Nieodwracalne
Autorem gościnnej recenzji jest Adam Namięta.
Cztery lata po nihilistycznym i plugawym “Sam przeciw wszystkim” Gaspar Noé nakręcił film nie mniej plugawy, a z pewnością lepszy – “Nieodwracalne”. Tym razem zostaliśmy pozbawieni wątpliwej przyjemności wysłuchiwania pretensjonalnego bełkotu, dla którego obraz jest tylko tłem. A wraz z obrazem – co warte dodania – także jakikolwiek przejaw artyzmu. W “Nieodwracalnym” francuski reżyser zajął się zagadnieniem czasu i wpływem tegoż na nasze życie. Nie ze wszystkim musimy się zgodzić, zresztą reżyser nie daje nam jaskrawych odpowiedzi, ale z pewnością na uwagę zasługuje sam sposób zaprezentowania nam tego tematu.
W filmie zostaje przedstawiona historia zemsty i zbrodni. Zbrodnią jest gwałt na kobiecie, a zemstą chęć wymierzenia sprawiedliwości przez jej męża. Nie byłoby w tym jeszcze nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że chronologia wydarzeń jest odwrócona i na “Nieodwracalne” patrzymy od drugiej strony, tj. od finalnego, desperackiego akordu tej tragicznej historii. Nie zgrzeszę chyba bardzo, jeśli zdradzę początek filmu, czyli rzeczywiste zakończenie wstrząsającej opowieści. W delirycznym tańcu kamery przyjdzie nam obserwować Marcusa (Vincent Cassel) ze złamaną ręką i jego przyjaciela, Pierre’a (Albert Dupontel), wyprowadzanych przez policję z gejowskiego klubu. Chwilę potem będziemy świadkami najlepszej, moim skromnym zdaniem, sceny w tym dziele; sceny, w której Marcus przemierza labirynt sodomicznego rojowiska w poszukiwaniu gwałciciela. Kamera niewiele już nam tutaj pokazuje, ale tym sugestywniej działa na nasz odbiór mroczny i hedonistyczny klimat tego miejsca. Dźwięk jest tu równie ważny, jak niewyraźne sylwetki dewiantów, których mija główny bohater. Akt zemsty okaże się jednak tylko ironicznym grymasem niesprawiedliwego losu. Powie nam o tym późniejsza, kontrowersyjna z racji naturalizmu i długości, scena gwałtu na żonie Marcusa, Alex (Monica Bellucci). W tej retrospektywnej wędrówce dojdziemy aż do idyllicznych obrazków życia przed gwałtem. I kiedy na nie patrzymy może nam się wydawać, że wszystko jest już naznaczone piętnem tego, co wydarzy się później i że każde słowo ma wagę symbolu.
Rozmowa o czasie w dziele Gaspara Noé odbywa się na kilku poziomach. Na jednym ma ona wartość truizmu, który pokrywa się z tytułem dzieła. Czasu nie da się odwrócić. Piekło od raju dzieli niezwykle cienka granica i w jednym momencie może się zadecydować los człowieka i jego bliskich. Tak było w przypadku Alex i Marcusa. Czy możemy z tym cokolwiek zrobić? Nie, czasu nie da się cofnąć, co więcej, nawet instynktowny akt zemsty może się okazać czymś daremnym, niewspółmiernym do poniesionych kosztów. Od tego wrażenia również nie łatwo jest się uwolnić po obejrzeniu dzieła francuskiego reżysera. Ale temu filmowi przyświeca jeszcze jedna idea i zostaje ona wyrażona na samym początku w rozmowie dwóch epizodycznych postaci.
“Czas niszczy wszystko” – mówi jeden z nich. Na pierwszy rzut oka pachnie komunałem, ale po obejrzeniu filmu stwierdzenie to może budzić uzasadniony sceptycyzm. Gaspar Noé opowiedział nam już o naturze człowieka w “Sam przeciw wszystkim”. Człowiek zaprezentowany w tamtym filmie jest niewolnikiem instynktów i otoczenia. W “Nieodwracalnym” odnajdujemy jeszcze jednego pana. Jest nim właśnie czas. Jest to jednak złudzenie, którym łatwo manipulować z perspektywy osoby znającej przeszłość. W takiej chwili wszystko wydaje się składać w całość, a każdy drobny szczegół prowadzi do tego jednego “celu”. W tym filmie “celem” jest gwałt. Można by pomyśleć, że rzeczywiście wszystko musiało doprowadzić do tego wydarzenia, a Alex była tylko bezwolną zabawką losu. W rzeczywistości decydowała do samego końca. Jeszcze na parę minut przed zbrodnią miała do wyboru, czy czekać na taksówkę na ruchliwej ulicy, czy iść opuszczonym tunelem. Wybrała to drugie. Fatalizm czy też nieunikniona konieczność to iluzja perspektywy. Kiedy patrzymy wstecz przeszłość jawi nam się jako jeden, niepodważalny ciąg przyczynowo – skutkowy.
Konsekwencją takiej wizji, w której to czas robi za siłę destrukcyjną, jest nihilizm. Wszyscy zostają bowiem umieszczeni poza etycznymi ramami, włącznie z gwałcicielem i naocznym świadkiem zbrodni, który nie pomógł, a to dlatego, że wszystko, jak sugeruje nam reżyser, jest tylko igraszką losu i czasu. Ciężko wziąć to tylko za skutek uboczny, bowiem pojawiają się w “Nieodwracalnym” wątki sugerujące taki radykalny fatalizm, z drugiej strony samo stwierdzenie, że “czas niszczy wszystko” aż się prosi o zarzut braku logiki w kontekście pokazanych wydarzeń. Czas niszczy bezustannie teraźniejszość i zostawia ludzi ze wspomnieniami. To fakt i dotyczy to każdego. Ale w jego obrębie jak najbardziej mamy możliwość decydowania. Narracja o “zniszczeniu przez czas” byłaby zatem równie adekwatna, gdyby w miejscu gwałtu podstawić rozwód Marcusa i Alex. Zbrodnia ma tu tylko walor szokowy, jest punktem granicznym, dzięki któremu łatwiej było rozdzielić “czas idylli” i “czas zniszczenia”. Sęk w tym, że to zniszczenie (czyli gwałt) jest konsekwencją działania człowieka, a nie czasu. Czas jest tylko płaszczyzną, na której działamy.
W dziele Gaspara Noé jest również miejsce na chaos – i tam człowiek jest już istotnie bardziej bezwolny i podatny na działanie instynktów i emocji – oraz miejsce na względny ład, który można utożsamić z porządkiem dnia codziennego. Do obu tych etapów życia dostosowana została technika kręcenia. Wspominałem już o delirycznym tańcu kamerą z początku “Nieodwracalnego”, później ten motyw jest konsekwentnie wyzyskiwany, ale z czasem traci na impecie. Warte odnotowania jest to, że sama scena gwałtu jest statyczna, stąd można wnosić, że jednak nawet sam reżyser ma świadomość centryzmu tego wydarzenia (to jeden akt decyduje o losie bohaterów, a nie mijający czas). A za tym wydarzeniem stoi – w wymiarze etycznym – zbrodnia zwyrodnialca, a w ramach mechaniki przyczynowo – skutkowej decyzja Alex i samego bandyty. Czas nie ma tu nic do rzeczy.
Nie sposób przejść obojętnie obok dzieła francuskiego reżysera. Bez wątpienia jest kontrowersyjne, dwuznaczne moralnie, niesłuszne w prezentowanej logice skutków i przyczyn, ale jednocześnie wciąga odbiorcę dynamiką prezentowanych sekwencji, przerażającym chaosem, zmusza do refleksji i nie pozostawia obojętnym. Dodajmy do tego dobrą grę aktorską, a otrzymamy film wart obejrzenia, choć z ostrzeżeniem dla ludzi o słabszych nerwach. Scena gwałtu nie jest pornograficzna. Ona jest wstrząsająca przez swój naturalizm.