Seans urojony #3 – ROK KRÓLIKA
Witajcie na pierwszym tegorocznym seansie urojonym. Nowy rok, nowy początek, a na tapecie rok niezwykły – Rok królika.
Czy wiecie, że trwają prace nad ekranizacją głośnej książki Ciemno, prawie noc autorstwa Joanny Bator? Data premiery filmu w reżyserii Borysa Lankosza nie jest jeszcze znana, ale Bator zdążyła napisać kolejną świetną powieść, której ekranizacja mogłaby nieźle namieszać w świecie literackim i filmowym… Popatrzcie na tę okładkę. Jest tylko jedna osoba, która mogłaby wyreżyserować film o Króliku Grozy, króliku, który może być zwierzęciem bądź człowiekiem, albo jednym i drugim. Może być zjawą nie z tego świata, demonem, który opętuje ciało i duszę, albo zwykłym przebierańcem… Filmowiec, którego mam na myśli, lubi i odwiedza czasem Polskę, realizował w naszym kraju jeden z filmów. Swego czasu stworzył też przedziwny serial z pogranicza spektaklu teatralnego i sitcomu pod tytułem Króliki (Rabbits). Na pewno już wiecie, kogo mam na myśli. Panie i panowie, przed wami niesłychany duet, Joanna Bator i David Lynch. Siedzą w słabo oświetlonym pokoju i rozmawiają, popijając kawę, czarną jak północ w bezksiężycową noc. Niemożliwe? W literaturze i w kinie wszystko jest możliwe.
Na przykład taki z pozoru absurdalny dialog:
– Ja wymyśliłem czarną i białą chatę.
– A ja białe, które opowiada, i czerwone, które zabija.
– Mam małe pomysły, które są przynętą na większe. Tworzenie jest dla mnie jak wędkowanie.
– Też mam coś podobnego. Tyle że ja nazywam je zahaczkami, to drobne pomysły, które pączkują w moim umyśle jak drożdże.
– Ale tego nie przebijesz… Stworzyłem kilku niezłych świrów. Na przykład Benjamina Horne’a, który pod koniec lat dziewięćdziesiątych bierze udział w wojnie secesyjnej.
– To jeszcze nic. Ja powołałam do życia Pułkownika Zawadę, który w XXI wieku na postoju dla tirów walczy na froncie drugiej wojny światowej i to w krótkich spodenkach i japonkach.
– Ale nie masz Damy z Pieńkiem.
– Mam za to dendrofilkę, która przytula tylko martwe drzewa.
– Wykreowałem legendarne, tajemnicze niebieskie pudełko, które sam nie wiem, czym jest.
– A ja słoik z tajemniczą zawartością, którego nigdy nie ma wtedy, kiedy jest potrzebny.
– Oboje mamy to coś…
– Zróbmy to razem!
Jak powiedzieli, tak zrobili, a po roku widzimy plakat z informacją:
Rok Królika – mroczna wariacja na temat Alicji w Krainie Czarów
Reżyseria: David Lynch
Scenariusz: Joanna Bator i David Lynch
W rolach głównych: Magdalena Cielecka, Karolina Gruszka, Patricia Arquette oraz sobowtórowo podobni Daniel Day-Lewis i Anson Mount
Zdjęcia: Peter Deming
Muzyka: Angelo Badalamenti
Nie sposób streścić fabuły Roku królika, można jedynie wskazać na pewne tematy, motywy i symbole które zdają się równie mocno fascynować i inspirować Lyncha i Bator. Sobowtóry, podwojenie, płynna tożsamość, ucieczka przed samym sobą. Galeria kuriozalnych postaci z pogranicza jawy i snu. Przenikanie się świata tworzonego przez artystę/reżysera/pisarza w wyobraźni, z realnym tu i teraz. Erotyka, dużo erotyki i seksualnych perwersji, w których miłość przenika się ze śmiercią i destrukcją. Deformacje ciała. Mieszanie konwencji thrillera psychologicznego, kryminału noir i opery mydlanej. Wszystko to jest obecne w prozie Bator. Wykreowany przez nią świat to świat rodem z filmu Lyncha. Oniryczny, mroczny i tajemniczy. Pełen zagadek.
Senne miasteczko noszące niegdyś mroczną nazwę Frankenstein. W prasie brukowej pojawiają się nagłówki, sugerujące, że w mieście szaleje niezidentyfikowany morderca. Psychopata z krwi i kości czy duch? Kto sieje terror w zapomnianych przez świat Ząbkowicach Śląskich? Główna bohaterka, Julia Mrok, trafia w sam środek tego piekła. To kobieta po trzydziestce, pisarka, która jest zmuszona uciec od dawnego życia, zmienić tożsamość i nazwisko. Kto jej zagraża? Dwaj mężczyźni jej życia, bliźniaczo do siebie podobni starszy Aleksander i młodszy Al? Padła ofiarą spisku kochanków, a może zagraża jej ktoś całkiem obcy?
Ucieczka to dopiero początek niesamowitej podróży, która dzieje się poza czasem i przestrzenią. Kiedy czytam Rok królika, mam przed oczami sceny na wzór tych z filmów Lyncha. Zagubiona autostrada, Blue Velvet, Mulholland Drive, Ogniu krocz ze mną, etc. Na przykład takie…
Julia Mrok w drodze do Ząbkowic Śląskich zatrzymuje się w dziwnym barze, gdzie słyszy, że „w to miejsce można trafić tylko raz, bo to przejście nie działa w drugą stronę”, po czym mija na schodach swojego sobowtóra. Identyczną kobietę, tyle że bez jednego palca. Ich dłonie się muskają, po czym każda bez słowa zmierza w przeciwną stronę… Hotel. Na niskiej komodzie stoi czerwony telefon w stylu retro. W drugim końcu Polski w poobijanej budce telefonicznej stoi typ spod ciemnej gwiazdy. Julia Mrok wykręca numer na tarczy i mówi tylko jedno słowo. „Teraz”. Wprawia w ruch machinę zagłady, której nie da się powstrzymać. Słychać podwojony metaliczny szczęk, gdy najpierw jedno, potem drugie, odkłada słuchawkę na widełki. Przypieczętowane… Ten sam hotel, „czerwony długi korytarz wąski jak gardło”. Ktoś puka, Julia otwiera. Próg przekracza kobieta w mokrym futrze z królików. Siada na fotelu, milczy. „Czy to mi się śni?” – zastanawia się Julia. Słychać i widać w zwolnionym tempie krople wody opadające na drewnianą podłogę. Za oknem grzmot i błyskawica, niebieskie światło zalewające pomieszczenie, zmienia twarze w trupio blade maski. Nieznajoma przemawia: „Wracam znad rzeki. Spotkałam tam dziś kogoś, kto mnie przestraszył. Woda była zimna i metalowa. Wszystko straciłam”. Tajemniczy gość wyjmuje z kieszeni ciężkiego futra papierosy i zapalniczkę. Ogień strzela, papieros żarzy się jak mikroskopijne ognisko, dama w futrze pali i kontynuuje niespiesznie. „Woda była zimna i metalowa. Jechał na rowerze. Rozpoznał mnie od razu. Męż-czy-zna”, mówi, dziwnie się zacinając. Dopala papierosa i bez słowa wychodzi. Jeszcze długo słychać echo jej eleganckich szpilek stukających o posadzkę… Zatopiona we mgle ulica. Obca kobieta, przybysz z innego świata, spotyka sepleniącego chłopca z zajęczą wargą. „Co pani woli, biel czy czerwień?”, słyszy. A gdy odpowiada, że czerwień, dowiaduje się prawdy o sobie samej. „Pani chciała zabić! Białe chce tylko opowiadać”. Później pada jeszcze bardziej enigmatycznie: „Ty satkujesz, ja jestem tylko twoją zahacką. Pójdzies teraz ze mną, ale to ja idę za tobą”… Julia Mrok/Anna Karr stoi przed lustrem. Celuje z glocka do swojego odbicia, markuje strzał i mówi „pif-paf, siostrzyczko”… W tym samym czasie za jej oknem stoi mężczyzna w luźnej kurtce. Na głowę zarzucił kaptur obszyty króliczym futrem… Ktoś śni. Widzi oko wyłaniające się spomiędzy smukłych kobiecych nóg, wprost z waginy. To oko staje się okiem detektywa nieudacznika, który uwielbia, gdy kobiety karmią go piersią. Inspektor Gerard Hardy chyba nie jest tym, za kogo się podaje. Otwiera usta. Ich obraz wypełnia cały ekran. Spomiędzy mięsistych warg i żółtych zębów wylewają się słowa: „Być może na tym polega prawdziwe szczęście, że ktoś, komu potrzebny jest słoik, spotyka kogoś, kto ów słoik posiada i chce podarować. I wtedy nikt nikogo nie próbuje zabić ani nie musi znikać bez śladu”… Najazd na toczący się po podłodze słoik, w którym wiruje oko. Cięcie.
Anna – już nie Julia, przemiana się dokonała – siedzi za kółkiem. Auto pędzi w deszczu. Spod kół tryska brudna woda. Znów ucieka. Zawsze już będzie uciekać. Zawsze w drodze…
Fragmenty tekstu w cudzysłowie są dosłownymi cytatami z książki Rok królika Joanny Bator.
korekta: Kornelia Farynowska