search
REKLAMA
Nowości kinowe

Borgman

Mateusz Górniak

2 marca 2014

REKLAMA

borgman-polskiplakatBorgman Alexa van Warmerdama to film trochę zabawny, a trochę kabotyński. Inscenizuje perwersyjną grę na wielkim ekranie, gdzie figlując groteską oraz czarnym humorem kpi ze wszystkich wygód, przyzwyczajeń i roszczeń burżuazyjnego świata trzech samochodów, dwóch służących i wielkiego domu.

Od początku wiemy, że film holenderskiego reżysera będzie wojną odległych i wrogich sobie światów. W grę wchodzi przede wszystkim śmierć i życie, ale także cała gama fabularnych atrakcji na czele z podchodami, ukrywaniem trupów i przemocą w formie absurdalnego humoru. Pierwsza scena przedstawia dosyć dynamiczny pościg ukrywającego się w lesie Borgmana (Jan Bijvoet), którego z niewiadomych powodów przybysze z odległej planety, czyli ksiądz i dwóch mieszczan, chcą zabić siekierą. Bohater filmu schronienia szuka na luksusowym osiedlu, gdzie dom w dom przedstawiciele bogatego mieszczaństwa hodują swoje fobie, nawyki i rozwydrzone potomstwo. Kiedy brutalna i agresywna gruba ryba przemysłu telewizyjnego (Jeroen Perceval) oraz jego zagubiona i wrażliwa małżonka (Hadewych Minis) otworzą mu drzwi, rozpocznie się fascynująca rozgrywka mająca zdemaskować rzeczywistość rozpieszczonych przez życie burżujów.

411704.1

Tytułowy Borgman ma w sobie demoniczną anonimowość mordercy z Teksańskiej masakry piłą mechaniczną – zjawia się znikąd i zaczyna swoją perwersyjną, demaskatorską grę, na której potrzeby potrafi zmieniać tożsamość niczym bohater Holy Motors. Raz jest włóczęgą, a raz ogrodnikiem, ale wiadomo przecież od razu, że nie chodzi mu ani o ciepłą kąpiel i miskę zupy, ani o pielęgnowanie ogrodu. W jego planie pomaga mu kilkoro ekscentrycznych i dobrze ukrytych współtowarzyszy, którzy mnożąc filmowe niespodzianki czynią dramaturgię bardziej atrakcyjną.

Po drugiej stronie barykady stoi klasa wyższa ze wszystkimi jej atrybutami. Dom postawiony jest według najnowszych krzyków mody architektury dla tych, którzy potrzebują garażu na trzy drogie auta. Posiłki tej rodziny wyglądają jak w reklamie płatków śniadaniowych, może z tym wyjątkiem, że podczas jedzenia nie zachwycają się wykwintem potraw, a wypominają sobie nazbyt udane życie. Gdzieś pałęta się anglojęzyczna opiekunka dla dzieci, tatuś codziennie walczy w wielkiej korporacji, mamusia natomiast ma na tyle energii i pieniędzy, żeby rzucać farbami na płótno i być artystką, a przy okazji w nowoczesnej kuchni pichcić potrawy, których nazwy nie umiem ani wymówić, ani zapisać. Cały ten świat niebawem stanie na głowie, a Borgman zatańczy ze wszystkim lękami, obawami i instynktami ludzi żyjących problemami pierwszego świata.

411707.1

Najbardziej znaną grą z mieszczuchami na kartach historii kina było kultowe już Funny games Michaela Hanekego. To prowokujący widza i wystawiający na próbę jego przyzwyczajenia film, w którym austriacki mistrz za pomocą niczym nieuzasadnionej, brutalnej przemocy pokazywał, jak słaby i bezradny wobec zła świat stworzyliśmy. Alex van Warmerdam nie ma tych ambicji do filozoficznej prawdy o naszej cywilizacji, co Haneke. Borgman w swoim kompromitowaniu wyższych sfer jest dużo bardziej subtelny. Reżyser świetnie posługuje się cudzysłowem licznych konwencji i reżyserskich wygibasów. To nie jest ekstremalne widowisko, które zmieni nasze życie, a wędrówka po świetnie skonstruowanych manowcach absurdu i komedii kryminalnej.

Największym atutem Borgmana jest jego lekkość. Wszystko odbywa się w ramach mocno odrealnionej rzeczywistości – całe to wchodzenie do łóżka bogatych mieszczuchów ma być tyle zastanawiające i straszne, co po prostu zabawne. Alex van Warmerdam stawia ołtarz dla swoich filmowych upodobań, bawi się sprawną i błyskotliwą reżyserią, wyciąga ze świata swoich bohaterów to, co dla widza może być atrakcyjne. Mnożą się suspensy i tragikomiczne żarty; to naprawdę udana zabawa kosztem wyższych sfer.

Trudno się nie zgodzić z opinią, że Borgman to najodważniejszy formalnie film ubiegłorocznego festiwalu w Cannes. Daleko mu do arcydzieła, jest natomiast pięknie opowiedzianą i sfotografowaną ripostą w kierunku zasiedziałych umysłów żyjącego w dostatku zachodu. Bez pisanych wielką literą zarzutów, a z gracją miłej X Muzie gawędy.

REKLAMA