search
REKLAMA
Czarno na białym

DO WIDZENIA, DO JUTRA. Deszcz, który zasłonił naszą miłość

Odys Korczyński

8 stycznia 2020

REKLAMA

Kiedy Zbyszek Cybulski wraz z kolegami Kobielą i Machem pisali scenariusz, pewnie nie wiedzieli, że wymyślą historię tak dopasowaną do tragicznej i skomplikowanej osobowości Teresy Tuszyńskiej, filmowej Margueritte, jak do żadnej innej współczesnej jej aktorki. Do widzenia, do jutra, debiut Janusza Morgensterna, próbuje zmierzyć się z powszechnym ludzkim pragnieniem wiecznej, romantycznej miłości, którą jednak, o dziwo, trudno w rzeczywistości znaleźć. Kto więc ma rację, a kto tchórzy? TEN, który marzy o wymyślonym zamku, gdzie na przekór racjonalnemu światu będzie żył wiecznie ze swoją miłością, czy TA, która bała się wpuścić kogokolwiek za grube mury, bo nie widziała w tym kroku żadnej trwałej przyszłości? Paradoks polega na tym, że obydwoje mają i nie mają racji, są tchórzami i nie są nimi jednocześnie. Tacy są Jacek i Margueritte, romantyczny, odklejony, nieracjonalny Zbigniew Cybulski oraz dorzeczna, zbyt młoda, a może i płytka Teresa Tuszyńska.

Do widzenia, do jutra to jeden z tych filmów z lat 60., które przejęły na siebie trudną rolę przedstawienia rzeczywistości młodych ludzi tuż po gomułkowskiej odwilży. Był to ciekawy świat zupełnie pozbawiony kontekstu politycznego, z wtrętami o wręcz ekologicznym, zielonym rodowodzie (sugestia sprzedawcy horoskopów na temat bomby atomowej). Było w nim dążenie do odczuwania czystej, nieskażonej brudnym, zachodnim erotyzmem miłości i sporo studenckiej zabawy – bo teraz nareszcie młodzi ludzie mogli się bawić przy rozrywkowej muzyce, a nie partyjnych zaśpiewach. Nawet sztuka, którą tworzyli (teatr, gdzie gra Jacek) była jakaś taka odessana z szerszych społecznych konotacji, a jeśli nawet można się ich dopatrzeć w tańcu rąk i lalek-pacynek, to były tak subtelne, że szkoda tracić czas na interpretację.

Absolutnie nie twierdzę, że Morgenstern wraz z ekipą celowo nakręcili film wybitnie propagandowy. Tak chyba po prostu wyszło – pokazanie, że studentom zależy w większości na zabawie w jazzowych klubach, tenisie i podrywaniu kobiet, a bez tego robią się jacyś tacy smutni i egzystencjalnie przegrani, zgadzało się w tamtym czasie z interesem partii. Komuniści pragnęli widzieć w młodym pokoleniu chęć spokojnego, konformistycznego politycznie życia w myśl zasady, że „jak nalejemy im do kieliszka, damy za darmo postudiować i nie będziemy przeszkadzać w miłosnych ekscesach, to będziemy mieli z nimi spokój”. Nie wzięli jednak pod uwagę drugiej strony medalu. Może młodzi ludzie, właśnie w tamtych czasach, czuli się tak bez znaczenia jako myśląca i polityczna grupa społeczna, że woleli grać w tenisa, włóczyć się po knajpach i podrywać koleżanki. Zresztą robią to i dzisiaj, no może oprócz tego tenisa, co w latach 60. wydawało się niezłą abstrakcją, a i dzisiaj nie należy do standardu życia człowieka na studiach i tuż po nich. Młodzi ludzie mimo wszystko nie wystygli. Pod twardą skorupą czaił się tygiel wolnościowych pragnień, a niespełnione miłości tylko go wzmacniały. Ten bunt wobec świata aż kipiał w oczach Cybulskiego, gdy mówił do lalki. Gdzieś tam w tle leciała muzyka Komedy. Pozornie tylko wszystko ogarnął marazm. Do 8 marca 1968 roku pozostało zaledwie osiem lat.

To znaczące, chociaż mało kto zwraca na to uwagę. Jedyną godną wysłuchania całej historii spotkania Jacka i Margueritte jest lalka, pacynka, w rzeczywistości symbolizująca tego, kto opowiada. Jacek wybiera ją, ponieważ, jak sam twierdzi: „Ty powinnaś to zrozumieć. Ciągle jesteś sama w pokoju. Nikt na ciebie nie patrzy. Nie potrzebujesz się wstydzić marzeń. Tego, co u ludzi dorosłych wywołuje ironiczny uśmiech”. Żaden człowiek by go nie zrozumiał? Nieprawda, a takie podejście obrazuje tylko wyobcowanie Jacka. On jest z innej planety, co podkreśla spotkanie z Margueritte. Rozmawia z lalkami czulej niż z ludźmi, a jedną z nich chce mieć tylko dla siebie w niedostępnym zamku. To jednak nie jego wina, że tak jest, bo on pragnie czegoś trwałego w świecie składającym się z chwil. Nie zdaje sobie sprawy, że ta trwałość to również chwila, tyle że z bardziej odroczonym końcem. Otoczenie kontra Jacek to jak Margueritte kontra Jacek.

Odys Korczyński

Odys Korczyński

Filozof, zwolennik teorii ćwiczeń Petera Sloterdijka, neomarksizmu Slavoja Žižka, krytyki psychoanalizy Jacquesa Lacana, operator DTP, fotograf, retuszer i redaktor związany z małopolskim rynkiem wydawniczym oraz drukarskim. Od lat pasjonuje się grami komputerowymi, w szczególności produkcjami RPG, filmem, medycyną, religioznawstwem, psychoanalizą, sztuczną inteligencją, fizyką, bioetyką, kulturystyką, a także mediami audiowizualnymi. Opowiadanie o filmie uznaje za środek i pretekst do mówienia o kulturze człowieka w ogóle, której kinematografia jest jednym z wielu odprysków. Mieszka w Krakowie.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/