search
REKLAMA
Recenzje

WIWARIUM. Upiorne science fiction od twórcy „Surfera”

Film fantastycznonaukowy Lorcana Finnegana z 2019 roku.

Maciej Kaczmarski

16 sierpnia 2025

REKLAMA

Wiwarium stawia wiele pytań, nie oferując prawie żadnych odpowiedzi – i wcale nie jest to zarzut.

Próbując spełnić swoje marzenia o własnym domu, młoda, bezdzietna para – nauczycielka Gemma i ogrodnik Tom – wraz z agentem biura nieruchomości Martinem wybiera się na oględziny budynku w Yonder, podmiejskim osiedlu domków jednorodzinnych. Domki są identyczne: pomalowane na seledynowo piętrowe szeregowce z idealnie przystrzyżonymi trawnikami i niewielkimi ogródkami. W trakcie wizytowania posesji pod numerem dziewięć Martin nagle znika bez śladu, więc Gemma i Tom postanawiają opuścić osiedle, ale gubią się w labiryncie takich samych ulic i za każdym razem trafiają pod ten sam dom; kiedy wyczerpuje im się paliwo w aucie, usiłują wydostać się z osiedla na piechotę, ale rezultat jest zawsze taki sam: powrót do domu numer dziewięć. Nie mogą też wezwać pomocy, bo ich telefony nie działają. Zmuszeni do zamieszkania na osiedlu, pewnego dnia znajdują pod domem niemowlę i wiadomość o treści: „Wychowajcie dziecko, a zostaniecie uwolnieni”.

Lorcan Finnegan uczył się filmowego rzemiosła w należącej do Charliego Brookera (twórcy serii Czarne lustro) firmie produkcyjnej Zeppotron, gdzie pracował jako montażysta i projektant graficzny. Na początku tego wieku założył własne studio Lovely Productions, w ramach którego tworzył teledyski, reklamy i filmy krótkometrażowe, takie jak Defaced (2007), Changes (2007) i Foxes (2011). W 2016 roku zadebiutował pełnometrażową fabułą pt. Without Name, która zdobyła cztery nagrody na Brooklyn Horror Film Festival. Ostatnio głośno było o najnowszym filmie Finnegana, czyli o Surferze (2024) z Nicolasem Cage’em, ale Irlandczyk zrobił wcześniej inny interesujący utwór – Wiwarium według scenariusza Garreta Shanleya i z Imogen Poots i Jesse’em Eisenbergiem w rolach głównych (oboje są też współproducentami filmu). Wiwarium nie było przebojem kasowym, za to otrzymało nagrodę Gan Foundation Support for Distribution na 72. Festiwalu Filmowym w Cannes w 2019 roku.

Wiwarium jest filmem bardzo konsekwentnym w sferze wizualnej: nieskończone rzędy obrzydliwie zielonych budynków ciągnące się aż po horyzont, sterylne wnętrza domków i ciągle błękitne niebo z nieruchomymi chmurami i dziwnie sztucznym słońcem jak z Truman Show (1998) Petera Weira składają się na spójny, chociaż obcy, upiorny i klaustrofobiczny świat. Yonder przypomina właśnie tytułowe wiwarium, czyli zamkniętą przestrzeń przeznaczoną do prezentacji, obserwacji, hodowli i chowu zwierząt lub roślin, w której symuluje się środowisko naturalne badanych osobników. Ale kto obserwuje Toma, Gemmę oraz dziwaczne dziecko z talentem do mimikry doskonałej, które po zaledwie kilkudziesięciu dniach przechodzi od niemowlęctwa do w pełni rozwiniętego stworzenia? Czy to jakaś zaawansowana symulacja komputerowa przeprowadzana przez sztuczną inteligencję? Okrutny eksperyment społeczny niedocieczonych spiskowców? Inwazja obcej cywilizacji?

Finnegan nie daje jednoznacznej odpowiedzi na te pytania, ale sugeruje tę ostatnią możliwość, co zbliża Wiwarium do Wioski przeklętych (1960) Wolfa Rilli, atoli sam punkt wyjścia – niemożność opuszczenia pozornie otwartego miejsca – przypomina także Anioła zagłady (1962) Luisa Buñuela, surrealistyczną satyrę na burżuazję, w której goście wystawnego przyjęcia z nieznanych powodów nie mogą go opuścić. Czyżby miał Finnegan podobne ambicje? Czy jest Wiwarium paszkwilem na nudne, homogeniczne życie na przedmieściach? Parodią patodeweloperki, która nie jest wyłącznie polskim problemem? Metaforą małżeństwa i rodzicielstwa jako pułapek bez wyjścia, a dzieciństwa – jako formy pasożytnictwa? Ważna wydaje się tu symbolika kukułki, podrzucania jaj i wypychania piskląt z gniazda w pierwszych scenach Wiwarium. Zastanawiający to film, zmuszający do refleksji i własnej interpretacji. Mógłby być ekranizacją zaginionego opowiadania Philipa K. Dicka.

Maciej Kaczmarski

Maciej Kaczmarski

Autor książek „Bóg w sprayu. Filozofia według Philipa K. Dicka” (2012) i „SoundLab. Rozmowy” (2017) oraz opowiadań zamieszczanych w magazynach literackich „Czas Kultury” i „Akcent”. Publikował m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, „Trans/wizji” i „Gazety Magnetofonowej” oraz na portalach Czaskultury.pl i Dwutygodnik.com.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA