search
REKLAMA
Recenzje

DESTRY ZNOWU W SIODLE

Iwona Kusion

31 grudnia 2016

REKLAMA

Z archiwum film.org (2005)

W miasteczku panuje bezprawie, którego architektem jest niejaki Kent. Oszukując w karty przejmuje kolejne ranczo, ma w kieszeni burmistrza, a gdy szeryf traci cierpliwość – zabija go. Nowym stróżem prawa zostaje mianowany okoliczny pijaczyna, który to zbyt poważnie postanawia potraktować powierzoną mu funkcję. Decyduje się zerwać z nałogiem, co wszyscy przyjmują gromkim śmiechem, podobnie jak deklaracje, że teraz nastanie porządek. Jednak jak się okazuje, mieszkańcy nie docenili tego sympatycznego alkoholika. Nie on jednak ma wszystko zmienić. Jako zastępcę wzywa Destry’ego, syna człowieka, który egzekwował prawo za pomocą broni, nie bawiąc się z bandytami. Zapłacił za to wysoką cenę – ktoś, kto nie miał odwagi spojrzeć mu w oczy, strzelił mu w plecy…

destry-rides-again2

On sam stał się bohaterem, żywą legendą. Czy bycie synem kogoś takiego nie zobowiązuje? Jakież musi zatem być zdziwienie, gdy do miasta przyjeżdża Tom Destry Jr., człowiek młody, uprzejmy, mający na każdą okazję historyjkę z puentą i … nie posiadający broni. Postanawia zaprowadzić porządek, ale mniej klasycznymi metodami. Wierzy bowiem w prawo, to, że jest ono dla każdego równe, ale także w to, że można je egzekwować, nie uciekając się do przemocy. Oczywiście – reakcja może być tylko jedna – i zostaje najlepiej wyrażona w geście gwiazdy saloonu, Frenchy, która wręcza nowo przybyłemu zastępcy szeryfa… wiadro i szczotkę, wyjaśniając, że sprzątanie może zacząć od zaraz…

To jednak nie zraża młodego idealisty, podobnie jak wszelkie kpiny, czy fakt, że Kent widzi początkowo w nim swego sojusznika. To czym młody Destry się kieruje, to jedno – prawo i ono określa, co jest właściwe i kto ma rację. Niebawem staje się dość niewygodny, zwłaszcza wypytując o to, co faktycznie stało się z poprzednim szeryfem i czy wyjeżdżając nie zostawił tu przypadkiem własnych zwłok…

James Stewart przyzwyczaił widzów do tego, że wciela się w postaci młodych idealistów, którzy kiedyś muszą się przebudzić i zrozumieć, że ich postawa nie wpisuje się w brutalną rzeczywistość. Mimo tego wciąż nie tracą nadziei, potrafią walczyć i bronić tego, w co wierzą, jak się wydaje – w odosobnieniu. Ale przecież wegetującym ludziom potrzebny jest tylko impuls, aby przypomnieli sobie o prawdziwych wartościach. Okazuje się bowiem, że dobro potrafi zauroczyć, jeżeli będzie konsekwentnie realizowane (i o ile ma odpowiedniego promotora). Stewart stworzył zatem kreację samotnego idealisty, który musi zmierzyć się z całym złem tego świata, w tym samym roku wcieli się ponownie w taką rolę w Pan Smith jedzie do Waszyngtonu, a w kolejnym dziesięcioleciu zapadnie w pamięć spektakularnym To wspaniałe życie, gdzie tym razem to inni nie dadzą mu się poddać i pozwolą zachować wiarę w sens prawdziwego życia.

Ten aktor należy w moim rankingu do czołówki postaci kina, na co wpływa jego sposób gry, łatwość wcielania się w kolejnych bohaterów, ogromny urok i tworzenie kreacji naprawdę wybitnych, spychających gwiazdy jak Cary Grant na pobocze (Filadelfijska opowieść). Jego postać zawsze jest wystarczającym argumentem, aby sięgnąć po dane dzieło. Ogląda się bowiem w dużej mierze te filmy dla niego. Takich mężczyzn nie można nie kochać, są jak z najpiękniejszej bajki, tyle że bajki na ogół kłamią, a bohaterowie odtwarzani przez Jamesa uwiarygodniają to, co wydaje się tylko pięknym snem. Potrafią przekonać, że jednak warto wierzyć w coś tak naprawdę mocno, bo wówczas musi się to spełnić. Warto walczyć o przekonania i samotnie starać się zmienić świat, bo wystarczy iskra, aby jak najjaśniej zapłonął i w ludziach obudziło się poczucie tego, co to faktycznie znaczy być człowiekiem.

James Stewart - destry rides again - & Marlene Dietrich, Brian Donlevy

Tak też było i tym razem, lecz dla tych, tych których nie przekonują te stwierdzenia, dodam, że kolejnym czynnikiem, dla którego nie można przegapić Destry’ego, jest Marlene Dietrich, a dokładniej fantastyczna bójka jej i Stewarta (w której to, zdecydowanie, siłą dominującą jest urażona kobieta!

A tę poprzedza inna walka, tym razem w wydaniu żeńskim, której jedną z uczestniczek jest oczywiście Frenchy. Panie w uścisku turlają się po podłodze, drapiąc, a ochłodzić ich entuzjazm i energię może dopiero kubeł wody wylany na splecione ze sobą ciała. Tym filmem pani Dietrich wracała w pełnym blasku na ekrany. Jej bohaterka jest silna, wie, czego chce i wydaje się nie mieć jakichkolwiek skrupułów. To tak na pierwszy rzut oka, bowiem pod krzykliwym makijażem kryje się, jak stwierdza Tom, całkiem sympatyczna osóbka. I owszem. Jest bezczelna, prowokacyjna, ale przy tym wszystkim potrafi być kobieca i okazuje się pragnąć tego, czego pragnie większość przedstawicielek płci pięknej – zatem nie pieniędzy, a szacunku i księcia z bajki, a w każdym razie księcia z charakterem. Destry pozwala jej na przypomnienie sobie o tym i odkrycie w sobie tej lepszej połowy.

Obraz ma wymowę antywojenną, subtelnie pokazuje, że to nie zabijanie jest jedynym wyjściem z sytuacji. Oczywiście nawet największy idealista nie zawsze ma siłę, aby nie odstępować od swych poglądów ani na krok. Tak też tutaj podobny zabieg zostanie zastosowany (którego później użyje Capra, snując opowieść o G. Baileyu), gdy brakuje sił, aby do końca pozostać wiernym temu, czemu się hołduje, z pomocą przybywają ci, którzy uwierzyli w bohatera i nie chcą chować kolejnych trupów… naciągane?

Kto jednak oglądał kilka filmów ze Stewartem, ten wie, że potrafi on przekonywać do swych racji.

Poza świetnym aktorstwem (zarówno pierwszy, jak i drugi plan), tym, co czyni ten film jeszcze bardziej pociągającym, są oczywiście dialogi. W sumie nic w tym niezwykłego, bo scenarzyści tamtej dekady przykładali się do ich pisania i nietrudno uświadczyć samych perełek, poczynając na komediach, a kończąc na filmach noir. Jednak konfrontując to z dzisiejszym dominującym stylem pisania dialogów,  stanowią muzykę dla uszu odbiorcy.

Poszczególne sceny są oczywiście przedzielone taneczno – wokalnymi występami Marleny, które to wypadają nad wyraz zachęcająco . A wszystko zamknięte w zgrabnej, komediowej oprawie. Jeżeli film nie stał się aż tak kultowym dziełem, na jakiego miano winien zasługiwać, to dlatego, iż w dużej mierze został przyćmiony przez inne produkcje tamtego roku, w tym oczywiście imponujące Przeminęło z wiatrem. Na pewno warto jednak zapoznać się z tym sympatycznym, zamkniętym w lekkiej formie filmem, a do tego filmem zdecydowanie nie głupim.

destry-rides-again4

REKLAMA