Najlepiej oddane elementy świata BATMANA w poszczególnych filmach

Filmy o Batmanie są według mnie dla popkultury z jakiegoś powodu wydarzeniem dużo istotniejszym niż po prostu kolejnymi produkcjami superbohaterskimi, które obecnie tworzone są taśmowo przez trzy wielkie studia. Być może dlatego, że to po prostu jeden z ulubionych herosów Ameryki i świata. Może powodem jest zakorzenienie tych filmów jeszcze w XX wieku. Albo po prostu wysoka jakość dużej części produkcji poświęconych postaci. Tak czy inaczej, filmy o Batmanie ja również traktuję z większym uznaniem i podchodzę do nich bardziej jak do premier kolejnych Bondów. Kto zagra agenta 007, kto jego partnerkę, kim będzie przeciwnik, jaka gwiazda zaśpiewa piosenkę? To rozpalające wyobraźnię pytania, a podobne elementy – mam wrażenie – oczekiwane są po każdym filmie o obrońcy Gotham: Bruce, Batman, Alfred, Gordon, Gotham, przeciwnik, partnerka, batmobil, motyw muzyczny. To już ikonicznie elementy marki.
Dzisiaj, już po premierze Batmana Matta Reevesa, postanowiłem je ze sobą skonfrontować. Od Burtona przez Schumachera, Nolana i Snydera po Reevesa właśnie. Wziąłem na tapet dziesięć filmów kinowych o tym bohaterze (pomijając przy tym animacje, film z 1966 roku i kinową wersję Ligi Sprawiedliwości, a tzw. Snyder Cut niemal wyłącznie w kontekście postaci Jamesa Gordona ) i z każdego wymienionego wyżej elementu wybrałem moim zdaniem najlepszy.
Batman
Film o Batmanie powinien być tak dobry, jak sam Batman. W końcu to główny bohater filmu. Niestety, często spychany był na drugi plan przez (oczywiście bardzo interesujących!) przeciwników. Zdarzało się też, że twórcy zdawali się nie do końca rozumieć lub zapominali rozumieć tę postać. Dlatego tak doceniłem postać tytułową w filmie Matta Reevesa. Nie tylko oddającą tę postać w całym spektrum, ale też postawioną w centrum opowieści. Jako organiczna część Gotham przemierza miasto, łącząc postaci, wiążąc wątki, prowadząc śledztwa i walcząc z przeciwnościami. I dlatego właśnie to najlepszy film o Batmanie. Bo pierwszy naprawdę o nim. Nie o jego przeciwnikach, nie o Brusie Waynie, ale o Batmanie.
Bruce Wayne
Filmowy Bruce Wayne przedstawiany był na dwa sposoby: jako wycofany samotnik lub rozchwytywany playboy. Ta pierwsza wersja obecna była w filmach Tima Burtona i dość chyba zaskakująco wróciła w produkcji Matta Reevesa. Obie wypadły świetnie, ale do mnie bardziej przemawia ten Bruce, który zmusza się do grania roli nieroztropnego miliardera. W tej interpretacji zdecydowanie najlepiej wypadł Ben Affleck. Czy miało to związek z jego prywatnymi losami? Zostawmy to pytanie bez odpowiedzi.
Alfred Pennyworth
Oddany towarzysz Bruce’a Wayne’a. Praktycznie jego ojciec, który wychował chłopaka po tragicznej śmierci biologicznych rodziców. Równie ważny w każdej filmowej wersji tej postaci. W trakcie tych ponad trzech dekad obecności Batmana na wielkim ekranie przeszedł ewolucję od ironicznego i dobrodusznego lokaja (od Batmana po Mroczny Rycerz powstaje) do pełnowartościowego partnera w nocnych misjach swojego podopiecznego (filmy Zacka Snydera i najnowszy Batman). Ja mimo wszystko bardziej cenię tę drugą interpretację, a Alfred o twarzy Jeremy’ego Ironsa to mój ulubiony odtwórca. Szczególnie w kontekście bardzo małej roli powierzonej Andy’emu Serkisowi w tegorocznej superprodukcji.
James Gordon
James Gordon, ostatni sprawiedliwy policjant w Gotham, to bez wątpienia jedna z najważniejszych i najbardziej wyrazistych postaci w mitologii Batmana. Niestety, w filmach Tima Burtona i Joela Schumachera postać została ograniczona do swoistego pagera wzywającego Batmana, kiedy tylko w mieście pojawi się zagrożenie. Równie nieistotny wydał się w Lidze Sprawiedliwości Zacka Snydera. Sprawiedliwość tej postaci udało się oddać za to Christopherowi Nolanowi i Mattowi Reevesowi. Sam wolę jednak Gordona o twarzy Jeffreya Wrighta. Z prostego względu – ten Gary’ego Oldmana w sequelach Batmana – Początku został zbyt rozmiękczony i pozbawiony siły, którą tak cenię w komiksowej wersji tej postaci.
Partnerka
Filmowy Batman miał duże szczęście do partnerek. Chyba tylko Julie Madison z Batmana i Robina ograniczona została – jakkolwiek okropnie to brzmi – do nic niewnoszącego ozdobnika. Wszystkie pozostałe panie towarzyszące głównemu bohaterowi to wyraziste i ciekawe postaci, zagrane przez naprawdę wielkie nazwiska Hollywood. Nawet Mroczny Rycerz powstaje, według mnie najgorszy film o Batmanie, pochwalić się może się świetnie wykreowaną postacią Seliny Kyle. Nie mogę jednak nie wyróżnić wcześniej inkarnacji tej postaci – Seliny w wykonaniu Michelle Pfeiffer. W Powrocie Batmana udało się stworzyć wielowymiarową, charyzmatyczną i pociągającą postać, która idealnie dopełnia bohatera Michaela Keatona.
Przeciwnik
Gdybym miał wybrać moim zdaniem najlepszą galerię łotrów, to z pewnością nie postawiłbym na tę stworzoną przez Christophera Nolana. Za zbyt leniwie wykreowane postaci uważam Bane’a, Talię, a nawet Dwie Twarze. Zdecydowanie bardziej przemawiają do mnie szaleni i barwni przeciwnicy ery Tima Burtona czy organicznie łączący się z resztą wizji złoczyńcy z filmu Matta Reevesa. Gdy mam jednak wybrać tylko jednego przeciwnika z całej historii filmowego Batmana, nie mam wątpliwości: najlepszy jest Joker z Mrocznego Rycerza. Człowiek bez przeszłości, naturalna konsekwencja działalności Batmana i jego ostateczny adwersarz, którego jedynym celem jest udowodnienie, że każdy może oszaleć. Pełna aktorskich niuansów, pasji i konsekwencji rola nieodżałowanego Heatha Ledgera. Joker z Mrocznego Rycerza to jeden z przykładów postaci większych od filmu.
Gotham City
Gotham City to nie tylko miasto, w którym działa Batman. To źródło jego istnienia, które odbierając mu rodziców, stało się dla Bruce’a chorym organizmem wymagającym uleczenia. Dlatego tak ważne jest odpowiednie sportretowanie tego miasta. I przyznam, że udało się to w moim odczuciu każdemu twórcy, nawet jeśli nie każdemu w pełni. Kocham gotyckie (nomen omen!) Gotham Tima Burtona, uwielbiam kolorową i absurdalną miejską dżunglę Joela Schumachera. Szanuję też bardziej przyziemne, ale pełne klimatu ujęcie tego miasta w pierwszym filmie Christophera Nolana. Niestety, w sequelach straciło ono całkowicie swoją tożsamość, zamieniając się w przypadkową metropolię. Mam też wrażenie, że pomysłu na Gotham nie miał – tak przecież wizualny reżyser! – Zack Snyder. Dopiero Matt Reeves uczynił Gotham znowu wielkim. A raczej brudnym, uginającym się pod własnym ciężarem, zepsutym, złym. To idealne Gotham, jakby ostateczna wizja tego miasta.
Batmobil
Tak naprawdę nie lubię tyko pojazdu George’a Clooneya. Każdy inny mnie urzekł i oczarował zupełnie innym aspektem. Ten Michaela Keatona ponadczasową elegancją, ten Vala Kilmera niepokojącą organicznością, ten Christiana Bale’a wyraźnie zarysowaną funkcjonalnością, Bena Afflecka bliskością komiksowym batmobilom, a Roberta Pattinsona prezentowaniem się niczym bestia z horroru. Koniec końców stawiam na model z 1989 roku. Ale z racji mojego sentymentu. (Prawie) każdy batmobil prezentował się znakomicie.
Motyw muzyczny
Znów wypada powiedzieć, że absolutnie każdy twórca spisał się na medal, tworząc swoją wersję motywu przewodniego Batmana. Każda z nich idealnie pasuje do konwencji postaci i nierozerwalnie kojarzy mi się z poszczególnymi wizerunkami Mrocznego Rycerza. Jeśli wybrać miałbym jeden utwór, to będzie to mimo wszystko motyw przewodni z Batmana Tima Burtona. Prawdziwy klasyk, niczym muzyka z Gwiezdnych wojen czy Indiany Jonesa.
A jak wyglądałby wasz wybór? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.