HEARTSTOPPER: sezon 2. Serca pełne miłości [RECENZJA]
Na Netfliksie zadebiutował już drugi sezon ekranizacji jednej z najgłośniejszych serii komiksowych ostatnich lat. Pierwsza część Heartstoppera rzeczywiście chwyciła za serca miliony odbiorców swoją niewinnością, dziecięcą beztroską i łatwością w poruszaniu nawet najtrudniejszych tematów, z którymi na co dzień zmagać muszą się nastolatkowie, nie tylko ci LGBT (którzy stanowią jednak w tym przypadku trzon obsady). W drugim sezonie ciężkich kwestii jest jeszcze więcej, a mimo to twórcom przez większość odcinków skupionych na ewolucji związku Nicka i Charliego udało się utrzymać w powietrzu zapach cukierkowości i wszechobecną ekstazę miłości, akceptacji i sojusznictwa. Heartstopper to istny podręcznik od spraw sercowych, ale nie tylko. Ten niepozorny, momentami przesłodzony, ale wciąż godny zaufania serial pokazuje, jak niewiele trzeba, by do swojej codzienności dodać nieco więcej empatii, zrozumienia i mimo że wydaje nam się, że niekiedy narracja zbliża nas ku wizji społeczeństwa niemal idyllicznego… ostatecznie nie omija naszych wad, okrucieństwa współczesnego świata, szkolnego nękania, chorób psychicznych czy odrzucenia. Nowe wątki, nowe postacie – oto wszystko, co powinniście wiedzieć o kontynuacji Heartstoppera.
Jeszcze więcej cukru
Drugi sezon rozpoczynamy zaledwie dzień po tym, jak Nick w emocjonalnej scenie dokonuje przed swoją mamą (graną przez wspaniałą Olivię Colman) wyczekiwanego coming outu. Nie jest to jednak jednorazowy wybryk, a dopiero początek wyzwań na drodze związku z Charliem. Teraz na chłopców czeka trudny wybór: ujawnić się przed całą szkołą, czy nadal cichaczem spotykać się w szatniach, a na korytarzach udawać jedynie dobrych kumpli od rugby? Duża zmiana zachodzi również w uwielbianej przez fanów relacji Tao i Elle, dotychczas najlepszych przyjaciół, którzy sporo ryzykując, postanawiają poprowadzić swoją znajomość na nowe, romantyczne tory. Twórcy bardzo ciekawie dysponują również postacią Bena, który znany z krzywdy, jaką wyrządził Charliemu w zeszłym sezonie, teraz jest jeszcze bardziej zagubiony w poszukiwaniu odpowiedzi dotyczących swojej seksualności. Na deser dostajemy również mnóstwo postaci pobocznych, jak nowi nauczyciele, grupka przyjaciół Elle czy wątek szukania własnej drogi przez potraktowanego nieco po macoszemu w pierwszej serii Isaaca. Przełomowym momentem fabuły drugiej części jest szkolny wyjazd do Paryża, na którym na pierwszy plan wychodzą zarówno te słodkie i urocze, jak i dużo poważniejsze kwestie, jak rozwijające się u Charliego zaburzenia odżywiania czy trudna relacja Nicka z jego ojcem. Wszystko to poznajemy z typowym dla Heartstoppera przymrużeniem oka, słodyczą i nieco przesadnym entuzjazmem. Ale czy nie to w końcu w tym osobliwym serialu najbardziej pokochali widzowie?
Inkluzywność do kwadratu
Czy to nie w tej wyjątkowej aurze dobra, a czasem i uroczego krindżu, właśnie znajdujemy ukojenie? W ciepłym, otulającym serce klimacie tej opowieści, która zarówno bawi, jak i wzrusza do łez? W drugim sezonie Alice Oseman, kreatorka komiksu, daje nam poznać bohaterów z wielu stron, nie tylko tych odwzorowanych kropka w kropkę z książek. Dodaje też mnóstwo obszernie rozbudowanych wątków, które, jak można się w tym przypadku domyślić, są inkluzywne, uwrażliwiają na potrzeby drugiego człowieka i uczą otwartości i zrozumienia. Przenosząc na ekran tylko jeden, a nie jak w przypadku pierwszego sezonu dwa tomy miała w scenariuszu spore pole do popisu, które wykorzystała bardzo dobrze, tworząc sceny, które podobnie jak poprzednio z pewnością już kilka godzin po premierze stały się ikoniczne, jak chociażby wzruszający dialog między głównymi bohaterami kończący ostatni odcinek czy moment, w którym Nick dumnie przyznaje przed znajomymi, że jest biseksualny.
Dzieło dla każdego
Heartstopper to produkcja niezwykle nietypowa, której bynajmniej nie oceniam pod względem walorów estetycznych, akuratności scenariusza czy innych ważnych przy recenzowaniu wszystkich seriali przymiotów, gdyż przy wgłębianiu się w sens tej serii okazuje się, że zupełnie nie to jest w niej ważne, a twórcy nawet nie udają, że starają się podporządkować przeciętnemu widzowi. Ta przerysowana słodycz bijąca z ekranu nie jest przypadkowa, ma stanowić bezpieczny schron dla publiczności potrzebującej właśnie takiego ogrzewającego od środka potwierdzenia, że miłość wygrywa zawsze, między kim by nie występowała. Na szczęście to jednak nie jedno z tych dzieł, które bezrefleksyjnie wmówi widzowi, że uczucie jest w stanie przenosić góry i odstraszyć od bohatera wszelkie problemy. W drugim sezonie jeszcze dobitniej widzimy, jak łatwo ponieść porażkę, jak łatwo ocenić i skrzywdzić inną osobę, chociażby ze względu na jej orientację psychoseksualną, wygląd czy chorobę. Dużo czasu poświęcone jest na odkrywanie przez bohaterów ich seksualności oraz rozliczanie się z traumą Charliego, który po tym jak wyjawił przed znajomymi, że jest gejem, był w szkole prześladowany, przez co stracił wiarę w siebie i popadł w anoreksję, a może i depresję (te kwestie z pewnością znajdą swoje rozwinięcie w następnych odcinkach serialu). To wątki, dzięki którym mamy okazję obserwować na ekranie istną magię, jaką jest chemia między Joe Lockiem a Kitem Connorem wcielającymi się w Charliego i Nicka. Śledząc losy nie tylko ich, ale i pozostałych drugoplanowych bohaterów, z których każdemu poświęcona jest uwaga i żaden nie wychodzi z tego sezonu pominięty, mamy wrażenie, że obserwujemy nie aktorów prezentujących wyimaginowane sytuacje, a prawdziwych wrażliwych nastolatków, którzy ubierają się jak my, oglądają z nami te same seriale, mają obsesję na punkcie tych samych trendów i słuchają tej samej muzyki. Ta rzadko spotykana inkluzywność tworzy z Heartstoppera dzieło unikatowe i wiekowo dostępne niemal dla wszystkich.
Drugi sezon nie tylko dorównuje pierwszym ośmiu odcinkom, ale i podnosi poprzeczkę dla kolejnej odsłony przygód Charliego i Nicka. Spędzając z nimi te kilka godzin trudno całkowicie nie rozpłynąć się w ich uroczym, pięknym świecie. Ciężko też nie odczuć nuty sentymentu do ich młodzieńczych lat, nawet jeśli nie wszystkie problemy, z którymi mierzą się bohaterowie, bezpośrednio dotyczyły też nas. Heartstopper jednak na te wszystkie trudności uwrażliwia i zastępuje je delikatnością i ciepłem, by wchodzących w dorosłe życie widzów przekonać, że zasługują na absolutnie wszystko, czego tylko zapragną.