ATAK TYTANÓW. Pierwszy sezon rewolucyjnego anime
W 2013 roku rynkiem anime wstrząsnęła produkcja, która z miejsca zmiotła konkurencję. Atak Tytanów przywrócił wiarę w anime, które przez ostatnie dziesięć lat popadało w coraz większą schematyczność.
W Polsce (i w większości zachodnich krajów) anime wciąż kojarzone jest z Dragon Ballem, Czarodziejką z Księżyca, Ghost in the Shell, Hellsingiem czy filmami studia Ghibli. Ostatnie lata zdominowane były jednak przez sztampowe, rzemieślnicze produkcje oparte na typowych dla japońskiej animacji kliszach. Na tym tle wyróżniają się właściwie tylko dwie historie – przygody herosa z najbardziej przeciętną twarzą w świecie komiksu, One-Punch Mana, oraz odświeżenie klasycznej historii o żywych trupach w zaskakującym wykonaniu. Wydawać by się mogło, że widzieliśmy już wszelkie wersje bezmyślnych kreatur złaknionych ludzkiego ciała, od tych ślamazarnie drepczących w miejscu w Nocy żywych trupów po furiatów biegających za ofiarami niczym dzikie zwierzęta w 28 dni później. Tetsurō Araki (a wcześniej autor mangi, Hajime Isayama) stworzył jednak wyjątkową narrację, przemieniając zbiorowego, bezimiennego antagonistę w giganty (niektóre „zaledwie” trzymetrowe, inne sięgające pięćdziesięciu metrów) spragnione nie tylko mózgu czy kawałka ręki, lecz pochłaniające ofiary w całości.
Tajemnica sukcesu jest prosta. Twórcy Ataku Tytanów po prostu zdają sobie sprawę z tego, co w świecie amerykańskiego serialu jest dzisiaj standardem – po pierwsze, bohaterowie muszą być śmiertelni. Jak świat światem, dokładnie każda fabuła skoncentrowana jest na przynajmniej jednym z dwóch podstawowych wątków – miłości lub śmierci, a najczęściej na obydwu. Eros i Tanatos są tym, co wywołuje największe emocje, a więc najmocniej angażują widza. Kiedy jednak Son Goku zostaje wskrzeszony po raz piąty, trudno przejąć się jego kolejną batalią z jeszcze większym i jeszcze silniejszym przeciwnikiem. Podobnie jak w The Walking Dead czy Grze o tron, postacie z Ataku Tytanów umierają. Poznajemy ich przeszłość, ich marzenia, ich drobne cechy charakterystyczne, a później widzimy, jak giną pod naciskiem ogromnych zębisk, i trudno nie odczuwać straty.
Po drugie, podział na dwadzieścia pięć odcinków nie oznacza opowiadania dwudziestu pięciu luźno powiązanych historii czy nawet opowiadania jednej historii zbudowanej na do znudzenia powtarzanym schemacie (jak chociażby w Dragon Ball Z zbudowanym na cyklu trening-walka). Motywacje bohaterów są niejednoznaczne, sukcesy okazują się porażkami, dobro i zło nie są wyraźnie zdefiniowane, a napięcie z odcinka na odcinek wzrasta tak intensywnie, że trudno odmówić sobie obejrzenia całego sezonu w dwa dni. Tyle jednak nie wystarcza, aby poznać całą tajemnicę skrywaną przez Atak Tytanów. Manga wciąż jest publikowana, w związku z czym producenci animacji zafundowali fanom trwający trzy i pół roku cliffhanger, a po pierwszej połowie aktualnie emitowanego drugiego sezonu wciąż dostajemy więcej pytań niż odpowiedzi.
Podobne wpisy
Na wyróżnienie zasługuje również sposób, w jaki przedstawiono w Ataku Tytanów kobiety. Stereotypy charakterystyczne dla anime nie zostały całkowicie wykluczone – mamy tajemniczą, świetnie wyszkoloną Mikasę czy skromną, lecz zdolną do wybuchu Kristę – ale każda z nich ukazana jest w sposób równy męskiemu. Wszyscy noszą mundury, zajmują identyczne stanowiska w armii i właściwie nie ma tu podkreślania (czy wręcz karykaturalnego ukazywania) kobiecych kształtów. Pamiętacie Bulmę z Dragon Ball albo Rei Ayanami z Neon Genesis Evangelion? Tutaj niczego podobnego nie uświadczycie. Kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest stworzenie nowego społeczeństwa ludzi, w którym podziały rasowe i narodowościowe nie istnieją. Typowa dla anime kreska sprawia, że właściwie tego nie odczuwamy, ale wystarczy przyjrzeć się imionom postaci – Berthold Huber, Annie Leonhart, Jean Kirschtein, Erwin Smith. Wreszcie twórcy z czasem zaczynają odchodzić od umieszczania w centrum wydarzeń Erena, którego losy w pierwszych odcinkach są najistotniejsze, na rzecz opowieści zdecentralizowanej (zwłaszcza w drugim sezonie), w której każdy szuka prawdy na swój sposób.
Atak Tytanów jest jedną z tych animacji, które nie wymagają uwielbienia do specyficznej stylistyki japońskiej animacji. Podobnie jak Akira albo Cowboy Bebop, jest to anime dla fanów świetnych historii osadzonych w futurystycznym świecie, jakiego nikt wcześniej przed nami nie odkrył. Pierwszy sezon jest rewelacyjny, ale to dopiero rozgrzewka przed wydarzeniami, jakie Isayama i Araki wciąż przed nami odkrywają.
korekta: Kornelia Farynowska