KU JEZIORU. Trzymające w napięciu science fiction o pandemii
W dobie szalejącego na całym świecie koronawirusa nie byłam przekonana o tym, że uda mi się polubić produkcję o morderczym wirusie, który atakuje Rosję. Nie byłam też przekonana, czy perypetie Sierioży – który musi uporać się z dwoma kobietami, ojcem pijakiem, przybranym synem z Aspergerem oraz sąsiadem idiotą – przypadną mi do gustu w tych jakże ciężkich dla nas czasach. Okazuje się jednak, iż ekranizacja powieści Jany Wagner to ciekawa propozycja, która co prawda momentami męczy ze względu na coraz głupsze decyzje bohaterów, jednak w ogólnym rozrachunku to solidny serial wypełniony po brzegi ludzkimi dramatami w czasie szalejącej zarazy.
W Rosji wybucha nieznana pandemia. Wirus przenosi się w każdy możliwy sposób. Osoby, które się nim zarażą, mają gorączkę, kaszlą krwią, a ich gałki oczne stają się przezroczyste. Później ci ludzie umierają. Nikt nie wie, skąd się wziął wirus oraz jak go leczyć. Moskwa zostaje całkowicie odcięta od reszty świata. W tym wszystkim Sergiusz – razem z ojcem, partnerką Anną, byłą żoną Irą, synami: przybranym Miszą oraz rodzonym Antoszą, a także sąsiadem Leonem, jego żoną i córką – stara się uciec się w bezpieczne miejsce. Pytanie tylko, czy takie miejsce faktycznie istnieje.
Podobne wpisy
Już na wstępie należy zaznaczyć, że jest to prawdopodobnie jedna z lepszych produkcji, jakie udało mi się ostatnimi czasy obejrzeć na Netflixie. Po zobaczeniu trailera byłam przekonana, że dostanę tanie science fiction zza wschodniej granicy, gdzie dzieci z dziwnymi oczami mordują kolejnych kamratów. Nie spodziewałam się, że przedstawiona historia będzie niezwykle zbliżona do obecnej sytuacji i wiele razy pytałam moją lepszą połówkę, po kogo pójdzie najpierw, by go ocalić, gdyby okazało się, że epidemia wymknęła się spod kontroli, a rząd stwierdził, że trzeba palić wioski i zabijać obywateli.
Trzeba jednak pamiętać, że serial nie bawi się w politykę ani nacjonalizm. Nie nawiązuje też do przyszłych czy też przeszłych wydarzeń, choć jestem w stanie postawić wszystkie pieniądze tego świata, że Rosjanie w takiej sytuacji postąpiliby tak, a nie inaczej. W końcu nikt tak naprawdę nie wie, co u nich się dzieje w czasie epidemii.
Próżno szukać w obsadzie znajomych twarzy. Choć muszę przyznać, że każda postać, mimo że wydaje się stereotypowa, potrafi zaskoczyć. I tak Sieroża, mimo iż miota się pomiędzy dwoma kobietami, finalnie potrafi być prawdziwym liderem, który prowadzi całą grupę w bezpieczne miejsce. Ira, jego była żona, która od początku malowana jest jako ta despotyczna i zła, w końcu okazuje się najbardziej racjonalna z całej ekipy. Anna, która jawi się jako wcielenie wszelkiego dobra, to manipulantka niecofająca się przed niczym. Mamy do czynienia z całą ludzką menażerią, gdzie każdy popełnia błędy, bo każdy z nas jest tylko człowiekiem. Serial pokazuje jednak, że mimo wad grupa potrafi się zebrać razem i zawalczyć o swoje, chociaż w pewnym momencie choroba wkrada się w jej szeregi.
https://www.youtube.com/watch?v=DjXGHsKc0hs&ab_channel=MVSRS
Mimo tak wielu bohaterów cały czas nadążamy za ich motywacjami, osobowościami i relacjami, które tylko z pozoru wydają się zagmatwane. Na pierwszy rzut oka to totalny chaos, który z odcinka na odcinek okazuje się coraz bardziej poukładany. I na tej płaszczyźnie serial radzi sobie fenomenalnie. To dość umiejętne budowanie napięcia czy emocji. Kiedy trzeba, otrzymujemy bezwzględną przemoc i krew, a kiedy sytuacja wymaga skupienia, poznajemy kolejne losy naszych bohaterów. Trzeba jednak pamiętać, że stawka cały czas jest wysoka, dotyczy bowiem życia i możliwości przetrwania naszej grupy. Jeden fałszywy krok i wszyscy mogą zginąć.
Ale porozmawiajmy o „słoniu w salonie”, czyli romansie pomiędzy młodymi bohaterami Poliną i Miszą. Ona jest zbuntowaną córką bogatego ojca, który ma dziecko ze striptizerką, on ma Aspergera, a Polina to jego pierwsza miłość i ma gigantyczne trudności z mówieniem o uczuciach. Ich wzajemne interakcje ogląda się znakomicie. To najpierw niewinny flirt, a później prawdziwe dramaty, łącznie z ratowaniem życia. To chyba jedyna para, gdzie chemia pomiędzy bohaterami jest prawdziwa i nie irytuje jak w przypadku innych kobiet. I nie jest to wina scenariusza. Wręcz przeciwnie. Takie jest bowiem prawdziwe życie.
Serial Ku jezioru to świetnie zekranizowana powieść, pełna zwrotów akcji, historii z życia wziętych i czasami głupota bohaterów aż prosi się o skarcenie ze strony widza. To jeden z niewielu przykładów pokazujących, jak ludzie faktycznie zachowywaliby się w czasach zarazy, gdzie każdy walczy o przetrwanie i nie ma sentymentów. Choć czasami warto mimo wszystko pozostać człowiekiem. Mimo to serial daje nadzieję, że nawet w ekstremalnych okolicznościach nie zatracimy resztek człowieczeństwa i będziemy zachowywali się odpowiedzialne. Serial daje też jedną radę – kiedy w takiej sytuacji zobaczymy kogoś ze służb mundurowych, należy jak najszybciej uciekać.