OSZUSTWO. Apple potwierdza, że umie w thrillery

„Kim jest Benjamin Caron?” pomyślałem zaraz po obejrzeniu thrillera Oszustwo. Reżyser najnowszego filmu oryginalnego Apple TV+ nie zasłynął dotąd żadnym pełnometrażowym tytułem, ale po zapoznaniu się z profilem Carona na IMDb wiem już, że to doświadczony twórca telewizyjny. Jednak nawet nakręcenie kilkunastu odcinków seriali takich jak The Crown czy Andor nie jest tym samym, co wyreżyserowanie pełnometrażowego thrillera z tak uznanymi aktorami, jak Julianne Moore, John Lithgow czy Sebastian Stan w obsadzie. Benjamin Caron poradził sobie jednak z tym wyzwaniem nadspodziewanie dobrze.
Oszustwo (tytuł nadzwyczaj strywializowany; oryginalne Sharper oznacza zręcznego kanciarza i naciągacza) to historia kilkorga osób uwikłanych w intrygę opartą na kłamstwach i matactwach. Udręczony Tom (Justice Smith) prowadzi księgarnię, do której trafia atrakcyjna Sandra (Briana Middleton); ona z kolei wcześniej miała do czynienia z Maxem (Sebastian Stan), którego łączyła nie tylko biznesowa relacja z Madeline (Julianne Moore). Każdej z tych osób Brian Gatewood i Alessandro Tanaka, scenarzyści Oszustwa, poświęcają przynajmniej jeden rozdział, pozwalający widzom poznać historię poszczególnych bohaterów, zrozumieć ich motywacje i prześledzić drogę do momentu, w którym znaleźli się teraz. Wszystkie te rozdziały zazębiają się w unikalny sposób, prowadząc do konsekwentnego zagęszczania intrygi, która ani na moment nie pozwala widzowi stracić zainteresowania tą historią. Poszczególne wątki, choć pozbawione spektakularnej akcji, są na tyle angażujące, że z niecierpliwością czeka się na dalszy rozwój wydarzeń, który zaplanowali dla nas scenarzyści filmu.
Na najbardziej podstawowym poziomie Oszustwo zdaje się opowiadać o pewnym społecznym przyzwoleniu na wyzyskiwanie bogatych – filmowi kanciarze nie są zainteresowani naciąganiem zwykłych śmiertelników, lecz dobierają sobie ofiary z zasobnymi portfelami. I to zdaje się akceptowalnym konsensusem – jeśli już macie kogoś okradać, zabierajcie zamożnym niczym współcześni Robin Hoodowie; wszak ci bogacze z pewnością musieli zbić majątek na wyzyskiwaniu innych. Problem pojawia się jednak wówczas, gdy za tym robinhoodyzmem nie idzie oddawanie biednym, a kanciarzom brakuje szlachetnych intencji, które w jakikolwiek sposób usprawiedliwiałyby niemoralne postępowanie. Oszustwo to historia oparta na bohaterach, którym nie można kibicować – ich skrajnie materialne, egocentryczne postawy mogą budzić jedynie odrazę oraz to, czego sami złodzieje unikają jak ognia: współczucie dla ofiar.
Benjamin Caron świetnie uchwycił różnorodność świata, z którego pochodzą ofiary kanciarzy – z jednej strony ciasne alejki księgarni wypchanej wolumenami, z drugiej obrzydliwie luksusowe apartamenty i biura miliarderów. Wspólnym mianownikiem są tu pieniądze – jedni od zawsze je mają, drudzy bez przerwy ich pragną. A gdy świat nie dba o sprawiedliwy podział dóbr, do głosu dochodzą „sharperzy” – wyborni kanciarze, posiadający znakomite umiejętności aktorskie i zdolność improwizacji, pozwalające im zbudować najbardziej misternie zaplanowane kłamstwo. Umiejętności aktorskich nie brakuje także obsadzie Oszustwa – niedoceniany Sebastian Stan jest wyrachowany i charyzmatyczny, Julianne Moore prezentuje swój niepośledni talent do nadmiernego, a jednak zaskakująco adekwatnego dramatyzmu, a John Lithgow przypomina, dlaczego powinniśmy żałować, że nie widujemy go na ekranie częściej i w bardziej prominentnych rolach. Błyszczy również Justice Smith, któremu udaje się zbudować bardzo wiarygodną kreację młodego człowieka dręczonego przez stratę bliskiej osoby i świadomość bycia nieudacznikiem w oczach ojca.
Oszustwo to typowy „slow burn” – thriller, który nabiera tempa powoli, metodycznie, by doprowadzić do satysfakcjonującej i przewrotnej konkluzji. Wszystko pięknie łączy się i spina w finale, każdy dostaje to, na co zasłużył – czy nie tak powinno kończyć się rasowe kino kryminalne? Benjamin Caron dostarcza naprawdę jakościowy produkt, który – choć może nie wybitnie oryginalny czy odświeżający dla gatunku – gwarantuje solidne emocje podczas seansu.