WIELKA UCIECZKA (1963)
Powyższe zdanie wypowiada komendant obozu Stalag Luft North do dowódcy nowo przybyłej grupy więźniów. Następnie dodaje, że ów koszyk będzie bacznie obserwowany. Jak wiadomo,obowiązkiem każdego oficera w niewoli jest ucieczka, co więc może się stać, jeżeli zbierzemy w jednym miejscu fałszerzy, krawców, specjalistów od zaopatrzenia, podkopów oraz oficera, którego ambicją jest wprowadzenie jak największego zamieszania w szeregach wroga? Otrzymamy „Wielką ucieczkę”.
Historia przedstawiona w filmie została oparta na faktach. Podczas II wojny światowej dowództwo Luftwaffe postanowiło zorganizować obóz pod specjalnym nadzorem dla alianckich pilotów. Zbierając w jednym miejscu najbardziej pomysłowych uciekinierów rozsianych po całym kraju, myśleli, że będą mieli wszystko pod kontrolą. Nie spodziewali się, że pod ich nosem jeńcy planują największą ucieczkę w historii, operację, która miała dać wolność 250 osobom.
To, że w obozie zamknięto prawdziwych artystów wśród uciekinierów, widać już po pierwszych 10 minutach filmu, kiedy to grupka więźniów w bardzo pomysłowy sposób postanawia opuścić miejsce, w którym się znalazła. I własnie tutaj pojawia się największy problem filmu. Obraz Johna Sturgesa zaczyna się jak typowo lekka komedia przygodowa, co samo w sobie nie jest złe, jednak zdecydowanie odstaje od ostatniego aktu filmu, przez co po zakończeniu seansu czujemy lekki dysonans. Zabawne sytuacje i perypetie jeńców przeplatają się ze scenami załamania nerwowego i śmierci, a wszystko to zostaje okraszone skocznym i wesołym motywem przewodnim. To samo dotyczy obowozych realiów. Wątpię, aby Niemcy dawali swoim jeńcom tak dużo swobody. Na szczęście nie jest to film dokumentalny i można na to wszystko przymknąć oko. Oczywiście, odpowiednio zarysowano także podział na tych dobrych, złych i najgorszych, a naprzeciwko naszych prawych i uczciwych bohaterów postawiono wyrozumiałego komendanta obozu (który nie chce nikogo krzywdzić i wykonuje jedynie rozkazy), jak również bezwzględne gestapo.
Na ekranie pojawia się cała plejada indywidualności i wyrazistych postaci. Uwagę przykuwa oczywiście Steve McQueen, który gra typową dla siebie rolę buntownika i lekko egoistycznego dowcipnisia z uśmiechem na ustach przyjmującego kolejne dni w karcerze. Jego postać, mimo że początkowo przewija się gdzieś na trzecim planie, w ostatnim akcie filmu wyrasta na jedną z najważniejszych, wręcz ikonicznych. Poza tym świetnie ogląda się Charlesa Bronsona, który wciela się w polskiego specjalistę od podkopów, który – o ironio – cierpi na klaustrofobię, oraz zmarłego niedawno Richarda Attenborough grającego Rogera Bartletta, mózg całej operacji. Klasa oraz spokój bijące od tej postaci są wręcz hipnotyzujące i stanowią świetną przeciwwagę dla porywczego bohatera McQueena. Tak naprawdę, każdy z aktorów pojawiających się na ekranie w jakiś sposób przyciąga i jest na tyle charakterystyczny, że podczas finałowej ucieczki kibicujemy wszystkim i mocno trzymamy za nich kciuki. Oczywiście, jeżeli w tym czasie nie obgryzamy z nerwów paznokci, bo trzeba przyznać, że ostanie 45 minut tej produkcji i obserwacja, jak alianci próbują przechytrzyć Niemców, są szalenie emocjonująca i powodują ścisk w żołądku.
Fascynujące jest także to, jak pokazano nam przygotowania do ucieczki, od organizacji materiałów do stworzenia tunelu oraz to, jak więźniowie radzą sobie z problemami wynikającymi z faktu, że znaleźli się w zamkniętym środowisku, gdzie wszystko muszą zorganizować sobie sami. Pomysłowość i kreatywność niektórych jest godna podziwu.
Mimo że „Wielka ucieczka” ma ponad 50 lat na karku, to ogląda się ją znakomicie. Mimo wspomnianej już wcześniej lekkości, która gryzie się nieco z tematyką, to kawał solidnego kina, które nadal robi wrażenie. Zresztą twórcy są doskonale świadomi tego, co stworzyli, zamieszczając na plakacie tagline “The great adventure, the great entertaiment!” i tym właśnie produkcja Johna Sturgesa jest, wspaniałą rozrywką, która potrafi rozśmieszyć, wciągnąć, a pod koniec ścisnąć za gardło. Wielkie kino w gwiazdorskiej obsadzie. Wstyd nie znać!