search
REKLAMA
Artykuły o filmach, publicystyka filmowa

Hołdując klasykom

Tomasz Urbański

2 maja 2013

REKLAMA

Symbioza, jaką tworzą wideoklipy z szeroko pojętym kinem, jest na tyle duża, że dziwnym nie są wszelakie nawiązania, smaczki czy parafrazy, które znaleźć można w promocyjnych teledyskach, a dotyczące znanych, lubianych, kultowych i klasycznych pozycji filmowych. Z jednej strony jest to świetny materiał wyjściowy do wypromowania samej muzyki, która jest/powinna być podstawowym „towarem”, a z drugiej to znakomita okazja do oddania hołdu ulubionym filmom. I te dwa tropy z pewnością będą właściwe przy prezentacji poniższych klipów, w których szacunek wobec konkretnych filmów jest ewidentnie widoczny. Oto pierwsza odsłona subiektywnego przeglądu najciekawszych (niekoniecznie najlepszych), zaskakujących realizacji. Bez hierarchizowania.

Na pierwszy ogień idzie Chris Cornell, który po rozpadzie Soundgarden skumplował się z byłymi muzykami z Rage Against The Machine, tworząc supergrupę Audioslave. Panowie nagrali trzy bardzo solidne albumy, by ostatecznie zakończyć działalność w 2007 roku. Przy promocji pierwszej płyty zrealizowali klip do utworu „Show Me How To Live”, który pozwala się domyślać bezgranicznej miłości kapeli do niezapomnianego filmu „Vanishing Point” (Znikający punkt). Oto bowiem Cornell z kolegami wsiada do białego Dodge’a Challengera R/T 440 Magnum, rocznik 1970, i przemierza Stany z nogą na gazie zgodnie z kartami scenariusza, kończąc podróż identycznie jak filmowy Kowalski. Efektownie i wybuchowo. Wideoklip nie grzeszy realizacyjną oryginalnością ani wizualną perfekcją, ale zawiera jasny i czytelny przekaz: respekt dla twórców znakomitego filmu drogi.

Audioslave – „Show Me How To Live” from Bucky Fukumoto on Vimeo

W nieco inny sposób cześć oddał jednej ze swoich ulubionych pozycji filmowych inny z byłych grandżowców, Dave Grohl, który po definitywnym i nagłym zamknięciu rozdziału o nazwie Nirvana z powodzeniem przewodzi formacji Foo Fighters. Z właściwym dla siebie poczuciem humoru, którego można było już wielokrotnie zasmakować w innych klipach tej formacji (choćby „Learn To Fly” czy „Low” – w obydwu zagrał aktor Jack Black), wziął na warsztat jeden z ciekawszych filmów lat 90.: „Falling Down” (Upadek) z Michaelem Douglasem w roli głównej. Tym razem główny bohater, również w charakterystycznym biurowym uniformie, przemierza przedmieścia metropolii w niesprzyjających okolicznościach, wyraźnie zdenerwowany sytuacją. Jednak miast atrybutu w postaci aktówki, w ręce dzierży zapakowaną w futerał gitarę. Jak się okazuje, spieszy się na próbę zespołu, po drodze przeżywając całkiem zwariowane przygody. Wszystko to w „Walk”.

To nie jedyna inspiracja, już wcześniej bez kompleksów, ale ze sporym przymrużeniem oka, Wojownicy Foo przedstawili swoją wersję „Evil Dead” Sama Raimi. Przebieranki, damskie fatałaszki, nienaganne kostiumy, Taylor Hawkins w blond peruce – czyli jedna wielka zgrywa. „Everlong”.

Kolejny band w mojej opinii chciał wypłynąć na szerokie wody idąc na „łatwiznę”. To klasyczny przykład kapeli jednego przeboju (w dodatku nie swojego). W latach 90. zaistnieli dzięki punkpopowemu coverowi przeboju Michaela Jacksona „Billie Jean”. Zwali się The Bates i już sama nazwa mówiła, czym tych czterech radosnych Niemców się inspirowało. Widać, że byli pod nieodpartym urokiem Hitchcockowskiej rodzinki z klasycznej „Psychozy”. I właśnie kolejną wariacją na temat tego filmu jest wideoklip naszych sąsiadów. Pomyślelibyście kiedykolwiek o mash-upie Króla Popu i Hitcha? Nie takie rzeczy się działy w latach 90.!

Następni w kolejce to Brytole. Chłopaki z Blur, będący pod ogromnym wpływem hipnotycznego spojrzenia Alexa DeLarge, popełnili klip do kawałka „The Universe” w oczywisty sposób nawiązujący do legendarnej „Mechanicznej Pomarańczy” Stanleya Kubricka ze szczególnym naciskiem na pierwszą scenę. Wyszło bardzo stylowo, klimatycznie i ze świetnymi zdjęciami (wszak robił to Jonathan Glazer). Oddać trzeba też Damonowi Albarnowi to, że wypadł niezwykle przekonująco i sugestywnie w głównej roli. Myślę, że Malcolm McDowell jest podobnego zdania.

A skoro Anglicy, to i Take That. A raczej 2/5 tego chyba najpopularniejszego na Wyspach boysbandu. Robbie Williams, podsumowując swoją solową karierę, postanowił do napisanej przez siebie piosenki „Shame”, która znalazła się na kompilacyjnym albumie „In and Out of Consciousness: Greatest Hits 1990–2010”, zaprosić swojego dawnego kompana Gary’ego Barlowa. Współpraca była zapowiedzią triumfalnego powrotu Williamsa do składu Take That. Wizualna wersja tego utworu bezsprzecznie przywołuje na myśl pamiętną „Tajemnicę Brokeback Mountain” Anga Lee, z równie mocno zapadającymi w pamięć rolami Heatha Ledgera i Jake’a Gyllenhaala. Duet Williams/Barlow potraktował wspomnianą historię z większym dystansem, lekkim humorem i luzem. Ale wiadomo – kraciaste koszule, dekatyzowane dżinsowe katany oraz maślane oczka są. Brawo za odwagę. Paniom i pewnie niektórym panom serce mocniej zabije.

Swej filmowej miłości dał upust również trupioblady skandalista Marilyn Manson w klipie do utworu „Dope Hat” z debiutanckiej płyty „Portrait Of An American Family”, parafrazując na swój wyjątkowy sposób scenę z „Willy Wonka And The Chocolate Factory”. Scena sama w sobie jest psychodeliczną, ale w interpretacji Mansona, który od dawna jest fanem filmu z Gene’em Wilderem, zyskuje na intensywności jeszcze bardziej. Jest histerycznie, opętańczo-kolorowo, z obowiązkowym występem Oompa Loompasów. Nie pokazujcie tego dzieciom.

Zauroczony wielkim i wystawnym widowiskiem gangsterskim „Casino”, brooklyński raper Nas zilustrował swój utwór „Street Dreams” obrazami przywodzącymi na myśl ten właśnie epicki tytuł. Prócz kadrów i ducha „Kasyna”, elementem łączącym jest aktor Frank Vincent, jeden z ulubieńców Martina Scorsese. Klasyczny, celuloidowy makaroniarz w szytym na miarę, ekskluzywnym, precyzyjnie wyprasowanym garniaku. Wideo, choć odwołujące się do dzieła, zbyt dużo uwagi poświęca wykonawcom nawijającym do kamery, przez co traci na sile i sprawia wrażenie nie do końca przemyślanego. Niemniej jako ciekawostka wciąż jest wart obejrzenia.

Ciąg dalszy nastąpi…

REKLAMA