search
REKLAMA
Artykuł

Jerzy Stuhr – spotkanie z wrocławską publicznością

Miłosz Drewniak

9 listopada 2014

REKLAMA

4 listopada o godzinie 19.00 w sali nr 8 wrocławskiego Kina Nowe Horyzonty odbyła się uroczysta przedpremiera nowego filmu Jerzego Stuhra – Obywatela, entuzjastycznie przyjętego na ostatnim, 39. Festiwalu Filmowym w Gdyni (recenzja Grzegorza Fortuny). Był to pokaz szczególny, gdyż – jak przyznaje sam twórca, który swoją obecnością uświetnił wydarzenie – był pierwszym w Polsce pokazem dla szerokiej publiczności, różniącej się od tej „specyficznej” (jak sam ją żartobliwie określił), festiwalowej. Reakcje publiczności podczas seansu oraz spotkanie z widzami po projekcji były dla artysty bezcennym doświadczeniem. Wydarzenie poprowadził Roman Gutek – gospodarz Nowych Horyzontów.

IMG_3298

Rozmowa z panem Stuhrem zaczęła się od cytatu. Reżyser wspomniał pewną reporterkę, która na łamach jednego z tygodników napisała, że Jan Bratek jest „człowiekiem bez twarzy”. „To trochę tak, jakby powiedziała, że to ja jestem człowiekiem bez twarzy” – bronił się Stuhr, przyznając, że Obywatel to jego najważniejszy, najbardziej osobisty film. „Bratek ma swoje poglądy – tłumaczył – przecież wychodzi z antysemickiego wykładu, przecież nie donosi na kolegę, gdy jako dziecko wplątuje się w kłopoty…”. Podczas dyskusji dało się jednak wyczuć, że twórcze intencje Stuhra często mijały się z interpretacją publiczności. „Ja to nawet nie polubiłam tego bohatera!” – przyznała z oburzeniem jedna z uczestniczek dyskusji, zarzucając mu właśnie oportunizm i brak charakteru. Bodajże ktoś inny nazwał Bratka społeczną plasteliną, na co reżyser odpowiadał ze spokojem i powagą: „No, cóż… Musiałem być szczery w tym filmie. Tacy jak Bratek musieliśmy być, żeby żyć…”.

„Nie boi się pan, że film spowoduje kontrowersje w środowiskach klerykalnych?” – pyta z uśmiechem jeden z widzów. „Kontrowersje już są” – odpowiada reżyser i skarży się, że jeszcze żaden prawicowy periodyk nie zwrócił się do niego z prośbą o wywiad. „A ja bardzo chętnie bym porozmawiał” – żali się artysta i z najszczerszą powagą zaznacza: „Mój film wcale nie jest antyklerykalny. Przecież w pewnym sensie Kościół ratuje Bratka od samobójczej śmierci”, na co sala reaguje gromkim śmiechem (kto zna kontekst tych scen, niech sam oceni).

IMG_3341

Ktoś porównał Obywatela do wajdowskiego Wałęsy, którego akcja rozwija się w tych samych realiach, jednak zwracając uwagę na różnicę w tonacji obu filmów. „Nie chciałem robić poważnego filmu rozliczeniowego – przyznaje reżyser – trzymałem się ram komediowego gatunku”. Bohaterem swojego filmu uczynił Stuhr ofiarę systemu, politycznych przemian i nieszczęśliwych zbiegów okoliczności z bardzo prostego powodu – ofiara losu zawsze śmieszy, o czym mieliśmy okazję przekonać się, oglądając Zezowate szczęście Andrzeja Munka, którym to dziełem Jerzy Stuhr inspirował się bardzo mocno. Bratek jest zwyczajnym człowiekiem – takim, który na wiele spraw nie ma wpływu. Nie jest żadnym herosem, jak bohaterowie filmów Wajdy. Jest zwyczajny – „Tak jak 98 % społeczeństwa” – dodaje reżyser.

Wiele pytań dotyczyło kulisów samego filmowania. Jerzy Stuhr opowiadał o współpracy z synem Maciejem i o jego zdolnościach do naśladowania i parodiowania ojca, a także o nieocenionym wkładzie Pawła Edelmana w wizualną stronę filmu.

Spotkanie z Jerzym Stuhrem trwało ponad godzinę, a skończyło się gromkimi owacjami na stojąco.

Obywatel w naszych kinach pojawi się już 7 listopada.

REKLAMA