiaj, po prawie pięćdziesięciu latach?

Jest w filmie Very Chytilovej scena-klucz. Coś, co odkrywa przed nami kosmos fantazyjnej wyobraźni reżyserki równie mocno, jak deklarowana przez bohaterki w otwierającym monologu chęć kontestacji i stworzenia życiowego credo ze swojej energii oraz nieposłuszeństwa. Chodzi o zaścielone na biało łóżko w jednym z typowo mieszczańskich mieszkań w Czechosłowacji, która tapla się w socjalistycznej nudzie i sennie przeżywa swoją rutynę w cieniu szarych, betonowych budowli. W pierwszych sekwencjach filmu jedna z bohaterek zręcznym ruchem zrywa białą poszewkę i odkrywa kwieciste zdobienia kołdry. To odtrącenie nie tylko filisterskiej nudy, ale i wielki manifest witalności. Odtąd łóżko przyszywanych siostrzyczek Doinela z cyklu Truffauta czy bohaterów Godarda granych przez Belmondo i Karinę będzie wyróżniało się pośród wszystkich innych. A one, tytułowe Stokrotki, ruszą w przewrotną podróż, aby obalać, ośmieszać i emanować swoim dziewczęcym erotyzmem oraz brawurą prawdziwych rewolucjonistek.

Chytilova tworzy dla swoich postaci świat całkowicie odrębny, znajdujący się w innej galaktyce niż Praga, do której za dwa lata wjadą czołgi Układu Warszawskiego. Niesforne Stokrotki kreowane przez duet Jitka Cerhova-Ivana Karbanova mają do dyspozycji niezliczoną ilość wymiarów i przestrzeni, które składają się na tworzony metodą fantazyjnego, nieskrępowanego dyscypliną formalną kolażu świat reżyserki. Dla aktu zrywania zielonych jabłek z drzewa przypominającego to z rajskiego ogrodu, wygłupów w restauracji czy niszczenia złudzeń kolejnych, starszych i młodszych mężczyzn – dla wszystkich tych punktów dnia codziennego Stokrotek Chytilowa ma estetyczny koncept. Mieniący się niezliczoną ilością kolorów, zdany na inscenizacyjną brawurę i polegający na tak ważnej dla nowofalowej poetyki improwizację.

W dziele czechosłowackiej reżyserki widać nie tylko wspaniałe dziedzictwo polityki autorskiej, ale i wielką energię twórczą, która zapewne panowała na planie filmowym. Pisząc o tym filmie, z tyłu głowy mam ubiegłoroczny werdykt canneńskiego jury, które Złotą Palmą uhonorowało obok reżysera także Leę Seydoux i Adele Exarchopoulos kreujące dwie główne bohaterki „Życia Adeli”. Tym, co łączy te filmy z całkowicie odmiennych epok i kulturowych wymiarów, jest niepodważalna rola aktorek w budowaniu filmowej przestrzeni potrafiącej wyrazić kobiecą cielesność i metafizykę. W „Stokrotkach” żeński tercet przyczynił się do wykreowania niezapomnianego szaleństwa, które nie tylko kobietę potrafi w ruchomych obrazach oddać i zrozumieć, co po prostu nią jest. Rozkapryszoną, kontestującą, niezależną i piękną. „Stokrotki” to film nie tylko jednej, a trzech autorek, które stworzyły filmową przestrzeń fascynującą wszystkie feministki, a także lekkoduchów i wszelkiej maści rewolucjonistów.

sedmikr

Bohaterki Chytilovej nie mają dylematów postaci Kundery i nie zadają sobie pytań o ciężar własnego bytu, poddają się raczej jego lekkości i unoszą się w reżyserskim świecie afabularnej fantazji, którego w żaden sposób nie determinują scenariuszowe przymusy dramaturgii czy zwrotów akcji. Czas upływa na afirmowaniu życia, burzeniu zatwardziałych mieszczańskich norm i beztroskich wygłupach na kwiecistym posłaniu wspólnego łóżka. W „Stokrotkach” rządzi wielka chęć bycia wolnym, kierowania się swoimi instynktami i współtworzenia chaosu, który reżyserka potrafi zrozumieć i wyczuć, co rusz wsadzając w jego nieokiełzany kosmos trochę zabawne, a trochę rewolucyjne deklaracje bohaterek.

„Stokrotki” stworzyły ferment na pokolenia, a ich krzyk o całkowitą wolność i pozycję jednostki słyszalny był nie tylko po drugiej stronie żelaznej kurtyny, gdzie o to samo walczyły pięknoduchy autorów wyrosłych z dziedzictwa Andre Bazina.

3765197217_2776bbd97b_o

Także i dziś witalizm „Stokrotek” działa i inspiruje. Mimo, że w filmie nie padło ani jedno zdanie o prawach kobiet, feministki szybko obrały sobie wielką życiową energię Stokrotek jako swoją, a niesforne dziewuchy Chytilovej uznać można także za pramatki „Idiotów” Larsa von Triera, którzy mieszczańską nudę obalali niemalże trzy dekady później i w poetyce DOGMY 95.

Tylu odniesień w kulturze i takiej pozycji doczekać się może tylko dzieło nieszablonowe i ponadczasowe. Takie jak „Stokrotki”, które są pięknym akcentem czechosłowackiej nowej fali i jednym z najbardziej odważnych i brawurowych formalnie filmów w historii X Muzy.

https://www.youtube.com/watch?v=PtBLYiqy1WI

REKLAMA