search
REKLAMA
Artykuł

Sztuczne światy – STALOWY GIGANT

Maciej Niedźwiedzki

29 listopada 2015

REKLAMA

Tekstem o Stalowym gigancie otwieram cykl „Sztuczne światy” o filmach animowanych. Przypomnę w nim produkcje trochę mniej znane, ale nie gorsze od szczytowych osiągnięć Pixara czy studia Ghibli. Dlaczego akurat animacja? Bo uważam, że właśnie ta konwencja pozwala autorowi/twórcy być naprawdę wolnym. Wszystkie lokacje są tymi, które pierwotnie zrodziły się wyobraźni reżysera. Bohaterowie są tacy, jakich wymarzył sobie ich twórca. Dlatego warto te światy eksplorować i podążać za zamieszkującymi je postaciami. Dlatego warto poważnie pisać o kinie animowanym. 

Brad Bird to jedno z najważniejszych nazwisk współczesnej animacji. Na początku swojej kariery był współtwórcą kultowych Simpsonów, później, zanim przeszedł do reżyserowania kina aktorskiego, podpisał się pod rewelacyjnym Ratatujem i nie mniej dobrymi Iniemamocnymi. Swój niezwykły warsztat i umiejętności w dużej mierze zawdzięcza prestiżowej szkole CalArts (California Institut of Arts). O randze tej uczelni świadczą nazwiska jej absolwentów: John Lasseter, Tim Burton, Andrew Stanton, Pete Docter, John Musker, Kirk Wise, Robert Minkoff czy Mark Osborne. CalArts to prawdziwa kopalnia talentów, jest tym dla kina animowanego, czym dla sztuki aktorskiej nowojorskie Actors Studio.

Co spowodowało, że do Brada Birda z propozycją współpracy zwrócił się John Lasseter? Co otworzyło mu bramy do najambitniejszego amerykańskiego studia animacji i możliwości wyreżyserowania oskarowych Iniemamocnych i Ratatuja sygnowanych logiem Pixara? Był nim Stalowy gigant z 1999 roku, wyprodukowany przez Warner Bros. Reżyserski pełnometrażowy debiut Birda jest filmem zrealizowanym z niezwykłą twórczą świadomością, łączącym konwencję Kina Nowej Przygody, dramatu rodzinnego, będącym równocześnie hołdem dla klasycznych amerykańskich produkcji science fiction lat 50., jak również refleksją nad kondycją społeczeństwa tamtego okresu.

b

POWAGA I PRZYGODA

Stalowy gigant dotyka szerokiej problematyki, ale podaje ją w sposób lekki i przyswajalny. Bird w filmie z niespotykaną biegłością przeplata ze sobą poważniejsze tony (kontekst zimnej wojny) z nastrojem niewinnej dziecięcej przygody (relacja młodego Hogarta z artystą-złomiarzem Deanem). Na najniższym poziomie Stalowy gigant jest również postmodernistyczną grą z gatunkami (animacja ewoluuje od monster horroru przez science fiction po kino wojenne).

Obraz Birda to arcydzieło kina animowanego, operujące wyszukanym filmowym językiem, takim, jakiego szczególnie oczekuję od tego rodzaju produkcji. 

Takie są choćby dwie najefektowniejsze sekwencje Stalowego giganta. Pierwszą z nich jest ta otwierająca film, rozgrywająca się w nocy w trakcie sztormu. Opowiedziana jest ona z perspektywy przerażonego sytuacją rybaka, który dodatkowo na horyzoncie dostrzega płonącą kulę zmierzającą z ogromną prędkością w stronę Ziemi. Bird wspaniale buduje atmosferę zagrożenia, totalnego chaosu i zagubienia. Z ekranu bije mrok i chłód wzburzonego oceanu, których nie powstydziłby się nawet Wolfgang Petersen. Reżyser potrafi też zmylić widza i przestraszyć go w kreatywny sposób. W pewnym momencie na twarzy rybaka pojawia się uśmiech, dostrzega bowiem światło „latarni”. Okazuje się jednak, że ma ona dwa umieszczone obok siebie źródła światła, przypominające ludzkie oczy. Jak mistyczny i niepokojący to obraz!

b

UCZTA DLA OCZU

Sekwencja utrzymana jest w chłodnej kolorystyce, wszechobecna woda ma wiele różnych odcieni. Deszcz zacina praktycznie ze wszystkich kierunków. Uczta dla oczu. To mocne, przebojowe otwarcie, charakterystyczne dla twórczości Birda. Ten reżyser zazwyczaj otwiera filmy z przytupem, od razu rzuca nas w sam środek zdarzeń.

Brad Bird wspaniale prowadzi narrację, również wtedy, gdy lokuje bohaterów w znacznie mniejszych niż otwarty ocean lokacjach. Taka jest brawurowo zainscenizowana sekwencja, gdy Hogart w trakcie modlitwy poprzedzającej posiłek stara się ukryć obecność swojego przyjaciela (a właściwie jego ogromnej ręki). Najpierw przed swoją rodzicielką, później przed nachalnym rządowym agentem Mansleyem. Bird w typowy dla siebie sposób łączy humor z dynamiczną akcją. Perfekcyjny montaż wzmacnia obie składowe tej sceny. Z jednej strony podkreśla, jak absurdalnie śmieszna jest ta sytuacja, z drugiej, jak niezręczny to dla młodego Hogarta moment. W zbliżony i równie efektowny sposób poprowadzona jest scena w restauracji, kiedy Bird wprowadza dwie ważne dla fabuły postaci: matkę chłopca i złomiarza Deana.

b

AURA NOSTALGII

W Stalowym gigancie odnajdziemy wszystkie wyznaczniki reżyserskiego stylu Birda: płynne, długie ruchy wirtualnej kamery, szybki montaż, często złożoną, skomplikowaną inscenizację scen i specyficzną dla jego filmów aurę nostalgii. W Iniemamocnych uchwycił w ten sposób epokę amerykańskiej prosperity lat 50., w Ratatuju stolica Francji przedstawiona została jako nieistniejący fantazmat. W Stalowym gigancie Bird z nostalgią spogląda na prowincję i zamieszkujących ją ludzi. Tym bardziej, że sam wychował się w miasteczku podobnym do tego, w którym mieszka Hogart.

Na ten obraz nakładają się liczne wizualne odwołania do klasyki kina science fiction.

Jest nim już pojawiające się na początku wystylizowane logo wytwórni Warner Bros., otoczone dodatkowo przez kręgi odwołujące się do epoki Technicoloru. Ponadto filmowe Rockwell przypomina lokalizację, w których rozgrywała się Wojna światów Byrona Haskina, tytułowy bohater wygląda podobnie do robota Robby’ego z Zakazanej planety Fredy’ego Wilcoxa, a relacja, jaka rodzi się między Hogartem a jego wielkim kompanem, musi kojarzyć się z E.T. Spielberga.

NIEOCZYWISTE TŁO

Stalowy gigant nie jest jednak kinem aż tak niewinnym, unikającym delikatniejszej problematyki. Poważniejsze wątki pojawiają się na dalszych planach, ale stanowią emocjonalny fundament tej animacji. Jednym z nich jest gwałtowne wkraczanie w dorosłość Hogarta. Koresponduje z tym fakt, że wychowuje się on bez ojca. Nie dowiadujemy się, jak go stracił. Czy zginął w trakcie wojny, czy może w ogóle go nie znał? Mimo to Hogart jest i tak wyjątkowo zaradny jak na swój wiek. Chłopak jest wręcz obrońcą swojej matki i domu. Uważam, że Stalowy gigant otwarty jest na różnorakie interpretacje. W rodzinnym kontekście tytułowy bohater może być odczytywany jako spersonifikowana w umyśle dziecka figura nieobecnego ojca. Hogart przy niespodziewanym przybyszu gwałtownie dojrzewa. Spędza z nim czas, którego nie mógł poświęcić mu nieobecny w jego życiu tata, odebrany przez niefortunny los.

b

Na kolejnym narracyjnym planie pojawiają tematy dyktowane przez historyczne usytuowanie fabuły Stalowego giganta. Są nimi oczywiście zimna wojna w swoim początkowym stadium oraz okres Czerwonej Paniki, który w latach 50 przybrał na sile. Te konteksty sprawiają, że możemy nadać postaci stalowego giganta dwojakie znaczenie. Tytułowy bohater w ostatnim akcie filmu przeobraża się w maszynę do zabijania, która obrazuje, do czego może doprowadzić eskalacja zbrojnego konfliktu. Zagrożeni nie będą tylko wszyscy polityczni przeciwnicy Stanów Zjednoczonych, ale sami jej obywatele.

Na dalszym planie Stalowy gigant przypomina o ideologicznym wymiarze filmów science fiction lat 50., w których agresywni najeźdźcy z kosmosu najczęściej byli metaforą komunistów, wyjątkowo zagrażających suwerenności Stanów Zjednoczonych – oczywiście szczególnie w mniemaniu amerykańskich organów władzy (polecam obejrzeć pod tym kątem choćby Inwazję porywaczy ciał z 1956 roku). Stalowy gigant w wyobrażeniu mieszkańców Rockwell może jawić się jako niezniszczalna maszyna nasłana przez nieprzyjaciela ze Wschodu. Na to też wskazuje nagłówek w lokalnej gazecie: „Russian satelite seen in night sky!”. Nie może więc dziwić, że na tak dalekiej prowincji pojawił się wścibski rządowy agent.

b

To oczywiście wyobrażenie nieprawdopodobnie spotęgowane, ale nie sądzę, żeby było bardzo odległe od rzeczywistych przesądów funkcjonujących w tamtych czasach. Nad Stalowym gigantem unosi się więc nie tylko postmodernistyczna nostalgia za przeszłością, ale również duch tamtych gorących czasów.

Brad Bird w finale inteligentnie obraca znaczenia. Wraca na bezpieczniejsze terytorium, pamiętając o tym, że tworzy film dla dzieci! Stalowy gigant przeobraża się w herosa – Supermana – ratującego mieszkańców Rockwell przed katastrofą. Stalowy gigant to film o silnym ładunku emocjonalnym, fascynujący pod względem treści i wizualnie niezwykle efektowny, wyreżyserowany z ogromną pasją i pomysłowością. Kino kompletne i wciąż najlepsza animacja w dorobku Birda. W jego wypadku to naprawdę wiele znaczy.

korekta: Kornelia Farynowska

Maciej Niedźwiedzki

Maciej Niedźwiedzki

Kino potrzebowało sporo czasu, by dać nam swoje największe arcydzieło, czyli Tajemnicę Brokeback Mountain. Na bezludną wyspę zabrałbym jednak ze sobą serię Toy Story. Najwięcej uwagi poświęcam animacjom i festiwalowi w Cannes. Z kinem może równać się tylko jedna sztuka: futbol.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA