KLANGOR. Recenzja pierwszego odcinka
Rafał Wejman to porządny chłop. Jest psychologiem więziennym, który stara się pomagać swoim podopiecznym, ale też pamięta, by nie dać się im zmanipulować. W domu trochę o tym zapomina, dlatego dwie nastoletnie córki owijają sobie tatę wokół paluszków, a zadanie mają o tyle łatwiejsze, że ich mama pracuje w Niemczech, opiekując się seniorami. I choć Rafał Wejman stara się jak może, by panować nad swoim życiem, pewnego dnia przechodzi przez nie prawdziwy tajfun. A w zasadzie dwa – jeden w sferze prywatnej, drugi w zawodowej.
Pierwszy odcinek nowego serialu Canal+ Klangor dość szybko zawiązuje akcję i daje wgląd w życie rodziny Wejmanów, a także w zawodową codzienność Rafała, kreowanego przez – jak zawsze znakomitego – Arkadiusza Jakubika. Choć żona głównego bohatera, Magda (Maja Ostaszewska), jest fizycznie nieobecna przez większość premierowego odcinka, ma namacalny wpływ na każdego z członków rodziny. Ojciec i córki przygotowują się właśnie do weekendowego wyjazdu do przebywającej w Niemczech matki, ale nie wszyscy oczekują tej wyprawy z taką samą ekscytacją – o ile starsza z córek, Gabrysia (Matylda Giegżno), cieszy się na myśl o spotkaniu z mamą, o tyle młodsza Hania (Katarzyna Gałązka) czuje się przez nią opuszczona, dlatego zamierza wykręcić się z rodzinnego wyjazdu. Rafał pozwala córce zostać w domu, pod warunkiem, że zostanie z nią starsza siostra. Relacje pomiędzy rodzeństwem są – mówiąc eufemistycznie – nie najlepsze, ale dziewczęta ostatecznie nie wyjeżdżają z ojcem za zachodnią granicę. I okazuje się to jedną z najgorszych decyzji w życiu głównego bohatera…
Tymczasem w życiu zawodowym Rafała także zaczyna dziać się nieciekawie, ale tu lepiej nie zdradzać zbyt wiele – dość powiedzieć, że w grę wchodzą mający problemy psychiczne osadzony, dopalacze i ostre narzędzia… Już na podstawie pierwszego odcinka można stwierdzić, że Klangor to serial niespotykany, nie tylko ze względu na miejsce akcji, którym jest chłodne i mroczne Świnoujście, nieczęsto goszczące przecież na ekranach, ale też z uwagi na portretowanie środowiska więziennego z perspektywy tzw. klawiszy. W polskim kinie i telewizji nie brakuje produkcji rozgrywających się za kratami, ale w zdecydowanej większości były to historie o samych więźniach, nie zaś o pracujących tam strażnikach (wyjątkiem Konwój Macieja Żaka sprzed kilku lat). Tym razem dowiemy się trochę więcej o specyfice pracy w zakładzie karnym i nie będzie to wiedza przyjemna w przyswajaniu. Twórcy Klangoru nie zamierzają bowiem niczego osładzać – bluzgi latają jak pociski podczas strzelaniny, a relacje “klawiszy” i innych pracowników więzienia nie należą do szczególnie dyplomatycznych…
Wyreżyserowany w całości przez Łukasza Kośmickiego (znanego z międzynarodowej produkcji Ukryta gra) serial zapowiada się na bardzo profesjonalnie zrealizowaną produkcję – zdjęcia, praca kamery i montaż przywołują na myśl najlepsze zagraniczne thrillery, a umiejętnie prowadzona narracja i świetna obsada (na uwagę zasługują przede wszystkim występy młodych aktorów) powodują, że widz dość szybko “wsiąka” w tę historię. Choć Klangor nie ma w sobie nic z science fiction (a przynajmniej nie w pierwszym odcinku!), atmosferę tej produkcji można porównać z niemieckim hitem Netflixa, Dark – Świnoujście u Kośmickiego ma w sobie coś z baśniowego mroku Winden. Wygląda jednak na to, że Klangor (ciekawostka: słowo to oznacza krzyk żurawi, często zapowiadający wiosnę) nie będzie aż tak wielowątkową historią, co nie oznacza, że intrydze brakuje “gęstości”.
Najnowszy serial Canal+ to bardzo dobrze rokująca produkcja, która – przynajmniej w premierowym odcinku – wystrzega się sztampowości i banału. Choć dorosłych bohaterów grają tu dobrze, dla niektórych widzów może zbyt dobrze znane twarze, obsadę świetnie uzupełniają młodzi aktorzy, którzy bez wątpienia potwierdzą swój potencjał w kolejnych odcinkach, czy choćby Wojciech Mecwaldowski, grający w kontrze do swojego komediowego anturażu. Czekamy na więcej!