MARZEC ’68. Miłe zaskoczenie
Podchodziłam do Marca ’68 jak pies do jeża. Film o protestach studenckich w obronie Dziadów Kazimierza Dejmka z 1968 roku wyprodukowany przez rządową telewizję? Czy TVP nie widzi oczywistej analogii z Dziadami Mai Kleczewskiej i związanej z nimi afery? Tego nie wiadomo – wiadomo za to, że Marzec’ 68 w reżyserii Krzysztofa Langa to rzetelny film o tamtych wydarzeniach, zgodny z prawdą historyczną i oddający sprawiedliwość ofiarom. Wszyscy, którzy obawiali się, że widowisko zostanie wykorzystane w celu siania rządowej propagandy, mogą odetchnąć z ulgą i wybrać się do kina bez niesmaku.
Film Langa to przede wszystkim poruszająca historia miłosna dwójki młodych ludzi, których związek rozpada się przez marcowe wydarzenia. Hania (Vanessa Aleksander) jest z pochodzenia Żydówką, a Janek (Ignacy Liss) – synem komunistycznego funkcjonariusza. W dobie ohydnej antysemickiej nagonki stają więc po przeciwnych stronach toczącego się konfliktu. Marzec’ 68 to uniwersalna opowieść o tym, jak podziały tworzone przez polityków niszczą idealizm i radość życia osób wkraczających w dorosłość.
Nie sposób się oprzeć wrażeniu, że film jest kierowany przede wszystkim do widzów młodych; że to im twórcy chcą opowiedzieć o wydarzeniach marcowych w pierwszej kolejności. Rozruchy marcowe zostały przedstawione czytelnie i dokładnie, dzięki czemu Marzec ’68 będzie zrozumiały także dla osób niezaznajomionych z tą tematyką, może im nawet zastąpić lekcję historii. Miałam okazję rozmawiać o tym filmie z historykami i osobami specjalizującymi się w PRL-u, którzy zgodnie uznali, że jest to produkcja rzetelna historycznie i potrzebna polskiemu społeczeństwu. Zgadzam się z tymi opiniami: Marzec ’68 dobrze rekonstruuje mechanizm nagonki politycznej, propagandy, stawiania chochołów i budowania podziałów, dzielenia społeczeństwa. Jego ogromna zaleta tkwi także w tym, że pokazuje wydarzenia z różnych perspektyw – katów, czyli aparatczyków z mózgami wypranymi przez komunistyczny rząd, oraz ofiar, czyli zastraszanych studentów oraz zmuszanych do emigracji Żydów. Twórcom zależało na zdemaskowaniu brudnych politycznych zagrywek, jak przyznał scenarzysta, Andrzej Gołda, w jednym z wywiadów:
Próbujemy w filmie pokazać także mechanizm i ludzi, którzy za tym stoją: nikczemnych graczy, którzy słuszne protesty młodzieży w obronie mickiewiczowskich Dziadów wykorzystują do przejęcia sterów władzy. W tym kontekście nasz film nie jest tylko próbą odkurzenia pożółkłych kart z najnowszych dziejów Polski. To opowieść uniwersalna i ponadczasowa, równie aktualna dzisiaj, jak i pół wieku temu.
Jest to film kierowany do młodych widzów również za sprawą głównych bohaterów, czyli studentki i studenta. Tutaj należą się pochwały zarówno kierownikom castingu, jak i młodym aktorom – chemia między parą jest niesamowita, obie postaci są niezwykle sympatyczne. Kibicujemy temu romansowi, chcemy, żeby zakończył się dobrze. Lubimy tych bohaterów, pełnych naturalności i świetnie zagranych. Vanessa Aleksander to aktorka o nadzwyczajnym uroku osobistym, wnosząca świeżość do każdej swojej roli, a Ignacy Liss – nieprzeciętny słodziak, do którego będzie wzdychać wiele nastolatek, które wybiorą się z klasą na Marzec ’68. Trzymam kciuki za rozwój obu aktorskich karier.
Nie jest to kino wybitne, ale solidna rzemieślnicza produkcja. Walory edukacyjne Marca ’68 są duże. Widzowie dowiedzą się z niego prawdy historycznej i po raz kolejny będą mogli się przekonać, dlaczego ksenofobia, antysemityzm i wszelkie rodzaje uprzedzeń są tak szkodliwe, często tragiczne w skutkach – i jak bardzo nadal jesteśmy głupim społeczeństwem, skoro ciągle dajemy się nabierać osobom, którym zależy na budowaniu podziałów. Pod względem artystycznym to kino stylu zerowego, ale dobrze wykonane i z wciągającą linią fabularną, dzięki czemu ma szansę dotrzeć do szerokiego grona odbiorców.