Kolekcjoner
Należy wiedzieć, z czym ma się do czynienia. „Kolekcjoner”, reklamowany jako thriller scenarzystów filmów PIŁA IV, V, VI, VII, jest dokładnie taki, jakim chce nam go sprzedać dystrybutor. Pełne okrucieństwa i wymyślnych rodzajów makabrycznych zgonów widowiska, które na Zachodzie określono mianem „torture porn”, cieszą się również i w Polsce sporą popularnością. Wystarczy wymienić wspomniane „Piły”, „Hostele”, „Ludzkie stonogi” (nadal bez dystrybutora), czy inne tytuły w liczbie mnogiej, bowiem w takich horrorach rzadko kończy się na jednym filmie.
Obecnie ów podgatunek został zepchnięty na boczny tor przez inny rodzaj filmów grozy, tzw. „found footage”, święcący triumfy m.in. za sprawą cyklów „Paranormal Activity” i „[REC]”. Tym większa gratka dla fanów „Pił” – „Kolekcjoner” Markusa Dunstana nie tylko próbuje dorównać tamtym obrazom pod względem filmowej rzezi, ale i urozmaica je patentami z kina akcji oraz silną postacią głównego bohatera.
Kolekcjoner to ukryty pod czarną maską wyjątkowo brutalny seryjny morderca. Atakuje domy i miejsca pracy, zabija wszystkich z wyjątkiem jednej osoby, którą następnie porywa do swojej kolekcji. Policja na niego poluje, lecz bezskutecznie. Społeczność jest przerażona.
Tymczasem Elena wybiera się wraz z przyjaciółmi do nocnego klubu, lecz zabawa kończy się wraz z odnalezieniem przez nią wielkiej skrzyni, w której zamknięta jest ostatnia ofiara szaleńca, niejaki Arkin. Chwilę potem prawie wszyscy w klubie giną zmasakrowani przez gigantyczne, obracające się niczym w kombajnie, ostrza. Arkin wydostaje się z pułapki, zaś Elena zostaje porwana przez tytułowego psychopatę. Zrozpaczony ojciec dziewczyny organizuje grupę najemników, która ma ją odnaleźć, a Kolekcjonera zlikwidować. W znalezieniu kryjówki mordercy ma im pomóc Arkin.
Istnieje określona grupa docelowa tego rodzaju kina, i jeżeli wzmianka o kombajnie nie odrzuciła Cię, „Kolekcjoner” może być filmem dla Ciebie. W przeciwnym razie możesz zakończyć czytanie tej recenzji już teraz, bowiem nic, co napiszę dalej, nie wpłynie na decyzję, aby w zimowy wieczór nie iść do kina na film o zamaskowanym psychopacie. Nadal tu jesteś? Podobała Ci się „Piła”, rozumiem. Mi też, przynajmniej pierwsza. „Kolekcjoner” nie jest tak dobry jak tamten film, ale i tak ogląda się go lepiej niż każdą następną kontynuację. Niestety, sequele trudno oglądać w oderwaniu od oryginału, a film Dunstana dla wielu może stanowić taki przypadek – „Kolekcjoner” bowiem to część druga nieznanego u nas „The Collector” z 2009r. Ups…
No właśnie. Decyzja dystrybutora, aby wprowadzić sequel bez możliwości wcześniejszego zapoznania się z pierwowzorem jest, co najmniej, dziwna. Nie dlatego, że „Kolekcjoner” jest niezrozumiały dla widza nie znającego poprzedniego filmu. Scenarzyści, świadomi „popularności” oryginału, wprowadzają dostatecznie dużo informacji o tytułowym bohaterze oraz Arkinie już na początku filmu, aby nikt się nie pogubił, jednocześnie nic nie wspominając o wydarzeniach, które doprowadziły do porwania tego drugiego. A było tak (ci, którzy nie chcą wiedzieć, niech przejdą do następnego akapitu): potrzebujący pieniędzy, aby spłacić długi żony, Arkin włamuje się nocą do domu rodziny, dla których pracuje jako złota rączka. Wkrótce odkrywa, że dom naszpikowany jest pułapkami, a domownicy uwięzieni są w piwnicy przez zamaskowanego psychopatę. Rozpoczyna się zabawa w kotka i myszkę, bowiem Arkin, choć nadal nie rezygnuje z kradzieży, postanawia uratować rodzinę, zaś Kolekcjoner przez długi czas nie ma pojęcia o jego obecności w domu.
Gdzieś przeczytałem, że „Kolekcjoner” tak się ma do „The Collector”, jak „Obcy” Camerona do „Obcego” Scotta. Oba sequele stawiają na więcej akcji, wprowadzając do gry uzbrojonych po zęby komandosów. Ja jednak porównałbym filmy Dunstana do dwóch pierwszych części „Martwego zła” Raimiego, które bardziej stanowią wariacje na ten sam temat, gdzie w dwójce wszystkiego jest więcej. Nie inaczej jest tutaj – dom zamieniony na stary hotel, bardziej śmiercionośne i widowiskowe pułapki, zaś ofiary liczone w dziesiątkach. Poznajemy również nieco bliżej tytułowego bohatera i tajemnicę jego kolekcji. Skala jest większa, ale znanego z części pierwszej klimatu grozy nie uświadczymy. Siłą tamtego filmu była zwyczajność otoczenia, gdzie dom był pospolitym domem, bez żadnych udziwnień, mimo to jednak, wyjście z niego graniczyło z cudem. Tymczasem wnętrze budynku, w którym przebywa Kolekcjoner, jest jak z koszmarnego snu. Bliżej mu do przestrzeni znanych z „Pił”, zupełnie niepotrzebnie jak się okazuje, bo Dunstan jest niezłym stylistą, który niepokojący nastrój potrafi stworzyć za pomocą odpowiedniego światła i kadrowania.
https://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=msSH5v6tK9k
Istnieje zasada, według której film jest tak dobry, jak dobry jest czarny charakter. Wielką zasługą reżysera jest stworzenie nie tylko nowego „geniusza zbrodni”, jak stoi na plakacie, ale i doskonałej przeciwwagi dla niego. Arkin to postać, z którą szybko się utożsamiamy, bo cholernie boi się o własną skórę. Obie części ukazują jego starania o uratowanie siebie i innych, ciągły bój między strachem, a odwagą, w końcu bezsilność, gdy przeciwnik okazuje się bardziej zdeterminowany, aby zwyciężyć. Grający Arkina Josh Stewart ma twarz smutnego bandziora, który jednak nie podda się bez walki. Dyptyk (mam nadzieję) o Kolekcjonerze, jest w rzeczywistości historią starcia niezniszczalnego wręcz mordercy z człowiekiem, który również wydaje się nie do zdarcia. Jeden zastawia pułapki, drugi z nich wychodzi. Bez znajomości oryginału „Kolekcjoner”, a zwłaszcza jego finał, nie mają takiej siły rażenia, jaką mieć powinny. Co ciekawe, część pierwsza również sprawia wrażenie niepełnej, urwana w momencie porwania Arkina. Dopiero oba filmy stanowią zamkniętą całość, która może sprawić sporą radość fanom gatunku.
PS. Gdybym mógł wystawiłbym „Kolekcjonerowi” ocenę 6,5. Niestety, połówek tutaj nie dajemy. Przyznaję mu zatem 6, z zaznaczeniem, że oceniając obie części razem pokusiłbym się o przyznanie dodatkowego punktu.