Jerzy Stuhr – spotkanie z wrocławską publicznością

4 listopada o godzinie 19.00 w sali nr 8 wrocławskiego Kina Nowe Horyzonty odbyła się uroczysta przedpremiera nowego filmu Jerzego Stuhra – Obywatela, entuzjastycznie przyjętego na ostatnim, 39. Festiwalu Filmowym w Gdyni (recenzja Grzegorza Fortuny). Był to pokaz szczególny, gdyż – jak przyznaje sam twórca, który swoją obecnością uświetnił wydarzenie – był pierwszym w Polsce pokazem dla szerokiej publiczności, różniącej się od tej „specyficznej” (jak sam ją żartobliwie określił), festiwalowej. Reakcje publiczności podczas seansu oraz spotkanie z widzami po projekcji były dla artysty bezcennym doświadczeniem. Wydarzenie poprowadził Roman Gutek – gospodarz Nowych Horyzontów.
Rozmowa z panem Stuhrem zaczęła się od cytatu. Reżyser wspomniał pewną reporterkę, która na łamach jednego z tygodników napisała, że Jan Bratek jest „człowiekiem bez twarzy”. „To trochę tak, jakby powiedziała, że to ja jestem człowiekiem bez twarzy” – bronił się Stuhr, przyznając, że Obywatel to jego najważniejszy, najbardziej osobisty film. „Bratek ma swoje poglądy – tłumaczył – przecież wychodzi z antysemickiego wykładu, przecież nie donosi na kolegę, gdy jako dziecko wplątuje się w kłopoty…”. Podczas dyskusji dało się jednak wyczuć, że twórcze intencje Stuhra często mijały się z interpretacją publiczności. „Ja to nawet nie polubiłam tego bohatera!” – przyznała z oburzeniem jedna z uczestniczek dyskusji, zarzucając mu właśnie oportunizm i brak charakteru. Bodajże ktoś inny nazwał Bratka społeczną plasteliną, na co reżyser odpowiadał ze spokojem i powagą: „No, cóż… Musiałem być szczery w tym filmie. Tacy jak Bratek musieliśmy być, żeby żyć…”.
„Nie boi się pan, że film spowoduje kontrowersje w środowiskach klerykalnych?” – pyta z uśmiechem jeden z widzów. „Kontrowersje już są” – odpowiada reżyser i skarży się, że jeszcze żaden prawicowy periodyk nie zwrócił się do niego z prośbą o wywiad. „A ja bardzo chętnie bym porozmawiał” – żali się artysta i z najszczerszą powagą zaznacza: „Mój film wcale nie jest antyklerykalny. Przecież w pewnym sensie Kościół ratuje Bratka od samobójczej śmierci”, na co sala reaguje gromkim śmiechem (kto zna kontekst tych scen, niech sam oceni).
Ktoś porównał Obywatela do wajdowskiego Wałęsy, którego akcja rozwija się w tych samych realiach, jednak zwracając uwagę na różnicę w tonacji obu filmów. „Nie chciałem robić poważnego filmu rozliczeniowego – przyznaje reżyser – trzymałem się ram komediowego gatunku”. Bohaterem swojego filmu uczynił Stuhr ofiarę systemu, politycznych przemian i nieszczęśliwych zbiegów okoliczności z bardzo prostego powodu – ofiara losu zawsze śmieszy, o czym mieliśmy okazję przekonać się, oglądając Zezowate szczęście Andrzeja Munka, którym to dziełem Jerzy Stuhr inspirował się bardzo mocno. Bratek jest zwyczajnym człowiekiem – takim, który na wiele spraw nie ma wpływu. Nie jest żadnym herosem, jak bohaterowie filmów Wajdy. Jest zwyczajny – „Tak jak 98 % społeczeństwa” – dodaje reżyser.
Wiele pytań dotyczyło kulisów samego filmowania. Jerzy Stuhr opowiadał o współpracy z synem Maciejem i o jego zdolnościach do naśladowania i parodiowania ojca, a także o nieocenionym wkładzie Pawła Edelmana w wizualną stronę filmu.
Spotkanie z Jerzym Stuhrem trwało ponad godzinę, a skończyło się gromkimi owacjami na stojąco.
Obywatel w naszych kinach pojawi się już 7 listopada.