Jeszcze tylko jedno… Dlaczego COLUMBO to arcydzieło kryminału
„Och, jeszcze tylko jedno…” to zdanie, wypowiadanie przez niechlujnego, roztrzepanego detektywa stojącego już jedną nogą za progiem przez ponad dwie dekady zwiastowało mistrzowskie zagranie w rozgrywce śledczego z mordercą. Co ciekawe, kultowa fraza powstała przez przypadek na planie jednego z wczesnych odcinków, gdy odtwarzający rolę porucznika Columbo Peter Falk zapomniał swojej linijki. Ta anegdota jak ulał pasuje do postaci Columbo, niepozornego faceta w pogniecionym płaszczu, który przeszedł do historii telewizji jako jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy detektyw, jaki gościł na ekranach telewizorów. Na pozór Columbo wydawał się antytezą kryminalnego geniusza – wymięta koszula, skrzywione plecy, wspomniany już blady prochowiec, sypiące popiół cygaro w dłoni i pamiętne szklane oko Petera Falka – tak nie wygląda policjant, który miałby rozgryźć skomplikowany, dopięty na ostatni guzik plan zbrodni doskonałej. A jednak.
Ekranowa kariera porucznika Columbo
Porucznik Columbo po raz pierwszy pojawił się w odcinku programu NBC The Chevy Mystery Show w 1960 roku napisanym przez Richarda Levinsona i Williama Linka. Wtedy niestrudzonego detektywa, inspirowanego Porifrym Petrowiczem ze Zbrodni i kary Dostojewskiego, którego upór wytrąca mordercę z równowagi, zagrał Bert Freed. Rolę śledczego przejął następnie Thomas Mitchell, który zagrał w scenicznej adaptacji scenariusza – Prescription: Murder przygotowanej również przez Levinsona i Mitchella. Następnie historia, a wraz z nią Columbo, powróciła na ekrany jako film telewizyjny, a rolę porucznika zagrał już Peter Falk, niepozorny aktor pochodzący z rodziny migrantów żydowskich z Europy Środkowo-Wschodniej. Sukces filmu spowodował, że NBC zamówiło pilot serialu, Ransom for a Dead Man, który ostatecznie zagościł w regularnej ramówce stacji w 1971 roku. Ze względu na niechęć Falka do przyjęcia napiętego kalendarza regularnych produkcji serialowych, emitowanych tydzień w tydzień, premierowe odcinki Columbo pokazywane były w ramach The NBC Mystery Show, raz w miesiącu w środowy wieczór, rotacyjnie z innymi seriami kryminalnymi. Columbo z miejsca stał się przebojem, a cała seria Mystery Show została szybko przesunięta na bardziej atrakcyjne, niedzielne wieczory. Emisja Columbo w rotacyjnym formacie trwała do 1978 roku, kiedy to NBC skasowało Mystery Show po siedmiu sezonach. Do tego momentu serial Levinsona i Linka stanowiły 43 odcinki, plus dwa wcześniej zrealizowane filmy. Dekadę później Columbo wznowiła stacja ABC na dwa kolejne sezony, liczące łącznie dziesięć odcinków, a następnie aż do 2003 roku produkowała emitowane nieregularnie odcinki specjalne. Aż do ostatecznego przejścia na emeryturę w postać Columbo wcielał się niezmiennie Peter Falk.
Odwrócony kryminał
Pomysłem Levinsona i Linka na kryminalną intrygę było odwrócenie klasycznej struktury, w której wraz z osobami prowadzącymi śledztwo widz stopniowo odkrywa prawdę. W proponowanej przez nich narracji najpierw dowiadujemy się, kto i jak popełnił zbrodnię, a następnie obserwujemy, jak śledczy odkrywa prawdę w toku rozgrywki z zabójcą. Konsekwencją tej konwencji jest inna charakterystyczna cecha odcinków Columbo, czyli późne pojawienie się samego protagonisty – zanim ujrzymy znajomą twarz policjanta, spędzamy cały akt, obserwując mordercę popełniającego i maskującego zbrodnię. W ten sposób podstawową jest perspektywa antagonisty, który dopiero w miarę rozwoju fabuły konfrontuje się z główną postacią serii. Widz zaś, zamiast rozwiązywać zagadkę „kto zabił”, głowi się, „jak Columbo na to wpadnie”.
Ta w gruncie rzeczy prosta koncepcja, odwracająca dynamikę opowieści kryminalnej, okazała się bardzo atrakcyjna i płodna. Dzięki temu, że każdy epizod rozpoczynał się od innej postaci i innej aranżacji zbrodni (również takich dokonanych w afekcie czy nawet przypadkowych), scenarzystom w znacznej mierze udawało się uniknąć nieustannego powtarzania tych samych zagrywek. Każda sprawa rozwijała się nieco inaczej, w zależności od koncepcji zabójcy i tego, w jaki sposób zacierał ślady, a także jak postępował z węszącym Columbo. W efekcie każdy odcinek to osobna konstrukcja, zostawiająca scenarzystom sporo pola do manewrowania i wprowadzania urozmaiceń. I tak na przykład zabójstwo mogło się w Columbo pojawić w dalszym akcie, pociągnąć za sobą kolejne, dodatkowe trupy mogą wyskoczyć z szafy itd. Za każdym razem nieco inna jest też charakterystyka oponenta Columbo, inna była też relacja porucznika ze zbrodniarzem (zdarzało się nawet, że pojawiał się szacunek czy wręcz sympatia) a więc i droga do prawdy bywa różna.
Telewizja jakościowa
Stałym elementem był sam porucznik i jego manieryzmy, stanowiące równocześnie metody śledcze. Techniki stosowane przez Columbo można opisać najlepiej jako zmęczenie podejrzanego. Gdy łapał trop, bohater Falka wręcz zamęczał sprawców, nieustannie przeplatając pytania anegdotami, plącząc się w wypowiedziach i gubiąc ich wątek, zdumiewając się nad błahostkami i zgrywając mniej rozgarniętego, niż jest. Przytoczona na początku fraza „jeszcze jedno…” była standardową techniką porucznika, który zmęczywszy rozmówcę, wrzucał na odchodnym jeszcze jeden, drażniący poczucie bezpieczeństwa mordercy wątek. W wielu przypadkach Columbo prowokował przeciwników do ujawnienia się choćby przez powrót na miejsce zbrodni czy chęć upewnienia się, że wszystkie ślady zostały zatarte.
Dzięki dłuższemu cyklowi produkcji odcinki Columbo są bardziej dopracowane, co wyróżniało emitowane w ramach The NBC Mystery Show produkcje. Poszczególne intrygi są koherentne, a scenografie i realizacja techniczna nie budzą zastrzeżeń. W czasach kiedy telewizja miała w ramach branży filmowej nieco niższy status niż dziś, również ze względu na jakość produkcji, Columbo wyróżniał się in plus. Przez lata przyciągnął też plejadę gwiazd nie tylko małego ekranu, takich jak np. John Cassavetes, Gena Rowlands (skądinąd dobrzy znajomi Falka, m.in. grającego z Rowlands w filmach Cassavetesa), Vera Miles, Donald Pleasance, Vincent Price czy Johnny Cash. Gwiazdą był jednak bezsprzecznie odtwórca tytułowej roli.
Dla Petera Falka rola porucznika Columbo okazała się z pewnością zawodowym osiągnięciem życia, które zapewniła mu popkulturową nieśmiertelność. Nadał jej swój niepowtarzalny sznyt, nie tylko przez przypadkowe stworzenie powracającego powiedzonka, ale przede wszystkim obdarzenie policjanta niepowtarzalną mimiką i ekspresją. Jego gestykulacja dłońmi to niemalże poezja naturalnego aktorstwa, a szklane oko, które większości aktorów byłoby raczej kulą u nogi, nadało spojrzeniu Columbo unikalności. Można się zastanowić, czy dla Falka Columbo nie stał się wręcz przekleństwem – grając tę postać nawet w podeszłym wieku, na przestrzeni ponad trzech dekad, de facto zamknął się w pudełku jednoznacznie kojarzącym go z tą postacią. A przecież mówimy o szalenie utalentowanym aktorze, który poza kultowym serialem ma na koncie występy chociażby w Niebie nad Berlinem Wima Wendersa czy Kobiecie pod presją Johna Cassavetesa, a także mający na koncie dwie nominacje do Oscara – za rolę drugoplanową w Murder, Inc. z 1960 roku oraz ponownie drugoplanowy występ w Arystokracji podziemi rok później. Columbo jednak był jego najlepszą, skrupulatnie budowaną przez lata rolą, która nie bez powodu stała się nie tylko jego wizytówką, ale postacią kultową.
Detektyw z ludu
Sam Columbo to postać dość zagadkowa. W serialu nigdy nie pada jego imię (choć dociekliwi kilka razy mogą doczytać na odznace pełne imię: Frank Columbo), nie widzimy jego życia prywatnego poza zdezelowanym peugeotem oraz ospałym bassetem, a żony, choć sam porucznik nieustannie przywołuje ją w rozmowach z podejrzanymi, nigdy nie widzimy. To zresztą kolejny ciekawy przypadek – oryginalnie Levinson i Link wyobrazili sobie, że Columbo nie ma rodziny, a postać żony wykorzystuje w trakcie śledztwa, by zilustrować to, co mu akurat pasuje. Jednak ze względu na to, że duet twórców nie pracował ściśle nad scenariuszem pierwszej serii Columbo, inni scenarzyści zawarli w odcinkach nawiązania sprawiające, że oryginalny koncept przestał mieć sens. Pani Columbo istnieje więc w świecie przedstawionym, tyle że twórcy trzymają ją nieustannie poza kadrem, trochę w formie powracającego żartu skierowanego w stronę widzów. Zresztą ma to sens, że pracujący z trupami i ich oprawcami poczciwy Columbo nie chciałby angażować w tego typu sprawy swojej ukochanej.
Istnienie żony, do której powraca po rozwiązaniu kolejnej sprawy i zarobieniu paru groszy, Columbo wpisuje się także w jego etos poczciwego człowieka z ludu. Sprawcy zbrodni w serialu Levinsona i Linka to zazwyczaj przedstawiciele wyższych sfer – pisarze, lekarze, politycy, biznesmeni czy aktorzy. Otaczający ich przepych i dobrobyt kontrastuje z niechlujnym porucznikiem, którego niektórym zdarza się pomylić z bezdomnym. Wygląd to po części jedna z metod Columbo na sprawienie, by podejrzani go nie doceniali, jednak wyraźnie wyczuć można proletariackie zakorzenienie policjanta – już samo nazwisko i włoski rodowód sygnalizują, że pochodzi raczej z robotniczej warstwy społecznej, co potwierdzają jego nawyki i nieprzyzwyczajenie do zwyczajów wyższych klas.
Ten element dodaje ciekawego posmaku Columbo, który miejscami zyskuje niemalże lewicowego zacięcia. W pewnym sensie można odczytywać konfrontacje porucznika z zabójcami na planie klasowym, jako starcie zadufanych w sobie bogaczy, pewnych, że ich inteligencja i status zapewniają im nietykalność, z mniej od nich obytym, ale równie przebiegłym i inteligentnym przedstawicielem ludu, który jako przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości przypomina im boleśnie, że nie są ponad prawem i obowiązują ich te same zasady, co innych ludzi – o zgrozo, nawet oni popełniają błędy i dają się podejść, choć do momentu demaskacji raczej nie mieściło im się to w głowach.
Kultowa pozycja gatunku
Złożenie ciekawej i pojemnej formy, starannej realizacji, brawurowej kreacji Petera Falka i interesująco rezonujących w przeobrażającej się Ameryce lat 70. podtekstów społecznych sprawia, że Columbo nie stracił niemal nic ze świeżości. Odcinki serii można wciąż oglądać w rozmaitych stacjach kablowych, a także na streamingu, dzięki czemu postać legendarnego porucznika z wydziału zabójstw LAPD może odnajdywać wciąż nowych miłośników. Późniejsze, realizowane przez ABC odcinki Columbo nie trzymają tego samego poziomu co oryginalne siedem serii, ale i tam znajdują się perełki. Te najlepsze epizody zaś stanowią prawdziwą klasykę kryminału i dzięki nim można powiedzieć, że niewiele jest pozycji w tym gatunku, które dotrzymują kroku dziełu Levinsona, Linka i Falka, nie mówiąc o jego przebiciu.