Amazonia. Przygody małpki Sai
„Amazonia. Przygody małpki Sai” produkcji francusko-brazylijskiej jest filmem przyrodniczym, w który wpisano fabułę. Przygody tytułowej małpki są pretekstem do pokazania bogactwa przyrodniczego amazońskiej dżungli. Jest to film przyrodniczy, który bez przytulnego i poczciwego głosu narratora (np. Krystyny Czubówny…) oraz bez dialogów bohaterów czy napisów, a jedynie za pomocą zdjęć, montażu oraz muzyki przedstawia bardzo prostą, pouczającą historyjkę skierowaną do najmłodszych. Jednak nie sądzę, by obraz zrobił piorunujące wrażenie na dzieciach. Dla najmłodszych będzie on nudny, natomiast dla dorosłych – zbyt infantylny.
Na skutek katastrofy samolotu, który rozbija się w dżungli, tytułowa małpka kapucynka trafia do tropikalnego lasu, miejsca do tej pory jej obcego, gdyż jak możemy zrozumieć z fabuły, małpka wychowywała się wśród ludzi. W amazońskiej dżungli zmierzy się z siłami natury i „pozna” inne zwierzęta, również kapucynki, z którymi spróbuje się „zaprzyjaźnić”. Główną bohaterkę filmu wyróżnia obroża, dzięki której nie pomylimy jej z innymi kapucynkami, jak również obroża przypomina nam o pochodzeniu małpki. Brzmi naiwnie – i tak też to wygląda.
Zdjęcia 3D ukazują katalog flory oraz fauny Amazonii. Małpka Sai poznaje dżunglę, a wraz z nią widzowie obserwują i „poznają” leniwce, pancerniki, orły, delfiny – wymieniać można by jeszcze długo. Losy małpki Sai i jej „odczucia” wykreowano dzięki montażowi zdjęć oraz komentarzowi muzycznemu. Polegamy na mimice małpki i na jej instynktownych zachowaniach, które zmontowano tak, by odczytywać je jako całkiem świadome posunięcia, reakcje kapucynki, i tym samym wywołać pożądane emocje u widzów. Ci bardziej uczuciowi widzowie będą pod wrażeniem scen, gdy osamotniona kapucynka przytula się do pluszaka, gdy wybałusza oczy obserwując otaczający, zadziwiający ją świat lub gdy grozi jej niebezpieczeństwo. W filmie pojawia się nawet scena zbudowana z subiektywnych ujęć, gdy tytułową bohaterkę dopadają halucynacje.
Zgodnie z tym, co mówi producentka filmu, zwierzęta nie ucierpiały podczas kręcenia zdjęć, nie stosowano efektów specjalnych i nie dogrywano zdjęć w studio, a jedynie wykorzystano wielogodzinny materiał nagranych obserwacji zwierząt, dzikich lub oswojonych (kiedyś przebywających z ludźmi). Swoją drogą, ciekawe jest, ile kapucynek zagrało tytułową bohaterkę – z opisu filmu można wyczytać, że w filmie skorzystano z „gry” 40 małp.
W „Amazonii…” dostajemy dżunglę w wersji soft, bez widocznej brutalności natury, posłużono się jedynie aluzjami do zaistniałych drastycznych (choć naturalnych) ujęć, rzecz jasna – z uwagi na najmłodszych widzów (daleko do metody uświadamiania najmłodszych, jaką zastosowano w duńskim zoo). W zakończeniu przygód kapucynki wybrzmiewa ekologiczne przesłanie, oparte na prostych, znanych skądinąd ujęciach, wywołujących oczywiste, pouczające skojarzenia.
Nie wiadomo, komu ten film przypadnie do gustu. Jego prostota i bezpośredniość wskazują, że do najmłodszych jest skierowany i na ich emocje obliczony, ale czy dla dzieci będzie on w ogóle przyswajalny? Dla widza dorosłego jest zbyt naiwny, a dla dziecka zbyt wolny i nużący. W czasach, gdy dzieci przyzwyczajone są do gadających, wygłupiających się zwierząt, szybkiego tempa akcji, ferii barw, wątpię, że spodoba im się film o małpce, w którym nikt nic nie mówi, a namiastka akcji jest upchnięta pomiędzy długie ujęcia obserwacji zwierząt. Nie pomoże tu nawet 3D. „Amazonia…” zatrzymuje się na skali ocen gdzieś pomiędzy filmem dobrym a słabym, na pozycji, która nie gwarantuje mu, że zagości w pamięci czy to młodego, czy starszego widza.