search
REKLAMA
Zestawienie

Kubrick nakręcił lądowanie na Księżycu i inne TEORIE SPISKOWE powstałe na temat filmów

Niektóre filmy obrastają kultem, inne prowokują widzów do tworzenia złożonych teorii na temat fabuły.

Tomasz Raczkowski

27 grudnia 2023

REKLAMA

Niektóre filmy obrastają kultem, inne prowokują widzów do tworzenia złożonych teorii na temat fabuły. Jeszcze inne stają się zarzewiem teorii spiskowych, doszukujących się w okolicznościach powstania danych produkcji ukrytych znaczeń, machinacji i podtekstów. W tym tekście wybieram właśnie takie przypadki mniejszych i większych teorii spiskowych towarzyszących filmom.

„Oczy szeroko zamknięte” i masoni

Zacznijmy z grubej rury, czyli od teorii dotyczącej Stanleya Kubricka i jego ostatniego filmu Oczy szeroko zamknięte. Film z 1999 roku powstawał z wieloma turbulencjami (pierwszy szkic scenariusza powstał pod koniec lat 60.), a efekt, który trafił na ekrany, był dość polaryzujący. Nie wszyscy kupili thriller erotyczny przygotowany przez nobliwego mistrza, jednak nie sposób odmówić filmowi z Tomem Cruise’em i Nicole Kidman zapadającego w pamięć clou – mowa oczywiście o sławetnej scenie okultystycznej orgii w podmiejskiej posiadłości. Wiele osób dopatrywało się w sekwencji czegoś więcej niż tylko eksplorowania przez Kubricka sfery id głównego bohatera. Do dziś mająca swoich wyznawców teoria głosi, że Oczy szeroko zamknięte demaskują działające w cieniu wielkich pieniędzy rytuały masońskie, a wspomniana sekwencja była niczym innym, jak rekonstrukcją autentycznych orgii tajemnych okultystów. Sam Kubrick zaś, wedle tej wersji, miał zostać na krótko po ukończeniu filmu zabity przez samych masonów, którzy w ten sposób ukarali go za wyjawienie ich sekretów. Ci sami sprawcy zniszczyli też legendarne 20 minut, które miało zaginąć względem wersji pierwotnie przygotowanej przez autora. Przyznam, że to jedna z bardziej frapujących teorii spiskowych, m.in. dlatego, że relatywnie trudno ją obalić – splot okoliczności towarzyszący filmowi, niemożliwość uzyskania autorskiego komentarza i wątki, które rzeczywiście implikują w filmie wątki satanistyczne oraz pedofilskie, sprawiają, że w odpowiednim nastroju można dać się ponieść fantazji i dać wiarę rewelacjom na temat ostatniego dzieła Kubricka.

Pomyłkowy Oscar dla Marisy Tomei

W 1993 29-letnia Marisa Tomei wygrała Oscara za rolę drugoplanową w Moim kuzynie Vinnym, pokonując m.in. Judy Davis i Vanessę Redgrave. Werdykt Akademii był na tyle zaskakujący, że ukuto teorię, jakoby odczytujący werdykt Jack Palance – możliwe, że pod wpływem używek – pomylił nazwisko, zamiast prawdziwej zwyciężczyni Redgrave, wyczytując nazwisko młodszej aktorki. Zaskoczeni organizatorzy gali mieli nie zareagować w porę i usankcjonować pomyłkę, w wyniku czego Tomei została „omyłkową” laureatką statuetki. Krzywdząca dla aktorki plotka była wielokrotnie dementowana, została też obalona na podstawie analizy procedury. Dziś, gdy Oscary z wczesnych lat 90. już niewiele osób ekscytują, teoria o pomyłce odchodzi już do lamusa, choć pewnie znajdą się wciąż tacy, którzy wierzą w piętrowy spisek maskujący niekompetencję podczas gali.

The Glee Curse

Glee to swego czasu niezwykle popularny sitcom, kojarzący się przede wszystkim z pogodnym klimatem musicalowego zaśpiewu i dobrą rozrywką. Niestety, realia towarzyszące serialowi były mniej radosne, co przejawia się w ukuciu teorii o tzw. Glee Curse. Jej źródła leżą w przedwczesnych zgonach aktorów biorących udział w produkcji – Cory’ego Monteitha, Nayi Rivery oraz Marka Sallinga, które wymusiły przesunięcia w produkcji oraz zmiany scenariuszowe. Do tego Melissa Benoist przeszła przez doświadczenie przemocy domowej. Rzeczywiście dużo tu tragedii jak na jeden zespół, jednak każdy z przypadków ma całkiem sensowne uzasadnienie – przede wszystkim w mrokach nagłej sławy i bogactwa oraz kroczących w ich cieniu używkach. Nie zmienia to faktu, że część widzów zaczęła wierzyć w tzw. Klątwę Glee, dopatrując się źródeł nieszczęść w samym serialu, który rzekomo miał ściągać na uczestników produkcji.

„Odyseja kosmiczna” i lądowanie na księżycu

Raz jeszcze odwiedzamy filmografię Stanleya Kubricka, tym razem cofając się do jego klasyka science fiction. Premiera 2001 Odysei kosmicznej sąsiaduje z datą lądowania Apollo 11 na księżycu. Wydarzenie to obrosło licznymi mitami, wśród których znajduje się i ten głoszący, że całość była inscenizacją wyreżyserowaną przez Kubricka. Perfekcjonistyczna scenografia i modele widziane w filmie z 1968 miały zostać zbudowane i wykorzystanie właśnie w tym celu, a następnie zniszczone, by zatrzeć ślady. Rzeczywiście, większość rekwizytów została zniszczona, podobno na polecenie samego reżysera, chcącego by jego projekt nie był kopiowany i przetwarzany. Dodaje to jednak pikanterii całości. Według zwolenników tej teorii sam Kubrick umieścił wskazówki na temat prawdy o wyreżyserowanym lądowaniu w Lśnieniu. Myślę, że najlepiej kwestię rozstrzyga powiedzenie, że gdyby Stanley Kubrick rzeczywiście miał wyreżyserować lądowanie na księżycu, kazałby on ekipie polecieć na księżyc.

Filmy Uwego Bolla to pralnia pieniędzy

Są filmowcy, których nazwiska nierozerwalnie kojarzą się z filmową jakością. Na przeciwnym biegunie znajduje się Uwe Boll, legendarnie zły filmowiec, którego filmy są uznawane niekiedy za najgorsze, jakie powstały. Niezależnie od tego, ile jest w tym racji, nie da się zaprzeczyć, że Niemiec ma imponującą filmografię złożoną w znakomitej większości z produkcji wątpliwej jakości. Jak to się dzieje, że ktoś, kto raz za razem tworzy szroty, wciąż dostaje fundusze na kolejne dzieła? Odpowiedzią może być teoria, że kolejne produkcje podpisywane przez Bolla to w istocie projekty służące do prania brudnych pieniędzy. Wobec tego nie ma znaczenia jakość, ponieważ cel jest zupełnie inny. Być może coś w tym jest, jednak wydaje mi się, że nawet jeśli prawdziwe, to nie jest to jedyne wytłumaczenie – zbyt dużo w filmach Bolla widać autentycznej, nawet jeśli nie popartej talentem, pasji do kina.

„Moonlight” i „La La Land”

Ćwierć wieku po zaskakującym Oscarze dla Marisy Tomei teoria spiskowa dotycząca jej pomyłkowego wyczytania na swój sposób się zmaterializowała w przypadku filmu La La Land. Musical Damiena Chazelle’a został ogłoszony zwycięzcą Oscara w głównej kategorii, tylko po to, by za chwilę okazało się, że zaszła pomyłka i faktycznym laureatem jest Moonlight. Już legendarna wpadka organizatorów stała się zarzewiem tym razem odwrotnych teorii, mówiących o tym, że Warren Beatty odczytał rzeczywisty/pierwotny werdykt, który został jednak w ostatniej chwili zmieniony ze względu na polityczną poprawność. W sumie to całkiem zabawne, że tego typu domysły można zestawić z tymi dotyczącymi Oscara dla Tomei – można widzieć je jako wzajemnie wykluczające się rewersy.

William Goldman napisał „Buntownika z wyboru”

Buntownik z wyboru wystrzelił na orbitę kariery dwóch aktorów, którzy do dziś należą do ścisłej hollywoodzkiej czołówki – Bena Afflecka i Matta Damona. Clou ich debiutanckiego sukcesu nie tkwiło tylko w ekranowej charyzmie, ale też w fakcie, że wspólnie napisali film. Wciąż jest to jedna ze sztandarowych historii sukcesu w Fabryce Snów, pokazująca, jak talent i ciężka praca prowadzą na sam szczyt. Jednak nie wszyscy wierzą w tak piękną opowieść, stąd też teoria, że Buntownika… napisał jeden z czołowych scenarzystów branży: William Goldman (m.in. Misery czy O jeden most za daleko), a dwójka młodych aspirujących filmowców zostało pod nim podpisanych w ramach marketingowego chwytu. Teoria nie jest zbyt spójna, zwłaszcza że pitching Afflecka i Damona jest nieźle udokumentowany. Teorię należy więc włożyć raczej między bajki motywowane zazdrością wobec sukcesu młodych ambitnych scenarzystów.

Steven Spielberg wyreżyserował „Ducha”

Może w tym przypadku niewiele spisku, ale całkiem popularna teoria – i przy okazji taka, w którą jestem skłonny bez trudu uwierzyć – głosi, że kultowy horror z 1982 roku nie został bynajmniej wyreżyserowany przez Tobe’a Hoopera, jak głoszą napisy, a przez producenta filmu Stevena Spielberga. Plotki z planu głosiły, że twórca Szczęk w znacznym stopniu wpływał na decyzje kreatywne, co znajduje potwierdzenie w estetyce Ducha, noszącej wyraźne znamiona reżyserskiej sygnatury Spielberga. Fakt, że w systemie producenckim dominującym w Hollywood reżyser często ma bardziej wykonawczą rolę, a wiele zależy od producentów, natomiast w tym przypadku teoria głosi, że Spielberg przekroczył tradycyjne ramy takiej współpracy, de facto reżyserując film. Szczerze mówiąc, po ponownym seansie Ducha trudno mi znaleźć argumenty na obalenie tej tezy.

Avatar

Tomasz Raczkowski

Antropolog, krytyk, entuzjasta kina społecznego, brytyjskiego humoru i horrorów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA