search
REKLAMA
Recenzje

STRANGER THINGS 4 – część pierwsza: popkulturowa uczta z drugim dnem [RECENZJA]

Czy po trzech latach przerwy warto wracać do Hawkins w stanie Indiana? Recenzujemy pierwszą porcję odcinków „Stranger Things 4”.

Natalia Hluzow

25 maja 2022

Stranger Things 4 recenzja
REKLAMA

Stranger Things to tradycyjnie list miłosny do lat 80., w szczególności zaś hołd dla popkultury sprzed czterech dekad. Serial dojrzał jednak wraz z obsadą i na próżno szukać już w nim tęsknoty za E.T. czy Goonies. Najnowsza odsłona dzieła braci Duffer to rasowy slasher naszpikowany odniesieniami do klasyki gatunku i wielu innych dzieł, który jednocześnie, jak nigdy dotąd, został wyposażony w drugie dno o bardzo emocjonalnym wydźwięku. Netflix nie żartował, zapowiadając, że tak mrocznie jeszcze nie było. I nie chodzi tu tylko o czerpanie pełnymi garściami z kultowych produkcji Johna Carpentera i Wesa Cravena…

Nowy początek

Trzy lata oczekiwania na nowy sezon Stranger Things wydawały się wiecznością, po której trudno będzie wejść ponownie w świat stworzony przez braci Duffer. Jeśli wy też macie tego typu obawy, z góry uspokajam, że są to obawy niesłuszne. Nowe odcinki wciągają niczym Druga Strona i tak jak równoległa rzeczywistość z serialu, pochłaniają widza bez reszty. Faktem jest, że bez przypomnienia sobie przynajmniej streszczenia poprzednich epizodów trudno odnaleźć się w zawiłościach fabuły. To jednak jedyny minus tak długiej przerwy. Reszta to same korzyści. Widać, że twórcy mieli czas rozbudować scenariusze, a znacząca część obsady – wyrobić się aktorsko. Podczas gdy trzeci sezon sprawiał wrażenie wymuszonego i ciągniętego trochę na siłę, czwarty jest świeży, zaskakujący i pełen nowej energii. Nadal obok walk z potworami otrzymujemy tu sporą dawkę teen dramy, tym razem jednak przywrócono między nimi właściwe proporcje.

stranger things 4 recenzja

W najnowszym sezonie występuje bardzo jasny podział na kilka równoległych wątków. Zapowiadał to już zresztą plakat, który prezentował bohaterów w mniejszych podgrupach. Rozwiązanie to jest świetne z dwóch powodów. Z jednej strony porządkuje fabułę, w której w innym układzie łatwo byłoby się pogubić, z drugiej – wprowadza dynamikę niezwykle potrzebną w odcinkach liczących 70 minut wzwyż.

Na korzyść serialu zadziałało także przesunięcie części bohaterów z drugiego planu w samo centrum wydarzeń. Swoje pięć minut otrzymali po raz pierwszy Max i Lucas, których relacja – robiąca dotychczas za tło dla pierwszej miłości Mike’a i El oraz trójkąta Steve–Nancy–Jonathan – staje się ważnym (i niesamowicie urzekającym) elementem fabuły. Ich wątek to najdojrzalszy aspekt całego sezonu, a być może i całego serialu. Zadowoleni będą również fani starszych nastolatków, gdyż twórcy poświęcili im sporo uwagi. Prym na ekranie wiodą Nancy i Robin, ale nie zawiodą się także miłośnicy bromance’u Steve’a z Dustinem. Tradycyjnie pojawiają się też zupełnie nowe postaci, z których największą furorę z pewnością zrobi pewien miłośnik D&D o bardzo znaczącym nazwisku. Nie oznacza to oczywiście, że w nowych odcinkach zabrakło miejsca dla Hoppera, Mike’a czy Jedenastki. Po prostu tym razem musieli oddać nieco więcej czasu ekranowego innym bohaterom tej wielowątkowej historii.

stranger things 4 recenzja

Egzorcysta z ulicy Halloween 13

Owa wielowątkowość jest jednym z powodów, dla których przytaczanie fabuły nowego sezonu Stranger Things nie ma sensu. Zbyt wiele się dzieje i zbyt wiele można zdradzić, psując całą zabawę. Powtórzę więc tylko, że Dziwniejsze rzeczy to teraz znacznie Straszniejsze rzeczy, które skupiają się na polowaniu potwora z innego wymiaru na nastolatków z Hawkins. Slashery nie są jednak jedynym punktem odniesienia w nowym sezonie. Choć budzi on celowe i oczywiste skojarzenia z Koszmarem z ulicy Wiązów czy Halloween, w tym intertekstualnym kolażu znalazły się też nawiązania do przedstawicieli innych podgatunków horroru, klasyki science fiction, kina kopanego, dramatów więziennych, thrillerów, podań o seryjnych mordercach, a nawet dość bezpośrednia inspiracja jednym z najsłynniejszych filmów Christophera Nolana. Z inspiracji tej zrodziła się bodaj najbardziej wzruszająca scena całego sezonu, która pod względem ciężaru emocjonalnego naprawdę bije na głowę dzieło mistrza.

stranger things 4 recenzja

Tajemnica sukcesu braci Duffer od początku tkwiła w tym, że nie ograniczali się do bezmyślnego kopiowania rozpoznawalnych motywów i utartych schematów, lecz umiejętnie miksowali różne tropy, by uzyskać nową jakość, jednocześnie zachowując klimat materiału źródłowego. W najnowszym sezonie opanowali tę sztukę do perfekcji. Stranger Things 4 to prawdziwa uczta dla fanów popkultury, a do tego wzbogacona o głębię, jaka dotychczas nie występowała w tym serialu. Oglądając nowy sezon, łatwo dostrzec, że wydoroślała nie tylko obsada, ale też tematyka produkcji i sposób przedstawiania mrocznej strony Hawkins. Mrok ma tu zresztą oblicze nie tylko fantastyczne, ale też bardzo ludzkie i realne. To zdecydowanie największy atut nowej odsłony serialu.

Wśród plusów nowego sezonu należy wymienić także bardzo przyzwoite CGI oraz wiele ciekawych rozwiązań formalnych. Słynne już ujęcie bohaterów jadących na rowerach zostało tu przetworzone w tak zachwycający sposób, że sama myśl o tej scenie wywołuje u mnie ciarki ekscytacji. Sporo tu też naprawdę niezłych pomysłów montażowych oraz cieszących oko kadrów. Niektóre tak spodobały się twórcom, że trochę nadmiernie je eksploatowali, ale trudno uznać to za wadę produkcji. No i oczywiście muzyka! Pod tym względem nic się nie zmieniło. Stranger Things nadal może chwalić się jedną z najwspanialszych ścieżek dźwiękowych w historii telewizji.

stranger things 4 recenzja

Druga Strona „Stranger Things 4”

Czy wobec tego czwarty sezon Stranger Things w ogóle ma jakieś wady? Owszem, ale większość z nich to standardowe defekty tego serialu. Czasem szwankuje tu logika, czasem mocno kuleje prawdopodobieństwo, a czasem scenarzyści za bardzo idą na skróty, oferując zbyt proste rozwiązania w zbyt skomplikowanych sytuacjach. Komu jednak przeszkadzały tego typu mankamenty, ten z pewnością porzucił serię Dufferów już na samym początku. Podobnie jest w przypadku drewnianego Noah Schnappa i irytującej Millie Bobby Brown – jeśli przetrwaliście z nimi poprzednie sezony, przetrwacie i ten. Żal tylko Finna Wolfharda, który wyrasta na coraz lepszego aktora, a który nie ma tu zbyt wielu okazji, by pokazać swoje możliwości.

Stranger Things 4 recenzja

Za wadę nowego sezonu uznałabym też jego nierówne tempo, które produkcja wytraca niemal całkowicie, ilekroć przechodzimy do wątku Jedenastki. Wiem, że kilka akapitów wcześniej chwaliłam to, że przeplatają się tu sekwencje o różnej dynamice, jednak fragmenty z jej udziałem są najzwyczajniej w świecie nudne. Niestety, dłuży się także historia Hoppera. Mam wrażenie, że skrócenie lub usunięcie jeszcze kilku scen poświęconych tym bohaterom zdecydowanie zadziałałoby na korzyść całości. Na szczęście, jak już wspomniałam, El i Hoppera nie jest tu na tyle dużo, by serial stracił swój wigor. Oboje mają zresztą swoje popisowe momenty, bez których nowy sezon nie miałby racji bytu.

Nie bójcie się więc, że wynudzicie się, oglądając nowe odcinki Stranger Things. Podczas wizyty w Hawkins z 1986 roku najecie się strachu, przeżyjecie kilka bardzo emocjonalnych chwil, pośmiejecie się z dobrze znanych żartów osadzonych w nowych okolicznościach i kilka razy poczujecie szybsze bicie serca. Przy okazji zapomnicie też o Africe Toto i Never Ending Story Limahla. Po tym sezonie nie przestaniecie nucić Running Up That Hill Kate Bush.

Pierwsza część Stranger Things 4 zadebiutuje na Netflixie już w najbliższy piątek, 27 maja 2022 roku. Premiera pozostałych odcinków odbędzie się 1 lipca 2022 roku.

Natalia Hluzow

Natalia Hluzow

Miłośniczka twórczości Tarantino, Nolana, Waititiego, kina superhero i serialu „The Office” (US!) wychowana na „Władcy pierścieni” i „Zabójczej broni”. Za synonimy filmowego arcydzieła uważa „Fight Club”, „Bękarty wojny” i „Incepcję”. Jej najnowszą miłością jest „Batman” Matta Reevesa. Na przekór stereotypom dotyczącym osób po szkołach filmowych, ponad wszystko kocha kino mainstreamowe i wszelkie toczące się w jego ramach gry intertekstualne. Nienawidzi wydumanych dialogów, papierowych postaci i kiedy twórcy wątpią w inteligencję widza.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA