search
REKLAMA
Zestawienie

6 filmów, które MUSISZ obejrzeć, jeśli podobało ci się SQUID GAME

Polubiłeś „Squid Game” i szukasz czegoś podobnego? Koniecznie obejrzyj te filmy.

Jakub Piwoński

22 listopada 2021

REKLAMA

Któż by się tego spodziewał. Koreański Squid Game przebojem wdarł się na listę najpopularniejszych produkcji platformy Netflix, stając się swego rodzaju fenomenem. Opowieść o niebezpiecznej grze toczonej o obrzydliwie wysoką stawkę zachwyca przede wszystkim scenariuszowym polotem, świeżością i mnogością zaskoczeń. Ci jednak, którzy już wcześniej mieli okazję układać te klocki, doskonale wiedzą, że tematyka Squid Game zdołała wybrzmieć w wielu filmach. Oto sześć moim zdaniem najbardziej interesujących filmów, które powinniście znać, jeśli podobał wam się koreański przebój.

Battle Royale

Pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy obejrzeli i którzy zachwycają się Squid Game. Japoński film z 2000 roku w reżyserii Kinjiego Fukasaku to dziś zarówno żelazny klasyk kina SF przełomu wieków, jak i źródło inspiracji dla gier komputerowych, gdyż mianem Battle Royale od tamtej pory określa się wieloosobowy tryb w grach akcji. Czym film, będący adaptacją książki z 1996 roku, zasłużył sobie na takie uznanie? Przede wszystkim kapitalną tematyką i brutalną konsekwencją w jej realizacji. Osadzona w niedalekiej przyszłości historia opowiada o niesfornych (mówiąc delikatnie) uczniach, którzy zostają najpierw uśpieni, a potem przetransportowani na bezludną wyspę w celu wzięcia udziału w turnieju na śmierć i życie. Brzmi znajomo? Nie ma wątpliwości, że twórcy Squid Game czerpali z dzieła z 2000 roku inspiracje. Różnica polega jednak na tym, że w Battle Royale udział w grze odbywa się wbrew woli uczestników.

Pokój śmierci

Nieco zapomniany film amerykański, bardziej znany pod oryginalnym tytułem The Killing Room, opowiada o pewnym eksperymencie, jaki przeprowadzono na grupie obcych sobie osób. Czworo ochotników zgłosiło się do udziału w niecodziennym teście, będąc przekonanymi, że biorą udział w badaniach psychologicznych. Skuszeni łatwym zarobkiem nie wiedzieli jednak, że wpadli w śmiertelną pułapkę. Nie wszystkie osoby umieszczone w zamkniętym pomieszczeniu wyjdą z niego żywe. Produkcja z 2009 roku, choć schematyczna i przewidywalna dla tych, którzy otrzaskali się już wcześniej z podobną tematyką, potrafi jednak wciągać i przez seans przeprowadza nas bezboleśnie.

Intacto

Jeden seans wystarczy, by na lata wryć sobie w pamięć ten tytuł. Hiszpański dreszczowiec opiera się na bardzo oryginalnym pomyśle wyjściowym, w swych założeniach stanowiącym niejako odwrotność Squid Game. W odróżnieniu do koreańskiego serialu w Intacto bohaterami nie są bowiem życiowe „przegrywy” i zadłużeni po uszy pechowcy, ale najwięksi szczęściarze. Ich niemalże nadprzyrodzona umiejętność igrania z losem doprowadza ich w końcu do uczestnictwa w szeregu podziemnych gier, w których tą najbardziej pamiętną (użytą na plakacie) będzie bieg z zawiązanymi oczami przez las. Oczywiście wygrywa ten, który dobiegnie do mety bez uszczerbku na zdrowiu. Kapitalny, pełen zaskoczeń scenariusz uzupełnia przyzwoita gra aktorska. Hiszpański zespół wzbogacił swoją obecnością niezawodny Max von Sydow, grający jednego ze szczęściarzy – Żyda ocalałego z obozu koncentracyjnego.

Cube

To rzecz jasna pozycja, która jako pierwsza przyszła mi do głowy w momencie mierzenia się ze Squid Game. Ba, powiem więcej, przez lata tak bardzo pokochałem Cube, że za każdym razem, gdy oglądam filmy pokroju Piły i innych filmowych, śmiertelnych pułapek podszytych rozgrywką o niekorzystnych zasadach, mam wrażenie, że twórcy posiłkowali się motywami z filmu z 1997 roku. Przypomnijmy: grupa osób zamknięta w futurystycznej celi przypominającej kostkę musi rozgryźć, w którym z sześciu kierunków może podążać, by nie narazić się na śmierć. A liczba butów do rzucania jest ograniczona… Uwielbiam Cube za mroczny klimat. Uwielbiam za prostotę. Uwielbiam za matematyczną, precyzyjną plastykę. Szkoda mi tylko Vincenzo Natali, który po wybitnym Cube nic równie ciekawego w kinie już nie pokazał.

Uciekinier

Uciekinier

Swego czasu nawet Arnold Schwarzenegger nie pogardził udziałem w dobrej grze na śmierć i życie. W Uciekinierze, opartym na jednym z opowiadań samego Stephena Kinga, śledzimy losy oskarżonego o zabójstwo policjanta, który trafia do niezwykle brutalnego teleturnieju. Staje się w ten sposób częścią rozgrywki, w której niczym gladiator mężnie konfrontuje się z przeciwnikami, by zawalczyć o swoje życie. Różnica między filmem z 1987 a serialem Squid Game jest taka, że w tym drugim śmiertelne rozgrywki ogląda tylko elita, a w filmie zostają one udostępnione w publicznej transmisji. W ten sposób można więc Uciekiniera umieszczać w kategoriach pamfletu na społeczeństwo silnie podporządkowane przekazowi telewizyjnemu, łaknącego wrażeń odsyłających do pierwotnych instynktów. Chleba i igrzysk – nic się pod tym względem nie zmieniło od czasów starożytnych.

Gra o przeżycie

Zestawienie zamyka nieco zapomniany już film amerykański, posiadający kilka atutów zachęcających do seansu. Raz, że gra w nim Rutger Hauer, więc tym z was, którzy lubują się w B-klasowym kinie lat 80., już to powinno wystarczyć za rekomendację. Dwa, że to jeden z ekranowych występów rapera Ice-T, więc na seans nadaje się także w ramach ciekawostki. A trzy, pomysł wyjściowy tego filmu jest tak dobry, jak koncepty wszystkich filmów tego zestawienia. Znowu bowiem jak w Squid Game pewien życiowy pechowiec, włóczęga, zostaje wciągnięty w grę, stając się łatwym celem. Ale oczywiście pojawia się wizytówka odsyłająca do osób, które mogą odmienić los bohatera i podnieść go z dna. Dobrze płatna, łatwa praca okazuje się rzecz jasna ślepym zaułkiem. Pewna grupa myśliwych postanowiła bowiem, że nasz bohater będzie dla nich zwierzyną łowną. Tak rozpoczyna się obnażająca mroki człowieczeństwa Gra o przeżycie, będąca lejtmotywem tego filmu, jak i innych, o których wspomniałem.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA