search
REKLAMA
Recenzje

PRZEJŚCIA. Ból istnienia, trójkąty i hipsterski seks [RECENZJA]

„Przejścia” to klasyczny melodramat zbudowany na motywie trójkąta.

Tomasz Raczkowski

7 listopada 2023

REKLAMA

Ile można oglądać na ekranie (auto)destrukcyjne postaci artystów, miotające się na życiowych zakrętach z finezją dużego ssaka lądowego w pokoju pełnym ozdobnej ceramiki i przeżywające egzystencjalne rozterki między łóżkiem, kanapą a fotelem, których łączna wartość przekracza miesięczne przychody większości widzów? Jak udowadnia Ira Sachs, można chyba w nieskończoność, bo taka właśnie postać jest centrum i sercem jego Przejść. Choć powinienem sprecyzować – Sachs, jeśli coś w tym względzie udowadnia, to co najwyżej do spółki z najnowszym wcieleniem Aktora Niesamowitego, najnowszą inkarnacją chodzącej charyzmy filmowej: Franzem Rogowskim. To właśnie Niemiec jest sednem i sensem Przejść, które w całości orbitują wokół jego kreacji artysty targanego życiowymi zmorami.

Przejścia to klasyczny melodramat zbudowany na motywie trójkąta. Ożywczym novum w tej strukturze jest konfiguracja płci w miłosnej układance – dziewczyna wbija się klinem w związek dwóch gejów, by następnie stara miłość mężczyzn podgryzała nowe, heteroseksualne pożycie. W centrum tego galimatiasu, jako się rzekło, jest grany przez Rogowskiego Tomas – reżyser filmowy, trochę czaruś, trochę duże dziecko, trochę stylizacja na skrzyżowanie Fassbindera i Ozona. Kreowany przez Bena Whishawa Martin jest jego uziemieniem, rozsądniejszym i bardziej stonowanym kontrapunktem dla ekstrawertyzmu partnera, co jednak prowadzi do oczarowania Tomasa przez Agathe (wchodząca w rozkwit kariery Adèle Exarchopoulos), której zmysłowość i energia ekscytująco kontrastują ze spokojem mężczyzny. W ten sposób zaczyna się zawierająca wiele zwrotów miłosna gra, pełna erotycznego napięcia, wzajemnych pretensji, rozstań i powrotów.

Dekadencki posmak Przejść przywodzi na myśl spleen Francuskiej Nowej Fali czy jej duchowych spadkobierców w osobach takich twórców jak Philippe Garrel czy Leos Carax. Pełna seksu (ze znakomicie nakręconymi, organicznymi scenami erotycznymi), humoru i tragicznego sznytu narracja snuje się niby niespiesznie, wciągając widza w świat Tomasa – pogubionego narcyza, który chcąc nieustannie brać od życia, a równocześnie bojąc się za dużo dawać, raz za razem krzywdzi tych, których kocha, nie wykluczając samego siebie. Rogowski jest w tej roli idealny – gdy trzeba, znakomicie wydobywa ze swojej postaci dziecinne afekty, w innym miejscu subtelnie podbije toksyczną demoniczność jego hipsterskiej stylizacji, a w kluczowych momentach zahipnotyzuje swoją ambiwalentną seksualnie charyzmą. Whishaw i Exarchopoulos dzielnie dotrzymują mu kroku, ale we właściwych momentach robią krok w tył, by pozwolić lśnić głównemu bohaterowi. Tak zgrany aktorski zespół zapewnia filmowi zarówno energię, jak i oddech.

To, co w Przejściach kluczowe, to emocje. Zarówno te przeżywane przez bohaterów na ekranie, jak i te, które czujemy my, widzowie. Ekscesy Tomasa, Martina i Agathe mogą budzić irytację, żal czy współczucie. Gdzieś pomiędzy nimi pojawia się także sympatia, nawet – a może zwłaszcza – dla postaci Rogowskiego, która – jeśli odrzucić artystowską pozę i naiwną ekspresyjność – jest po prostu skomplikowanym, co nie znaczy, że złym człowiekiem. Nie musimy z nim w stu procentach sympatyzować – ale dostrzeżenie jego nieoczywistości jest jednym z fundamentów filmu.

Przejścia zniechęcają do zero-jedynkowych osądów i tradycyjnego przywiązywania się do postaci na zasadzie „ta jest zła, a ta jest dobra”. Tak, jak w początkowej scenie imprezy, między ciałami rodzą się nieoczywiste erotycznie napięcia, tak niejednoznaczne są postawy bohaterów. Tak, jak wiele odcieni ma Tomas, tak zdradzany Martin wcale nie jest wyłącznie przestawioną na wariant homoseksualny figurą „cierpiącej żony”, uwodzicielska Agathe nie okazuje się cyniczną zołzą, rozbijającą dla swojej korzyści szczęśliwy związek. Kim są w zamian, polecam przekonać się samodzielnie.

Oprócz świetnie skonstruowanej historii Przejścia zachwycają dyskretną fakturą, niby ewokującą wspomniane już wyżej klimaty retro, z drugiej strony na wskroś współczesną, odnajdującą klimat dużych europejskich miast i życia ich bohemy. W zmysłowych kadrach łączonych nienachalnym montażem gnieździ się w jakiś sposób duch uczuciowo-erotycznych  poszukiwań, może trochę zagubienia, a na pewno przytłoczenia możliwościami, będących udziałem współczesnych millenialsów i ich następców. Tworząc ten obraz, Sachs niepostrzeżenie mówi więc coś ciekawego – a przynajmniej stawia ciekawe pytania – na temat współczesności. Tym lepiej, że wygląda to obłędnie.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów. W wolnych chwilach namawia znajomych do oglądania siedmiogodzinnych filmów o węgierskiej wsi.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA
https://www.moto7.net/ https://efda.gov.et/ https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor