PRZYRZECZENIE. Kolorowe ludobójstwo
Na Przyrzeczenie Terry’ego George’a wybrałem się z ogromną ciekawością. O ile w kinie po tematykę drugiej wojny światowej sięga się bardzo często, o tyle filmów o pierwszej wojnie światowej jest jak na lekarstwo. Ponadto obecność Christiana Bale’a w obsadzie wyraźnie sugerowała, że mamy do czynienia z dziełem nieprzeciętnym. Do tego dochodził absurdalnie wysoki budżet i oburzenie Turcji, które nadało obrazowi George’a wymiar polityczny. Po seansie nadal twierdzę, że Przyrzeczenie jest filmem bardzo interesującym, mimo że mam mu wiele do zarzucenia.
Twórcy Przyrzeczenia wzięli na warsztat jedną z największych zbrodni ludobójstwa w historii, która dotąd nie została nazwana po imieniu i rozliczona. Akcja filmu ma miejsce w Imperium Osmańskim, wkrótce po wybuchu pierwszej wojny światowej. Główny bohater filmu, Mikael (Oscar Isaac), jest Ormianinem, który przybywa do Stambułu, aby studiować medycynę, zostawiając w domu rodzinnym narzeczoną. W Stambule Mikael nawiązuje przyjaźnie, zakochuje się i poznaje miejskie życie. Sielankę przerywa jednak polityka – Turcy zaczynają eksterminować Ormian, co wywraca do góry nogami życie zarówno Mikaela, jak i wszystkich związanych z nim ludzi. Te dramatyczne wydarzenia obserwuje reporter Chris Mayers (Christian Bale), mąż Any Khesarian (Charlotte Le Bon) zakochanej z wzajemnością w Mikaelu. To właśnie dzięki Mayersowi świat dowiaduje się o rozgrywającej się w Imperium Osmańskim tragedii.
Przyrzeczenie jest filmem bazujących na starych, wydawałoby się, zgranych schematach – podobnie jak wiele innych filmów dotykających czystek etnicznych, religijnych lub narodowościowych (na przykład polski Wołyń) najpierw pokazuje sielankę, w jakiej różne narodowości żyją obok siebie, a potem tragedię, podczas której ludzie zaczynają zachowywać się jak zwierzęta. Metoda George’a nieco odbiega od tego, z czym mamy do czynienia we współczesnych filmach o podobnej tematyce – poziom okrucieństwa i liczbę scen drastycznych ograniczono do minimum, jednocześnie wyeksponowano krajobrazy, kostiumy i epokowe rekwizyty, sięgnięto po jaskrawe, ciepłe kolory. Film nakręcono w stylu do złudzenia przypominającym kino z lat siedemdziesiątych, momentami miałem wrażenie, że za chwilę na ekranie pojawi się Paul Newman albo Charlton Heston, przy czym w żadnym wypadku proszę nie traktować tego zarzutu! Przyrzeczenie nie trąca myszką, jest nakręcone ze smakiem i wyczuciem, ciekawie i dynamicznie, świetnie się ogląda, nie przynudza (może pomijając wspomniany sielankowy początek).
Ogromnym atutem filmu George’a jest Bale – jak można było się spodziewać, jego postać zdominowała ten obraz, mimo że Chris Mayers jest w zasadzie postacią drugoplanową. Muszę tu jednak zaznaczyć, że o ile sam aktor wypadł fantastycznie, o tyle sam Mayers został przez scenarzystów przedstawiony do przesady kryształowo. Nawet gdy się upije i zaczyna wylewać frustracje, lśni na tle zebranych wokół niego szumowin niczym oszlifowany diament. Gdy jego żona zakochuje się w głównym bohaterze, jest w stanie wznieść się ponad to i ogranicza się do kilku cierpkich słów wobec Mikaela – to sprawia, że Mayers traci na realności, mimo że zagrany został perfekcyjnie. Szkoda.
Twórcy Przyrzeczenia na każdym kroku wykazują skłonność do czarno-białego ukazywania rzeczywistości. Mamy złych Turków i dobrych, zaszczutych Ormian, kryształowego Mayersa, odważnego Mikaela, który nie jest gotów pociągnąć za spust nawet wtedy, gdy wymordowano mu rodzinę i złego do szpiku kości Ismeta Ogana (Stewart Scudamore), który jakimś cudem spłodził i wychował jednego z dwóch porządnych pojawiających się w filmie Turków, Emre Ogana (Marwan Kenzari). Patos, stronniczość i skłonność do moralizowania bywają w tym filmie irytujące.
Bardzo się ucieszyłam, widząc na ekranie Angelę Sarafyan, co prawda grającą postać głęboko schowaną w tle (Maral, żona Mikaela), ale jednak wyraźnie zaznaczającą swoją obecność. Bardzo lubię tę aktorkę za urok i nietypową urodę i strasznie się cieszę, że po tym, jak obijała się po filmach wątpliwej jakości typu Zmierzch czy Imigrantka, zaczęto po nią sięgać również w produkcjach bardziej ambitnych, jak właśnie Przyrzeczenie czy serial Westworld).
Wystawiając ocenę Przyrzeczeniu, wahałem się pomiędzy szóstką a siódemką. Ostatecznie do siódemki przekonało mnie zakończenie – twórcom filmu naprawdę udało się mnie zaskoczyć. Czym? Cóż – zapraszam do obejrzenia filmu Georga. Na pewno nie będzie to zmarnowany czas.