Publicystyka filmowa
NEON GENESIS EVANGELION i END OF EVANGELION. Egzystencjalizm z mechami w tle
NEON GENESIS EVANGELION to anime, które burzy konwencje, łącząc egzystencjalizm z mechami. Odkryj jego wpływ na popkulturę Japonii.

Autorem tekstu jest Łukasz Grela.
Ciężko pisać o czymś, o czym napisano już całe tomy i co budzi tak skrajne emocje. Dla jednych Neon Genesis Evangelion to legenda, jedna z najoryginalniejszych i najbardziej poruszających historii, jakie kiedykolwiek opowiedziano, dla innych to najlepszy przykład pretensjonalnego, postmodernistycznego bełkotu i przykład na to, jak nie powinno się konstruować bohaterów, jeśli nie chce się sfrustrować i poirytować widzów. Bez cienia wątpliwości jest to jednak pozycja uznawana za niezwykle istotną dla historii animacji japońskiej, pozycja, która wywróciła do góry nogami gatunek mecha i animowane telewizyjne s-f generalnie i pokazała, jak można użyć popularnych konwencji i schematów do stworzenia czegoś zupełnie nowego, dziwnego i bardzo, bardzo skomplikowanego.
Jest to więc anime, które każdy zainteresowany tą dziedziną rozrywki i sztuki powinien znać.
Jest to bowiem jedna z najcięższych rzeczy, jakie animacja japońska stworzyła, pozycja wręcz obliczona na dołowanie i konfundowanie widza, pełna niedopowiedzeń, ostentacyjnie niejasna.
Dla części z Was to rzucenie okiem okaże się wystarczające, seria zniechęci Was, zmęczy i przygnębi. I nie będzie w tym absolutnie nic dziwnego, jest to bowiem jedna z najcięższych rzeczy, jakie animacja japońska stworzyła, pozycja wręcz obliczona na dołowanie i konfundowanie widza, pełna niedopowiedzeń, ostentacyjnie niejasna. Ci straumatyzowani do granic możliwości, nie radzący sobie sami ze sobą bohaterowie, ich ciągłe kryzysy egzystencjalne, wątpliwości i załamania, to wrażenie, że jest się w odwiedzinach na oddziale psychiatrycznym.
Wszystkie te zagadkowe wątki, których rozwiązanie jest jeszcze bardziej enigmatyczne, ta ogromna ilość judeochrześcijańskich religijnych odwołań (Evangeliony, Anioły, Adam i Lilith, Lanca Longinusa, Rękopisy Znad Morza Martwego, kabalistyczne Drzewo Życia, Wrota Gaf, wybuchy w kształcie krzyża), o których nie wiadomo, jak poważnie je traktować – które z nich wprowadzono, bo dla Japończyków wyglądały egzotycznie, a które (jeśli któreś w ogóle) niosą ze sobą głębsze znaczenie. Dla części z Was (nie będę ukrywał, że i dla mnie) ci głęboko zaburzeni i niedoskonali bohaterowie mogą się jednak okazać bardzo interesujący i zaskakująco bliscy, a fabularny i znaczeniowy labirynt – fascynujący.
Może się okazać, że Evangelion wstrząśnie Wami jak mało która fikcja i każe wgryzać się w swoją mitologię w poszukiwaniu sensu i celu cierpienia, jakie Anioły i sekretna organizacja SEELE gotują Shinjiemu, Asuce i innym. A także zadumać się nad tym cierpieniem, którego źródła tkwią w samej rozbitej, sprzecznej, niepojętej naturze ludzkiej.
O fabule, w miarę krótko
Cztery i pól miliarda lat temu zderzenie Ziemi z tajemniczym obiektem doprowadziło do narodzin Księżyca i nadało naszej planecie jej obecną wielkość i masę. Astronomowie określają to zdarzenie mianem Wielkiego Uderzenia.
Piętnastego września 2000 roku meteoryt, zbyt mały, by można go było wykryć i zbyt szybki (95% prędkości światła), by można go było zatrzymać, uderzył w Antarktydę. Związana z tak ogromną prędkością siła eksplozji stopiła lodowce i zmieniła oś nachylenia Ziemi. Powodzie i tsunami pochłonęły dwa miliardy ofiar, głód i brak miejsca dla uchodźców doprowadziły na całym świecie do wojen między sąsiadującymi krajami. Kiedy wyposażony w specjalne prerogatywy ONZ doprowadził do zakończenia konfliktów i przystąpił do odbudowy cywilizacji, połowa ludzkości już nie żyła, a zróżnicowanie klimatyczne zostało utracone na zawsze. Ten największy w dziejach człowieka kataklizm nazwano Drugim Uderzeniem.
Piętnaście lat później podniesiona z gruzów Japonia zostaje zaatakowana przez olbrzymie istoty, zwane Aniołami, odporne na wszelkie rodzaje broni. Władze najwyraźniej jednak wiedziały wcześniej o groźbie pojawienia się najeźdźców, nie są bowiem całkowicie nieprzygotowane. NERV, ONZ-owska naukowa agencja do zadań specjalnych, zdążyła w tajemnicy zbudować najpotężniejszą broń, jaką miał do dyspozycji człowiek – „Wielozadaniowe Humanoidalne Maszyny Bojowe” zwane Evangelionami. Te gigantyczne roboty mają pewien mankament – mogą być pilotowane wyłącznie przez osoby urodzone po Drugim Uderzeniu.
Atak pierwszego Anioła na Tokio 3, w którym znajduje się baza NERV-u, zbiega się w czasie z przybyciem do miasta Shinjiego Ikari, syna szefa organizacji. Wezwany przez ojca nieśmiały chłopak dowiaduje się, że jest jednym z kilkorga 14-latków wyselekcjonowanych, by zasiedli za sterami Evangelionów. Shinji wydaje się jednak ostatnim możliwym kandydatem na bohaterskiego pilota mecha – straumatyzowany przez śmierć matki i porzucenie przez ojca nastolatek jest niemal całkowicie pozbawiony pewności siebie, nie umie podejmować decyzji ani radzić sobie ze stresem. Początkowo więc reaguje przerażeniem i nie jest w stanie zdobyć się na wejście do wielkiej maszyny.
Dopiero widok innej, rannej pilotki, którą jego ojciec zamierza posłać do walki, sprawia, że zmienia zdanie. Ku zdumieniu przede wszystkim samego Shinjiego starcie kończy się jego zwycięstwem, głównie dzięki niezwykłemu zachowaniu Evangeliona, który wydaje się mieć własną wolę i aktywnie chroni swojego pilota.
Walka z niesamowitymi przeciwnikami staje się dla Shinjiego okazją do zmierzenia się ze swoimi największymi słabościami i lękami, z bólem i samotnością, do odbycia oczyszczającej, ale niewiarygodnie trudnej podróży ku samopoznaniu.
I tak młody Ikari zostaje wbrew swojej woli obrońcą ludzkości, ramię w ramię z dwiema równie nieprzystosowanymi koleżankami, autystyczną Rei i ogarniętą obsesją rywalizacji Asuką, walczącym z tajemniczymi najeźdźcami, z których każdy kolejny ma coraz dziwniejszą postać i dysponuje coraz większą potęgą. I każdy z nich niesie z sobą groźbę Trzeciego Uderzenia, jeśli bowiem któryś z Aniołów w pełni uwolni swoją moc, nastąpi katastrofa podobna do tej z Antarktydy i życie na Ziemi ulegnie całkowitej zagładzie.
Walka z niesamowitymi przeciwnikami staje się dla Shinjiego okazją do zmierzenia się ze swoimi największymi słabościami i lękami, z bólem i samotnością, do odbycia oczyszczającej, ale niewiarygodnie trudnej podróży ku samopoznaniu. Widz zaś stopniowo orientuje się, że właśnie ta podróż w głąb psychiki chłopca i innych bohaterów jest znacznie ważniejsza niż walki wielkich robotów, że wszystkie najważniejsze zagadki serialu – natura Aniołów i Evangelionów, prawdziwe przyczyny Drugiego Uderzenia, olbrzymia postać trzymana w najgłębszych podziemiach siedziby NERV-u – wiążą się w jakiś niejasny sposób z problemami ludzkiej egzystencji i ludzkiej niedoskonałości.
Powiązania te stają się bardziej jasne, kiedy w końcu dociera do nas (i do bohaterów), że cała intryga, cała wojna z Aniołami jest tylko przykrywką dla spisku na niewyobrażalną skalę, dla planu radykalnego i kompletnego przekształcenia całej ludzkości bez pytania jej o zdanie, przekształcenia, które może uwolnić nasz gatunek od bólu, samotności i śmierci, ale oznaczać będzie zagładę homo sapiens w dotychczasowej postaci i dewastację całej planety. Kluczową rolę w tej przemianie ma zaś odegrać Shinji Ikari.
Serial jako całość jest niekonwencjonalny i niełatwy w odbiorze, swoją (nie)sławę psychodelicznego eksperymentu ignorującego oczekiwania widza zawdzięcza jednak przede wszystkim zakończeniu, a właściwe dwóm zakończeniom. Zarówno surrealistyczne, rozgrywające się w umyśle Shinjiego i innych bohaterów odcinki 25 i 26, jak powstały kilka lat potem, alternatywny wobec nich, apokaliptyczny kinowy End of Evangelion podnosiły widzowi poprzeczkę o dziesięć metrów, każąc zwracać uwagę na dosłownie każde słowo wypowiadane przez bohaterów i jeszcze bardziej wgłębiać się w dziwne i – w przypadku kinówki – często bardzo niepokojące obrazy.
Dla każdego uważnego odbiorcy będzie jednak jasne, że oba finały są kluczowe dla zrozumienia fabuły całego Evangeliona, eschatologicznego spisku SEELE i przeznaczenia, jakie stoi przed bohaterami. Ale także decyzji i wyborów, jakie realnie stoją przed każdą ludzką jednostką i na jakie zwraca uwagę „przepracowujący” swoją depresję autor (scenarzysta, reżyser i producent) Hideaki Anno.
Psychoanaliza dla zaawansowanych
To ostatnie będzie jasne dla tych widzów, którym nieobce są nazwiska Freud, Jung, Fromm czy Lacan, i wkład, jaki wnieśli w zrozumienie zawiłości naszej psyche. Widzowie ci od razu zauważą, że Evangelion jest wielkim filmowym traktatem psychoanalitycznym, prawdopodobnie najdoskonalszym w historii kina i telewizji. Nie chodzi tu o psychoanalizę na poziomie symboli fallicznych i „zazdrości o penisa” (choć erotyczne napięcie między niektórymi postaciami odgrywa tu ważną rolę, a w End of Evangelion roi się od seksualnej symboliki), ale o jej najgłębszy, egzystencjalny wymiar.
O wynikłą z psychoanalizy wizję człowieka jako istoty słabej i absolutnie samotnej, która nigdy nie będzie w stanie naprawdę do końca porozumieć się z drugim człowiekiem ani zrozumieć go i sama nigdy nie zostanie autentycznie zrozumiana. Istoty skazanej na wieczne rozdarcie między pragnieniem niezależności, niezbędnej dla zbudowania własnego „ja”, a potrzebą przynależności i akceptacji oraz prostym faktem, że jedynym sposobem na stworzenie stabilnego obrazu siebie jest ciągłe konfrontowanie go ze światem, nieustanne przeglądanie się w cudzych oczach. Istoty nieprzerwanie narażonej na pokusę ucieczki od wolności i odpowiedzialności, od lęku i bólu, jaki przynosi bycie osobną jednostką, ucieczki oznaczającej często utratę własnej woli i osobowości.
NGE i E of E znakomicie ukazują to wszystko, podkreślając uniwersalny wymiar psychoanalitycznych dylematów i dokonując prawdziwie genialnego zabiegu, kiedy składają decyzję o rozwiązaniu tych problemów dla całej ludzkości w ręce bohatera, dla którego wybór między ucieczką a stawieniem czoła życiu, między rozpłynięciem się w zbiorowym umyśle a samotnością jako oddzielna istota stanowi podstawowy problem całej jego psychiki.
Ten filozoficzny ciężar sam w sobie wystarczyłby, żeby uczynić Evangeliona jednym z najważniejszych anime, jakie powstały, równie istotne są jednak inne aspekty. Jak rewelacyjny design wielkich robotów i ich przeciwników, jak muzyka, z przebojową piosenką „Zankoku no tenshi no teze” obok kapitalnego wykorzystania muzyki klasycznej (drastyczna walka Asuki z „harpiami” z towarzyszeniem Bacha w E of E, czy ostatni Anioł puszczający ludzkości na do widzenia „Odę do radości” w serialu przeszły do historii). Jak fascynujące sceny doświadczanych przez bohaterów wizji – „Poemat Rei” to po dziś dzień jedna z moich ulubionych filmowych scen w ogóle.
Jak świetni seiyuu, których talent wyjątkowo błyszczy na tle ich amerykańskich odpowiedników. Jak prowokacyjna gra z erotycznymi fantazjami męskich widzów, zwieńczona w głośnej, szokującej, początkowej scenie E of E, będącej odpowiednikiem wymierzenia im przez Anno potężnego ciosu w twarz. Animacja w serialu mogła się zestarzeć (zresztą, ze względów budżetowych nigdy nie była jakaś szczególna), brutalność i koszmarne obrazy z E of E mogą nie robić wielkiego wrażenia na widzach, którzy mają za sobą niektóre nowsze pozycje (Elfen Lied, Higurashi, Mnemosyne), ale siła, głębia i nowatorstwo tej opowieści nie zmniejszyły się ani trochę.
Niedawno dzieło Anno powróciło zaś na usta fanów japońskiej animacji za sprawą kinowej tetralogii Rebuild of Evangelion opowiadającej całą historię na nowo. Dwie dotychczas zrealizowane części są jednymi z ważniejszych wydarzeń anime ostatnich lat. Przy całej ich względnej przystępności dla „dziewiczego” widza, przyjemność oglądania tych świetnych filmów nie będzie jednak pełna bez znajomości oryginału. Jest więc jeszcze jeden powód, by obejrzeć tę legendarną pozycję, by wraz z grupą zagubionych dzieci i równie zagubionych dorosłych zanurzyć się w głąb siebie i samemu poszukać odpowiedzi na pytania, na które nikt inny za nas nie odpowie.
Tekst z archiwum film.org.pl (20.09.2010).