5 najlepszych ról JEREMY’EGO IRONSA
Choć w dorobku Jeremy’ego Johna Ironsa znajduje się kilkadziesiąt pozycji filmowych i telewizyjnych, nigdy nie należał do przesadnie „widocznych” aktorów – rzadko pojawiał się w naprawdę wielkich produkcjach, wybierał bardziej klimatyczne, autorskie projekty, które umożliwiały mu większą aktorską wolność. Na poniższej, liczącej pięć pozycji liście znajdziecie jednak zarówno bardziej komercyjne produkcje, jak i nastrojowe miniarcydzieła, bo jeśli mielibyśmy powiedzieć jedno o Jeremym Ironsie, to że jego powściągliwa elegancja sprawdza się w każdym kontekście.
Nierozłączni (1988)
David Cronenberg nakręcił wiele znakomitych filmów, ale mało który z nich oparty jest tak mocno na kreacji aktorskiej. Zwykle znaczniej więcej zależy od wyobraźni tego niezwykłego reżysera. I mimo że w Nierozłącznych tej kreatywnej wizji nie brakuje, to jednak psychologicznej głębi swoim postaciom – dwóm, bo protagonistami są tu bliźniacy – nadał głównie Jeremy Irons. Jako Beverly i Elliot Mantle zaprezentował całe spektrum emocji i zachowań, tworząc dwie bardzo skrajne, ale jakby uzupełniające się osobowości. To znakomity film, ale jeszcze lepsza rola/role.
Odmiana losu (1990)
Kreacja nagrodzona Oscarem (pierwsza i ostatnia nominacja!) i Złotym Globem (trzecia z sześciu nominacji, pierwszy z dwóch triumfów) jest bodaj najmniej efektowną z tu wymienionych, ale jednocześnie robi kolosalne wrażenie. Oparty na prawdziwej historii film Barbeta Schroedera bada historię domniemanej próby zabójstwa, jakiej na swojej żonie miał dopuścić się Claus von Bülow, członek brytyjskich wyższych sfer. Intryga w Odmianie losu prowadzona jest w taki sposób, że do końca nie wiadomo, czy Claus w istocie jest winny, ale wyrachowanie i cynizm bohatera składają się na mało pozytywny, ale też trudny do potępienia wizerunek. Słusznie nagradzana, ale niesłusznie zapomniana kreacja Ironsa.
Rodzina Borgiów (2011–2013)
Gdy w 2011 Showtime wypuściło Rodzinę Borgiów, Jeremy Irons od kilku lat znajdował się już w widzowskiej niepamięci. Ostatnią głośną produkcją z jego udziałem było bodajże Inland Empire Davida Lyncha z 2006 roku, a kolejnych kilkadziesiąt miesięcy upłynęło dystyngowanemu Anglikowi na, cóż, chałturzeniu. W tym samym czasie co w Borgiach wystąpił też w bardzo przyzwoitej Chciwości J.C. Chandora, ale to wspomniany serial ponownie wywindował Ironsa na szczyt – tym razem bardziej telewizyjny niż kinowy. W roli Rodrigo Borgii, który na przełomie XV i XVI wieku sprawował urząd papieża jako Aleksander VI, mógł do woli posługiwać się tym, co współczesna telewizja kocha najbardziej: intrygą. Na jego polecenie zabijano, gwałcono, bito, mataczono i robiono wszelkie inne bezeceństwa – po to tylko, by rodzina Borgiów zawsze była na szczycie. Irons fantastycznie sprawdził się w tej roli, kreując postać z jednej strony diaboliczną, z drugiej – imponująco konsekwentną.
Misja (1986)
Gdy w filmie Rolanda Joffé grał na oboju, w dźwiękach skomponowanych przez Ennio Morricone zakochiwali się wszyscy widzowie. W roli jezuity Gabriela uosabiał wszystkie cnoty: pragnienie pokoju, szacunek dla obcej kultury, a więc także inności, aż wreszcie nieskrępowaną miłość do drugiego człowieka. W roli szlachetnego zakonnika wypadł niezwykle wiarygodnie, choć miał już przecież wówczas za sobą role nie do końca uczciwych mężczyzn (choćby w Zdradzie Davida Hugh Jonesa z 1983 roku). Gabriel to przykład bohatera, który w pełni zrozumiał biblijną zasadę nadstawiania drugiego policzka.
Szklana pułapka 3 (1995)
Ten tytuł musiał się tu pojawić. Jeremy Irons, zazwyczaj niezwykle dystyngowany nawet w roli najgorszych drani, tutaj wcielił się w dokonującego zemsty terrorystę. Jako mówiący z fatalnym akcentem Simon Gruber wypada tu niemal kreskówkowo, ale widać, że doskonale bawi się swoim bohaterem i specjalnie podkręca brawurę. No i gdzie indziej zobaczycie Jeremy’ego Ironsa z nieśmiertelnikiem na klacie, eksponującego bicepsy w koszulce bez rękawów?
SUPLEMENT
Wszystko inne, w czym zagrał (bądź przemówił) Jeremy Irons
Bo Jeremy Irons wielkim aktorem jest i basta. I ma nieziemski głos!