TEŚCIOWIE 2. Wandzia, tu jest jakby luksusowo! [RECENZJA]
Polski filmowy hit 2021 roku powraca na ekrany kin, ale czy z taką samą siłą i jakością jak wcześniej? Teściowie nawet w trakcie pandemii rozbili bank na ojczystej ziemi, ale nie tylko – obraz doceniono m.in. na Festiwalu w Vancouver i wyświetlano w wielu europejskich krajach. Widzowie pokochali tytułowych rodziców pary młodej, którzy wiecznie skłóceni i między sobą, i ze swoimi potomkami nie mogą dojść do porozumienia i poruszają się w błędnym kole stereotypów, nienawiści, uprzedzeń i innych typowo polskich przywar. Nic w tym dziwnego, skoro cechy wspólne na wskroś prowincjonalnego Tadeusza czy z pozoru sympatycznej, lecz potrafiącej wbić sztylet w samo serce Małgorzaty mogli odnaleźć w wielu starszych członkach własnych rodzin. Teściowie 2 to z jednej strony pogłębione zwrócenie uwagi na niektóre błędne wzorce zachowań popularne szczególnie wśród Polaków, ale z drugiej poprowadzone w zupełnie innym stylu niż ten, który Jakub Michalczuk zaprezentował nam 2 lata temu. Czy scenariusz tym razem bazowany na autorskim pomyśle, nie na sztuce teatralnej ostatecznie dał radę się wybronić? Czy mamy może do czynienia z kolejną wyjątkowo przeciętną odpowiedzią na popularny pierwowzór? Przekonajmy się.
Fabuła jedynki koncentrowała się na niespełnionym marzeniu dwójki zakochanych – Weroniki i Łukasza, którzy w ostatnim momencie decydują się odwołać ślub, zostawiając swoich rodziców (którzy notabene sowicie zapłacili za całą uroczystość) w sytuacji bez wyjścia. Ostatecznie młoda para daje sobie jednak drugą szansę i z tego właśnie powodu mamy sequel. Teściowie, skonfliktowani jak nigdy dotąd, ponownie łączą siły – powracają słynni Wanda i Tadek oraz Małgorzata, w towarzystwie nowego partnera, swojego podwładnego, sporo młodszego Jana. Obie pary spędzają dwa dni w ekskluzywnym hotelu na północy Polski, aby nabrać sił przed ponowną próbą zawarcia związku małżeńskiego przez Weronikę i Łukasza. I jak możemy się domyśleć – te urocze dwa dni szybko zamieniają się w pasmo kłótni, nieszczęść, wzajemnych docinków, a przy tym szczególnie Wandzie i Tadkowi uświadamiają, jak niewiele wspólnego mają z nowoczesną stroną świata, w której kompletnie nie umieją się odnaleźć. Trudno ukryć im dyskomfort, kiedy obsługuje ich kelner o ciemnym kolorze skóry, na prawo i lewo rzucają rasistowskimi i ksenofobicznymi określeniami, na wakacje przyjeżdżają z własnymi zapasami jedzenia i skąpią na drinkach i napiwkach, nie potrafiąc zachować klasy. Niełatwo ma też Małgorzata – po rozpadzie małżeństwa chce jak najdłużej zachować pozory szczęścia – ona i Jan wydają się parą jak z obrazka, poza tym, że nie są wcale razem, a jedynie udają, by w oczach Wandy i Tadka kobieta mogła wyjść zwycięsko. Po raz kolejny mamy więc do czynienia z zakłamaniem, maskowaniem własnych wad, lecz twórcy nie poprzestają na powtarzaniu motywu z jedynki, a dokładają wiele refleksji o współczesnym świecie, pogoni za karierą czy rodziną bez skupienia na sobie, co pokazuje chociażby sytuacja wypalonej w związku Wandy czy na wskroś samotnej Małgosi.
Reżyserka Kalina Alabrudzińska chciała poruszyć jak najwięcej trudnych tematów w jak najkrótszym możliwym czasie – mamy tu komentarze społeczne, polityczne, niektóre kwestie Małgorzaty to wręcz hasła, które moglibyśmy oglądać na lewicowym happeningu. Dobre chęci wychodzą tu jednak niekiedy zbyt mocno i bardziej skupiamy się na moralizowaniu widza niż na opowiedzeniu historii bohaterów. Nie zrywamy jednak z pokochanymi przez odbiorców scenami kłótni, nieporozumień, drobnych sprzeczek między teściami, które w zestawieniu z obłędnym aktorstwem głównej obsady tworzą przepyszny dla oka spektakl.
Teściowie 2 to już zupełnie inny klimat historii – długie sceny dialogowe na jednym ujęciu zastąpiono wielowątkowością, a także w szczególności rozszerzono perspektywę Wandy, kobiety, z którą zapewne wiele widzek może się utożsamić. W tej części bohaterka zagrana przez Kunę odkrywa, czego tak naprawdę chce, dając przykład, że w każdym wieku jest dobry czas na zmiany. Rewolucja odbywa się też w Tadeuszu – choć nie wszystko z nagłego feministycznego przebudzenia u żony rozumie, na swój sposób stara się uratować swój związek i wychylić nieco głowę ze swojego drobnomieszczańskiego systemu wartości. Nawet najmłodszy z głównej obsady Jan coś sobą reprezentuje – wierzy w to, że prędzej czy później uda mu się założyć rodzinę, jednak daje sobie czas na przyjemności, nieskrępowanie praktykuje friends with benefits i nie przejmuje się upływającymi latami. Każdy z bohaterów w nowych Teściach przechodzi pozytywną przemianę, pokazując widzom, że nawet najbardziej stereotypowe założenia, najbardziej zacofane zwyczaje z odrobiną pomocy jesteśmy w stanie w sobie poskromić i stać się dzięki temu i dla siebie, i dla świata zwyczajnie lepsi.
Może brakuje dwójce tego tempa, wartkości i płynności co poprzedniej części, a wartość artystyczną przemieniono w bardziej rozrywkowy i swojski klimat, jednak widzowie, którzy pokochali film z 2021, równie dobrze bawić się będą na najnowszej części, choć z pewnością dostrzegą pewne braki. Serce przez cały seans tęskni do Marcina Dorocińskiego, który wcielał się w męża Małgorzaty, niekiedy wolelibyśmy usłyszeć nieco bardziej wysublimowane żarty i choć odrobinę zbliżyć się do tych słynnych monologów z jedynki, jednak twórcy zadbali o to, by kilka mocnych scen utkwiło nam w głowie. Mowa tu oczywiście o genialnej, intymnej rozmowie między Wandą a Gosią, które – popijając wino nad brzegiem morza – uświadamiają sobie, że muszą zawalczyć o siebie, póki jeszcze jest na to czas. To ważna część filmu, w której kobiety mają głos, otwarcie mówią o swoich potrzebach i marzeniach, co dla reżyserki było w tej części niezwykle istotne – aby ukazać prowincjonalną Wandzię jako równą wysublimowanej Małgorzacie. Aby przekonać widownię, że mimo tylu różnic klasowych wszyscy zasługujemy na to samo dobre i satysfakcjonujące życie.
Teściowie 2 stoją oczywiście aktorstwem i bardzo realistycznym prześwietleniem naszych narodowych wad, uprzedzeń i popularnym szczególnie wśród kobiet porzuceniem własnych pragnień na rzecz rodziny. Tym razem to płeć piękna przejmuje tutaj stery i zdecydowanie w scenariuszu przoduje, co powinno zachęcić widzki do wybrania się do kina na kontynuację Teściów. Kalina Alabrudzińska radzi sobie z podejmowaniem ciężkich tematów, czasem może zbyt ofensywnie i kategorycznie, jednak daje to do myślenia niejednemu odbiorcy.
Choć do jedynki trochę im brakuje, wciąż bawią, uczą i spełniają swoje zadanie – przez komedię odkrywają prawdziwe demony tkwiące w naszych polskich sercach i umysłach. Jeśli tęsknicie za nieco mądrzejszym polskim kinem rozrywkowym, z czystym sumieniem polecam kupić bilety na Teściów.