PAMIĘTNIK. Nie zapomnij o mnie
Starszy mężczyzna czyta chorej na Alzheimera pensjonariuszce domu opieki opowieść o niezwykłym, letnim romansie.
Alzheimer to chyba jedna z najgorszych chorób wieku starczego. Atakuje podstępnie, rozwija się jeszcze na długo przed tym, nim zacznie dawać o sobie znać. Pierwszym objawem jest zapominanie – najpierw drobnych szczegółów, pozornie nieistotnych detali. Potem imion krewnych i zdarzeń. Przeszłość zaczyna mieszać się z teraźniejszością. Rodzina i przyjaciele cierpią, ponieważ w chorej osobie zostaje już niewiele z tej, którą znali wcześniej. Ona sama nie bardzo wie, kim jest.
Na chorobę Alzheimera cierpi Allie (Gena Rowlands). Jest piękną i elegancką pensjonariuszką domu opieki, która w wolnych chwilach słucha niezwykłej historii czytanej przez Duke’a (James Garner). Mężczyzna, powoli zdobywając zaufanie kobiety, opowiada jej o letnim romansie zamożnej dziewczyny z tak zwanego dobrego domu i wiejskiego pracownika tartaku.
Różni ich wszystko – status społeczny, wykształcenie, plany na przyszłość.
Łączy jednak jedno – wybuchowe i pełne pożądania uczucie. Allie (nie, to nie jest pomyłka, młoda dziewczyna i pensjonariuszka domu opieki mają tak samo na imię) początkowo nie chce nawet spojrzeć na Noah. Chłopak imponuje jej jednak odwagą i uporem, z jakim zabiega o spotkanie. Potem okazuje się, że ten biedny pracownik tartaku potrafi pokazać jej, co to znaczy prawdziwie żyć – śmiać się, czerpać radość z prostych rzeczy i czasem dać się ponieść szaleństwu. Wspólnie leżą w nocy na skrzyżowaniu i obserwują zmieniające się światła sygnalizacji, tańczą na środku ulicy, wskakują do wody w ubraniach na oczach jej rodziców. Są młodzi i zakochani – to jest w nich najpiękniejsze. Oboje mają nadzieję, że to, co ich łączy, jest czymś więcej niż letnim romansem, że gdy przyjdzie jesień, ich miłość się nie skończy, ale będzie trwała już na zawsze. Na drodze stają im jednak jej rodzice. Nakazują wyjazd, powrót do domu. Ona nie potrafi sobie z tym poradzić, on pisze listy, które przechwytuje jej matka. Lata mijają. Czy to już koniec pięknej, wakacyjnej miłości?
Pamiętnik to klasyczny „wyciskacz łez”, nakręcony na podstawie bestsellerowej powieści Nicholasa Sparksa o tym samym tytule, osadzonej w Karolinie Północnej na początku lat czterdziestych XX wieku.
Powieści nie czytałam, ale film Nicka Cassavetesa naprawdę wzrusza. Ma wszystko to, co powinien mieć dobry film na wieczór, przy którym chce się trochę popłakać: jest ona – młodziutka i śliczna Allie (w tej roli Rachel McAdams), jest on – przystojny i zawadiacki Noah (Ryan Gosling). Jest lato. I jest miłość. A to wszystko opowiedziane przyjemnym, głębokim głosem Jamesa Garnera jako Duke’a i przeplatane urywkami z czasów współczesnych.
Mocną stroną filmu jest obsada aktorska. Mimo że Ryan Gosling i Rachel McAdams na planie filmowym szczerze za sobą nie przepadali, ich uczucie zagrane zostało bardzo wiarygodnie. Rozmowy, szalone młodzieńcze pomysły, gorące pocałunki w samochodzie – wszystko to sprawia, że wierzymy, iż tych dwoje nie widzi poza sobą świata. A jednocześnie podczas seansu wyczuwa się, że coś się wydarzy, że być może film nie zakończy się happy endem. To podskórne przeczucie, ten swoisty niepokój również zaliczam jako ogromny plus Pamiętnika. To właśnie ono decyduje o odbiorze całości obrazu, o wzruszeniu i emocjach.
Na plus dla Pamiętnika zaliczam, oprócz głównych postaci, również postać matki Allie, Anne Hamilton (w tej roli Joan Allen). Sprzeciwia się miłości córki, ale by mogła zdecydować świadomie, wyjawia jej swoją tajemnicę. Obie aktorki zostały również bardzo dobrze dobrane pod względem podobieństwa – naprawdę można pomyśleć, że to matka i córka.
Osobną historią jest ojciec Noah, Frank Calhoun (Sam Shepard). Mimo że to postać zupełnie drugoplanowa, to Cassavetes stworzył obraz ojca wyjątkowego – stojącego za synem, aprobującego jego wybory, prostego, ale nie prostackiego. Allie bardzo go polubiła już od pierwszego spotkania. Frank sprzedaje dom, by spełnić marzenie syna, który jest dla niego najważniejszy.
Oczywiście można mieć do Pamiętnika pewne zarzuty, niektórzy pewnie będą ich mieli wręcz całe mnóstwo. Można żachnąć się, że jest banalny i przewidywalny. Że to nic nowego, ot kolejne romansidło. Że Cassavetes używa wszelkich możliwych sposobów, aby tylko doprowadzić widza do łez, że manipuluje oglądającym. Ale można też podziwiać piękne zdjęcia Roberta Fraisse’a, wczuć się w klimat gorącego lata Karoliny Północnej i dać ponieść emocjom, których gwarantuję – podczas seansu na pewno nie zabraknie. A w kinie przecież chodzi właśnie o emocje!
korekta: Kornelia Farynowska