search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Potencjalne FINANSOWE KLAPY 2019, czyli co polegnie w boju?

Jacek Lubiński

10 stycznia 2019

REKLAMA

Rok 2019 dopiero się zaczął, ale jak niemal co roku można wyczuć, które tytuły utopią zainwestowane w nie pieniądze, a które wręcz przeciwnie. Dlatego niniejszy tekst nie jest dogłębną analizą statystyk finansowych, ale raczej swoistą zabawą, w której całkowicie obiektywnie przyglądam się potencjalnym wtopom najbliższych dwunastu miesięcy. W komentarzach możecie się zgadzać lub nie albo też dzielić się własnymi prognozami.

Diablo. Wyścig o wszystko

Premiera: 18 stycznia

Na początek polskie podwórko i rodzima odpowiedź na Szybkich i wściekłych (których spin-off też wjedzie na ekrany w tym roku i również nie zapowiada się na to, aby rozbił bank). Nasza publiczność potrafi być co prawda nieprzewidywalna, ale czy pójdzie tłumnie na film spóźniony o dobrą dekadę i w dodatku taki, który wszelkimi materiałami promocyjnymi raczej odstrasza, niż zachęca? Biorąc pod uwagę, że już ostatni przebój Patryka Vegi się nie sprzedał, to nie nastawiałbym się na zbyt duże zyski. Inna sprawa, że w tym wypadku nie wiadomo, ile dokładnie film kosztował (chyba niezbyt dużo), więc to wróżenie z fusów. Konkurencję ma jednak zbyt dużą, żeby nastawiać się na sukces – niezależnie od jakości samego dzieła.

Alita: Battle Angel

Premiera: 14 lutego

Kosztujące 200 milionów dziełko przez lata rodziło się w dużych bólach, zmieniając po drodze reżysera i ostatecznie także datę premiery (początkowo miał ukazać się w grudniu 2018), co już zapala kilka lampek ostrzegawczych naraz. Nie pomaga mu też fakt, że wygląda strasznie sztucznie – i to w tym złym znaczeniu słowa – kiczowato i dziecinnie, a dotychczasowe zwiastuny właściwie ujawniły całą fabułę. Ta także zdaje się kolejnym do cna przewidywalnym projektem, niezbyt oddającym specyficzny klimat oraz ducha oryginału. Oczywiście jest to na tyle głośny tytuł, że trochę na światowym rynku zdoła uciułać. Lecz stając w szranki z trzecią częścią Jak wytresować smoka i sequelem Lego: Przygody, stoi raczej na z góry straconej pozycji i jego porażka nie będzie wielką niespodzianką.

Hellboy

Premiera: 12 kwietnia

Jeszcze jedna adaptacja komiksu Mike’a Mignoli oraz próba rebootu postaci cierpi na dokładnie te same mankamenty co poprzednia pozycja, wliczając w to opóźnioną premierę (miał wystartować w styczniu br.). Zapowiadany jako mroczniejszy i bardziej dorosły od filmów Guillermo del Toro, jak na razie wygląda… niemal tak samo pod względem formy i atmosfery. Słowem: nie motywuje do wydania na niego pieniędzy. Ponoć kosztował jednak mniej od nich, w czym można upatrywać jego jedynej nadziei na solidną sprzedaż. Niestety z jakichś względów film wciśnięto pomiędzy aktorską wersję Dumbo oraz dwie odsłony bardziej przyjaznych widowni superbohaterów: Shazam! i wyczekiwany finał Avengers, że o innych premierach nie wspomnę. Przypuszczalnie Hellboy w kinach jest zatem spalony.

Godzilla: Król potworów

Premiera: 31 maja

Sequel filmu sprzed czterech lat i już 35. tytuł w długiej litanii produkcji z rzeczonym królem potworów. Wydano na niego niemal dokładnie połowę tego, ile poprzednia Godzilla zarobiła, czyli aż 210 melonów (do czego doliczyć trzeba jeszcze monstrualne koszty promocji). Biorąc pod uwagę, że tamten film cieszył się mieszanym odbiorem, a i hitem był dość umiarkowanym, jego następca musi się postarać już znacznie bardziej. I choć nie ulega wątpliwości, że będzie to jedna z największych premier majowych, to Disneyowski Aladyn i trzecia odsłona przygód Johna Wicka mogą sprawić, że Godzilla numer dwa zejdzie z repertuaru w takiej samej kondycji, w której na niego trafi: głodna i wkurzona.

Avatar

Jacek Lubiński

KINO - potężne narzędzie, które pochłaniam, jem, żrę, delektuję się. Często skuszając się jeno tymi najulubieńszymi, których wszystkich wymienić nie sposób, a czasem dosłownie wszystkim. W kinie szukam przede wszystkim magii i "tego czegoś", co pozwala zapomnieć o sobie samym i szarej codzienności, a jednocześnie wyczula na pewne sprawy nas otaczające. Bo jeśli w kinie nie ma emocji, to nie ma w nim miejsca dla człowieka - zostaje półprodukt, który pożera się wraz z popcornem, a potem wydala równie gładko. Dlatego też najbardziej cenię twórców, którzy potrafią zawrzeć w swym dziele kawałek serca i pasji - takich, dla których robienie filmów to nie jest zwykły zawód, a niezwykła przygoda, która znosi wszelkie bariery, odkrywa kolejne lądy i poszerza horyzonty, dając upust wyobraźni.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA