search
REKLAMA
Recenzje

AVALON. Małgorzata Foremniak w science fiction twórcy GHOST IN THE SHELL

Avalon jest pełen odniesień literacko – filmowych.

Edward Kelley

19 stycznia 2022

Filmorg - grafika zastępcza - logo portalu.
REKLAMA

Avalon – legendarna wyspa, na której spoczęły zwłoki mitycznego króla Artura, władcy średniowiecznej Anglii. W filmie Mamoru Oshii staje się symbolem ucieczki od rzeczywistości, substytutem w postaci lepszego, bo prostszego świata, gdzie obowiązuje tylko jedna zasada – zabić albo zostać zabitym. Ta pseudorzeczywistość rodem z gier komputerowych staje się dla wielu namiastką prawdziwego życia, ale również źródłem zarobku i jedyną rozrywką.

Ash (Małgorzata Foremniak) jest świetnym graczem, jedną z najlepszych wojowniczek, jakie kiedykolwiek grały w wirtualną grę wojenną – “Avalon”. Jest również byłym członkiem elitarnego klanu profesjonalnych graczy – Wizard. Legenda “Avalonu” głosi, że najwyższym poziomem wtajemniczenia jest ukończenie ostatniego poziomu gry – klasy Special A, do którego prowadzą specjalne wrota tzw. Ghost. Z ostatniego poziomu wracają tylko nieliczni. Jedną z osób, które nie wróciły, skazując swoje ciało na podobną roślinnej wegetację, jest Murphy (Jerzy Gudejko) – były partner i przyjaciel Ash. Wojowniczka – skuszona przez spotkanego w trakcie gry nieznajomego – Bishopa – postanawia zgłębić tajniki Special A.

Avalon jest hybrydą – połączeniem dwu rodzajów rozrywki, stanowiących do niedawna dwie odrębne całości, a od pewnego czasu zaczynających się wzajemnie przenikać. Ich połączenie wydaje się już tylko kwestią czasu. Mowa tu oczywiście o filmie i grach komputerowych. Pojawiające się na rynku coraz to nowe tytuły dowodzą, że wirtualna rozrywka zdecydowanie zmierza ku filmowi interaktywnemu. Symptomatyczne jest, że to właśnie gry ewoluują w kierunku filmu. Obraz Mamoru Oshii jest przykładem zjawiska odwrotnego, gdzie gra staje się częścią opowiadanej historii. Czy jednak w tym przypadku chodzi o zapewnienie widzowi wrażenia uczestnictwa w rozgrywce? Zapewne nie. Virtual reality jest bowiem w filmie tak samo rzeczywista, jak realny świat. Można w niej zginąć lub zostać zranionym. W akcji bierze udział jednak nie ciało, ale psychika, a może raczej wyobrażenie gracza o sobie samym. Każdy może się stać tym, kim chce. Ash w grze jest wojowniczką, a w rzeczywistości, w tzw. realu jest nikim – jeszcze jedną nudną osobą w prawie pustym tramwaju. Gra “Avalon” wydaje się ucieczką od szarości codziennego dnia, od fotografowanych w sepiach i szarościach brudnych i opustoszałych ulic Wrocławia, na których powstawały zdjęcia do filmu. Jest dreszczem emocji i ziarnem wyobraźni w nudnym świecie dnia powszedniego.

Film pokazuje bardzo wyraźny kontrast pomiędzy upiornym realem – światem zewnętrznym (przedstawionym nomen omen jako Polska mniej więcej połowy lat siedemdziesiątych) i ekscytującą rzeczywistością wirtualnej gry pełnej strzelanin i pościgów. Czym zatem jest ostatni – najwyższy poziom gry? Jego zdobycie oznacza przecież powrót do nędzy codziennego życia. Jaki prawdziwy gracz zechciałby się na to zdecydować? Żaden, przecież jak w wielu innych przypadkach ważniejsze jest samo dążenie do celu niż jego osiągnięcie. Chyba że. Chyba że ostatni poziom to azyl, nagroda dla wybranych, to ….. raj. Potwierdzenie tego znajdujemy w filmie. Special A to Class Real, to kolorowy świat pełen ludzi, których, używając odpowiedniej terminologii, nazwalibyśmy NPC (Non Playing Characters – postaci nie biorące udziału w grze, neutralne). Ale czy w wirtualnej rzeczywistości nie są oni równie prawdziwi, jak każdy z nas? Wyimaginowany raj wydaje się żartem złośliwego Demiurga uosabianego przez postać Game Mastera – Mistrza Gry (Władysław Kowalski), stojącego z boku, pozostawiającego graczowi wolną wolę – wybór: grać czy nie grać. Jego rola kończy się na stworzeniu rzeczywistości – świata gry. Natomiast na najwyższy poziom wtajemniczenia wprowadza wojowniczkę Bishop – człowiek znikąd – supergracz, kuszący nieznanym anioł gry. Zaszczytu przebywania w raju mogą dostąpić tylko nieliczni i to pod jednym warunkiem – muszą wyeliminować wszystkich pozostałych graczy. Co za ironia, dostąpić raju, w którym zostajesz jedyną osobą, która wie. Równie przewrotny jest sam sposób dotarcia do niego. Wrotami jest Ghost – bezbronna dziewczyna, którą nowicjusz musi zastrzelić, by otworzyła przejście. Coś tu nie gra. Widz odczuwa narastającą dysharmonię miedzy tym, co widzi i tym, co przeczuwa.

Więc może to jednak nie wejście do raju?

Jeżeli Mistrz Gry jest przyglądającym się z boku bogiem, to kim jest Bishop?

Avalon jest pełen odniesień literacko – filmowych, by wspomnieć tylko Matrix Wachowskich, słynną “wirtualną” trylogię ojca cyberpunku – Williama Gibsona czy nieśmiertelny mit arturiański. Nie można zapomnieć również o jednym z najmocniejszych punktów filmu – muzyce Kenji Kawai w wykonaniu Warszawskiej Orkiestry Symfonicznej ze szczególnym uwzględnieniem świetnych, co ciekawe, śpiewanych w języku polskim partii chóralnych. Mimo swoich zalet Avalon nie jest filmem do końca udanym. Próba przeniesienia japońskiej symboliki i stylistyki rodem z gry komputerowej do polskich warunków zakończyła się jeżeli nie klęską, to przynajmniej nie pełnym sukcesem. Największym grzechem wydaje się jednak zawikłana, nieczytelna intryga, która po prostu utrudnia zrozumienie całości przekazu. Zaangażowanie polskich aktorów i ich wpływ na odbiór filmu również pozostaje kwestią dyskusyjną. Z drugiej strony jednak scenariusz nie obfitował w aktorskie wyzwania i raczej nie o nie tutaj chodziło. Jedyną wyróżniającą się osobą w aktorskim gronie okazał się niezawodny Władysław Kowalski w roli Game Mastera. Nie pojawia się on wprawdzie w fizycznej – cielesnej postaci, jest tylko twarzą na ekranie, ale jego łagodność i jednocześnie obojętność pozwalają wierzyć w jego absolutną bezstronność.

Mamoru Oshii, dysponując niezłym zamysłem i sporymi możliwościami technicznymi, otarł się o szansę opowiedzenia historii z drugim dnem, jednocześnie starej jak świat i ponadczasowej, wymykającej się łatwym interpretacjom przypowieści o zagrożeniach wynikających ze zmian w mentalności postnowoczesnego społeczeństwa. Niestety, w efekcie powstał jedynie średni film sf, a szkoda.

Tekst z archiwum film.org.pl.

REKLAMA