search
REKLAMA
Recenzje

NI ŹDŹBŁA TRAWY. Hybryda science fiction i exploitation

Film fantastycznonaukowy Cornela Wilde’a z 1970 roku.

Maciej Kaczmarski

19 kwietnia 2024

REKLAMA

Pomiędzy poważnym kinem zaangażowanym a tanią rozrywką nastawioną na szokowanie.

Na terenie Azji wybucha pandemia wirusa atakującego wszystkie gatunki traw, w tym jadalne: ryż, pszenicę, kukurydzę itd. Zaraza w szybkim tempie rozprzestrzenia się na Afrykę, Europę i Amerykę Południową, powodując głód, zamieszki i kanibalizm na niespotykaną dotąd skalę. Światowe rządy usiłują opanować chaos za pomocą stanu wyjątkowego, godziny policyjnej lub – w przypadku Chin – ludobójstwa, jednak upadek porządku społecznego jest nieuchronny. Kiedy pandemonium dosięga Wysp Brytyjskich, architekt John Custance, jego żona Ann, córka Mary i jej chłopak Roger rychło wyjeżdżają z Londynu w towarzystwie socjopatycznego Pirriego i jego żony Clary. Grupa zamierza dostać się na odległą farmę należącą do brata Custance’a, gdzie czekają na nią zapasy żywności oraz schronienie. Aby tam dotrzeć, wędrowcy będą zmuszeni zmierzyć się z gangiem motocyklowym, zdesperowanymi ludźmi szukającymi pożywienia oraz z własnymi słabościami i żądzami.

ni źdźbła trawy

Ni źdźbła trawy to ekranizacja znanej również w Polsce postapokaliptycznej powieści Śmierć trawy (1956) Johna Christophera (jeden z wielu pseudonimów brytyjskiego pisarza Sama Youda). Film powstał jako amerykańsko-brytyjska koprodukcja, zdjęcia kręcono na terenie angielskich hrabstw Cumberland, Westmorland i Yorkshire, a za kamerą stanął Cornel Wilde – hollywoodzki gwiazdor filmowy węgierskiego pochodzenia, który największe triumfy na ekranie święcił w latach 40. XX wieku [nominacja do Oscara za rolę w Pamiętnej pieśni (1945) Charlesa Vidora], a potem wziął się za reżyserię, produkcję i scenopisarstwo. Nie licząc Nigela Davenporta (Custance) i Jean Wallace (Ann), Wilde zaangażował do Ni źdźbła trawy względnie mało znanych aktorów, bo zależało mu na realizmie. Z podobnych powodów poprzetykał fabułę autentycznymi zdjęciami przedstawiającymi przeludnione miasta, głodujących ludzi, dymiące kominy fabryczne i umierające zwierzęta.

ni źdźbła trawy

Co więcej, film rozpoczyna się i kończy przemową narratora zza kadru: „Człowiek doprowadził dewastację środowiska do punktu, z którego nie ma już powrotu. Było wiele retoryki dotyczącej ratowania Ziemi, ale w rzeczywistości zrobiono bardzo niewiele. Pewnego dnia zanieczyszczona Ziemia nie mogła znieść już więcej”. Nadaje to całości rysu dokumentalnego, mimo że narrator zaznacza złowróżbnie, że „ten film nie jest dokumentem, ale może nim być”. Pod tym względem Ni źdźbła trawy jest obrazem przerażająco aktualnym, bo choć od jego premiery minęło ponad 50 lat, sytuacja ekologiczna na świecie nie tylko się nie poprawiła, ale wręcz uległa dalszemu pogorszeniu. Szczególnie mocno wybrzmiewają słowa o retoryce na temat ratowania planety przy jednoczesnym braku realnego działania. Pięć lat temu opublikowano raport naukowy, podług którego zostało nam niewiele czasu na zmianę. Czy od tego czasu ludzkość zrobiła coś znaczącego w tej sprawie?

ni źdźbła trawy

Realizm filmu Wilde’a jest jednak połowiczny, albo raczej powierzchowny i pretekstowy, bo Ni źdźbła trawy to dziwna hybryda „poważnego” science fiction z niedorzecznym kinem spod znaku exploitation. Oprócz ważkiej tematyki katastrofy ekologicznej (podanej zresztą w sposób dość nachalny) i kwestii moralnych w obliczu kolapsu cywilizacji dostajemy zatem ogrom przemocy w postaci niekończącego się pasma morderstw, zbiorowego gwałtu na nastolatce, a nawet krwawej bitwy z gangiem motocyklowym; na domiar złego scenom akcji towarzyszy idiotyczny rock psychodeliczny, a „eksperymentalny” montaż wypada chaotycznie i męcząco. To wszystko sprowadza film do poziomu produkcji klasy B w stylu Russa Meyera. Nie ulega wątpliwości, że Ni źdźbła trawy wywarł pewien wpływ m.in. na 28 dni później (2002) Danny’ego Boyle’a, Zdarzenie (2007) M. Night Shyamalana i Drogę (2009) Johna Hillcoata, jednak wydaje się, że tak istotny temat zasługuje na znacznie lepszy film.

Maciej Kaczmarski

Maciej Kaczmarski

Autor książek „Bóg w sprayu. Filozofia według Philipa K. Dicka” (2012) i „SoundLab. Rozmowy” (2017) oraz opowiadań zamieszczanych w magazynach literackich „Czas Kultury” i „Akcent”. Publikował m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, „Trans/wizji” i „Gazety Magnetofonowej” oraz na portalach Czaskultury.pl i Dwutygodnik.com.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA