SEXIFY 2. W podróży do XXI wieku [RECENZJA]
Szczere rozmowy o intymności, fetyszach, potrzebach w sferze seksualnej to dla nas wciąż tematy w publicznym dyskursie praktycznie nie do ruszenia. Sexify po raz kolejny odważnie przełamuje budowane dekadami bariery w polskiej mentalności i przemawia głosem młodych bezpośrednio w najczulsze defekty naszej lichej wiedzy o własnej seksualności i niekiedy niemałej niechęci do zmiany. Drugi sezon wielkiego hitu Netflixa to swego rodzaju terapia szokowa dla społeczeństwa kurczowo trzymającego się zasad, którymi kierowano się całe lata wstecz, podczas gdy świat idzie do przodu, a nastolatki wkraczające w dorosłość potrzebują w rozrywce choć namiastki tego, co w nieco bardziej przychylnej rzeczywistości mogłyby poznawać już w szkole. Czym więc tym razem zaskoczy nas dream team twórczyń przełomowej seks-apki? Czy Sexify 2 zelektryzuje widzów tak samo jak w 2021 roku?
Mów mi dobrze
Zaczynamy z wysokiego C, bo punktem wyjścia sezonu drugiego jest moment, na który Monika (Sandra Drzymalska), Natalia (Aleksandra Skraba) i Paulina (Maria Sobocińska) czekały od wielu miesięcy spędzonych w ferworze tworzenia, kombinatoryki i zbierania funduszy – rewolucyjna apka Sexify wreszcie ma trafić na rynek. Jak każdy start-up, młode przedsiębiorczynie na swojej drodze spotykają jednak niejedną przeszkodę. Pompatyczną premierę nowatorskiego produktu przerywa nagły brak prądu, launch kończy się jedną wielką klapą, a to dopiero początek końca ich wielkiego marzenia. Dziewczyny szybko popadają w niebotyczne długi, przez które zmuszone są szukać dodatkowych źródeł finansowania swojego autorskiego projektu. Do gry wkracza więc marketingowa królowa lodu, Małgorzata Dębska (Izabela Kuna) – z pozoru feministka i kobieta sukcesu, w rzeczywistości tylko czekająca, by podkupić Monice udziały w firmie i całkowicie przejąć władzę nad jej „dzieckiem”. W tle mamy jeszcze symboliczne powroty do wątków i postaci z poprzedniego sezonu, jak chociażby intryga, jakiej w ramach zemsty na Natalii dopuszcza się Rafał (Kamil Wodka), a która ostatecznie staje się niemal kluczem do finałowej sekwencji. Nowy sezon to dla głównych bohaterek etap prób i błędów, zarówno w życiu zawodowym, jak i, może nawet bardziej, w kwestiach prywatnych – oprócz całej masy kłód rzucanych pod nogi biznesowi Natalia zupełnie nie potrafi zdobyć się na szczery dialog ze swoim chłopakiem Adamem (Jan Wieteska), Monika lawiruje między uczuciami do dawnej miłości a szansą na nowe otwarcie w postaci przystojnego asystenta Małgorzaty Maksa (Dobromir Dymecki), a Paula ból po rozstaniu z Mariuszem (Piotr Pacek) próbuje bezskutecznie uleczyć przelotnymi romansami na Tinderze. Każda z nich ma swój odrębny życiowy cel, lecz łączy je jedno – chęć poprawy życia seksualnego Polaków na lepsze dzięki Sexify i jego nowemu towarzyszowi, Sexiguy. I bez względu na koszty – tym razem zrobią absolutnie wszystko, by wreszcie dopiąć swego.
Kwintesencją sukcesu Sexify nie jest wcale jego oryginalność czy wizjonerska koncepcja – już w pierwszym sezonie znudziło nam się liczyć odniesienia i inspiracje wyniesione z dzieł takich jak Sex Education czy Życie seksualne studentek. To, co wyniosło polski tytuł na sam szczyt, to jego przełomowość na rodzimym rynku, który tak otwartego rozmawiania o seksie w żadnym dotychczasowym serialu jeszcze nie widział. Pod tym względem drugi sezon dorównuje swojemu poprzednikowi – wcześniej mieliśmy kopulatorium, tym razem seks w kościele i odpowiednik Sexify dla mężczyzn. Dla scenarzystów produkcji tematy tabu zwyczajnie nie istnieją, a każdy młody odbiorca jest niemal na wagę złota. To pierwszy tak bezpośrednio skierowany do widowni young adult serial, którego kontynuacja może nie wypada tak oryginalnie i z pewnością nie dorównuje jakościowo sezonowi pierwszemu, jednak trzyma klasę i nieprzerwanie budzi zainteresowanie, co jak możemy się domyślić, od początku przynosiło sukces twórcom serii.
„Sexify” nieidealne, ale wciąż bezkonkurencyjne
Już od pierwszego odcinka czuć różnicę między humorem, dialogami i grą aktorską pierwszej odsłony dzieła, a nieco bardziej tandetną wersją pierwotnego hitu. Wyraźnie odznacza się tu brak jednolitego pomysłu na dalsze losy dziewczyńskiego trio, jednak bynajmniej nie odciąga nas to od śledzenia ich perypetii. Żarty może nie są pierwszej świeżości, w niektórych sytuacjach twórcy podążają wręcz drogą absurdu za absurdem, tworząc historie coraz bardziej odjechane i jadące po bandzie. Nie sposób jednak nie zauważyć, iż to właśnie kontrowersje budują ekscytację i klimat wciągania Sexify bez pamięci. Można by się tu przyczepić do wielu zupełnie nierealnych czy drażliwych kwestii, jak chociażby podejrzanie luksusowa siedziba firmy młodych bankrutek, z odcinka na odcinek coraz bardziej groteskowa i irytująca postać Rafała czy bezsensowne wrzucanie wątków z pierwszego sezonu tylko po to, by na ekranie na minutę pojawiła się znana twarz. Zarówno fabuła, jak i realizacja drugiego sezonu nie grzeszą odkrywczością, lecz wystarczają na dobrą zabawę przy prostym i opartym na zero-jedynkowości humorze. W końcu do serialu takiego jak Sexify nie zabieramy się z myślą o poważnej produkcji studiującej ważny społecznie temat, a z potrzebą relaksu, rozluźnienia i dobrej zabawy przy niezwykle rzadkiej na polskim rynku geekowej komedii.
Biorąc pod uwagę tak wielkie oczekiwania i presję, jaka od początku wisiała na pierwszym tego typu tytule w Polsce, Sexify wciąż sprawdza się na rynku jako produkt deficytowy i warty poznania. Uzależniający, pełen mocnych efektów dźwiękowych soundtrack JIMKA, tętniące ciepłymi barwami zdjęcia i wyraziste kostiumy to kolejne elementy, które zbudowały renomę dzieła Piotra Domalewskiego i Kaliny Alabrudzińskiej i nie bez powodu przyniosły mu międzynarodową rozpoznawalność. W końcu nie tylko my, Polacy, zauważamy obyczajową rewolucję w jednym z najbardziej konserwatywnych krajów w Europie, ale sukces twórców Sexify doceniają odbiorcy i krytycy z całego świata. Kto wie, może i specyficzne, czasem ocierające się o infantylność poczucie humoru i momentami nieco koślawe dialogi to jedynie drobny efekt uboczny, na który warto przymknąć oko? Ostatecznie Sexify to serial z potencjałem, o dziwo niezaprzepaszczonym, a w miarę rozwoju fabuły rozwijającym skrzydła coraz bardziej, by w finale znowu poderwać nas daleko nad chmury.
Mimo drobnych potknięć Sexify to przełom i niekwestionowany zwycięzca pośród polskich propozycji dla młodych dorosłych. Po raz kolejny porywa nas do rzeczywistości, której pewnego dnia chcielibyśmy zaznać, do otwartości o problemach zarówno kobiecej, jak i męskiej (w tym sezonie nieco bardziej zgłębionej) seksualności. Choć jego prostota, teatralizacja i kwadratowa budowa niektórych postaci niekiedy potrafi drażnić, drugi sezon to podobnie atrakcyjna i hipnotyczna rozrywka, która z czasem w wyzywający sposób zmusi opinię publiczną do dialogu o seksie, którego wciąż się boimy.
Nie bez powodu Sexify nadal uważamy za swego rodzaju kulturalny szok i seksualne przebudzenie – w końcu nie ma na polskim rynku żadnej wartościowej konkurencji. I to właśnie na zmianę tego stanu rzeczy liczymy w oczekiwaniu na trzeci sezon produkcji.