ILUZJA 2. Maraton kombinowania
„Dostaniecie to, na co zasłużyliście. W nieoczekiwany sposób”.
Tymi słowami w pierwszych minutach filmu odgraża się z więziennej celi Thaddeus Bradley (Morgan Freeman) – demaskator magicznych sztuczek, który w trakcie pierwszej Iluzji podpadł grupie znanej jako Czterej Jeźdźcy. Od tamtych wydarzeń minęło półtora roku, a po brawurowym rozpłynięciu się w dolarowej chmurze bohaterowie żyją w ukryciu. Dylan Rhodes (Mark Ruffalo) kontynuuje pracę w FBI, dezinformuje agentów, trzymając ich możliwie najdalej od schwytania magików. Merrit (Woody Harrelson) i Jack (Dave Franco) starają się nie rzucać w oczy (zwłaszcza że ten drugi jest oficjalnie uznany za zmarłego). Z kolei Danielowi Atlasowi (Jesse Eisenberg) wyraźnie marzy się przywództwo w zespole.
Jednak Jeźdźcy muszą wyjść z ukrycia. Rhodes otrzymuje informacje o firmie OCTA – potentacie na rynku elektroniki – której pozornie rewolucyjny nowy produkt w rzeczywistości ma wykradać prywatne dane z każdego komputera na świecie. Grupa iluzjonistów postanawia skompromitować dyrektora firmy podczas nadchodzącej gali Super Bowl, gdzie ma odbyć się prezentacja nowego urządzenia. W nieco zmienionym składzie – zamiast postaci Henley (Isla Fisher) jest Lula (Lizzy Caplan) – Jeźdźcy dostają się na miejsce i początkowo wszystko idzie zgodnie z planem. Do czasu, aż sytuacja nie zacznie się komplikować. W nieoczekiwany sposób.
Po trzech latach przerwy na kinowe ekrany wracają postacie powołane do życia przez scenarzystę Eda Solomona (tego od Facetów w czerni) i reżysera Louisa Leterriera (tego od Starcia tytanów), których nazwiska kojarzą się z lekką i widowiskową rozrywką. W pierwszej Iluzji widz miał szansę poznać i polubić bohaterów, którzy w dobrej wierze i przy wsparciu efektów specjalnych walczyli o sprawiedliwość (okradając nieuczciwego biznesmena i rozdając jego pieniądze pokrzywdzonym). W tle fabuły majaczyło podwójne dno i widmo zwrotu akcji, przez co film miał ciekawsze zakończenie i umożliwiał rozbudowanie historii. Iluzja 2 to nasterydowany brat bliźniak pierwszej części – wszystkiego jest więcej i intensywniej.
Dobra wiadomość to powrót niemal całej obsady. Ruffalo pozostał sympatyczną ciapą z traumą z dzieciństwa, Harrelson i Eisenberg prowadzą szermierkę na cięte riposty, a Dave Franco jest uśmiechnięty. Bohaterowie dobrze ze sobą współgrają, sam Rhodes mówi, że są niczym jeden organizm, i to rzeczywiście widać. Po nieudanej akcji podczas Super Bowl zostają zmuszeni do kradzieży urządzenia pozwalającego na dostęp do każdego komputera na świecie (ten fragment nieco przypomina Ocean’s Eleven: Ryzykowna gra). W Iluzji 2 scena zdobycia urządzenia to popis choreografii i montażu – dynamiczna, lecz absurdalna (lecz niedorzeczności były też w części pierwszej). By naprawdę dobrze bawić się na tym filmie, by cieszyć się kołowrotkiem dynamicznych scen – naciąganych, nieprawdopodobnych, ale za to nieźle zrealizowanych – racjonalne podejście jest zupełnie zbędne.
Wspomniana intensywność działa w dwie strony, ponieważ kontynuacja Iluzji powtarza też jej błędy i niedociągnięcia – i robi to ze zdwojoną siłą. Twórcy nawet nie próbują wyjaśnić, w jaki sposób Jeźdźcy robią sztuczki na swoich pokazach. Widz wie, że tak naprawdę są to efekty specjalne (w większości komputerowe), lecz w scenariuszu niewiele miejsca poświęcono na tłumaczenie technicznych niuansów. Każdy element fabuły – począwszy od magicznego zaplecza bohaterów, skończywszy na ich motywacjach – podyktowany jest dynamicznym montażem i podtrzymywaniem szybkiego rytmu, w jakim rozgrywa się akcja. Przez to film dobrze się ogląda, ale widz nie ma ani sekundy czasu na przemyślenie tego, co właśnie zobaczył. Za to po seansie, kiedy można spokojnie przeanalizować fabułę, na wierzch wychodzą wszystkie nielogiczności i przegięcia. Pomijając triki, które są widowiskowe, zgoda, ale nie mają w sobie źdźbła wiarygodności i nikt nie próbuje ich objaśniać (no magia przecież), pozostaje jeszcze kwestia scenariusza. A ten chyba nie jest najlepiej napisaną prozą. Lekkie kino swoją drogą, ale znakomitej większości scen twórcy nie uzasadniają w ogóle.
Podobnie z nowymi postaciami. Lula pojawia się nagle w mieszkaniu Atlasa, zalewa do potokiem słów, z którego wynika niewiele, i ciach – chwilę później Rhodes przedstawia ją jako nowego Jeźdźca. Poza tym Lizzy Caplan jest przez cały film irytująco-zabawna (w zmiennych proporcjach). Wisienka na szczycie magicznego tortu to Daniel Radcliffe w roli lekko niezrównoważonego biznesmena, który przez część Iluzji 2 jest przeciwnikiem bohaterów. Umieszczenie tego aktora w jednej scenie z Michaelem Cainem, Markiem Ruffalo czy Woodym Harrelsonem wyraźnie pokazuje jego brak zdolności aktorskich i sztuczność. Radcliffe nie dodał filmowi czaru, wręcz przeciwnie: w scenach z jego udziałem ulotna magia Iluzji 2 znika, widz przestaje się dobrze bawić i zaczyna zauważać, jaką bujdę na resorach zmontowali mu twórcy.
O dziwo, można film uznać za udany. Osobom zadowolonym z seansu pierwszej części miło będzie wrócić do znajomych postaci i śledzić ich kolejne, coraz bardziej karkołomne i zakręcone przygody. To właśnie do was skierowana jest druga Iluzja. Ponadto twórcy przygotowali kilka niespodzianek fabularnych, które wpłyną trwale na bohaterów. Jeśli czekaliście na dynamiczną zabawę w podobnym stylu, dostaniecie to, na co zasłużyliście. W nieoczekiwany sposób.
korekta: Kornelia Farynowska