search
REKLAMA
Czarno na białym

15:10 DO YUMY

Krzysztof Walecki

19 grudnia 2015

REKLAMA

Doskonale pamiętam, gdy po raz pierwszy spotkałem się z tytułem filmu Delmera Davesa. Dawno temu, w gazecie z programem został on nazwany „westernem psychologicznym”, co miało chyba oznaczać, że mniej w nim strzelają, a więcej rozmawiają. Nie do końca jest to prawda – 15:10 do Yumy (1957) jest pełnokrwistym przedstawicielem swojego szlachetnego gatunku, dziś już żelaznym klasykiem, choć w chwili premiery nietrudno było zauważyć, jak bardzo wyróżnia się na tle innych opowieści z Dzikiego Zachodu.

gf15

Dowodzona przez Bena Wade’a banda napada na dyliżans, zabijając woźnicę i okradając podróżnych. Świadkiem tego zdarzenia jest spokojny farmer, Dan Evans, który dla pieniędzy zgadza się eskortować Wade’a do więzienia w Yumie, po tym, jak ten zostaje schwytany. Jedyne, co trzeba zrobić, to zdążyć na tytułowy pociąg, zanim ludzie bandyty wpadną na ich trop.

Pierwsze dwadzieścia minut filmu mówi nam o dwóch głównych bohaterach wszystko, co chcemy wiedzieć. To Wade strzela do woźnicy, uśmiercając również jednego ze swoich, którego udało się zaskoczyć. Nie ma z tego powodu wyrzutów, bo wie, że było to konieczne. Kradnie konie należące do Evansa, aby ten nie mógł nikogo za szybko powiadomić. A potem kieruje się do miasta, razem ze swoją grupą, aby powiadomić lokalnego szeryfa o dokonanym rabunku. Oczywiście nie przyznaje się do tego, tłumacząc, że on i jego ludzie są kowbojami mającymi przeprowadzić bydło, a całe zajście widzieli z daleka. Jest przy tym wyjątkowo opanowany i pewny siebie, wręcz bezczelny; nie podnosi głosu, wiedząc, że i tak wszyscy będą go słuchać. Czarujący i uwodzicielski, szybko przekonuje do siebie stojącą za ladą Emmy, w której rozpoznaje kobietę dawno temu śpiewającą w innym lokalu. Podobają się sobie, a wspólne wspomnienia jeszcze bardziej ich do siebie zbliżają. I nawet gdy chwilę później zostaje aresztowany, zarówno ona, jak i widzowie nie potrafią wyzbyć się wrażenia, że Wade jest kimś więcej niż standardowym rzezimieszkiem.

yuma

Evans też nie wygląda na typowego bohatera westernu. Zmęczony i ciągle strapiony, potrzebuje pieniędzy, a dwieście dolarów oferowane za przewiezienie więźnia wystarczy, aby stanąć na nogi. Dan ma słabo prosperujące gospodarstwo oraz rodzinę, chyba trochę nim rozczarowaną. Zwłaszcza żona wydaje się martwić tym, że ich synowie mogą w ojcu widzieć ofiarę sytuacji, która nie ma na nic wpływu. Ale on nie wydaje się tym przejmować. Wie, na co może sobie pozwolić i na co go stać. Eskorta więźnia nie jest próbą bohaterstwa, ale rozpaczy, skoro Evans szuka ratunku w sytuacji mogącej pozbawić go życia. Prędzej czy później konfrontacja z gangiem Wade’a będzie nieunikniona.

[quote]Dynamika relacji między Benem i Danem nie opiera się na tym, że jeden ma broń, a drugi ręce skute kajdankami, bowiem te ostatnie nie wydają się krępować kryminalisty.[/quote]

Ważniejsze są wypowiadane przez niego słowa, sposób w jaki mówi, w końcu wpływ, jaki wywiera na skromnego farmera. Wade, pozornie bezbronny, jest równie niebezpieczny, potrafiąc dostosować się do każdej sytuacji. Stąd też w domu Evansa, przy jego żonie i dzieciach, przypomina człowieka przemiłego i kulturalnego; gdy znajduje się sam na sam z Emmy, jest uwodzicielskim kochankiem; w towarzystwie samego Dana kusicielem oferującym bardzo korzystne dla nich obu rozwiązanie. Żadna sytuacja nie jest dla Bena niewygodna, a wręcz staje się okazją do wykorzystania innych umiejętności niż posługiwanie się bronią.

tumblr_nqb1whbMjU1r344y9o3_1280

W Wade’a wcielił się Glenn Ford (Gilda, Bannion), którego przystojna twarz budzi zaufanie, ale pozostaje też nieprzenikniona. Łatwo mu manipulować sytuacją, choć do końca nie wiadomo, czy trochę nie zazdrości Evansowi domu, rodziny, nawet zasad, jakie ten wyznaje. Jaki jest stosunek tego drugiego do całej sytuacji i swojego kompana? Bardziej oczywisty, acz miejscami zaskakująco podobny. Ranczer nie kryje się z zawiścią, widząc, w jaki sposób przestępca wpływa na jego rodzinę. Trudno mu również pozostać głuchym na propozycję uwolnienia Bena za pieniądze, które ustawiłyby go do końca życia. Ale broni się, jak tylko może. Van Heflin (Jeździec znikąd) jako Evans ma wyłupiaste oczy i wiecznie spocone wysokie czoło. Gdyby Wade dorzucił mu jeszcze do umowy nowy wygląd i posłuch wśród najbliższych, farmer mógłby się w końcu złamać.

Western Delmera Davesa jest często porównywany z W samo południe Freda Zimmermana. Tytuły obu zdradzają, kiedy ma dojść do finałowego pojedynku, a zarazem kładą nacisk na funkcję, jaką pełni czas w fabule. Ta zaś obraca się wokół bohatera, który może liczyć tylko na siebie, gdy jego sojusznicy odchodzą jeden po drugim. Łączy je również niechęć samego Howarda Hawksa do nich, wyjątkowo zniesmaczonego faktem, że główne postaci wydały mu się za mało męskie i nie radzące sobie z rolą bohaterów. Jego Rio Bravo (1959) było właśnie odpowiedzią na oba tamte filmy, rzekomo nieefektowne i w sposób nieco rewizjonistyczny podchodzące do mitów Dzikiego Zachodu.

[quote]15:10 do Yumy nie tyle obdziera western z heroizmu, ile uzasadnia jego brak. Tworzy obraz świata, który potrzebuje nowych ideałów i nowych bohaterów.[/quote]

yuma3

Nie bez powodu w filmie zostaje dwukrotnie wypowiedziana pewna sentencja. „Będę miała co wspominać”, mówi najpierw Emmy do Wade’a po wspólnie spędzonych chwilach. Jest w tym smutek, bo prawdopodobnie oboje już nigdy się nie zobaczą, ale i pewne pocieszenie, gdyż pamięć o nieznajomym, który przynajmniej na chwilę zawładnął jej sercem, pozostanie z nią do końca życia. Nie wie, kim on jest, nawet jeżeli podejrzewa, że jego historia o przeprowadzeniu bydła jest kłamstwem. Praca w saloonie, gdzie nikt nie zagląda, wydaje się kobiecie powolną śmiercią, a pojawienie się kogoś takiego jak Wade – odroczeniem wyroku. Nie dziwią zatem jej słowa, porażają natomiast swoją szczerością i ukrytym w nich ładunkiem optymizmu.

Ale co w takim razie powiedzieć o tej samej formule, jaką wypowiada Evans do swojej żony tuż przed tytułową godziną? Wyprowadzenie Bena Wade’a na stację i wsadzenie go do pociągu do Yumy jawi się jako coś walecznego, lecz jednocześnie w sugestii wspomnienia tego momentu pobrzmiewa pewna straceńcza myśl. Evans jest już wtedy praktycznie sam, przeciwko niemu dziesiątka bezwzględnych kryminalistów, wyjątkowo przebiegły więzień oraz nieubłagany czas. Gdzie tu miejsce na nadzieję? Na jakąkolwiek refleksję na temat przyszłości? A jednak reżyser wyraźnie odrzuca pesymizm sytuacji. „Coś do wspominania” wydaje się zaklęciem, które sprawi, że teraźniejszość nabierze jakiejś wartości pośród pustki i trudów życia. Zarówno dla Emmy, jak i Evansa jest to szansa na coś więcej niż chwilę przygody. Coś, dzięki czemu będą mogli spojrzeć wstecz i odnaleźć pamiątkę lepszych siebie, szczęśliwych i spełnionych. Stwarzają swój własny mit, w świecie wyzutym z nadziei.

3105

Gdzie jest tu miejsce dla Wade’a? To on jest czynnikiem pobudzającym tamtą dwójkę do działania, a w przypadku Dana nawet ułatwiającym mu w finale zadanie. Co nie znaczy, że bandzior nagle ulega jakiejś przemianie. Wręcz przeciwnie – Ben to łotr, a wręcz superłotr. Pozostaje nim do samego końca, wybierając strony wedle własnego uznania, kierując się logiką, na jaką stać tylko jego. Dlatego też tak do końca nie wiem, czy w finale dochodzi do porozumienia między mężczyznami, a jeśli tak, to na jakiej płaszczyźnie. Chyba chodzi o podziw. Tak, gdybym miał na coś stawiać, byłby to podziw, jakim obaj siebie darzą. Ale w takim razie, skoro Wade jest superłotrem, Evans również zasługuje na ten przedrostek.

Film powstał w oparciu o opowiadanie Elmore’a Leonarda, autora, który najlepiej jest znany z innych ekranizacji swoich utworów – Dorwać małego, Co z oczu, to z serca, Jackie Brown oraz serialu Justified. Przestępcy są w nich sympatyczni i niebezpiecznie pociągający, stróże prawa skuteczni i niegłupi, ale też urzeczeni ciemną stroną. Nic nie jest u niego czarno-białe, co również tyczy się 15:10 do Yumy (może poza niesamowicie ostrymi, wydobywającymi każdy szczegół kadru, zdjęciami Charlesa Lawtona Jr.). Zabrakło tego w remake’u z 2007 roku, bardziej efektownym i jednoznacznym. Arcydzieło Davesa nadal zaś urzeka genialnie budowanym napięciem, rysunkiem bohaterów oraz zaskakującym zakończeniem. Ale chyba najbardziej tą melancholijną atmosferą i próbą nadania fabule alegorycznego wymiaru. Trzeba znać!

korekta: Kornelia Farynowska

REKLAMA