AMELIA. Świat napędzany wyobraźnią
Amelia, jeśli chce, potrafi wziąć sprawy w swoje ręce i poruszać się poza światem wyobraźni – potrzebuje tylko odpowiednich bodźców. Zaskoczenie i inspiracja, które poczuła, znajdując puszkę, wystarczyły, by zaczęła działać. Dzięki temu okazuje się, że dziewczyna jest nie tylko świetną obserwatorką, lecz także (w razie potrzeby) niezłym detektywem. Strach przed ludźmi i samotność dają się we znaki dopiero wtedy, kiedy trafia w metrze na kolegę z dzieciństwa, Nina (Mathieu Kassovitz). Nie utrzymują ze sobą kontaktu od czasów szkolnych, a ich spotkanie wygląda dość osobliwie – ona jeździ od jednego Dominica Bretodeau do drugiego, a on wydłubuje spod budek fotograficznych nieudane zdjęcia do kolekcji. Oboje są introwertyczni, trochę dziwni i samotni. Ich spojrzenie na świat jest na tyle nietypowe, by odstawało od ogólnie przyjętej, normalnej rzeczywistości. Amelia ostatecznie znajduje właściciela puszki z pamiątkami, lecz nie ma odwagi wręczyć mu jej osobiście. Woli podrzucić ją do budki telefonicznej i zwabić go do niej, by z ukrycia obserwować jego wzruszenie. Strach przed ludźmi i interakcją z nimi jest dla niej obezwładniający.
Podobnie ma się sprawa z relacjami między bohaterką a Ninem. Kiedy znów się spotykają, on zaczyna gonić łysego mężczyznę w czerwonych trampkach. Zaintrygowana Amelia przyłącza się do pościgu. Kiedy tajemnicza postać wsiada do samochodu i odjeżdża, Nino podąża za nią na motorynce, gubiąc swój album, do którego wkleja wyszperane spod automatów zdjęcia. Dziewczyna go zabiera i przegląda. Okazuje się, że łysy mężczyzna dość regularnie robi sobie zdjęcia w fotobudkach i – choć są udane – drze na kawałki i wyrzuca. Zamiast odszukać Nina od razu i oddać mu jego własność, Amelia fantazjuje na temat tajemniczej postaci ze zdjęć. Zastanawia się, czy może jest duchem albo zmarłym bojącym się zapomnienia. Opowiada o tym staremu malarzowi z sąsiedztwa, ale jego bardziej martwi fakt, że Amelia zajmuje się wymyślonymi intrygami kosztem własnego życia, które zaniedbuje. Ale ona czuje się dobrze w znanym i bezpiecznym świecie fikcji, gdzie nad wszystkim panuje i świetnie się odnajduje. O wiele bardziej woli pogrążać się w swoich fantazjach niż uporządkować swoje sprawy tak, jak lubi robić to w życiu innych ludzi.
Strach przed jakimkolwiek kontaktem przyćmiewa zdrowy rozsądek Amelii, niezdolnej do podejmowania dojrzałych decyzji. Im większe prawdopodobieństwo, że Nino ją polubi, tym bardziej dziewczyna odwleka moment spotkania twarzą w twarz. Ucieka do swojego azylu, czyli w świat wyobraźni. Jej Paryż – czyli ten widziany podczas seansu – nie jest prawdziwy. Nie krążą po nim hordy turystów, a w sterylnie czystym metrze w środku dnia nie ma ludzi. Kawiarnię, w której Amelia pracuje, choć położoną w historycznej dzielnicy Montmartre, przez cały film odwiedza garstka klientów. W dzieciństwie najlepszymi przyjaciółmi bohaterki byli nieistniejący Pan Krokodyl i złota rybka nazwana Kaszalotem. Dorosła Amelia spędza wieczory w towarzystwie psa i gąski z obrazków nad łóżkiem i lampki nocnej ze świnką. I choć jest samodzielna i umie efektywnie działać, nie potrafi zrobić tego w swojej sprawie. Ucieczka od odpowiedzialności za siebie sprawia, że choć z jednej strony to urocza dziewczyna pełna optymizmu, z drugiej strony jest strachliwa i naiwna i nie potrafi sobie z tym poradzić. Dobrze podsumowuje ją oglądane przez bohaterkę przemówienie Stalina, który oświadcza, że
jeśli Amelia woli żyć marzeniami i pozostać introwertyczką, to jej prawo. Bo każdy ma prawo do zmarnowania sobie życia.
Historia kończy się dobrze, bo nie może skończyć się inaczej. Rzeczywistość filmu – ocieplony filtrami barwnymi Paryż pozbawiony turystów – to świat, który jest dobry, bo widziany oczami dobrej bohaterki. Nie ma tu miejsca na brud, a bezdomni nie przyjmują jałmużny w niedzielę, bo w ten dzień nie pracują. Jedyny strach, jakiego ktokolwiek doświadcza, to strach Amelii przed jej własnymi emocjami i otwarciem się na drugiego człowieka. Nawet jej dzieciństwo, choć pozbawione rodzicielskiej miłości, wydaje się barwne i względnie beztroskie. Reżyser stawia jasną granicę między tym, co faktycznie się dzieje, a wyobrażeniami Amelii. Jej nietuzinkowy sposób myślenia pozwala jej rozwiązywać problemy innych ludzi w sposób, który nie przyszedłby im do głowy. Mimo to, kiedy trzeba zaangażować się emocjonalnie, wydaje się bezradna. Równie pogodny, co naiwny film Jean-Pierre’a Jeuneta przedstawia świat widziany przez żółto-czerwono-zielone okulary niepoprawnej optymistki, jeszcze niewinnej, ale już dorosłej. W związku z tym oglądanie Amelii jest trochę jak wspominanie własnego dzieciństwa – ubarwione przez nostalgię, ale ujmujące.
korekta: Kornelia Farynowska