Seans urojony #2 – PASKUDNA HISTORIA
Witaj na kolejnym seansie urojonym. Dziś wybierzemy się w podróż do świata, który być może częściowo już znasz. Postaram się go opisać jak najdokładniej, abyś mógł wszystkimi zmysłami zobaczyć i poczuć klimat tego miejsca. Zostaniemy mieszkańcami sennej mieściny, którą czeka gwałtowne przebudzenie…
Jesteśmy w małym amerykańskim miasteczku, nieopodal granicy z Kanadą. Sięgnij wzrokiem aż po horyzont. Widzisz te szare szczyty w oddali? To wierzchołki Gór Kaskadowych chowają się za mgłą. Trochę niżej rozciąga się las, a w nim sosny i daglezje. Przymknij oczy i wyostrz słuch. Słyszysz szum w ich koronach? Szelest uderzających o siebie iglastych gałązek i spadających szyszek. To piękne i spokojne miejsce. Weź głęboki oddech. Gdzieś niedaleko musi być woda. Powietrze smakuje wilgocią i czymś słodko-słonym. Czujesz delikatne podmuchy wiatru na dłoniach, twarzy i we włosach?
Wiem, że robi się już ciemno, ale może przejdziemy się kawałek. Zobaczymy, co kryje się za tym niewielkim wzniesieniem porośniętym majestatycznymi drzewami. Chwila. Co to za dźwięk? Bez obaw. To tylko sowa. Jej pohukiwanie niesie się echem. Jeszcze tylko kilka kroków. Jesteśmy na miejscu. Woda delikatnie prze do przodu, by po chwili lekko się cofnąć. I jeszcze raz, i znów. Rozglądamy się. Jest już całkiem ciemno, w oddali znów słychać sowę… Księżyc odbija się w tafli wody, tworząc srebrzystą linię, która zdaje się biec w naszym kierunku jak droga o nieregularnych krawędziach. A to co takiego? Widzisz tam w oddali… Nie, nie, bardziej w prawo, przy tej skale. Coś tam leży. Pobłyskuje lekko w świetle księżyca. Coś [ktoś] leży na brzegu. Mam złe przeczucia [boję się]. Chyba nie powinniśmy podchodzić bliżej. Wracajmy [błagam, wracajmy]!
Słuchamy naszych przeczuć i ufamy intuicji. Wracamy, ale nie tą samą drogą. Staramy się iść prosto. Nagle światło. Nie wiedziałam, że ktoś tu mieszka. Ciekawe, jak długo ta drewniana chata chowa się pośród mroków lasu? Widzisz tego mężczyznę w oknie? Nie znam go. A ty? Może powiedzieć mu, że coś widzieliśmy… Nie, lepiej o tym zapomnijmy. Wracajmy do domu.
Tej nocy miałam dziwny sen. Pamiętasz mężczyznę, którego widzieliśmy wczoraj, tego, który mieszka w lesie? Śniło mi się, że stałam pod jego oknem i go obserwowałam. Tkwiłam tam całą noc, patrzyłam, jak czyta, pije wino, kładzie się spać. O czym ty mówisz? – pytasz. Jakiego mężczyznę? Byliśmy na spacerze w lesie i nad wodą, a później wróciliśmy każde do swojego domu. Nikogo tam nie było… Naprawdę? To dziwne, zdawało mi się, że coś widzieliśmy… Rety, pewnie to też była część snu. To, że go widzimy, kiedy byliśmy tam razem, a potem wracam tam sama. Pewnie wyśniłam go od początku… Ale ten sen, mogę ci go opowiedzieć? Jasne – zgadzasz się zaciekawiony. Zatem podglądałam go przez okno. Stałam tam jak zahipnotyzowana, nawet gdy położył się spać, nie ruszyłam się z miejsca. Nie czułam zimna. Tak jakbym tylko wzrokiem, nie całym ciałem, była w tym miejscu. Wstał rano i zaparzył czarną kawę. Przez mikroskopijne szpary w deskach dolatywał do mnie jej zapach. I ta gazeta… Nie wiem, skąd się tam wzięła – w końcu to sen, a w snach wszystko jest możliwe – ale leżała na stoliku w kuchni. Dzisiejsza, z aktualnymi wiadomościami. Wziął ją do ręki i zamarł. Patrzyłam jego oczami na artykuł z pierwszej strony. To ten mężczyzna na niego patrzył, czytał, ale ja jakbym była w nim, widziałam i czułam to, co on… Zachłannie przebiegał [przebiegaliśmy] wzrokiem przez tekst, nie docierały do niego [do nas] całe zdania, tylko pojedyncze słowa, hasła, które wirowały mu [nam] przed oczami.
Szesnastolatka… martwa… na brzegu… ciało… owinięte… zamordowana… miała chłopaka… lubiana i podziwiana…
Ten mężczyzna ze snu jest przerażony, wie, że zdarzyła się tragedia. Ale jedyne, o czym myśli to, że jego ukochane zaciszne i malownicze miasteczko, miejsce, które nazywa domem, nigdy już nie będzie takie jak dawniej. Zamieni się w piekło… Rzeczywiście dziwny ten sen – podsumowujesz.
Jesteśmy u ciebie w domu. Siadamy przed wielkim telewizorem, na Netflixie pojawiła się nowość, film pod tytułem Paskudna historia. Na motywach powieści Bernarda Miniera. Reżyseria Richard Donner. Ooo, czyżby wielki powrót niemłodego już reżysera? Nie nakręcił niczego od dziesięciu lat, ale kiedyś był dobry – mówisz. Lubimy jego stare filmy.
Na ekranie pojawia się zdjęcie. To Dakota Fanning – cieszysz się – uwielbiam ją. Ale szybko okazuje się, że bohaterka, którą miałaby zagrać, zginęła w przedakcji i została po niej tylko ta fotografia. Widzimy za to jej chłopaka granego przez Josepha Gordona-Levitta. Tu z kolei ja szaleję z zachwytu, jest taki przystojny, ale ma w sobie też coś mrocznego i niepokojącego. Na pewno jest draniem – mówię. Śmiejemy się jak para nastolatków… Zaraz, przecież właśnie nimi jesteśmy… Do salonu wchodzi twoja mama, nazywa nas dzieciakami i pyta, czy chcemy coś zjeść. Dzięki, mamo, ale po filmie idziemy na pizzę – wyjaśniasz. Twoja mama na to, żebyś dobrze się bawił, ale nie wracał zbyt późno. Masz fajną mamę – stwierdzam. Taaa – odpowiadasz bez przekonania.
Na ekranie dwoje nastolatków, takich jak my. Henry, grany jest Gordona-Levitta, rozmawia z dziewczyną, mówi, że Naomi właśnie z nim zerwała, a teraz znaleźli ją martwą na plaży, boi się, że policja zacznie go podejrzewać, chce na własną rękę znaleźć zabójcę, zanim sam stanie się głównym podejrzanym. I rzeczywiście po chwili chłopak jest przesłuchiwany i oburza się, że policja dobrała się do jego esemesów i maili, zastanawia się, ile już wiedzą. Okazuje się, że Naomi też miała kilka paskudnych sekretów i była inna, niż wszyscy myśleli. Prowadziła podwójne życie, pełne perwersji i seksualnych przygód. Policja znalazła jej dziennik, o którym nikt nie wiedział. Ukrywała go przed wszystkimi. Nawet przed sobą.
Jezusie, popłuczyny po Miasteczku Twin Peaks i Ogniu, krocz ze mną – mówisz. Noo – zgadzam się, ale w głębi duszy wcale mi to nie przeszkadza. Lubię wszystko, co w twinpeaksowskim klimacie. Szybko okazuje się, jak bardzo ten film różni się od serialu Lyncha.
Patrzymy w ekran z rozdziawionymi ustami. Przed oczami mamy jakieś centrum dowodzenia jak z kryminału szpiegowskiego albo thrillera na temat teorii spiskowych. Dziesiątki monitorów i ekranów, stosy urządzeń, których nie umielibyśmy nawet nazwać, a co dopiero obsługiwać. Kilku młodych mężczyzn w nerdowskich okularach jest mocno zajętych wyszukiwaniem i analizą danych. Za szklaną ścianą stoi dwóch bardzo eleganckich panów. Rozmawiają dyskretnie. Zdaje się, że jeden wydaje drugiemu polecenia. To James Caviezel w roli jakiejś grubej ryby. Wychodzi. Ten, który zostaje, by wprawić machinę w ruch, jest trochę młodszy i ma twarz Jasona Momoa. Kurcze, obsada taka, że kobiety pokochają ten film – mówisz i puszczasz oko. Na ekranie pojawia się widok jak z Google Maps. Zbliżenie, zbliżenie, satelita pokazuje wysepkę Glass Island na Pacyfiku usytuowaną między Seattle a granicą z Kanadą. Okazuje się, że cała wyspa znajduje się pod ścisłą obserwacją. Dotąd inwigilacja była bardzo dyskretna, ale po śmierci Naomi w powietrzu latają drony, wszystkie rozmowy telefoniczne i połączenia internetowe są obserwowane i podsłuchiwane. Wielki Brat obserwuje wszystko i wszystkich, niebawem zareaguje. Na wyspie mieszka ktoś ważny. Ktoś, kogo ktoś jeszcze ważniejszy i potężniejszy od dawna szuka. Jest już blisko.
A to co do diabła? Na ekranie telewizora widzimy siebie. Po chwili ekran wypełnia inny ekran… Siedzisz przed komputerem, stoję tuż za tobą. Przeglądasz tablicę na Facebooku. Pośród kilku najróżniejszej maści postów, linków i zdjęć, króluje ankieta, którą udostępnia wielu użytkowników. Głośno przełykam ślinę. Wycierasz spocone dłonie w nogawki dżinsów. Henry – mówię – zostaw to, nie warto… Nie możesz oderwać wzroku od monitora. Ankieta ma na celu wyłonienie podejrzanych o zamordowanie Naomi. Każdy może dodać swój typ, nazwisko, albo oddać głos na kogoś, kto już na liście figuruje. Henry, według internautów to ty zabiłeś Naomi. [Jeśli ty jesteś Henrym, to kim ja jestem? O co tu chodzi. Oglądaliśmy film i raptem sami staliśmy się jego bohaterami… Co tu się dzieje? Jak to się stało, że znaleźliśmy się w pokolorowanej, uwspółcześnionej, makabrycznej wersji Miasteczka Pleasantville? Nie chcę tu być. Czy my w ogóle istniejemy? Jak się stąd wydostać…]
Budzę się. Włosy mam posklejane od potu, jest mi gorąco, ale trzęsę się, jakby było zimno. Jesteś tu? – pytam bez sensu. Wstaję, idę do kuchni, szeroko otwieram okno, stoję chwilę w zasięgu mroźnego powietrza, żeby się otrzeźwić. Włączam ekspres, żeby zaparzyć kawę, i ruszam w stronę łazienki. Po drodze odruchowo uchylam drzwi wejściowe, chcę się przekonać, czy znajdę za nimi gazetę. Jest. Podnoszę ją. Nie mogę opanować drżenia rąk. Na pierwszej stronie widzę nagłówek.
Szesnastolatka znaleziona martwa na nabrzeżu. Kto zabił Naomi?
Zaciskam powieki, chcę [muszę] się obudzić.
*
Tekst inspirowany książką Paskudna historia Bernarda Miniera. Jest to swobodna parafraza wątków opisanych w powieści. Motyw surrealistycznych snów będących wskazówkami do prawdy o życiu i śmierci Naomi pochodzi z książki, chociaż na potrzeby Seansu urojonego został mocno rozbudowany i zmieniony.
korekta: Kornelia Farynowska