5 najlepszych ról BENA STILLERA. Komediant z jajami
Mało kto pamięta, że na dużym ekranie zadebiutował w Imperium słońca. Zagrał tam Dainty’ego, któremu udało się nabrać Jima (Christian Bale) na batonik Hershey’s. Wtedy jeszcze szukał swojej drogi. Otarł się o telewizję, kabaret, zaczął pisać, reżyserować, aż, można powiedzieć, na stałe osiadł w komedii, lecz jej specyficznej, nieco czarnej, czasem gorzkiej odmianie – komedii, w której rozbawianie widza nie jest jałowe, lecz prowadzi do mocno umotywowanej społecznie, politycznie i emocjonalnie refleksji nad całym światem, także tym filmowym. Taka komedia nie szufladkuje, a otwiera warsztatowo na inne gatunki, o czym mogliśmy się przekonać w Opowieści o rodzinie Meyerowitz, filmie-zagadce, przynajmniej dla mnie, gdyż mimo znakomitych kreacji aktorskich reżyserowi nie udało się tam stworzyć wciągającej historii, za to nakręcił laboratorium, gabinet socjologicznych osobliwości, który się podziwia, lecz nad nim nie reflektuje. Ale więcej o tym filmie i roli Bena Stillera oraz reszcie jego najlepszych aktorskich kreacji poniżej.
Tugg Speedman, Jaja w tropikach (2008), reż. Ben Stiller
Podobne wpisy
Kolejna produkcja zza oceanu, która próbuje rozliczyć Amerykę – z jak się już coraz powszechniej uważa – niepotrzebnego konfliktu w Wietnamie. Ben Stiller poszedł jednak w swoim filmie jeszcze dalej. Opowiedział nam historię o wojnie w ogóle i żerujących na śmierci mediach. Oczywiście widzom może być bardzo do śmiechu, gdy Stiller pręży muskuły przed kamerą i wymachuje karabinem, lecz cały wic polega na tym, że postać Tugga Speedmana, już nieco przebrzmiałej gwiazdy, nie jest świadoma konsekwencji swoich czynów. Bazując na tej nieświadomości, można – co jest pokazane w filmie – zrobić z ludźmi cokolwiek, nawet wysłać ich na śmierć. Jak to bywa u Stillera, nie obeszło się bez krytyki przemysłu filmowego i warunków, jakie panują na planach zdjęciowych. Kropką nad i w tym „wojennych” chaosie jest Tugg, człowiek z pasją, zaangażowany, trochę klaun, przerysowany karierowicz – wszystkie te cechy Stiller odegrał, jakby sam je miał, a na dodatek reżyserował.
Derek Zoolander, Zoolander (2001), reż. Ben Stiller
Świat modelingu – z tej najwyższej półki – to rzeczywistość, która istnieje właściwie dla samej siebie i… reklamodawców. Bo cóż innego dla zwykłego śmiertelnika z klasy średniej mogłaby stworzyć? Kolekcję o nazwie „Kloszardność” by Jacobin Mugatu (Will Ferrer)? Kolejną mokrą wizję, że życie krezusów jest więcej warte niż lemingów z korporacji, a może wartościowsze niż życie górników? Naiwne przekonanie, że szczytem marzeń młodego człowieka powinno być wzięcie udziału w wyścigu szczurów, na końcu którego czeka nagroda w postaci sesji na okładkę magazynu “Vogue”? Przypomnijcie sobie ten szok jednej i drugiej strony, gdy Zoolander wraca na rodzinną prowincję do górniczej rodziny. Tę pustkę formalną i egzystencjalną modelingu świetnie przedstawił Ben Stiller w Zoolanderze, nie tylko jako aktor, ale i reżyser. Z pewnością modelki i modele od tego czasu nie przepadają za Stillerem, chociaż zgodnie z ideą modelingowej pustki intelektualnej, tak zgryźliwie zaprezentowanej przez naszego solenizanta, najpierw musieliby znać ten film. Czy to obraźliwe? Tak, z pewnością. Stillerowi nie zależy na tym, czy popkultura będzie go cenić. I jak widać, dobrze na tej niezależności wychodzi.