Sceny, które zostały ZNISZCZONE PRZEZ MEMY
Jeszcze kilkanaście lat temu nikt nie myślał o czymś takim jak „memogenność”, a memy w najlepszym razie były ciekawostką dorastającego z internetem pokolenia. Teraz trudno wyobrazić sobie popkulturę bez tego typu memów, czego konsekwencją jest intensywne „memowanie” wszystkiego, również filmów. Poszczególne kadry czy sceny bywają przetwarzane w memosferze do tego stopnia, że odrywają się od swojego pierwotnego kontekstu i funkcjonują niezależnie od oryginalnego dzieła. Ktoś może więc znać scenę z danego filmu, ale nie mieć kompletnie świadomości, z którego obrazu pochodzi. Bywa i tak, że konkretna scena przez memiczne parafrazy zostaje „zniszczona” i nie da się jej oglądać w oryginalnym kontekście, bo nasze mózgi automatycznie narzucają prześmiewczą interpretację znaną z internetu. Tu przyglądam się wybranym scenom w tym gatunku.
Boromir idzie do Mordoru – „Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia”
Na początek klasyk i jeden ze starszych filmów na liście. Mowa oczywiście o „one can not simply walk into Mordor” w wykonaniu Seana Beana aka Boromira podczas sceny zebrania w Rivendell (dla porządku: Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia). Co ciekawe, klasyczny kadry jest… nieprawidłowo użyty. W filmie tekst pada z ust Beana w innym momencie (gdy patrzy w dół, masując się po czole, jak głosi anegdota, sprawdzając tekst na kartce), a fragment, w którym wykonuje gest ręką, następuje chwilę później. Tak czy inaczej, fragment ten stał się szablonem do niezliczonych memów, których puentą jest najczęściej ironiczne podkreślenie znaczenie lub skomplikowanie jakiegoś elementu – np. można powiedzieć „one does not simply watch LOTR without memes”. Cała sekwencja jest już tak „zużyta” przez memy, że trudno się nie uśmiechnąć podczas seansu, tym bardziej że ta sama scena zawiera też również memiczny fragment, w którym członkowie drużyny oferują Frodowi swój oręż. W tym miejscu warto wspomnieć, że Władca Pierścieni był wykorzystywany do tworzenia memów od samego zarania tej formy twórczości, stąd też trylogia Jacksona jest swego rodzaju kopalnią tego typu skojarzeń i jeszcze w tym tekście powróci.
Śmierć Hanka – „Breaking Bad”
Przenosimy się ponad dekadę w przód i do świata seriali. Breaking Bad to przełomowe dzieło, które do dziś pozostaje w czołówce rankingów najlepszych i najchętniej oglądanych serii. Naturalną rzeczą jest więc, że wiele scen doczekało się swoich wariacji w memach. Żadna jednak tak nie zmieniła swojego wydźwięku jak kadr na zrozpaczoną twarz Waltera w kulminacyjnym odcinku Ozymandiasz. W oryginale widzimy bohatera, który stracił kontrolę i właśnie był świadkiem śmierci swojego szwagra Hanka. W przeróbkach grymas Waltera jest wykorzystywany przede wszystkim do prześmiewczego pokazania czyjejś – bolesnej – porażki. W efekcie zyskał on konotacje bardziej komiczne niż tragiczne, co rozbija do pewnego stopnia odbiór, skądinąd genialnej, sekwencji na pustyni.
Obi-mem Kenobi – „Gwiezdne wojny: Zemsta Sithów”
Ewan McGregor jako Obi-wan Kenobi to bezspornie jeden z najlepszych – jeśli nie jeden z niewielu dobrych – elementów trylogii prequeli George’a Lucasa. W zasadzie można zadać sobie pytanie na ile to zasługa jego charyzmy, a na ile jego memogenności w tych filmach. Obi-wan dostał od scenarzystów pokaźną ilość one-linerów i scen, które aż proszą się o przeróbki w memach. W samej scenie finałowej konfrontacji między mistrzem Jedi a podążającym ścieżką ciemnej strony mocy Anakinem/Vaderem jest kilka takich kwestii. Najbardziej kultową i komiczną przez nieskończone parafrazy jest tekst „it’s over Anakin, I have the high ground”, sygnalizujące, że młodszy przeciwnik nie ma szans. Nieco niezrozumiała uwaga poprzedza zwycięstwo Obi-wana, który następnie wykrzykuje z płaczem „you were the chosen one”. Trudno zliczyć, ile razy obie te kwestie były używane w memosferze, grunt, że memiczny ładunek sceny przerasta jej oryginalny, dramatyczny wydźwięk.
General Kenobi – „Gwiezdne wojny: Zemsta Sithów”
Zostając jeszcze przy Gwiezdnych wojnach, nie mogę nie wspomnieć o pochodzącym również z Zemsty Sithów one-linerze McGregora w konfrontacji z generałem Grievousem. Niepozorne „hello there” – będące skądinąd nawiązaniem do pierwszej kwestii wypowiadanej przez Obi-wana w pierwszym filmie z 1977 roku – po którym następuje „general Kenobi”, urosło do rangi niemal kulturowego kodu, rzutując nie tylko na odbiór filmu, ale i samej frazy w życiu codziennym. Ewan McGregor musi sobie myśleć – możesz zagrać u najlepszych reżyserów, mieć na koncie kultowy monolog z pokoleniowego manifestu, a ludzie i tak będą cię pamiętać z memów, w którym rzucasz dwa słowa w stronę cyborga z CGI. Bywa i tak.
Adam Driver kontra ściana – „Historia małżeńska”
Opuszczamy świat fantastyki i przenosimy się do obyczajowego dramatu Noah Baumbacha z Adamem Driverem i Scarlett Johansson. Historia małżeńska to gorzki film o rozpadzie związku, choć niepozbawiony też pewnej dozy humoru. Jednak nawet obdarzony ironicznym żartem Baumbach nie mógł podejrzewać, co stanie się ze sceną, w której główni bohaterowie skaczą sobie do gardeł, a postać Drivera puentuje wymianę krzyków przebiciem pięścią ściany. Fragment ten stał się z miejsca internetowym klasykiem, przerabianym na użytek rozmaitych kontekstów i treści, zastępując pod pewnym względem inny kultowy mem z rzucaniem krzesłami (pochodzącym z programu American Chopper). W efekcie popularność mema przeżyła i przerosła chyba popularność samego filmu, a scena nieodłącznie kojarzyć się już będzie z przeróbkami.
Rant Hitlera – „Upadek”
Skoro o wybuchach wściekłości mowa, pora na kolejny klasyk, którego kariera zaczęła się jeszcze w latach 2000. Nawet jeśli ktoś nie widział Upadku Olivera Hirschbiegela, widział scenę, w której Adolf Hitler – grany przez genialnego Burnona Ganza – traci kontrolę i zaczyna wrzeszczeć na swoich współpracowników w bunkrze. Mistrzowsko wyreżyserowana i zagrana scena zyskała kolejne życia w niezliczonych przeróbkach, w których pod dźwięczny niemiecki potok inwektyw i pretensji podstawiane są za pomocą napisów najrozmaitsze teksty – od żalu na wycofanie z produkcji danego smaku pączków do komentarzy wydarzeń politycznych. Memy tworzone na podstawie tej sceny sprawiają, że gdy ogląda się film, bardziej ona śmieszy poprzez skojarzenia, niż wzbudza grozę, jaką oryginalnie była obdarzona. Jestem zresztą niemal pewien, że ktoś już zrobił wariant, w którym Hitler reaguje na memiczne śmieszki ze swojego rantu.
Zaciągający się Rust – „Detektyw”
Detektyw był w swoim czasie serialowym fenomenem, który rozkochał w sobie widzów charyzmatycznymi bohaterami i fascynującą konstrukcją narracji (mowa oczywiście o pierwszym sezonie, o kolejnych nie mówmy). Popularność serialu sprawiła, że dwie sceny zrobiły zawrotną „solową” karierę. Pierwsza z nich to występ topless Alexandry Daddario, która na kilkunastu sekundach bez stanika w jednym z odcinków wycisnęła dobre kilka lat celebrycko-aktorskiej kariery (nie mam wątpliwości, że był to jeden z kluczowych powodów obsadzenia jej w remaku Słonecznego patrolu). Druga natomiast to scena, w której wcielający się w Rusta Cohle’a Matthew McConaughey z wyrazem traumy na twarzy zaciąga się spalonym do połowy papierosem. Pozornie niepozorna rzecz, ale stała się szablonem dla wielu memów w nurcie depresyjno-doomerskim, operujących w podobnym, choć bardziej posępnym niż prześmiewczym klimacie co wykorzystywanie zapłakanej twarzy Waltera White’a. Do dziś możemy spotkać się bez trudu z memami, w których twarz Rusta jest okraszona niewesołymi konstatacjami na temat rzeczywistości, przez co trudno patrzeć na ten fragment inaczej niż na aktorską wersję rysunkowego doomera z papierosem.
Wybór pigułek – „Matrix”
Wracamy do kultowych dzieł fantastyki i jednego z najbardziej wpływowych popkulturowo filmów przełomu wieków. Matrix sióstr Wachowskich wpłynął na wyobraźnię widowni w sposób niewyobrażalny, nie dziwi więc, że znalazło się w filmie trochę scen, które zostały zaanektowane przez memy. Najbardziej ikoniczną z nich jest scena wyboru pigułek – to skądinąd od niej swoją nazwę bierze internetowy nurt tzw. red pillu. Sam obraz Neo wybierającego między dwiema opcjami oraz Morfeusza te opcje przedstawiającego, wrył się w memosferę i popkulturową świadomość. W efekcie nie da się na tę scenę patrzeć bez tego bagażu, który w tym przypadku jest jednak zaskakująco zbieżny z oryginalnym wydźwiękiem sceny wyboru między trudną rzeczywistością a bezpieczną ułudą.
Suspicious Leo – „Incepcja”
Leonardo DiCaprio to pod względem memiczoności godny rywal dla Ewana McGregora, posiadający może nawet więcej scen, które stały się memami. Można by z nich zrobić osobną wyliczankę, w tym miejscu wybiorę jedną z nich, która moim zdaniem najbardziej zniekształca odbiór oryginalnego kontekstu. Chodzi o scenę, w której bohater Leo rozmawia z postacią Cilliana Murphy’ego, w specyficzny sposób mrużąc oczy i wypowiadając kwestię „we need to go deeper”. Pochodzący z Incepcji kadr stał się podstawą wielu memów o zróżnicowanej, ale najczęściej humorystycznej treści, często sygnalizującej podejrzliwość wobec danej kwestii. Przez to trudno oglądać ten moment filmu Nolana i nie zaśmiać się pod nosem z komicznego grymasu DiCaprio.
No i nie podobasz mi się – „Ślepnąc od świateł”
Polacy nie gęsi i swoje memy mają. Jako polski kwiatek w tym zestawieniu stawiam na legendarną już scenę w wykonaniu Jana Frycza w serialu Ślepnąc od świateł. Tekst „no i nie podobasz mi się” oraz wcześniejszy o kilkanaście sekund „ale to nie do mnie tak, do mnie nie” mają tę przewagę nad memami zaczerpniętymi z takich filmów jak choćby Poranek kojota, że w użyciu memicznym zmieniają wydźwięk sceny – w oryginale Skoniecznego i Żulczyka pełnej napięcia, groźby i tłumionego szaleństwa, w użyciu internetowym jawnie prześmiewczego. Tak czy inaczej, Jan Frycz staje za pośrednictwem roli Daria i jego one-linerów obok Bruno Ganza jako Hitlera, pokazując, że memy mogą z najbardziej przerażającej postaci zrobić obiekt i wehikuł żartów.
Taking the hobbits to Isengard – „Władca Pierścieni: Dwie wieże”
Na deser obiecany powrót Władcy Pierścieni. Memy to nie tylko obrazki, mogą też przybierać formę wideo. Chyba każda osoba wychowująca się w latach 2000. będzie parskać śmiechem podczas seansu Dwóch wież, gdy grany przez Orlando Blooma Legolas woła „they are taking the hobbits to Isengard!”. To oczywiście za sprawą kultowego remiksu, w którym rzeczony fragment jest zapętlony i obudowany syntezatorową rearanżacją głównego tematu z filmu autorstwa Howarda Shore’a. W rezultacie skądinąd trzymająca w napięciu scena pościgu jest zrujnowana przez komediowy kontekst, który uruchamia się w głowie podczas wygłaszania pamiętnej kwestii.