Postacie z MCU zasługujące na WIĘCEJ czasu ekranowego
Po epickim zakończeniu Sagi Nieskończoności twórcy ekranizacji komiksów o superbohaterach postawili na mnogość seriali, które miały za zadanie rozszerzyć perspektywę fanów, zagłębiając się w życiorysy postaci, o których do tej pory mówiono w filmach za mało. Większość z was zapewne zgodzi się z tym, że nadzieje pokładane w tego typu rozwiązaniach szybko okazały się przedwczesną radością, gdyż idąc bardziej na ilość niż na jakość, Marvel mocno rozczarował miałkością i powtarzalnością niektórych nowych produkcji. Niespecjalnie udał się też pierwotny cel – opowiedzieć nam nieco więcej o drugoplanowych bohaterach, którzy na dużym ekranie pojawiali się jedynie na moment lub nie mieliśmy okazji wniknąć w ich przeszłość. Chociaż mamy tu pewne wyjątki, jak chociażby wspaniała WandaVision czy enigmatyczny Loki – większość postblipowych produkcji zdecydowanie zawiodła fanów. A i wcale nie odpowiedziała wyczerpująco na pytania dotyczące poszczególnych postaci. Niektóre z nich – czy to w nieco starszych, czy całkiem świeżych dziełach MCU – wciąż pozostają zagadkowe i aż prosi się, by ich wątki rozwinąć, przekazać bardziej emocjonalnie, podarować im te kilka scen więcej, by stworzyć z nich bohaterów wielowymiarowych, a nie tylko występujących jako tło głównych wydarzeń. Które postaci MCU zasługują na to, by na ekranie pojawiać się częściej? Odpowiedzi w zestawieniu.
Yelena Belova
Siostra Natashy Romanoff genialnie sportretowana przez Florence Pugh wciąż czeka na swoje właściwe pięć minut w MCU. Przedstawienie Yeleny w Czarnej Wdowie było zaledwie muśnięciem, które natychmiast rozbudziło oczekiwania na więcej. Nie ostudził ich wcale jej epizod w Hawkeye’u, gdzie poza pragnieniem zemsty Belova nie miała wielkiej okazji, by zabłysnąć i pokazać się z nieco szerszej perspektywy. Kiedy ogląda się na ekranie tak świetne, obiecujące aktorki jak Pugh trudno powstrzymać ekscytację przed następną okazją do śledzenia jej losów. Zapowiadane Thunderbolts z pierwszoplanową rolą Yeleny jeszcze długo nie zagości w kinach, jednak już teraz wiążę z tym filmem – a z postacią Belovej szczególnie – wielkie nadzieje. Jeśli jej wątek zostanie odpowiednio pokierowany, ma duże szanse, by stać się nowym superzłoczyńcą i godną następczynią Natashy.
Maria Hill
To prawdopodobnie jedna z najbardziej niedocenianych i fatalnie potraktowanych przez twórców postaci filmowego uniwersum. W Avengersach poznajemy ją jako prawą rękę Nicka Fury’ego, jednak ani w tym, ani w żadnym innym filmie Marvela nie poświęca się jej choć jednej sceny, jednego momentu, w którym jest kimś więcej niż tylko agentką na posyłki i asystentką, która działa w imieniu i dla dobra T.A.R.C.Z.Y. Nawet jeśli wydawałoby się, że w Tajnej inwazji będzie miała do powiedzenia coś więcej i z bliska przyjrzymy się jej potajemnym działaniom, nadzieje te ulatują wraz z końcówką pierwszego odcinka, kiedy jej wątek zostaje w dosyć sztampowy sposób zakończony. Wielka szkoda, że do samego końca pozostała jedynie dodatkiem, o którego backgroundzie i osobowości nie wiemy właściwie nic.
Sharon Carter
Filmowa Sharon Carter, agentka 13, miała ogromny potencjał, który wykorzystano zaledwie w kawałku. Oprócz wyróżniania się niewątpliwymi umiejętnościami analitycznymi i świetnym działaniem pod przykrywką bohaterka grana przez Emily VanCamp została zapamiętana z jednej przyczyny – już od Zimowego Żołnierza kreowano ją na główne zainteresowanie miłosne Steve’a Rogersa. Oliwy do ognia dolał ich pocałunek w Wojnie bohaterów, który sugerował, iż wątek ich relacji będzie kontynuowany. Tymczasem… twórcy kompletnie go porzucili, wprawiając fanów w niemałą konsternację. Sama nie byłam specjalną fanką młodej Carter, jednak ciężko przebrnąć przez fakt totalnego pominięcia tej bohaterki w następnych filmach uniwersum. Po długim okresie, w którym w obawie przed aresztowaniem za pomoc w ucieczce Barnesa musiała się ukrywać, Sharon Carter pojawia się w epizodycznej roli w serialu Falcon i Zimowy Żołnierz, jednak i tutaj jej zamiary nie są nam do końca znane. Nawet gdy w finale poznajemy jej nową tożsamość, temat ten, podobnie zresztą jak relacja z Rogersem zostaje potraktowany po macoszemu i wyjaśniony jedynie w kilku zdaniach.
Darcy Lewis
Współpracowniczka Jane Foster również nie miała jak dotąd zbytniego pola do popisu. Najwięcej czasu poświęcamy jej oczywiście w dwóch pierwszych częściach Thora, gdzie zdecydowanie wyróżnia się jej dystans, cięty język i poczucie humoru. Następnie w Ragnaroku nagle znika, jej wątek przycicha, lecz magicznie i kompletnie znikąd pojawia się w WandaVision, gdzie współpracuje z Monicą Rambeau i agentem Woo w celu uwolnienia ogarniętego przez Wandę Westview. Darcy to postać charakterystyczna, niezwykle charyzmatyczna i ciepła, chociażby dlatego twórcy WandaVision mogli poświęcić jej nieco więcej ekranowego czasu i w odrobinę większym stopniu zarysować nam, co działo się z nią w ciągu kilku ostatnich lat. Ponadto uwiera jej zaledwie chwilowe pojawienie się w Thor: Love and Thunder, gdzie dzieli się z Jane jedynie kilkoma ważkimi przemyśleniami i ponownie idzie w niepamięć. A bynajmniej nie zaszkodziłoby jeszcze kilka komediowych fragmentów z jej udziałem.
Okoye
Kobieta o godnej pozazdroszczenia sile fizycznej, ale przede wszystkim – sile charakteru, która nie pozwala jej zboczyć ze ścieżki dobra i każe całym sercem kochać Wakandę i walczyć w obronie swojego ludu. Okoye pokazuje, czym jest prawdziwe przywiązanie i lojalność, mimo to w Wakanda Forever zostaje potraktowana przez królową Ramondę niezwykle okrutnie, bezpodstawnie trafiając na wygnanie. To nie jedyny moment, w którym wojowniczkę pomija się w ważnych dla fabuły wydarzeniach. Jej perspektywa i historia mogłaby stanowić oryginalne dopełnienie obu filmów o Czarnej Panterze, jednak nawet w obliczu ogromu poświęceń, wyrzeczeń – jak choćby walka przeciw własnemu mężowi – w imię większego dobra nie stanowiły dla twórców podstawy, by stała się kimś więcej niż tylko tłem, pionkiem, dodatkiem do losów T’Challi, a później księżniczki Shuri. Wcale nie obraziłabym się, gdyby to właśnie Okoye dostała swój własny Marvelowski serial, gdzie pokazana zostałaby nam przeszłość nie tylko jej, ale i geneza całej Wakandy. Jakiś czas temu prowadzono już na ten temat rozmowy. W jakim kierunku pójdą – mam nadzieję, że w końcu się o tym przekonamy.
Happy Hogan
Happy to jedna z moich ulubionych drugoplanowych postaci. Dla swojego przyjaciela jest w stanie poruszyć niebo i ziemię, a po jego odejściu w niezwykle ujmujący sposób opiekuje się młodym Peterem Parkerem, który przejmuje pałeczkę po Starku. Wciąż mam jednak niedosyt bohatera granego przez Jona Favreau, szczególnie w serii o Iron Manie, gdzie teoretycznie powinien odgrywać rolę ważniejszą od tej w Far From Home czy No Way Home. Na przestrzeni całego filmowego uniwersum Happy pojawia się w sumie na 30 minut, co stanowi najmniejszy wynik spośród najważniejszych drugoplanowych charakterów. Podczas tych niewielu momentów, kiedy mieliśmy okazję głębiej go poznać, udowodnił jednak, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych – szczególnie jeśli chodzi o zdrowie i życie najbliższych przyjaciół. Na razie nie wiadomo, jaka przyszłość czeka go (jeśli w ogóle czeka) w nadchodzących produkcjach – jedna z ostatnich scen No Way Home ani trochę nie wyjaśniła nam, co dalej z jego postacią. Miejmy nadzieję, że ten enigmatyczny dla Happy’ego koniec w serii z Peterem nie był równocześnie definitywnym zamknięciem jego wątku – to postać, która zasługuje na zdecydowanie więcej.
Pepper Potts
Gwyneth Paltrow ogłosiła, że po Endgame do Marvela już nie wróci, i po części jest to bardzo dobre posunięcie. Jej wątek został naprawdę godnie domknięty w ostatnim filmie Sagi Nieskończoności i aż strach pomyśleć, jak z obecnymi mocno kwestionowanymi zdolnościami storytellingu twórcy zdecydowaliby się wprowadzić jej postać w życie nowego pokolenia bohaterów. Wciąż jednak żałuję, że Pepper Potts nie pojawiała się na ekranie odrobinę częściej. Największą ewolucję przechodzi rzecz jasna w serii o Iron Manie, gdzie obserwujemy rozwój jej relacji z Tonym, ale i imponujący przebieg jej kariery. W następnych filmach uniwersum wspomina się o niej jednak przelotnie – raz, gdy jej związek ze Starkiem przechodzi kryzys, a następnie, gdy znienacka postanawiają się pobrać. Całkiem spory i dość mylący przeskok, który maksymalnie spłycił wątek Potts i wprawił nas w zakłopotanie. Jako wielka fanka duetu Paltrow–Downey Jr. żałuję, że aby dopuszczono nas nieco do życia prywatnego Tony’ego i Pepper, musieliśmy czekać aż do końca całej sagi.
Pietro Maximoff
W przeciwieństwie do jego siostry Wandy o Pietro Maximoffie – jednym z bliźniąt, które zdecydowało się zerwać konotacje z HYDRĄ i wspomóc Avengersów – wiemy stosunkowo niewiele. Trudno też nie przyczepić się do dość oszczędnej, niewyrazistej gry aktorskiej Aarona Taylora-Johnsona, który bynajmniej nie sprawił, że szczególnie zatęskniliśmy za tą postacią. Aktor nie powrócił również w serialowej kontynuacji losów Wandy, przedstawiono nam tam jedynie urywek wspomnienia z dnia, w którym bomba produkcji Stark Industries uderzyła w ich dom, pozbawiając rodzeństwo opiekunów. Postać Pietra twórcy mocno zaniedbali, zaszufladkowali – jedyną rzeczą, z jakiej faktycznie zapamiętaliśmy bohatera, było bratowanie Wandzie, nie wyróżniał się niczym szczególnym, przez co trudno było naprawdę współcierpieć z młodą Maximoff po śmierci jej ostatniego członka rodziny. Aż prosi się o poświęcenie uwagi tej niezwykłej dwójce, ich wzajemnemu poświęceniu, temu, ile znaczyli dla siebie w obliczu utraty rodziców. Tymczasem w Czasie Ultrona pokazano nam jedynie ułamek tego, na ile rodzeństwo Maximoff faktycznie w filmie zasłużyło.