search
REKLAMA
Felietony

DROGA KU UPADKOWI. Dokąd zmierza rozszerzone uniwersum DC?

Filip Pęziński

26 sierpnia 2017

REKLAMA

Chaos? Autodestrukcja? Brak pomysłu? Chciwość? Łatwo mnożyć pomysły, skąd ciągłe niepowodzenia Warner Bros. przy budowie rozszerzonego uniwersum DC. Najgorsze, że wszystkie mogą okazać się prawdziwe. Przyjrzymy się wspólnie wyboistej drodze, którą studio przeszło i którą uparcie dalej zmierza.

Jest rok 2008. W kwietniu premierę ma Iron Man Jona Favreau. Przełomowy dla gatunku kina superbohaterskiego film, który położył pierwszy kamień pod budowę wyjątkowej i potężnej dziś machiny znanej jako kinowe uniwersum Marvela. W lipcu na ekrany kin wchodzi z kolei Mroczny Rycerz Christophera Nolana. Kolejny przełom – brytyjski reżyser uświadamia masowej publiczności, że komiksy nie muszą być dla dzieci. Iron Man przyjął się dobrze, ale to Mroczny Rycerz zawładnął sercami widzów oraz krytyków i do tej pory jest uważany przez wielu za najlepszą ekranizację komiksu.

Jest rok 2012. W maju premierę mają Avengers Jossa Whedona. Podsumowanie kilkuletniej drogi Marvel Studios, obraz splatający losy Iron Mana, Hulka, Thora i Kapitana Ameryki. Film, który przestał bawić się w mrugnięcia okiem, a powiedział wprost – nasi bohaterowie dzielą ten sam świat. W lipcu w kinach zaczyna z kolei gościć Mroczny Rycerz powstaje. Zakończenie trylogii Mrocznego Rycerza i definitywny koniec kochanej na całym świecie interpretacji postaci Batmana. Warner Bros. zamyka świat Nolanowego bohatera, kiedy Marvel na oścież otwiera drzwi swojego uniwersum.

Jest rok 2013. Warner Bros w pośpiechu tworzy Człowieka ze stali. Film nie do końca udany, ale co najważniejsze pozbawiony własnej tożsamości, bezwstydnie żywiący się spuścizną trylogii Nolana. Poważny, pseudorealistyczny, okraszony podniosłą muzyką Hansa Zimmera, z Davidem Goyerem z posadą scenarzysty i właśnie Christopherem Nolanem jako producentem. Superman – Początek byłby adekwatnym tytułem dla filmu Zacka Snydera.

W tym samym czasie Marvel wchodzi w tzw. drugą fazę budowania swojego uniwersum, a nieco ponad miesiąc po premierze Człowieka ze stali DC ogłasza budowę własnego dzielonego świata. Nie zobaczymy Człowieka ze stali 2, ale film, w którym Superman spotka Batmana.

Jest rok 2016. Prawie trzy lata po wtedy jeszcze zachowawczym ogłoszeniu planów Warnera na ekrany kin wchodzi pierwszy film z tzw. rozszerzonego uniwersum DC – Batman v Superman: Świt sprawiedliwości. Zack Snyder brutalnie zrywa z nolanowską stylistyką, tworzy żywy komiks, pełen odniesień i mało subtelnych nawiązań do całego świata znanego ze stajni DC Comics. Film zbiera miażdżące recenzje, ale Warner nie ma czasu na przemyślenia – Snyder od razu wchodzi na plan Ligi Sprawiedliwości. W końcu pościg za Marvelem trwa.

Tego samego roku premierę ma mieć również drugi, a właściwie, licząc Człowieka ze stali, trzeci film spod marki rozszerzonego uniwersum DC – Legion samobójców. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Warner zachwycony odbiorem zwiastuna filmu zleca dokrętki i przemontowanie filmu Davida Ayera przez… ekipę odpowiedzialną za montaż wspomnianej wyżej zapowiedzi. Gotowy film okazuje się kompletną porażką. Również ze względu na fatalny montaż. W tym czasie Marvel wypuszcza dwa filmy – Kapitana Amerykę: Wojnę bohaterów i Doktora Strange’a. Oba zyskują duże uznanie i bezproblemowo podbijają box office.

Jest rok 2017. Na ekrany kin wchodzi Wonder Woman Patty Jenkins. Jeszcze przed premierą pojawiają się informacje o chaosie na planie, licznych problemach produkcji. Zwrot akcji. Film zbiera znakomite recenzje i rozkochuje w sobie cały świat. Studio świętuje pierwszy realny sukces. Nie zmienia to faktu, że wciąż daje się wyczuć wyraźne napięcie związane z zaplanowaną na listopad premierą Ligi Sprawiedliwości. Od samego początku wokół filmu krążyły plotki o dynamicznych zmianach wizji i próbie ogarnięcia katastrofy spowodowanej przez Świt sprawiedliwości. Gdzieś po drodze dowiedzieliśmy się, że Ben Affleck boryka się z osobistymi problemami, które pośrednio łączą się z angażem do roli Batmana, Zack Snyder musi opuścić stanowisko reżysera ze względów na rodzinną tragedię, a jego miejsce zajmuje Joss Whedon, który z kolei zaledwie kilka dni temu za sprawą licznych niemoralnych zachowań względem byłej już żony został brutalnie odrzucony przez własny fandom. Liga jest tymczasem w fazie potężnych dokrętek.

Gdzieś po drodze, przez te ostatnie cztery lata, bardziej lub mniej oficjalnymi ścieżkami informowani byliśmy o kolejnych planowanych i anulowanych projektach, wizjach i propozycjach. Na ten moment, chociaż jest to sytuacja bardzo dynamiczna, planowane są filmy o Aquamanie, Batgirl, Shazamie, Flashu, Nightwingu, Cyborgu, Zielonych Latarniach, Syrenach z Gotham City, Justice League Dark, Batmanie, Wonder Woman i produkcje, o których pewnie w tym gąszczu zapomniałem. Wszystko w atmosferze niedowierzania i braku nadziei, że którykolwiek pomysł – poza kręconym już Aquamanem i skazanym na sukces sequelem Wonder Woman – na pewno doczeka się kinowej premiery.

Absurd wszedł jednak na jeszcze wyższy poziom w zaledwie kilka ostatnich dni, kiedy internet został dosłownie zasypany przez plotki związane ze światem DC. Warner Bros. ma rzekomo w planach film o początkach Jokera, w którym NIE zobaczymy Jareda Leto i który NIE będzie częścią rozszerzonego uniwersum DC.

Czy to koniec przygody lidera 30 Seconds to Mars z rolą Księcia Zbrodni? Absolutnie nie. Pojawić się ma w filmie o Jokerze i Harley Quinn (od twórców Kocha, lubi, szanuje), który ponoć zastąpić ma projekt pt. Gotham City Sirens (film o Harley Quinn, Poison Ivy i Catwoman) oraz prawdopodobnie w drugiej części Legionu Samobójców, którą, jeśli wierzyć najnowszym doniesieniom, Warner Bros. chce wyprodukować JAK NAJSZYBCIEJ.

Matt Reeves (reżyser planowanego, solowego filmu o Batmanie) miał powiedzieć, że jego film też nie będzie się łączył z dotychczasowym uniwersum, co z kolei poprowadziło do sugestii o niepojawieniu się przed kamerą Bena Afflecka (aktor wcześniej zrezygnował z reżyserowania projektu), co połączyć można byłoby z wpadką/żartem (zależnie od interpretacji) Caseya Afflecka, który na antenie pewnego radia stwierdził, że brat Ligą Sprawiedliwości zakończy swoją przygodę z rolą Mściciela z Gotham. Obie informacje zostały zdementowane, ale zdążyły zasiać panikę.

Pytacie, jakie wieści płyną tymczasem ze stajni Marvela? Michelle Pfeiffer dołączyła do obsady Ant-Man & the Wasp, ekipa filmowa weszła na plan czwartych (!) Avengers, reżyser Black Panther opowiada o swojej swobodzie twórczej. Nuda, dłużyzna, nic się nie dzieje. Czy oznacza to, że Marvel Studios nie miewa problemów, nie kreśli po scenariuszach już na planie zdjęciowym, nie planuje dokrętek lub nie ma na koncie mniej udanych filmów? Nie, oznacza jedynie, że potrafi zapanować nad problemami, ma dobrych specjalistów od PR, umie zorganizować rzetelną konferencję prasową i przede wszystkich nie rzuca swoimi wszystkimi bohaterami o ścianę, licząc, że któryś się do niej przyklei.

Chciałbym, żeby zmaterializowało się przede mną wielkie logo DC Comics (wspominałem, że to moje ukochane wydawnictwo?). Chciałbym do tego wielkiego logo podejść, mocno je przytulić i powiedzieć – weź się w garść, przemyśl to albo po prostu odpuść…

korekta: Kornelia Farynowska

Filip Pęziński

Filip Pęziński

Wychowany na "Batmanie" Burtona, "RoboCopie" Verhoevena i "Komando" Lestera. Miłośnik filmów superbohaterskich, Gwiezdnych wojen i twórczości sióstr Wachowskich. Najlepszy film, jaki widział w życiu, to "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj".

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA