search
REKLAMA
Artykuł

PROJEKT DOPPELGANGER #1 – SOBOWTÓR (2013)

Karolina Nos-Cybelius

18 marca 2016

REKLAMA

Autorką artykułu jest Karolina Nos-Cybelius. 

WSTĘP DO CYKLU 

Czy wiecie, że sobowtór to trzeci – po wampirze i wilkołaku – wspólny niemal wszystkim cywilizacjom i kulturom archetypiczny złowrogi obcy, jednocześnie częściowo tożsamy z „ja”? Mało tego, nadprzyrodzone podwojenie, złowrogi sobowtór to najstarszy i najszerzej rozpowszechniony mit ludzkości.

Nasz strach przed sobowtórem potwierdza antropologia i sztuka, w tym najbardziej uniwersalna ze współczesnych sztuk – kino. Filmy o sobowtórach idą w setki. Motyw doppelgangera znajdziemy nie tylko w kinie niemieckim (Student z Pragi), austriackim (Widzę, widzę), belgijskim (Dubel, Lewy brzeg), irlandzkim (Wake Wood), amerykańskim (Podwójne wcielenie, Miasto śmierci), ale też w hiszpańskim (Ciemność), meksykańskim (Ahí va del diablo), a nawet polskim (Podwójne życie Weroniki, Pora mroku).

Sobowtór jest bytem bardzo wieloznacznym.

Wskazują na to źródłosłowy tego pojęcia w różnych językach. Polski sobowtór to twór powtórzony, sobie wtórny, identyczna, nierozróżnialna kopia. Niemiecki der Doppelgänger oznacza „podwójnego wędrowca”, to bogate znaczeniowo określenie mieści w sobie wszelkie przejawy dwoistości i oznacza: fizycznego sobowtóra, osobę noszącą to samo imię i nazwisko, albo mającą tę samą datę urodzenia, duchowego bliźniaka, niematerialne widmo, swoisty cień kroczący śladami żyjącego. Dosłowne tłumaczenie francuskiego terminu le double to podwójny, duplikat, ale także „widmo”. Wyraz ten pokrywa się znaczeniowo z polskim „sobowtór”, „podwojenie”, jednak – co ciekawe – le double jest również pojęciem z zakresu teorii filmu. „Widmo” odnosi się do dziesiątej muzy i do relacji obraz-widz. Kino narodziło się jako wypadkowa odkryć technologicznych i ludzkiej potrzeby stworzenia jak najwierniejszego odbicia – sobowtóra – rzeczywistości (więcej na ten temat znajdziecie w książce Kino i wyobraźnia Edgara Morina).

WRÓG, reż. Denis Villeneuve
WRÓG reż Denis Villeneuve

Od czasów antycznych sobowtór pojawiał się w folklorze różnych kultur i obrastał w symboliczne znaczenia. Spotkanie własnego doppelgangera to zły omen, zapowiedź życiowej tragedii, a nawet śmierci. Sobowtór ma pejoratywne i złowrogie konotacje w folklorze germańskim, skandynawskim i irlandzkim. W demoniczne sobowtóry zwiastujące nieszczęście wierzyli Goethe i Lincoln. Pilnie przyglądał się im Freud, interpretując sobowtóry pojawiające się w marzeniach sennych i literaturze.

W niektórych kręgach kulturowych lęk przed sobowtórem był, i nadal jest, na tyle silny, że nowonarodzone bliźnięta bywają porzucane w górach lub na pustyni. Ich przeznaczeniem jest umrzeć, bo podwojone istnienie jest uznawane za sprzeczne z prawami natury i może sprowadzić przekleństwo na całą społeczność.

Początek wzmożonego zainteresowania bogatą metaforyką podwojenia wyznaczył romantyzm. Znaczenie tej epoki dla rozpowszechnienia motywu sobowtóra jest nie do przecenienia. Również kino zaczynało przygodę z doppelgangerem od ekranizacji klasycznych pełnych gotyckiej grozy opowiadań i powieści doby romantyzmu.

Filmy – i inne teksty kultury – o sobowtórach to opowieści o traumie, kryzysie egzystencjalnym, psychologicznych zawiłościach umysłu, depersonalizacji, szaleństwie, alter ego, o manicheizmie, antynomicznych żywiołach dobra i zła, dualizmie ludzkiej natury, moralności. To także alegorie walki z samym sobą i, wreszcie, poszukiwania odpowiedzi na ontologiczne i metafizyczne pytania o byt, tożsamość, indywidualność. Człowiek do dziś zastanawia się, czym/kim jest sobowtór.

Jednak nie wszystkie filmy z motywem sobowtóra uderzają w wysokie – nierzadko filozoficzne – tony. Motyw ten jest niezwykle często eksploatowany przez kino gatunkowe. Są dziesiątki horrorów, które czerpią z tematyki sobowtórowej. Właśnie to wszystko znajdziecie w artykułach z serii „Projekt Doppelganger”. Rozszyfrujemy filmowego doppelgangera w szerokim znaczeniu. Będzie o śmiercionośnych sobowtórach, złowieszczych bliźniętach, zabójczym lustrzanym odbiciu i równie niebezpiecznym portrecie, prozaicznych złodziejach tożsamości, a także o inkarnacji, multiplikacji, klonowaniu, etc.

*

the_double_2

Na początku 1846 roku Fiodor Dostojewski, w wielkich bólach, ukończył swoją drugą powieść zatytułowaną Sobowtór: poemat petersburski. Chaotyczny wręcz schizofreniczny utwór – który jednak zawiera głębszą ideę i ukazuje otchłań ludzkiej psychiki – nie został doceniony, ale po latach zainspirował twórców filmowych.

Eksperyment artystyczny i literacką spowiedź Dostojewskiego wziął na warsztat między innymi Richard Ayoade. Stworzył zaskakująco udaną, spójną i trzymającą w napięciu ekranizację tego nieprzekładalnego – mogłoby się zdawać – na język filmowy, utworu literackiego. Sobowtór w reżyserii Ayoade’a z jednej strony tylko luźno nawiązuje do prozy Dostojewskiego, z drugiej jest silnie zakotwiczony w jej problematyce, treści i nastroju. Czerpie ze schematu opowieści sobowtórowej, jednocześnie wnosząc do niego coś nowego. Znany publiczności głównie jako komik – co dodatkowo intryguje – angielski reżyser zrobił to, co nie udało się przed laty Bertolucciemu, twórcy bardzo źle przyjętego przez krytykę i widzów – bo hermetycznego i niezrozumiałego – Partnera z 1968 roku.

Już otwierająca film scena w metrze pokazuje, kim jest główny bohater, Simon (Jesse Eisenberg). A jest nikim.

Kiedy zostaje w obcesowy sposób wyproszony z miejsca, na którym siedzi (dookoła ani żywego ducha, wszystkie siedzenia puste), lekko zdezorientowany, ale zbyt niepewny siebie, by zaprotestować, pokornie godzi się z losem, wstaje i odchodzi. Dopiero później przekona się, że było to ustąpienie miejsca w czymś więcej niż tylko w podróży.

maxresdefault (3)

Simon. W jego przypadku określenia nieudacznik czy pechowiec to eufemizmy. Nieustannie zbiera cięgi od losu. Jego egzystencja to parodia życia. Bezsensowna praca, wizyty u chorej matki, sen i tak w kółko. Niespełniony, samotny i bezradny młody człowiek, który bo się etykietki „niewydajne próchno”. W za dużym garniturze, ze wzrokiem przestraszonego zwierzątka, wygląda naprawdę żałośnie. Jedyne przejawy ekstrawagancji i odwagi, na jakie jest w stanie się zdobyć, to sabotowanie w pracy maszyny do wydruków, aby w podziemiach biura ujrzeć, w neonowym świetle kserokopiarki, długą szyję i piękne oblicze Hannah (Mia Wasikowska).

Totalnym przeciwieństwem Simona jest, pojawiający się nagle nie wiadomo skąd, James (bohaterowie mają tożsame dane personalne, ale dla lepszej orientacji widza Ayoade zastosował konwersję kolejności imienia i nazwiska, tak powstali Simon James i James Simon). Otoczenie zdaje się nie dostrzegać sobowtórowego podobieństwa mężczyzn. Desperackie próby Simona uświadomienia współpracownikom tego zagadkowego fenomenu zostają skwitowane słowami: „Bez urazy, ale ty jesteś niezauważalny”. Nawet sam sobowtór przez długi czas całkowicie ignoruje „oryginał”. Jak to się dzieje, że są identyczni, a jednocześnie tak różni? Dlaczego Simon jest skazany na wyobcowanie odrzucenie i samotność, podczas gdy jego sobowtór od chwili pojawienia się w biurze, błyskawicznie zjednuje sobie sympatię wszystkich wokół? Wbrew rozsądkowi bliźniaczy mężczyźni zostają „przyjaciółmi”. Ze strony Simona jest autentyczna troska i przywiązanie, w końcu sobowtór jest jedyną – poza przebywającą w zakładzie opieki, pogrążoną w demencji matką – bliską mu osobą, ze strony Jamesa manipulacja, gra i żerowanie na naiwności Jamesa. Do bohatera dość późno dociera, że James jest jego antagonistą. Rywalizacja o względy Hannah i bój o awans zawodowy wkraczają na nowy, jawnie bezwzględny poziom. Mówi się, że jeśli spotkasz swojego doppelgangera musisz go zabić, inaczej on zabije ciebie. Wszystkie historie o sobowtórach kończą się śmiercią jednego albo obu…

maxresdefault (4)

Film Ayoade’a cechuje kafkowsko-orwellowski klimat.

Większość ekranowych bohaterów pracuje w „firmie” czy „biurze”, ale nikt nie wie, co – i po co –  tak naprawdę tam robi. Główny bohater to, do pewnego czasu, człowiek tylko odrzucony i osamotniony, który w efekcie dziwnej biurokratycznej „pomyłki” zostaje wręcz wypchnięty poza nawias społeczeństwa. Ewaporacja Simona jest tyleż absurdalna, co ostateczna i nieodwracalna. Jak udowodnić, że się istnieje, skoro wszyscy wokół twierdzą, że jest inaczej. Jeśli nie można cię odnaleźć w systemie – choćbyś stał tu przede mną i wrzeszczał „jestem” – nie ma cię. Co do inspiracji orwellowskim Rokiem 1984 i jego filmową adaptacją, w Sobowtórze także mamy do czynienia ze społeczeństwem karmionym filmami propagandowo-motywacyjnymi, i jest też ktoś na kształt Wielkiego Brata. Za abstrakcyjnymi pojęciami firmy i systemu kryje się enigmatyczny Pułkownik. Wszystko jest robione pod jego dyktando i pod czujnym okiem. Sztywne normy i zero tolerancji dla ich przekroczenia, nawet jeśli są absurdalne i niewykonalne. Świat z Sobowtóra to miejsce, w którym za kopnięcie metalowej ściany windy grozi wylanie z pracy. Najdrobniejszy przejaw samodzielnego myślenia, indywidualizmu czy oporu jest natychmiast tłumiony. Bohater filmu Ayoade’a to Józef K., Winston Smith i Goladkin w jednym.

81

W Sobowtórze znajdziemy więcej inspiracji ze świata literatury, filmu i sztuki. Ayoade wyraźnie nawiązuje do Lokatora z 1976 roku. Zacytował scenę, w której Trelkovsky widzi w oknie naprzeciwko swojego sobowtóra, również motyw podglądania przez lunetę oraz dwukrotny samobójczy skok z okna zaczerpnął z filmu Polańskiego. To nie jedyna kalka u angielskiego reżysera. W Sobowtórze pojawia się też jednoznaczne nawiązanie do malarstwa René Magritte’a. Hannah szkicuje swój autoportret, będący wariacją na temat jednego z najsłynniejszych obrazów surrelisty, o jakże wymownym i znaczącym dla Sobowtóra tytule Reprodukcja zakazana. Bardzo prawdopodobne, że Ayoade wzorował fizyczny aspekt postaci Simona (Simonów) właśnie na wizerunku tajemniczego mężczyzny z obrazu.

Sobowtór Ayoade’a wydaje się uwspółcześnioną wersją powieści Dostojewskiego.

Retrofuturystyczna scenografia tworzy nie tylko specyficzny klimat, ale też sprawia, że niełatwo usytuować filmową opowieść w czasie i przestrzeni. Tym lepiej, historia zyskuje na uniwersalności.

Większość scen dzieje się w klaustrofobicznych przestrzeniach (obskurny bar, dom opieki, małe mieszkania) i labiryncie biura (chyba podziemnego, bo okien tam nie uświadczysz, chociaż jak się dobrze zastanowić, to zdaje się, że akcja całego filmu toczy się po zmroku). Czerń, szarość i sepia. Tylko Hannah, dosłownie i symbolicznie, wnosi w ten mroczny świat trochę koloru. Wyraźnie kontrastuje z nim też wyświetlany w TV kiczowaty, pulpowy serial o superbohaterze, korespondujący z marzeniami Simona o byciu „kimś”.

Trudno wyrazić słowami, jak świetną robotę wykonał Jesse Eisenberg. Nie jest pierwszym ani ostatnim aktorem, który wcielił się w podwójną rolę w jednym filmie, ale z pewnością jednym z tych, którzy zrobili to po mistrzowsku. Do momentu Sobowtóra jego największym aktorskim popisem była rola Marka Zuckerberga w The Social Network. Jeśli obejrzycie film Ayoade’a, z pewnością zaczniecie utożsamiać nazwisko aktora z inną kreacją niż rola twórcy Facebooka.

FOkyNjZ

W Sobowtórze jest jeszcze jeden niezapomniany pierwiastek. Muzyka. Niepokojące – inspirowane pieśnią Der Doppelgänger Schuberta – kompozycje Andrew Hewitta oddają niepewność, rozpacz, desperację, grozę i przeczucie nieuchronnego zmierzania ku czemuś ostatecznemu. Bez cienia przesady: muzyka Hewitta odpowiada za połowę napięcia w filmie.

Dziś już wiemy, że Dostojewski opracował psychologiczno-literacką analizę rozszczepienia jaźni – jego opowieść pokrywa się z późniejszymi odkryciami badaczy ludzkiego umysłu – a co zrobił Ayoade? Przemieszał perspektywę psychologiczną z probabilistyczną. Nie wydaje mi się, żeby jego intencją było pokazanie rozszczepienia świadomości. Depersonalizacja, zawodne poczucie rzeczywistości – owszem, ale z innych niż się z pozoru zdaje powodów. Sam reżyser podkreślał w wywiadach, że tym, co go zafascynowało w powieści rosyjskiego klasyka, i co starał się zaakcentować w filmie, jest pomysł, że człowiek może być do tego stopnia niewidzialny i nijaki, że nikt nie zauważy jego podwojenia. Uzurpujący sobie prawo do zawłaszczenia życia Simona James jest czymś więcej niż wytworem fantazji. Każdy chciałby wierzyć, że jest wyjątkowy, ale Ayoade zaprzecza, takiej możliwości. Zdążył zdezorientować widza na tyle, że może mu umknąć, iż recepcjonista w biurze i lekarz w szpitalu też są identyczni. I – możecie mi wierzyć – nie są to jedyne sobowtóry w tym filmie. Czyżby reżyser sugerował, że to co spotkało Simona, może przydarzyć się każdemu…?

Reżyser, Richard Ayoade, oraz Jesse Eisenberg, aktor
Reżyser Richard Ayoade oraz Jesse Eisenberg aktor

Chociaż twórcy inteligentnie balansują grozę, patos, absurd i komizm, to nie jest to film łatwy, ani taki, który przemówi do każdego. Filmowy Sobowtór ma głębię. Oglądałam go dwa razy i jestem pewna, że nie odkryłam wszystkiego, co Ayoade chciał widzowi przekazać. Mam też wrażenie, że o dziele Anglika można by napisać całkiem grubą książkę. Ale to nie moja działka, i tak straszliwie się już rozpisałam.

korekta: Kornelia Farynowska

Avatar

Karolina Nos-Cybelius

REKLAMA