search
REKLAMA
Analizy filmowe

Schizofrenia na ekranie. Analiza “Pięknego umysłu” i “Solisty”

Tekst gościnny

24 lipca 2013

REKLAMA

Autorką analizy jest Emilia Podolska.

Współcześnie psychoza spostrzegana jest negatywnie. Jednak dawniej, w światopoglądach religijnych i filozoficznych, była nośnikiem pozytywnych sił a osoba nią owładnięta – aktywnym działaczem społecznym, a także artystą. Bywa jednak, że psychoza pozwala człowiekowi na głębsze poznanie siebie i bywa przeżyciem twórczym (1). Nie stwierdza się ścisłego związku miedzy schizofrenią a twórczymi zdolnościami, zdarza się jednak, że w fazie „olśnienia” chory przejawia nagle jakiś ukryty talent, czy to na płaszczyźnie muzycznej, literackiej czy teatralnej (2). Wspomniana ekspresja może się też wyrażać w mimice, gestykulacji a także w mowie. Schizofrenik układa własną frazeologię, neologizmy, tworząc w ten sposób swoisty „metajęzyk”. Ekspresja ta dla zwykłego odbiorcy okazuje się zazwyczaj niejasna, niezrozumiała, ale mimo wszystko sprawia wrażenie prawdziwej, bo i nadawca jest wiarygodny w swym przekazie (3).

Na schizofrenię zapadali m.in. Vincent van Gogh, George Hegel, Virginia Woolf. Powstały również  filmy poświęcone tym umysłom, których dokonania twórcze wpisały się w historię. W tym przypadku reżyserzy wykorzystali film biograficzny, unaoczniający prawdziwe zmagania geniuszy z chorobą.

 

GENIALNY CHŁOPIEC?

 

Jednym z nich był słynny matematyk Jon Nash, którego sylwetce został poświecony film Piękny umysł. John Nash był wychowankiem Princeton University, autorem przełomowej teorii równowagi w grach niekooperacyjnych, dzięki której został laureatem Nagrody Nobla. Jego matematyczny geniusz mieszał się z szaleństwem. Film obrazuje jak człowiek o niesamowitych predyspozycjach naukowych zmaga się z własnym, wyimaginowanym światem, który coraz częściej znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Akcja filmu rozpoczyna się we wrześniu 1945 r. To właśnie wtedy młody John zostaje uczniem prestiżowej szkoły Princeton University, w której panuje nieustanna rywalizacja, dlatego każdy młody student z większymi ambicjami stanowi naukowe zagrożenie. Już podczas inauguracyjnego spotkania widzimy bohatera jako nieśmiałego młodzieńca, siedzącego w ostatnim rzędzie, z wzrokiem utkwionym w podłogę. Student tworzy wokół siebie „schizofreniczną aurę”, nawet jego garnitur ma nieco ciemniejsza barwę od strojów wizytowych pozostałych uczestników.

Cała jego mimika, mowa ciała daje jasno do zrozumienia, że sytuacja, w której się znajduje, nie jest dla niego komfortowa. Bohater wyraźnie odcina się od kontaktu z otoczeniem, tym samym swoją postawą „od” otoczenia prowadzi do zaburzenia „metabolizmu informacyjnego” (4).

Po oficjalnej części spotkania, studenci spacerują po dziedzińcu, rówieśnicy Nasha dyskutują, uśmiechają się do siebie serdecznie. Tylko John wydaje się nieobecny spośród całego towarzystwa, jego wzrok błądzi od jego przedmiotu do drugiego. Świat widziany oczami matematyka, jest bogactwem równań algebraicznych, algorytmów, kombinatoryki. Przedmioty codziennego użytku staja się powodem do snucia matematycznych teorii. Jego motorem działania jest zdecydowanie pasja badawcza. Jego głowę zaprząta jedynie obsesyjna myśl: co uczynić aby wznieść się na wyżyny w dziedzinie matematyki?

O takiej postawie, Kępiński pisze:

„Chory, mając do wyboru rzeczywistość <<rzeczywistą>> i swoją własną, schizofreniczną, wybiera tę ostatnią jako silniej przeżytą” (5).

Bohater skrywa się zatem za wysokim murem, zbudowanym z lęków, niewyjaśnionych obaw. Jego „przestrzeń własna” daje mu ukojenie, jest bezpieczną alternatywą. Nasha charakteryzuje specyficzne poczucie humoru, trudno mu wyczuć granicę pomiędzy kpiną a grubiaństwem.

Zupełnie antagonistyczną postawę prezentuje współlokator matematyka. Jest to typ lekkoducha, z poczuciem humoru, otwarty na innych ludzi, jak on sam mówi o sobie „Utracjusz”. To właśnie z nim bohater po raz pierwszy spożywa alkohol. Trunek powoduje, że John opowiada współlokatorowi o swoich problemach w relacjach z innymi. Intymna spowiedź zbliża do siebie bohaterów. Od tej pory William Parchem, towarzyszy matematykowi w najważniejszych momentach jego życia.

Życie w Princeton University mija Nashowi na pracy badawczej. Jednym z jej punktów jest nieustanna obserwacja stada gołębi, których rytualne zachowanie budzi coraz większe zainteresowanie matematyka. Ptaki podczas poszukiwania pokarmu, wykonują na trawniku chaotyczne kroki posuwisto-taneczne. Dla zwykłego obserwatora nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, jednak Nash zauważa w tym pewną prawidłowość. Okazuje się, że wszystko zależy od wzajemnej relacji czynników stałych i zmiennych. To – jakby się wydawało codzienne zjawisko można zdefiniować za pomocą równania matematycznego, które w precyzyjny sposób przedstawi ptasią wędrówkę. John potrafi nawet skrupulatnie wyliczyć procent szans na bliższy kontakt z kobietą, która wzbudziła zainteresowanie większej liczby mężczyzn. Kobieta, mimo że została potraktowana w sposób przedmiotowy, stała się wyjściem do snucia kolejnych, matematycznych teorii, które być może w przyszłości wprowadziłyby rewolucyjne zmiany w prawach kombinatoryki. John cały otaczający świat tłumaczy na swój swoisty „metajęzyk”, będący równocześnie językiem matematyki.

Bezgraniczne oddanie się naukowej pasji oraz stworzenie rewolucyjnej teorii, która podważyła dotychczasowe prawa ekonomii zagwarantowała mu pracę w Massachusetts Institute of Technology w Cambridge.

Widz wraz z bohaterem przenosi się do Pentagonu, do roku 1953, gdzie Nash jako największy umysł matematyczny zostaje poproszony o rozwiązanie zaszyfrowanej wiadomości. Podczas wykonywania zadania, widzimy jak precyzyjny i analityczny jest umysł bohatera. Świat liczb i znaków nie ma przed nim tajemnic. Praca w Pentagonie nie jest jednak jedynym zajęciem Johna, zajmuje się on dodatkowo pracą doktorancką, którą bardziej odczuwa jako przymus a nie przyjemność z uczenia młodych, gorliwych umysłów przyszłości. Podczas jednych z zajęć poznaje młodą, utalentowaną i dość kontrowersyjną studentkę –Alicię, która uwodzi Nasha swoją bezpośredniością i uporem.

Od tej pory bohater dzieli czas na spędzanie go z ukochaną  kobieta i tajną służba na rzecz państwa. Jego głównym zadaniem jest niedopuszczenie do zdetonowania bomby przez oddział sowietów na terenie USA. Wśród specjalistów uznawany jest za urodzonego, fachowca do łamania kodów, ukrytych w czasopismach. Podczas pracy nad jedną z zagadek, spotyka dawno nie widzianego współlokatora „Utracjusza”, który doradza mu, aby ożenił się ze swoją studentką. Nash oświadcza się Alicii, snując przy tym charakterystyczne dla jego analitycznego umysłu, wywody na temat funkcji stałej miłości we wszechświecie.

W oczach widza bohater wiedzie wydawałoby się normalne życie mając u boku kochającą żonę. Po godzinach jednak oddaje się bezgranicznie tajnej działalności, zaniedbując domowe obowiązki jako mąż i ojciec. Jego konspiracyjna praca z czasem staje się niebezpieczna. Nash czuje się nieustannie śledzony, ma wrażenie ze ktoś usiłuje przeszkodzić mu w jego misji. Uczucie jest tak silne, że matematyk jest „przesiąknięty” lękiem, wyjście z domu równoznaczne jest dla niego zagrożeniem życia. Jego mimika twarzy doskonale odzwierciedla strach i obawy, jakie mu nieustannie towarzyszą. Żona jest zaniepokojona zachowaniem męża i jej zaczyna się udzielać niewyjaśniony, wszechogarniający niepokój.

Wyłączając niektóre epizody, Nash próbuje prowadzić nadal normalne, naukowe życie. Przed wykładem na Harvardzie Jon spotyka ponownie Charles’a, tym razem towarzyszy mu jego kilkuletnia siostrzenica. Po krótkiej pogawędce matematyk wygłasza wykład, podczas którego zauważa grupę ludzi, którzy się mu bacznie przyglądają. To ponownie budzi w nim niezrozumiały, tymczasowo uśpiony lęk. Ten bodziec wyzwala w nim chęć ucieczki. Podczas pościgu, zostaje otoczony przez swych oprawców, jeden z nich przedstawią się mu jako dr Rosen – psychiatra. Nash jest przekonany, że jest to grupa Rosjan, która wie o jego konspiracyjnej działalności. W czasie szarpaniny psychiatra aplikuje zdenerwowanemu Nashowi zastrzyk uspokajający. W kolejnej części filmu, akcja rozgrywa się w zakładzie psychiatrycznym, w którym bohater zostaje poddany badaniu. Matematyk nadal jest przekonany, że został zatrzymany przez Sowietów.

Dr Rosen po rozmowie z pacjentem, stawia diagnozę: schizofrenia paranoidalna. Właśnie w tym momencie dociera do widza fakt, ze brał udział w grze, strategicznie i precyzyjnie prowadzonej przez reżysera. W głowie obserwatora dokonuje się indywidualna retrospekcja: widz analizuje każdy kadr filmu, próbując sobie odpowiedzieć na pytanie: co było prawdą a co imaginacją? Która z postaci należała do realnego świata, a która była wytworem chorego umysłu? Powstaje szereg pytań, na które odpowiedź odnajdujemy w dalszej części filmu. Trzeba zwrócić uwagę na to, że równocześnie z bohaterem dowiadujemy się prawdy o zdarzeniach, które do tej pory tworzyły zarówno dla widza, jak i dla chorej jednostki, logiczną całość. Również wspólnie uczymy się odróżniać rzeczywistość od omamu.

Od razu przypominamy sobie, że bohater wielokrotnie wspomina, że ludzie go nie lubią. To już jest pierwszy objaw rodzącego się obłędu. Stan apatii, odrzucenia, skrywany jest pod maską outsidera.  Ucieczka w świat nauki, upleciony z matematycznych równań jest jedynie obroną przed ludzka niechęcią i brakiem zrozumienia dla inności, która z biegiem czasu przeradza się w dziwaczność (6). Wtedy zarysowuje się wyraźny podział na „moje” i „nie moje”. Moje, czyli to, co wchodzi w skład „przestrzenie własnej”, „nie moje” zaś to, co dotyczy „przestrzeni wspólnej” (7). Chory na swoim terenie czuje się władcą, bo to on narzuca prawa obowiązujące w jego państwie. Monarchia ta jest absolutna, niestety atrybutem władzy w bardzo wielu przypadkach jest samotność (8). To właśnie ta samotność, brak interakcji z otoczeniem, doprowadziło do powstania wyimaginowanego współlokatora – Williama Parcher’a. Wierny sojusznik, przyjaciel był chęcią zaspokojenia potrzeby bliskości, zrozumienia. Od tej pory Nash uczy się żyć od nowa. Pomimo ciągle towarzyszących mu urojeń stara się wieść normalne naukowe życie. W kulminacyjnej scenie filmu nawet żegna się ze swoimi prześladowcami, co może mieć nieco ironiczny wydźwięk.

Niestety, reżyserowi nie udało się uniknąć zbędnego patosu. Pięknie opowiedziana historia trochę naciąga rzeczywistość dla potrzeb filmu. Odbiorca widzi tylko, jak barwny może być świat urojeń, nie skupia się na tragedii ludzkiego umysłu. Niewątpliwie na plan pierwszy wysuwa się niesamowity talent i pasja matematyka. Dlatego tak bardzo zatrważający jest fakt, że człowiek tak niesamowicie zdolny, wpadł w pułapkę własnego umysłu.

 

ZBŁĄKANY PODRÓŻNIK?

 

Również w dziedzinie muzyki wielu artystów, wpadło w sidła własnego umysłu: Mozart, Niżyński oraz Nathaniel Ayers, którego osobie został poświęcony film Solista w reżyserii Joego Wright’a.

Historia zaczyna się dość banalnie: znany i ceniony dziennikarz Steve Lopez przypadkiem spotyka czarnoskórego, bezdomnego grajka, który wydobywa niesamowite dźwięki ze skrzypiec pozbawionych dwóch strun. Umiejętność ta, wydaje się felietoniście intrygująca zarazem świadczy u dużym talencie nieznajomego. W trakcie rozmowy skrzypek przedstawia się jako Nathaniel Ayers W trakcie rozmowy wspomina, że uczęszczał do prestiżowej szkoły artystycznej Julliard School, mieszczącej się w Nowym Yorku. Nathaniel zwraca na siebie uwagę również oryginalnym strojem, którego barwność z pewnością nie pozostawia obojętnym żadnego przechodnia.

Szczątkowe informacje na temat grajka stają się dla dziennikarza przyczynkiem do dalszych poszukiwań. Po kilku wykonanych telefonach, Lopezowi udaje się ustalić tożsamość skrzypka. Ku jego zaskoczeniu ukazuje się Nathaniel Ayers rzeczywiści był jednym z najzdolniejszych stypendystów renomowanego konserwatorium. Ta wiadomość sprawia, że osoba bezdomnego budzi jeszcze większą ciekawość felietonisty. Początkowo zainteresowanie skrzypkiem wynika z czysto dziennikarskich pobudek, później jednak między panami wywiązuje się przyjaźń albo raczej pewnego rodzaju symbioza, w przypadku której próba odłączenia jednej z współzależnych jednostek może doprowadzić do przykrych konsekwencji.

Lopez stara się pozyskać zaufanie Nathaniela. Jednak nawiązanie  z nim kontaktu jest bardzo utrudnione. Skrzypek nie odpowiada na zadane pytania, błądzi we własnych myślach, wydaje się być rozkojarzony, towarzyszy mu ciągły chaos myśli. Na pytanie czy Nathaniel poznaje dziennikarza, skrzypek odpowiada:

„Czerwony, zielony, policyjny. Bóg jest po drugiej stronie muru. To piękne, grasz a gołębie z łopotem zrywają się do lotu, na tle budynku Los Angeles Limes”.

Wypowiedź ta  pozbawiona jest logiki. Jednak dla schizofrenika stanowi kwintesencję omawianej rzeczywistości. O tego rodzaju wypowiedziach, Kępiński pisze:

„Wypowiedzi tego typu chorych są czasem bardzo długie, a gdyby spróbować je streścić, nie sposób byłoby dojść do istoty rzeczy, zrozumiałej dla odbiorcy. Zazwyczaj przewija się w takich wypowiedziach symboliczne myślenie, związane czasem z rodzajem magii językowej, następują dziwaczne skojarzenia, chorzy tworzą osobliwe neologizmy ( np. >> głębnia<<, >> słusznia<<, >>liczbon<<), a nawet całe oryginalne słownictwo i swoiste języki.”(9)

Najdziwniejszy jest jednak fakt, że mimo całej absurdalności wypowiedzianych słów, chory używa prawidłowej fonetyki, właściwie odmienia wyrazy, składnia i słowotwórstwo są również nienaganne (10). Zdarza się, że schizofrenicy w toku rozmowy mówią na przemian normalnie a następnie udzielają informacji w sposób rozkojarzony.

W „języku schizofatycznym” można wyodrębnić odmianę „hebefreniczną”. Charakteryzuje się ona nagromadzeniem słów, wyrażających swoistą ironię i absurdalny humor. Zabawa słowem w tym przypadku przypomina mowę dziecięcą, np. borba, smake, fake.

Najlepszą metodą mająca na celu zbadanie języka schizofrenika byłoby zestawienie wyrazów używanych przez chorego. Zdaniem Klemensiewicza:

„ (…) porównanie z ogólnym słownikiem języka polskiego dałoby pewne podstawy dla wykazania ilościowych i jakościowych cech języka osobniczego. Ale w praktyce jest to niewykonalne”(11).

Trzeba pamiętać, ze język, jakim się posługuje schizofrenik, jest odbiciem jej sposobu myślenia. Analiza specyficznego kodu językowego osoby chorej, może pomóc w przyszłości w zrozumieniu istoty choroby jaką jest schizofrenia.

Rozkojarzenia bardzo często jest związane z indywidualnym kodem chorego a także z brakiem społecznego celu mowy.  Tak jak ukazano to na przykładzie Nathaniela, schizofrenik odpowiada na pytania, wypowiedziami nie dotyczącymi tematu rozmowy. Dlatego też, brak linii porozumienia, jest istotnym czynnikiem, który w psychozie izoluje chorego o rzeczywistości.(12)

Brak komunikacji, zaburzony „metabolizm informacyjny” w przypadku skrzypka doprowadził do jego bezdomności.  Egzystowanie na marginesie życia okazało się bezpieczniejszą alternatywa niż przebywanie wśród ludzi wykształconych, pochodzących z wyższych sfer. Właśnie zdaniem Michaela Hollinigsheada i Fredericka Redlicha, schizofrenia dotyka niższe warstwy społeczne, którym trudniej nawiązać kontakt z innymi przedstawicielami grup społecznych ze względu na różnicę poziomów.

W celu przybliżenia sylwetki bohatera, a także w celu uzasadnienia choroby, w filmie ukazane są fragmenty z dzieciństwa Ayersa. Czarnoskóry chłopiec wychowywany przez samotną matkę jawi się nam jako wyalienowany odmieniec, dla którego całym światem jest muzyka. Godziny spędzone na lekcjach gry na instrumentach w skuteczny sposób ograniczyły go do czterech ścian ciemnego, klaustrofobicznego pokoju. To właśnie w tym pomieszczeniu dają o sobie znać pierwsze omamy, budząc przerażenie nic nieświadomego  chłopca. Z powodu rodzącej się psychozy Nathaniel coraz częściej ucieka  przed niezrozumiałą rzeczywistością w świat muzyki, która daje mu pewnego rodzaju ukojenie.  Niestety z czasem choroba potęguje a relacje interpersonalne są dla niego niewyjaśnionym mechanizmem.

Mimo początkowych trudności, Lopezowi udaje się napisać artykuł o uzdolnionym  skrzypku, którego jedynym marzeniem jest zdobycie dwóch brakujących strun. Odzew czytelników Los Angeles Times przeszedł wszelkie oczekiwania. Ludzie są pod wrażeniem historii Nathaniela, jedna z kobiet nawet ofiarowuje bezdomnemu wiolonczelę, która jak się okazuje była pierwszym instrumentem, na którym uczył się grać ten uzdolniony muzyk.

Dziennikarz stara się podjąć wszelkie działania, aby polepszyć standardy życia Ayersa.

Lopez bezustannie zastanawia się, czy Nathaniel rzeczywiście jest „zawieszony między genialnym chłopcem a zbłąkanym podróżnikiem?”. Odpowiedź na to pytanie może uzyskać jedynie poprzez wejście w świat wewnętrzny schizofrenika i próbę go zrozumienia. Dziennikarz znajduje miejsce dla Nathaniela w ośrodku dla osób chorych psychicznie. Niestety muzyk nie potrafi odnaleźć się w cywilizowanych warunkach i dobrowolnie wraca na ulicę. Dziennikarzowi pozostaje pogodzić się z nawykami Ayersa i sam niejednokrotnie towarzyszy mu w jego kloszardowych wojażach.  Jednak felietonista nie poddaje się. Kolejnym krokiem jest zorganizowanie Nathanielowi prywatnych lekcji muzyki. W tym celu wynajmuje pokój w motelu, gdzie muzyk będzie mógł spokojnie ćwiczyć swoje umiejętności.  Największym przeżyciem jednak dla skrzypka jest możliwość uczestniczenia w próbie orkiestry w sali koncertowej Disney Hall. Wówczas widzimy ja muzyka wpływa na percepcję schizofrenika.  Dźwięki wydają się być kluczem do innego, niezwykłego świata, w którym każda nuta ma przypisaną inną barwę. Czerwień, zieleń, pomarańcz te kolory nachodzą na siebie tworząc mozaikę emocji, które towarzyszą Nathanielowi podczas słuchania koncertu. Każde spotkania Ayersa z muzyką posiada wymiar mistyczny, niezrozumiały dla normalnego, przeciętnego odbiorcy.

Postać Lopeza w umyśle schizofrenika wzrasta do rozmiarów Boga. Każda prośba wypowiedziana przez dziennikarza jest dla Nathaniela równoznaczna z bożym planem, któremu musi się on bezgranicznie podporządkować. Odpowiedzialność, jaką nieświadomie Ayers obarczył dziennikarza zaczyna mu ciążyć, dlatego prosi o pomoc psychologiczną dla chorego przyjaciela. Jednak nie można leczyć przymusowo chorych na schizofrenie, kiedy nie stanowią realnego zagrożenia dla samych siebie jak i dla otoczenia.  Jedynym złotem środkiem wydaje się być muzyka, która wpływa kojąco na „okaleczoną” psychikę schizofrenika.  Z tego też powodu, Lopez organizuje skrzypkowi recital, który ma pomóc choremu wyzbyć się lęków i nauczyć  obcowania z innymi ludźmi. Trema i strach okazują się jednak silniejsze, głosy ciągle dają o sobie znać, rozpościerając przed oczami schizofrenika dręczące wizje.  Nathaniel ucieka z sali koncertowej.  Dziennikarz wydaje się być bezsilny wobec pogłębiającej się choroby. Schizofrenik znika. Zmartwiony felietonista próbuje odnaleźć przyjaciela, ale bez skutku. Okazuje się, że Nathaniel przebywa w pokoju motelowym, wynajętym wcześniej przez Lopeza. Dziennikarz odwiedza przyjaciela i wręcza mu figurkę Beethovena. Wszystko zdaje się wracać do normy. Jednak podczas nieobecności Steve’a, Nathaniel w dokumentach przyniesionych przez dziennikarza odnajduje informacje na swój temat. Informacja dotyczy stanu zdrowia i zdiagnozowanej osobowości schizofrenicznej.

Skrzypek jest przekonany, że Lopez chce go umieścić w zakładzie psychiatrycznym. Wpada w szał, dziennikarz, który do tej pory był dla niego na równi z bogiem, staje się największym wrogiem. Tłumaczenia i próby przekonania do słuszności leczenia nie skutkują.

Schizofrenik buntuje się, grożąc Steve’owi śmiercią. Mimo niechęci ze strony Nathaniela, dziennikarz dokłada wszelkich sił by pomóc przyjacielowi. Udaję się mu doprowadzić do spotkania skrzypka z dawno niewidzianą siostrą. Nathaniel zdaje się rozumieć swój błąd i uznaje, ze jego obawy, co do braku lojalności Lopeza nie były słuszne.

Okazuje się, że przyjaźń rządzi się własnym prawami i żadne nieporozumienia nie są w stanie zachwiać jej fundamentów.  Mimo że stan psychiczny muzyka nie poprawił się w sposób znaczący to jednak sama  świadomość posiadania osoby bliskiej wpłynęła pozytywnie na jego bytowanie w społeczeństwie. Pokora i wiara w zbawienną moc sztuki pozwoliła Nathanielowi nauczyć się żyć z chorobą. Natomiast ludzie, którym dane było przebywanie z człowiekiem „wrażliwym inaczej” zrozumieli, że wierność i wytrwałość to wartości, które wpływają na jakość życia.

Spotkanie osobników z dwóch tak skrajnie różnych światów doprowadziło do narodzenia się prawdziwej przyjaźni. Można dyskutować, która ze stron więcej skorzystała na tej znajomości, jednak pewne jest, że przez ten rok zażyłych kontaktów, spotkań zarówno Lopez jak i Ayers przekonali się, ze choroba psychiczna nie stanowi żadnej blokady, trudności, która uniemożliwiłaby nawiązanie kontaktu ze schizofrenikiem. Szczere chęci i odpowiednie podejście potrafią zburzyć mur dzielący chorego od innych osób. Lopez nauczył się, że osoby chore psychicznie mają prawo do godności i człowieczeństwa.

Kolejnym pozytywem płynącym z tej znajomości, jest odzyskanie przez Lopeza wiary w sens swego zawodu i jego posłannictwo. Ciągła gonitwę za sensacją przyćmiła możliwość pomocy naprawdę potrzebującym jednostkom. Jego felietony nie tylko przysłużyły się Ayersowi, ale zwróciły również uwagę na problemy bezdomnych, których liczba z roku na rok jest coraz większa.

*

Biorąc pod uwagę podejmowany temat oraz siłę przekazu, Solistę Wrighta można uplasować obok oskarowego Pięknego umysłu. Oba filmowe obrazy w sposób oszczędny skupiają się na doznaniach schizofrenika i okazują tragedię choroby w sposób mało przekonujący. Dodatkowo w przypadku Solisty człowiek zyskuje nadzieję, że zarówno schizofrenik jak człowiek sukcesu, pozbawiony jednak wyższych wartości ma szansę na nowe życie.  Chory w obu przypadkach został owiany aurą niesamowitości, co sprawiło, ze ten rodzaj ludzkiej ułomności stał się dla odbiorcy bardziej przystępny, ponieważ spostrzegamy schizofrenika jedynie przez pryzmat jego niebywałego talentu.

Czy współistnienie schizofrenii i ekspresji twórczej jest zwykłym zbiegiem okoliczności? Nie wiadomo. Jednak niezaprzeczalnie, bogata fantazja w połączeniu z wymyślonym światem, mającym strukturę narzuconą przez indywidualne zainteresowania chorego, pozwala wznieść mu się na wyżyny osiągnięć artystycznych bądź naukowych.

____________________________

1 A. Kępiński, Schizofrenia, wyd.II, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich: Warszawa 1979, s. 65.
2 Ibid., s. 66.
3 Ibid.
4 Ibid., s. 5.
5 Ibid., s. 58.
6 Ibid., s. 53.
7 Ibid., s. 175.
8 Ibid., s.176.
9  A. Kepiński, op. cit., s. 73.
10 Ibid., s. 74.
11  Z. Klemens, Jak charakteryzować język osobniczy? [W: ]W kręgu języka literackiego i artystycznego, PWN, Warszawa 1961, s. 212.
12 A. Kępiński, op. cit., s. 78.

 

REKLAMA