GŁĘBOKI SEN O ŚMIERCI. Filmy NOIR z lat 40.
W moim subiektywnym odczuciu najciekawszym okresem w historii amerykańskiego kina są lata czterdzieste. Głównym powodem takiej opinii jest seria czarnych kryminałów, które łączy bardzo spójna wizja świata obrazująca mroczną prawdę o człowieku. O tym, że jest to wizja bliska rzeczywistości, świadczy koszmar drugiej wojny światowej, który otoczył istotę ludzką całunem fatalizmu, atmosferą strachu i paranoi oraz nieprzyjemnym zapachem rozkładu i śmierci.
Powszechnie uważa się, iż pierwszy raz pojęcie film noir zostało użyte przez Nino Franka, Włocha piszącego do francuskiej prasy. Zainspirowany cyklem wydawniczym Serie Noir (pod którym we Francji wydawano amerykańskie powieści kryminalne) zauważył w filmach zza oceanu pewną tendencję do kreowania pesymistycznych opowieści łączących tematykę sensacyjną z melodramatem i thrillerem psychologicznym.
Podobne wpisy
Pojęcie zostało spopularyzowane dopiero w drugiej połowie lat pięćdziesiątych – po ukazaniu się książki Panorama amerykańskiego kina czarnego (1955), której autorami są dwaj francuscy filmoznawcy Raymond Borde i Étienne Chaumeton. Ten nurt stał się materiałem dla licznych artykułów, w których starano się przeanalizować nie tylko merytoryczną, ale i formalną obudowę. Ważnym tropem było pochodzenie kilku reżyserów. Fritz Lang, Robert Siodmak, Billy Wilder i Otto Preminger, czyli twórcy specjalizujący się w tego typu filmach, opuścili swoją ojczyznę po dojściu do władzy Adolfa Hitlera, a ich niemieckie pochodzenie nasuwało skojarzenia z ekspresjonizmem. Do Stanów dotarli przez Francję, gdzie z kolei rządził nurt nazywany realizmem poetyckim, co też musiało mieć jakieś znaczenie dla ich twórczości. W niemieckiej kulturze wychowali się również Fred Zinnemann, Douglas Sirk i Max Ophüls, którzy również realizowali filmy w tej stylistyce.
W takich analizach sporo jest subiektywnego myślenia, polegającego na naciąganiu faktów, by stworzyć pewien spójny obraz. Przynależność do kina noir nastręcza problemów. Jeśli na przykład zaliczymy do tego nurtu adaptacje powieści Dashiella Hammetta z lat czterdziestych, to czemu by nie włączyć do zestawu adaptacji tych samych książek z poprzedniej dekady – przecież Sokół maltański i Szklany klucz zostały zekranizowane także w latach trzydziestych. Również Wielkomiejskie ulice (1931) według tego samego autora mają kilka cech wspólnych z czarnym kryminałem. Drugą sprawą jest kino gangsterskie – wspomniane Wielkomiejskie ulice czy choćby film Raoula Walsha Burzliwe lata dwudzieste (1939) są pomijane w artykułach o kinie noir, ale dwa inne filmy Walsha, High Sierra (1941) i Biały żar (1949), wliczane są przez niektórych filmoznawców do omawianego nurtu. Czy tylko dlatego, że powstały w latach czterdziestych?
Noir to przede wszystkim styl, klimat, określona poetyka, a nie konkretne motywy fabularne. Zaliczymy do nurtu pewien typ kina detektywistycznego, ale pominąć musimy Sherlocka Holmesa i postacie Agathy Christie, bo one działają w duchu angielskim, więc tu nie pasują. Bohaterami filmów noir mogą być gangsterzy, ale pamiętać należy, że kino gangsterskie to odrębna kategoria związana z amerykańską historią. W czasach prohibicji wyodrębniły się gangsterskie biografie, co zbliża ten gatunek do produkcji historycznych, w których ważniejszy jest profil społeczeństwa w dobie kryzysu, a nie warstwa wizualna. Aczkolwiek istnieją filmy tego gatunku, które ze względu na kameralność i specyficzny fatalizm mogą być zaliczone do kina noir (np. Asfaltowa dżungla, 1950). Amerykańskie filmy o gangsterach to również współczesne westerny – pionierski Napad na ekspres (1903) jest tego doskonałym przykładem, bo idealnie zaciera się w nim granica między gatunkami. Dlatego odróżnienie prawdziwego noir od klasycznej gangsterki może być problemem.
Z nurtem związana jest postać kobiety fatalnej (femme fatale), ale jest to element fabularny, więc nie jest regułą. Gdyby w każdym filmie noir występowała zła kobieta, to wszystkie dzieła nurtu byłyby przewidywalne. Bardziej istotny jest wizualny charakter, czyli mocne kontrasty czerni i bieli, fascynująca gra świateł i cieni, wszechobecny chłód i mrok podkreślane przez minimalistyczne oświetlenie. Niektóre filmy Alfreda Hitchcocka, na przykład Cień wątpliwości (1943) i Osławiona (1946), zawierają cechy czarnego kina, ale tworzone są zupełnie innym charakterem pisma. Reżyser bowiem jest eksperymentatorem, który tworzy konsekwentnie swoje kino, nie wpasowując się w ramy konkretnej stylistyki.
Każdy, kto interesuje się starym kinem, wie, że zestawienie filmów noir powinno zaczynać się od Sokoła maltańskiego (1941) Johna Hustona. Ja postanowiłem się jednak wyłamać z tego schematu. Debiut Hustona szanuję, ale mam co najmniej piętnastu innych faworytów, o których wolałbym w tym miejscu napisać. I chociaż wiem również, że kino noir ładnie rozwijało się w latach pięćdziesiątych, to postanowiłem skupić się wyłącznie na latach czterdziestych (niewykluczone jednak, że wkrótce pojawi się ciąg dalszy, dotyczący następnej dekady). Przedział czasowy 1940–1949 to w kinie amerykańskim niezwykle twórczy i ciekawy etap, naznaczony wojenną traumą, którą udało się przekuć w bardzo udaną serię filmową. Powstało wtedy sporo wciągających i atrakcyjnych wizualnie obrazów wywołujących do dziś wrażenie swoją specyfiką, tak bardzo odróżniającą ten typ kina od współczesnych utworów filmowych.
Obowiązujący w Polsce termin czarny kryminał jest mylący, bo zagraniczni teoretycy filmowi zaliczają do nurtu również ponure melodramaty (Casablanca, 1942), depresyjne psychodramy (Stracony weekend, 1945), niekiedy westerny (Krwawy księżyc, 1948), a także filmy w kolorze przepełnione złowieszczą aurą (Zostaw ją niebiosom, 1945; Niagara, 1953). Dominować powinien klimat sytuacji bez wyjścia. Strona wizualna ma ukazywać mroki ludzkiej duszy, odzwierciedlać pesymistyczne nastroje panujące w czasie wojny i tuż po niej. W swoim zestawieniu wyróżnię te produkcje, które należą do moich ulubionych filmów „czarnej serii”. Doceniam w nich zróżnicowane czynniki: frapującą intrygę ze zbrodnią w tle, charyzmatyczną – lecz niekoniecznie wybitną – obsadę, czarno-białą tonację z obowiązkowym światłocieniem, aspekty psychologiczne i po prostu świetne rzemiosło filmowe. Piętnaście tytułów uporządkowanych według chronologii. Piętnastu reżyserów, a więc tylko po jednym filmie Roberta Siodmaka i Fritza Langa, mimo iż nakręcili w latach czterdziestych kilka udanych noirów.