search
REKLAMA
Ranking

TOP 5 WŁOSKICH DŻENTELMENÓW

Mariusz Czernic

10 listopada 2017

REKLAMA

Partnerem zestawienia jest prezentujący właśnie nową butelkę, łączącą w sobie ponadczasową włoską elegancję z długoletnią tradycją firmy: 

Włochy to kraj o bardzo bogatej historii i kulturze. Tę kulturową tradycję kontynuuje kino, prezentując zróżnicowane spektrum bohaterów, od tajemniczych typów po dżentelmenów. Aby zdobyć tytuł dżentelmena, nie wystarczy być mężczyzną – trzeba jeszcze znać i stosować pewne zasady przyzwoitości i kultury oraz podawać rękę potrzebującym. Niniejsze zestawienie składa się z pięciu osobowości – włoskich aktorów, którzy mają w dorobku role tak zwanych mężczyzn z klasą, taktownych i szarmanckich, mocnych w starciu z łotrami i prostakami, słabych wobec płci przeciwnej. Wytypowałem pięciu gwiazdorów, dopasowując do każdego jedną konkretną postać z filmografii, niekoniecznie najciekawszą, ale pasującą do konceptu.

Marcello Mastroianni

Nazwisko Marcella Mastroianniego to pierwsze, co przychodzi na myśl, gdy mowa o włoskich dżentelmenach. Swoimi wyrazistymi kreacjami zdobył popularność nie tylko we Włoszech, lecz także za granicą, gdzie doceniano jego role w filmach Federica Felliniego, Pietra Germiego, Vittoria De Siki i Ettore Scoli. Ale jego talent aktorski odkrył inny włoski reżyser, Luchino Visconti, który obsadził go w filmie Białe noce (1957) na podstawie opowiadania Fiodora Dostojewskiego. Tę produkcję wyróżniono Srebrnym Lwem na festiwalu w Wenecji, ale nie brakło głosów rozczarowania. Po Viscontim oczekiwano czegoś w neorealistycznym stylu, a nie kameralnej opowiastki romantyczno-sentymentalnej.

Główny bohater spotyka przypadkiem tajemniczą blondynkę imieniem Natalia (Maria Schell). Dziewczyna z początku jest nieufna, czeka na kogoś, na obcych zaś patrzy podejrzliwie. Z czasem mężczyzna staje się dla niej coraz bardziej bliski, zdobywa jej zaufanie. Mimo iż noce, jakie spędzają ze sobą, stają się chłodniejsze, relacje między nimi ocieplają się. Natalia z ponurej i płaczliwej baby przemienia się w radosną i pełną optymizmu dziewczynę. Widać, że jest zakochana. I tu jest problem. Bo mimo iż Mario (Mastroianni), dżentelmen w każdym calu, nie opuszcza jej nawet na krok, to nie on jest wybrankiem jej serca. Kobieta od roku czeka na swojego kochanka – jest nim jej dawny sublokator (w tej roli Jean Marais).

Autorzy (w tym scenarzystka Suso Cecchi D’Amico) opowiadają o niezwykłej sile miłości. Z jednej strony to piękne, że można tak długo czekać i pozostać lojalnym, ale z drugiej strony to smutne, że można być blisko, trzymając już prawie w rękach owoc pragnień, po czym go stracić. W miłości są zwycięzcy i są ofiary, jak na wojnie. Jedni i drudzy mogą mieć swoje racje. Jedni przebywają drogę od łez do szczęścia, drudzy w przeciwnym kierunku. Dla tych, którzy oczekiwali neorealistycznych klimatów, Visconti nakręcił potem dramat Rocco i jego bracia (1960), ale Białe noce to film równie mądry i błyskotliwy, a także świetnie zagrany. Austriaczka Maria Schell jest kapitalna w roli Natalii. Nie trzeba było podkładać za nią głosu, bo wszystkich kwestii nauczyła się po włosku. Natomiast Marcello Mastroianni stworzył tu właściwie rolę przełomową w swojej karierze. Dzięki niej otrzymywał propozycje od najwybitniejszych włoskich filmowców, zdobywając międzynarodową popularność, uznanie krytyków i trzy nominacje do Oscara.

Vittorio Gassman

Hulton ArchiveGetty Images

Jeśli któryś z włoskich aktorów może się równać z Mastroiannim, to jest nim bez wątpienia Vittorio Gassman, laureat aż siedmiu Dawidów Donatella, zwanych także włoskimi Oscarami. Często był angażowany przez zagranicznych reżyserów. Od pierwszej znaczącej roli w Gorzkim ryżu (1949) stworzył wiele znakomitych kreacji, najlepsze rezultaty osiągając we współpracy z Dino Risim. Szczególnie Fanfaron (1962) i Zapach kobiety (1974) dały aktorowi pole do popisu, ukazywały bowiem żywych, nieco komicznych bohaterów w gorzkim, lekko dramatycznym tonie. Ostatni z wymienionych tytułów jest znany głównie dzięki interpretacji Martina Bresta i Ala Pacino. Film Risiego jest bardziej stonowany i niejednoznaczny, a kreacja Gassmana wyrazista, choć nieco groteskowa. Wcześniejszy Fanfaron jest trochę podobny, bo tu również mamy konwencję kina drogi oraz ciekawą relację pewnego siebie, brawurowo idącego przez życie starszego faceta z młodym studentem.

Nie tylko jednak fabuła, ale i ton opowieści są podobne, gdyż Dino Risi celuje przeważnie w dwa gatunki: komedię i dramat. Oba trafienia są udane, dzięki czemu jest czas zarówno na śmiech, jak i na zadumę. Bruno Cortona i Roberto Mariani (Vittorio Gassman i Jean-Louis Trintignant) poznają się pewnego zwykłego, szarego dnia, i przez całą dobę spędzają ze sobą czas, podróżując samochodem donikąd. Z jednej strony to typowe kino kumpelskie o budowaniu wzajemnej relacji opartej na zaufaniu i szacunku, a z drugiej – to dwie odrębne opowieści o dwóch zróżnicowanych charakterach. To nie jest przyjaźń na wiele lat, bohater Gassmana jest rozwodnikiem, bo niełatwo z nim długo wytrzymać. Bo trudno być długo dżentelmenem. Ten film jest już właściwie zapomnianą produkcją, ale w moim odczuciu jest dziełem wybitnym. Błyskotliwa tragikomedia zrealizowana z energią i klasą. Znakomicie obsadzona (na drugim planie między innymi Catherine Spaak, skądinąd bardzo dobra aktorka i piosenkarka). Współautorem scenariusza był Ettore Scola, który w 1964 rozpoczął działalność reżyserską i też odnosił spore sukcesy we współpracy z Gassmanem.

Franco Nero

jako Don José w <em>Dumie i zemście<em> 1967

Jednym z nietypowych osiągnięć Suso Cecchi D’Amico, współpracownicy Luchina Viscontiego, jest adaptacja Carmen Prospera Mérimée. Dlaczego jest to osiągnięcie nietypowe? Wystarczy chyba powiedzieć, że to spaghetti western. Gatunek typowo rozrywkowy, mający przynieść zysk, został połączony z literaturą, uszlachetnioną dzięki adaptacji operowej autorstwa Georges’a Bizeta, a więc kojarzącą się z kwintesencją kultury i sztuki. Jednak tak naprawdę scenarzystka nie odeszła daleko od swojego stylu – mamy tu przecież do czynienia z kinem spokojnym i zniuansowanym, a dialog dominuje nad akcją. Ten subtelny styl to także wynik współpracy z Luigim Bazzonim, reżyserem unikającym brawury, kreującym klimat za pomocą dialogu i tajemnicy (zrealizował dwa bardzo udane filmy giallo: The Fifth Cord i Ślady). Przygotowując swoją wersję Carmen, postanowił nie przenosić akcji na Dziki Zachód. Zdjęcia były realizowane w Hiszpanii, tak jak przy większości spaghetti westernów, ale ten kraj nie udawał Ameryki. Bohaterowie noszą hiszpańskie imiona i nazwiska, zaś akcja toczy się w kraju korridy.

Skoro jednak mowa o dżentelmenach, należy powiedzieć kilka słów o Francu Nero, który w trakcie długiej, trwającej do dziś kariery odgrywał wiele zróżnicowanych ról. Najciekawsze pochodzą z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Na przykład postacie praworządnych policjantów (Dzień puszczyka, High Crime), polski imigrant walczący u boku meksykańskich rewolucjonistów (The MercenaryZawodowiec), włoski kapitan walczący u boku jugosłowiańskich partyzantów (Bitwa nad Neretwą), reporter w wydaniu trunkowym (The Fifth Cord, Hitch-Hike) oraz w bardziej przychylnym świetle (Biały kieł), także wrażliwy malarz (Tristana) i rozdrażniony strażnik obywatelski (Street Law).

Skupmy się jednak na jednej roli, niekoniecznie najlepszej, ale pasującej do tematu zestawienia. Wybrałem postać Don José w Dumie i zemście. Odgrywając ten charakter, odszedł daleko od swojej przełomowej roli, czyli tajemniczego Django. Mimo to w Niemczech Zachodnich film rozpowszechniano pod tytułem Z Django przyszła śmierć. Młody oficer traci zupełnie głowę dla pięknej tancerki. Zanim ją poznał, miał szansę na karierę i uczciwe, beztroskie życie. Gdy Carmen wkroczyła w jego świat, stał się życiowym rozbitkiem bez szans na dobrą przyszłość. Chociaż temu aktorowi zdarzało się odgrywać bohaterów niejednoznacznych i negatywnych, w tym filmie jest tylko ofiarą losu. Spojrzeniem jasnych błękitnych oczu odgrywa tragiczną postać, która stopniowo traci dumę i godność. Dobra rola, ale nie jedyna udana w tym filmie. Odtwórczynią roli Carmen, klasycznej femme fatale, była Tina Aumont i w tej roli sprawdziła się doskonale. Na drugim planie nieźle sobie radził Klaus Kinski, potrafiący nawet ze stereotypowej postaci uczynić zapadający w pamięć występ.

Fabio Testi

jako Stubby Preston w <em>Czterech jeźdźcach Apokalipsy<em> 1975

Aktor Fabio Testi był w latach siedemdziesiątych jedną z bardziej rozpoznawalnych twarzy włoskiego przemysłu filmowego. W przeciwieństwie do powyższych aktorów nie oferowano mu zbyt wymagających ról, ale takie, do których predestynowały go warunki fizyczne. Reprezentował typ twardziela i amanta jednocześnie, czyli tego, który potrafi przywalić innemu facetowi, lecz w stosunku do kobiet stara się być taktowny. Występował w spaghetti westernach (Dead Men Ride, Na rozstaju), filmach giallo (What Have You Done to Solange?), poliziotteschi (Revolver, The Big Racket, Kontrabanda). Do najwybitniejszych reżyserów, z którymi pracował, należy Andrzej Żuławski. W jego filmie Najważniejsze to kochać (1975) wystąpili Romy Schneider, Klaus Kinski i Jacques Dutronc, przy których Fabio Testi wypadł – mówiąc delikatnie – niezbyt korzystnie. Sam reżyser za nim nie przepadał i w wywiadach nazywał go kretynem. Nawet alkoholizm Romy Schneider i gwałtowny temperament Kinskiego nie zirytowały Żuławskiego tak bardzo, jak potężnie zbudowany, nierozumiejący wizji reżysera gwiazdor.

Wśród wielu pozytywnych ról Fabia Testiego na wyróżnienie zasługuje postać Stubby’ego Prestona, hazardzisty i szulera, w psychodelicznym westernie Lucia Fulciego Czterech jeźdźców Apokalipsy (1975). To nieco oniryczne, westernowe kino drogi o grupie wyrzutków społecznych, którzy bez celu przemierzają dzikie terytoria, spotykając demona w ludzkiej skórze – „Charlesa Mansona Dzikiego Zachodu”, w którego wcielił się bezkonkurencyjny w odgrywaniu łajdaków Tomás Milián. Grupa tytułowych bohaterów to typowi przedstawiciele kategorii “dobrzy źli ludzie”. Szuler, prostytutka, pijak – takie postacie mieliśmy chociażby w Dyliżansie (1939) Johna Forda. Co z tego, że ich kodeks etyczny różni się od norm purytańskiej społeczności. Reżyserowi udało się pozyskać dla nich sympatię, sprawić, by ich los nie był widzom obojętny. W zakończeniu film potrafi nawet wzruszyć, co u Fulciego zdarza się nieczęsto. Pomiędzy Fabiem Testim a jego partnerką – angielską różą Lynne Frederick – kształtuje się pewna relacja, w której wyczuwa się tak zwaną chemię. Natomiast gdy dochodzi do gwałtu na kobiecie, wściekłość na twarzy Testiego wydaje się autentyczna, w czym także spora zasługa niepokornej osobowości Tomása Miliána.

Giuliano Gemma

jako Cesare Mori w <em>Żelaznym prefekcie<em> 1977

„Brakiem odwagi jest wiedzieć, co prawe, lecz tego nie czynić” (Konfucjusz). Istotą kina jest ukazywanie bohaterów, którzy są odważni i praworządni. Stanowią więc idealny przykład dla szarego człowieka, który z reguły nie jest zbyt wyrywny i nie angażuje się w akcje przeciwko niesprawiedliwości. Ale Cesare Mori to postać nie tylko filmowa, lecz także rzeczywista. Nazywano go żelaznym prefektem, bo w latach dwudziestych ubiegłego wieku wykazał się niezwykłą wręcz skutecznością w tępieniu przestępczości na Sycylii. W trakcie rządów Benita Mussoliniego naraził się także wpływowym działaczom faszystowskim, którym próbował udowodnić związki z mafią. Był człowiekiem nieprzekupnym i nieustępliwym. Osoby, które miały coś na sumieniu, wolały uciec do Ameryki, niż stanąć z nim twarzą w twarz.

Nic dziwnego, że taka postać doczekała się własnego filmu. I nic dziwnego, że film okazał się bardzo udany, skoro miał tak interesującą postać na pierwszym planie. Nad scenariuszem współpracowali Arrigo Petacco, dziennikarz i autor książki o Morim, oraz Ugo Pirro, współautor klasycznych kryminałów mafijnych: Każdemu swoje (1967) i Dzień puszczyka (1968). Reżyserował Pasquale Squitieri, wieloletni partner życiowy Claudii Cardinale, dla której znalazła się rola w tym filmie. Ale to Giuliano Gemma rządzi – jego interpretacja nie pozostawia wątpliwości co do charakteru postaci. Jest konkretna, tak jak konkretne są motywy działania głównego bohatera. To człowiek, który żyje dniem dzisiejszym, nie myśląc o przyszłości. Przyszłość – jak wiemy – maluje się w czarnych barwach. Korupcja, przemoc i niesprawiedliwość tak się rozpanoszyły na tym świecie, że nawet dziesięciu takich jak on nie powstrzymałoby tej fali.

Podobnie jak ponadczasowa elegancja włoskich dżentelmenów, Stock 84 nigdy nie wychodzi z mody. To klimat Włoch w najlepszym wydaniu – gdziekolwiek się znajdziesz. Nowa butelka Stock 84 zachowuje rozpoznawalny, charakterystyczny dla marki kształt, ale jednocześnie ma nowoczesny wygląd z nutką ekskluzywności. Jest mocna i dumna ze swojej historii, ze swojego twórcy i z tego, że jest nośnikiem wspaniałego dziedzictwa.

korekta: Kornelia Farynowska

Mariusz Czernic

Mariusz Czernic

Z wykształcenia inżynier po Politechnice Lubelskiej. Założyciel bloga Panorama Kina (panorama-kina.blogspot.com), gdzie stara się popularyzować stare, zapomniane kino. Miłośnik czarnych kryminałów, westernów, dramatów historycznych i samurajskich, gotyckich horrorów oraz włoskiego i francuskiego kina gatunkowego. Od 2016 „poławiacz filmowych pereł” dla film.org.pl. Współpracuje z ekipą TBTS (theblogthatscreamed.pl) i Savage Sinema (savagesinema.pl). Dawniej pisał dla magazynów internetowych Magivanga (magivanga.com) i Kinomisja (pulpzine.pl). Współtworzył fundamenty pod Westernową Bazę Danych (westerny.herokuapp.com). Współautor książek „1000 filmów, które tworzą historię kina” (2020) i „Europejskie kino gatunków 4” (2023).

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA