FARGO – recenzja pilota serialu
Normal
0
21
false
false
false
PL
X-NONE
X-NONE
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}
Pilotażowy odcinek Fargo – najnowszej produkcji amerykańskiej stacji FX – zdaje się być preludium do naprawdę niebanalnego serialu. Już pierwsze minuty rozwieją narastające od miesięcy wątpliwości i obawy, czy aby na pewno twórcy udźwigną ciężar pierwowzoru i nie zaserwują nam nieudolnej podróbki arcydzieła braci Coen. Nic podobnego! Serial zręcznie kopiuje zarówno klimat filmu, jak i jego najważniejsze motywy, ale w żadnym wypadku nie mamy żenującego poczucia oglądania podróby, a prędzej dzieła wytrawnego fałszerza – czegoś, co może nie powinno zaistnieć, a mimo to nie możemy oderwać wzroku, wyjść z podziwu dla kunsztu kopisty. Zwiastun wypuszczony do sieci przeszło miesiąc temu uspokoił nastroje, obiecując nam coś wartościowego, lecz dopiero teraz ocenić możemy potencjał drzemiący w debiutującym serialu. Co najważniejsze, możemy mieć nadzieję, że im dalej, tym lepiej, bo – jak się okazuje – twórcom nie brakuje iście coenowskiej fantazji i nie boją się zaskakiwać.
Zaczyna się ciepłym akcentem: „To jest prawdziwa historia. Przedstawione wydarzenia miały miejsce w Minnesocie w roku 2006. Imiona zostały zmienione na prośbę ocalałych. Z szacunku dla ofiar, cała reszta została opowiedziana dokładnie tak, jak miało to miejsce w rzeczywistości”. Teraz chyba już nikt się nie nabierze, dlatego informację otwierającą serial traktować należy raczej jako mrugnięcie okiem, niż jako rzeczywistą próbę wkręcenia kogokolwiek, choć znajdą się i tacy, którzy łykną… W tle klimatyczna muzyka, powstała jakby przez zamianę kilku nutek w oryginalnej ścieżce dźwiękowej do Fargo z 96 r.
Wątpliwości fanów pójdą precz, gdy Lorne Malvo (Billy Bob Thornton) po zderzeniu z jeleniem wyląduje na ośnieżonym poboczu. Zaraz potem z bagażnika wyskoczy przerażony facet w samych slipach i spierniczy do lasu. Malvo, niewzruszony, będzie obserwował dogorywającego jelenia. Porcja groteski na dobry początek zostanie uzupełniona o wykład Lestera Nygaarda (Martin Freeman) – miejscowego sprzedawcy ubezpieczeń – na temat głupich śmierci. W ten sposób bohater usiłuje przykuć uwagę potencjalnych klientów.
Życie Lestera Nygaarda nie przedstawia się kolorowo. Ma czterdziestkę na karku, nudną pracę i upierdliwą żonkę o imieniu Pearl (Kelly Holden Bashar), która nie może wyjść z podziwu dla sukcesów jego młodszego brata (Joshua Close) – urodzonego zwycięzcy i dumy całej rodziny. Po tym jak Lester spotyka przypadkiem swoje dawne licealne nemezis, trafia do szpitala z opuchniętym nosem, gdzie w poczekalni poznaje Lorne’a Malvo – manipulatora i oszusta, którego motywacje na poziomie pierwszego odcinka pozostają nieznane.
Na tym etapie trzeba wyróżnić te właśnie wiodące kreacje, które stanowić będą najpewniej dwa najważniejsze filary scenariusza dziesięciogodzinnego Fargo. To właśnie relacja między Lesterem i Lornem będzie najciekawszym punktem fabuły, a można już powiedzieć głośno, że aktorsko zapowiada się ona wyśmienicie. Martin Freeman, stworzony do ról ciapowatych domatorów, radzi sobie doskonale. Nie mogę się doczekać jego przemiany. Gdzie zaprowadzi go historia? Jak rozwinie się jego postać, zdeformowana przez absurdy scenariusza? „A co jeśli ty (ten zły), masz rację, a cała reszta jest w błędzie?” – głosi napis na plakacie z rybkami w piwnicy Lestera. Czy Nygaard popłynie pod prąd, inaczej niż wszystkie rybki? Równie świetnie wypada Billy Bob Thornton w roli Lorne’a Malvo – zimnokrwistego bydlaka, którego każdy uzna za przyjaciela, jeśli on tego zechce.
Reszta obsady też nie odstaje. Allison Tolman w roli ambitnej policjantki, swoją dobrodusznością przypominającej Margie (Frances McDormand) z oryginału; Bob Odenkirk jako Bill Olson – glina o wyostrzonym zmyśle estetycznym (choć rola nie jest tak charakterystyczna, by mogła umywać się do tej z Breaking Bad); Colin Hanks, choć jeszcze nie zdążył się rozkręcić; Kate Walsh jako zgorzkniała wdowa i wielu, wielu innych. Zacieram łapki i czekam na występ Adama Goldebrga, którego zobaczyć możemy w zwiastunie.
Przed premierą koronną kwestią, dotyczącą nowej produkcji FX było pytanie o jej powiązania z pierwowzorem. Jak się ma serial do filmu z 96 r.? „Serial będzie opowiadał zupełnie nową historię, choć czarny humor i klimat oryginału zostaną zachowane” – obiecywali twórcy, co zgadza się w stu procentach. Czarny humor. You betcha. Obecny. A klimat? Śnieżna pustynia, biel wylewająca się z kadru, „fargowska” muzyka, denerwujący akcent mieszkańców Minnesoty, no i sam temat – goryl, jak to określił Malvo, tkwiący w każdym z nas, szatański pierwiastek, przykryty warstwą białego puchu. Absurd goni absurd, więc jest bardzo coenowsko. Klimat? Oh, yaa. Obecny.
Choć nowe “Fargo” opowiada zupełnie nową historię, nie stronią jego twórcy od cytowania filmu Coenów na każdym niemal kroku. Niektórzy bohaterowie serialu korespondują ze swoimi poprzednikami. Lester Nygaard nasuwa skojarzenia z brawurową rolą Williama H. Macy’ego, który wcielił się niegdyś w postać Jerry’ego Lundegaarda (fonetyczne podobieństwo nazwisk nie może być przypadkowe). Zarówno Freeman, jak i Macy grają gapowatych nieudaczników, którzy poprzez terapię wstrząsową ze swojego gapiostwa spróbują się wyleczyć. Jerry’emu się nie udało. Jak będzie z Lesterem? Jego brat – Ron Nygaard – człowiek sukcesu, zastępuje tutaj teścia Jerry’ego, podziwianego i szanowanego patriarchę. Rodzinne gniazdko pewnego policjanta – Verna Thurmana (Shawn Doyle) – przypomina do złudzenia domowe pielesze ciężarnej Marge Gunderson i jej męża-miśka. Co ciekawe, żona Verna również spodziewa się dziecka a scena, w której dzwoniący telefon wyrywa małżeństwo ze snu jest wymownym cytatem z filmu Coenów. Tego typu zagrań znajdziemy mnóstwo – od wyraźnych, podkreślonych na czerwono nawiązań, do niuansików (jak np. tablica w lokalu z napisem: „White Russian. 4.95 $”, który to drink jest ulubionym drinkiem Kolesia z innego filmu braci Coen – The Big Lebowski).
To już oficjalne! Fargo, anno domini 2014 będzie czymś, co zapisze się w pamięci zarówno zjadaczy seriali, jak i fanów twórczości najzdolniejszych braci Hollywood (notabene producentów wykonawczych projektu). Z niecierpliwością czekam na więcej, a przy drugim odcinku podnoszę gardę, w obawie przed kolejnymi absurdalnymi zwrotami akcji, które na kartach scenariusza spisane zostały w jednym celu – powalenia na deski biednego widza.